Bracia Moskale mają głos

Władimir Putin to nie cała Rosja. Z wizją historii, jaką propaguje Kreml, walczy wielu Rosjan. Są mniejszością, ich głos istnieje w niskonakładowych periodykach i w internecie. Ale są.

15.09.2009

Czyta się kilka minut

Nowa granica między Niemcami a ZSRR, jesień 1939 r. /fot. IPN, www.1wrzesnia39.pl | www.17wrzesnia39.pl /
Nowa granica między Niemcami a ZSRR, jesień 1939 r. /fot. IPN, www.1wrzesnia39.pl | www.17wrzesnia39.pl /

Przez ostatnie tygodnie w Rosji toczyła się pełna emocji dyskusja o genezie II wojny światowej, o roli Stalina w okresie poprzedzającym jej wybuch i o znaczeniu paktu Ribbentrop-Mołotow. Propagandowe tuby grały lejtmotyw: kierownictwo ZSRR, nieomylne w swych pokojowych zamiarach, zawarło z Niemcami pakt o nieagresji, podążając jedynie śladem proniemieckich państw, a zwłaszcza prekursorki porozumienia z Berlinem - Polski, która swą nieodpowiedzialną polityką sprowokowała następnie konflikt.

Jednak są w Rosji tacy, którzy z tą tezą polemizowali - i to zaciekle: rosyjscy publicyści i historycy, piszący dla opozycyjnych mediów. Pakt Ribbentrop-Mołotow nazywali oni błędem, wtargnięcie Armii Czerwonej 17 września na terytorium Polski - zdradą, a wspólną defiladę i sojusz z Hitlerem w latach 1939-41 - hańbą.

Problem polega na tym, że objawienia propagandy pokazywano w telewizji i drukowano w najbardziej poczytnych gazetach, dotarły więc one do szerokiej publiczności. Tymczasem głosy oponentów zaistniały jedynie w niskonakładowych periodykach i internecie.

Protokoły nieomylnych

Obchody 70. rocznicy wybuchu wojny i wizytę premiera Putina w Polsce poprzedziła intensywna kampania propagandowa w rosyjskich mediach [patrz też "TP" nr 37/2009 - red.]. Jak na komendę powtarzano dyżurną tezę: pakt Ribbentrop-Mołotow był reakcją Moskwy wymuszoną okolicznościami: agresywnością Niemiec i fałszywą postawą Zachodu.

Wyglądało to tak, jak gdyby na wzór sowieckich zwyczajów do redakcji najbardziej poczytnych dzienników napłynęły dyrektywy z wydziału ideologicznego partii z wyszczególnieniem, co i o kim należy napisać. Najwidoczniej rolę tego zasłużonego organu, który zanikł w toku transformacji struktur państwowych, przejęła powołana w maju przez prezydenta komisja ds. przeciwdziałania fałszowaniu historii na szkodę Rosji. Jej pracy zapewne zawdzięczamy mocne "przygotowanie ogniowe" przed przyjazdem Putina na Westerplatte. Wśród wybitnych osiągnięć tej linii należy wymienić programy w TV, przekonujące o winie Polski za rozpętanie wojny - np. quasi-dokumentalne filmy, sklecone na podstawie wybranych doniesień sowieckich agentów "Sekrety tajnych protokołów" i "Czy Stalin mógł powstrzymać Hitlera?". Konsultantem pierwszego był wieloletni rzecznik prasowy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, narratorem drugiego - emerytowany generał wywiadu Lew Sockow, który nazajutrz po emisji powtórzył w Moskwie swe filmowe wywody na specjalnej konferencji prasowej, odbywającej się równolegle z konferencją prasową Putina w "mateczniku fałszowania historii" (jak rosyjskie gazety określały Polskę).

W obu tych dziełach myśli polityczno-historycznej stwierdzano, że wojna musiała wybuchnąć, gdyż pokój wersalski był niesprawiedliwy, a nieodpowiedzialne Anglia i Francja uparły się bez powodu, by nie zawierać sojuszu ze Stalinem. W pozytywnym świetle ukazano za to pakt Ribbentrop-Mołotow, jako zapewniający obronę przed napaścią Niemiec i Japonii. W "Sekretach..." w sposób nawiązujący wprost do stalinowskiej wykładni tak tłumaczono wkroczenie armii sowieckiej do Polski 17 września: Stalin chciał w ten sposób utrzymać Niemców jak najdalej od granic, a ingerencja nastąpiła tylko dlatego, że polski rząd uciekł, istniało za to zagrożenie, że Hitler zorganizuje na zachodniej Ukrainie marionetkowy reżim.

Na łamach "Niezawisimej Gaziety" znany historyk Aleksandr Szyrokorad zadał pod koniec swego wywodu (który wyszedł spod tej samej sztancy, co większość publikowanych materiałów) oryginalne pytania: skoro Mołotow z Ribbentropem swym zbrodniczym układem przeprowadzili niesprawiedliwy podział terytoriów Europy Wschodniej, to kto przeszkadzał, by w latach 1991-2009 kraje zweryfikowały swe granice zgodnie ze stanem z sierpnia 1939 r.? I dlaczego krytycy paktu padają na wznak przed wyznaczonymi przezeń granicami?

