Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trump będzie w Białym Domu przeze mnie” – powiedział w rozmowie z „Washington Post” 38-letni Paul Horner. Setki konsultantów, marketingowców, aktywistów czy partyjnych aparatczyków usiłują przypisać sobie wkład w wyborczy triumf populisty. Tyle że Horner nie jest typowym politycznym sykofantem. To jeden z czołowych autorów internetowej dezinformacji. Od lat zawodowo tworzy fałszywe newsy, które puszcza w świat za pośrednictwem Facebooka czy Twittera.
Produkowane przez niego fałszywki – np. że Obama unieważni wybory, jeśli wygra Trump – zostały rozesłane setki tysięcy razy. „Ludzie są głupi, wszystko powtarzają, niczego nie sprawdzają. Tak wybrano Trumpa” – mówi.
Według portalu BuzzFeed 38 proc. newsów publikowanych przez strony popierające Trumpa i 20 proc. publikowanych przez zwolenników Clinton było częściowo albo całkowicie fałszywych. Tylko w jednym miasteczku zarejestrowano aż 150 domen, które rozpowszechniały protrumpowską dezinformację. Miasteczkiem tym było Veles w Macedonii.
Szef Facebooka Mark Zuckerberg nazywa spekulacje, że to rozpowszechniane w tym portalu fałszywki przeważyły szalę wyborów, „szalonym pomysłem”. Ale nieoficjalnie portal uruchomił zespół zadaniowy, który ma opanować problem.
W skrócie: jedynym celem Facebooka jest to, żeby ludzie spędzali na nim jak najwięcej czasu. Algorytmy dobierają treści na „ścianie” użytkownika tak, żeby zachęcić go do klikania. Wybierają posty budzące emocje i niekłócące się ze światopoglądem użytkownika. Efektem ubocznym jest fakt, że użytkownik utwierdza się w swoich przekonaniach, nie poznaje innych punktów widzenia i radykalizuje się, nieustannie karmiąc się treściami pozbawionymi niuansów. A polityczni czy geopolityczni gracze dawno nauczyli się manipulować regułami portalu tak, by te efekty wzmacniać. Choćby wykorzystując armie botów powielające przekaz. W tej kampanii tylko na Twitterze było ich 400 tys.
Wszystko wskazuje jednak na to, że polityczne wydarzenia 2016 r. – od Brexitu po sukces Trumpa – mogą wymusić zmiany. Wszyscy wielcy internetowi gracze obiecują rozprawić się z problemem. Politycy też. Angela Merkel rozważa podjęcie prawnych kroków, które zmusiłyby Facebooka do ujawnienia algorytmów sterujących doborem newsów. Wojna o internetową informację rozgorzała na dobre.
Tylko czy nie jest już za późno? ©
Autor jest dziennikarzem „Polsat News”, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont zdarzeń”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem”.