Bulwa

Można z niemałą pewnością rzec, że pomiędzy zejściem człowieka z drzewa a zapewne rychłym bądź nieuchronnym wejściem nań z powrotem mózg jego – to znaczy człowieka – nie zmienił się ani się nie zmieni.

29.10.2018

Czyta się kilka minut

Jest to wciąż i będzie po wsze czasy ta sama bulwa o podejrzanym wyglądzie, zapachu i takoż smaku, pracująca od zawsze tak samo, na tym samym paliwie i na podstawie tych samych impulsów. Mało kto zdaje sobie sprawę, że ewolucja nie dobiła do mety i niby wiele jest jeszcze możliwe, zważywszy jednak na skład chemiczny tego urządzenia, jego urodę i konsystencję trudno mniemać, że przemieni się ono w coś mniej galaretowatego, mniej bulwiastego bądź to mniej szarego. Nie ma opcji – że użyjemy tego sformułowania, tak umiłowanego przez obnośnych sprzedawców czegokolwiek – że oto mózg ludzki zmieni się w połyskujący nowością dysk twardy z możliwością rozbudowy. Nie widać takoż, w żadnej perspektywie, by dało się bulwę zużytą wydłubać z czaszki, a na jej miejsce włożyć nową, zrobioną w fabryce bulw syntetycznych. Jest ona na zawsze przyczepiona do głowy, jakimiś wiotkimi niteczkami i węzełkami, na zawsze archaiczna, bez względu na to, czy dzięki jej funkcjonowaniu odkrywamy osobliwe zdolności krzemienia, czy konstruujemy rakietę wiozącą nas w wygodach na Merkurego. Bulwy wyrzucić się nie da i żyć z nią trzeba. Z jej kulawą percepcją, chyboczącym się poczuciem świadomości i tym podobnymi parametrami zahaczającymi o psychologię czy, pardon, filozofię.

Bulwa bez względu na okoliczności przez tysiąclecia dawała sobie radę. Rzecz jasna miewała kryzysy, gdy kazano jej, weźmy: patrzeć na budowę piramidy Cheopsa, ale przecież i dziś, gdy jest na wycieczce w Egipcie, nie ma bulwa z tą zdumiewającą nieruchomością łatwo. Wieża Babel, wieża Eiffla, krzywa wieża w Pizie, Pałac Kultury – wszystkie te budynki i dziś powodują kręcenie się w głowie. Bulwy oczywiście.

Zanurzenie na dłużej w wodzie bulwie szkodzi, wyniesienie jej za wysoko takoż, podniesienie wokół niej bądź to obniżenie temperatury zamienia ją w coś szalenie nieapetycznego, zważywszy, jak bardzo jest i tak nieapetyczna, będąc – dajmy na to – na rutynowym, poczciwym grzybobraniu, gdy to nie potrafi rozróżnić grzybka od podgrzybka. Warto też sobie uzmysłowić, w jak wąskim przedziale warunków fizykochemicznych bulwa pracuje. Ten przedział jest – między nami mówiąc – mikroprzedziałkiem, wziąwszy warunki wszechświatowe, ot, choćby pozaziemskie ciśnienia i temperatury, od których bulwie robi się szalenie niedobrze. W tymże wygodnym przedziałku, norce niemal, bulwa pojmuje, łapie zaledwie, że jest zimno, że za ciepło, za jasno, ciemno, że mokro albo sucho, ot tyle, i doprawdy niewiele więcej. Czasem chwyta, że coś jest głupie, a coś mądre. Ale rzadko, nie tak często, jak byśmy chcieli. Tak jest niejako od zawsze.

Tymczasem – tu i teraz – czas nie jest już bulwie przychylny. Dziubie ją szpikulcem – weźmy na to – telefon typu smart, do którego przeniósł się na stałe przedmiot zwany duszą. Owa, gdy mieszkała w bulwie, jakoś ułatwiała jej funkcjonowanie. Kazała jej, a to posiedzieć w świątyni, a to wykonać polecenie lipy, gdy ta szepcze „siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie”, i popróbować rozróżnić dobro od zła. Dziś oto bulwa nic nie wie. Nie wie, czy działa, czy nie, czy wokół jest ładnie, czy brzydko, co jest prawdziwe, a co fałszywe, a odróżnianie dojmującego zgłupienia od mądrości jej nie wychodzi, choć się stara. Zwraca więc swe modre oczy ku przeszłości, w której to wszystko takoż nie było łatwe, ale do ogarnięcia, choćby na poziomie podstawowym. Nie wie nawet, czy szczepienie szkodzi jej chorowaniu, czy mu sprzyja, choć wydaje się, że jest to temat tak prosty, że ze świecą szukać zadania łatwiejszego. Tematów, które bulwa odruchowo podejmuje, jest mnóstwo, coraz więcej, i każdy wydaje się jej ważny. Od tych zobowiązań bulwa mięknie i się dziurawi, by nie rzec: że się ementaleryzuje w tempie nieznanym w serowarstwie. Gdy ją zapytać: „O, bulwo ma, kto wygrał ostatnie wybory?” – nie wie. Bo niby skąd ma to wiedzieć? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2018