Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Każdy z nas zbiera w życiu inne doświadczenia, zależy to od wielu czynników. Ja zdecydowałem się iść drogą, która komuś może wydać się niezwyczajna. Ale nie jestem z tego powodu jakimś bohaterem. Po prostu miałem możliwość zebrania rozmaitych doświadczeń w sytuacjach ekstremalnych i te doświadczenia chciałbym przekazać dalej”. Tak Władysław Bartoszewski mówił kiedyś o swoim życiu.
W istocie, niemal trudno uwierzyć w to, czego doświadczył. Historia jego życia to historia człowieka co chwila prześladowanego, który jednak – Bogu dzięki – miał szczęście i wyszedł z tego cało. Ale też właśnie dlatego nigdy nie zapomniał, jak wielu innych straciło życie, jak wielu zostało okrutnie zamordowanych, zamęczonych. I wiedział on też, jak „niesłychanie wysokie ryzyko podejmowali ci, którzy decydowali się udzielać pomocy” (jak pisał w książce „Das Warschauer Getto – wie es wirklich war”).
Pozostanie tajemnicą tego życia, jak po wszystkich swoich doświadczeniach nie popadł w zgorzknienie. Gdy go o to pytano, odpowiadał zwykle: „Miałem szczęście, ogromne szczęście. Mimo tego wszystkiego, pozostałem przy życiu. A skoro żyję, znaczy to dla mnie, że muszę pomagać innym”. Tak mówił w książce „Es lohnt sich, anständig zu sein” (pod red. Reinholda Lehmanna). Nie myślał przy tym o zemście, o odwecie, ale zdecydował się przerwać diabelski krąg przemocy. Stał się budowniczym mostów między Polakami a Niemcami. I został też pionierem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego i polsko-europejskiego.
Co dało mu siły w stawianiu oporu złu? Myślę, że zakorzenienie jego działalności publicznej w dwóch wartościach:sprawiedliwości i prawdzie. Nigdy nie zaprzeczał, że odczuwał strach, ale potrafił go przezwyciężyć. Pomagał ofiarom i zarazem dokumentował czyny oprawców. Dla mnie to doświadczenie fascynujące: jak, z jednej strony, bezstronny i beznamiętnie obiektywny potrafi być Bartoszewski-historyk oraz, z drugiej strony, jak poruszająco i emocjonalnie mówi Bartoszewski-świadek; dobitniej, mocniej niż jakikolwiek moralista.
Napisał kiedyś, że nie warto żyć za wszelką cenę. To może najważniejsze jego słowa, jakie znam: „Żyć za wszelką cenę to hańba”.
Za świadectwo jego życia chciałbym powiedzieć mu po prostu: „Bóg zapłać!”. ©
KARD. KARL LEHMANN był w latach 1987–2008 przewodniczącym Episkopatu Niemiec. To skrócona wersja tekstu, który ukazał się w „TP” nr 11/2007.