Pod prąd

"99 procent społeczeństwa po raz kolejny przekonano: MY mieliśmy rację w 1939 r. (jak i we wszystkich poprzednich i następnych latach), a łotry na Zachodzie i wtedy, i teraz to zawsze te same łotry. I tylko jeden procent wie, że pakt Stalin-Hitler był głupotą, która ani o jeden dzień nie opóźniła agresji Niemiec na ZSRR" - tak historyczną kampanię podsumował w internetowej gazecie "Jeżedniewnyj Żurnał" Leonid Radzichowski. W tej gazecie, jak i w innych opozycyjnych, na ogół niszowych mediach - np. "Nowej Gazecie", "The New Times", "Grani" - ton publikacji był inny niż w oficjalnych.

Oleg Chlebnikow w "Nowej Gazecie" pisał: "Kiedy ZSRR przystąpił do II wojny światowej? Chciałoby się odpowiedzieć jak w sowieckiej szkole: 22 czerwca 1941 r. Ale nie można tak odpowiedzieć. Po podpisaniu 23 sierpnia 1939 r. paktu o nieagresji z hitlerowskimi Niemcami i tajnych protokołów, ZSRR aktywnie pomagał agresorowi, który napadł na Polskę 1 września. Naruszając blokadę międzynarodową, ZSRR sprzedawał Niemcom strategiczne surowce. A 17 września Armia Czerwona wkroczyła do Polski - bynajmniej nie po to, aby zapobiec hitlerowskiej agresji, a w zgodzie z paktem, gwałcąc jednocześnie zawarty z Polską w 1932 roku pakt o nieagresji".

Czy wiedza na temat tych wydarzeń jest w Rosji powszechna?

Ośrodek badania opinii publicznej Centrum Lewady dokonał w sierpniu pomiarów. Na pytanie: "Czy wiesz, że rosyjskie wojska wkroczyły 17 września do Polski, która walczyła z hitlerowskim najeźdźcą, i zajęły terytoria zgodnie z paktem Ribbentrop-

-Mołotow" aż 61 proc. badanych odpowiedziało, że nic na ten temat nie wie; wiedziało 16 proc. Znamienne były też odpowiedzi na drugie pytanie sondażu: "Czy popierasz / / potępiasz zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow?". Odpowiedzi: zdecydowanie popieram: 11 proc., raczej popieram 23 proc.; zdecydowanie potępiam - 6 proc., raczej potępiam - 17 proc., nic nie wiedziało o tym 44 proc.

"Pamiętajcie i wybaczcie"

Ciekawe, jak wyglądałyby odpowiedzi na te same pytania po przepraniu mózgów przez zmasowane naloty propagandystów. Leonid Radzichowski konstatuje: "Jaka jest dzisiejsza rosyjska propaganda i ideologia? Imperialistyczna, miękko stalinowska. Zamiast otwartej polityki - autorytaryzm. Zamiast praw człowieka - państwowa pycha. Wrogowie zewnętrzni - pogardzany plankton. Taka ideologia gwarantuje bezkarność i zwolnienie z odpowiedzialności elity rządzącej, która wykorzystuje również przeszłość dla legitymizowania swojej władzy. Pokajać się przed Lachami? My (władza z narodem) mamy się PRZED NIMI kajać? I jeszcze powtarza się jakieś brednie, że ofiary domagają się reparacji wojennych od Rosji".

Wtóruje mu Nikołaj Swanidze, autor m.in. znakomitej serii filmów dokumentalnych "Kroniki historyczne" (aż się prosi, by je pokazać również w polskiej telewizji; takich zdjęć dokumentalnych nie zobaczymy nigdzie indziej - i takiego obiektywnego komentarza też ze świecą szukać!). Swanidze pisze: "Putin [w Polsce] w rezultacie nie powiedział, że pakt był pomyłką. Osobistym błędem Stalina. Wręcz przeciwnie - wypowiedział słowa uzasadniające decyzję sowieckiej dyplomacji w danych warunkach. To nie potępienie. To usprawiedliwienie. Putin nie powiedział też najważniejszej rzeczy odnośnie Katynia. Tego, co wiedzą wszyscy, a co od niego wymagało tylko potwierdzenia: 5 marca 1940 r. na posiedzeniu biura politycznego KC WKP(b) całe sowieckie kierownictwo podpisało się pod zbrodniczym rozkazem o rozstrzelaniu polskich jeńców. Tyle. Polacy - z ich wrażliwością i wielowiekowym poczuciem doznanych krzywd - doceniliby to. To byłby akt politycznego oczyszczenia, elementarnej higieny. Jak umycie rąk w toalecie. To by nas nie upokorzyło. Wydawałoby się - cóż łatwiejszego, jak wyznać: była klęska głodu na Ukrainie, była aneksja krajów bałtyckich, zachodniej Ukrainy i Białorusi, były represje w 1937 r. To i nasz ból, przede wszystkim nasz. Pamiętajcie i wybaczcie. Ale takich wyznań nie było. Putin nie może ich wypowiedzieć. O spleśniałych bułkach - proszę bardzo, a przeprosiny - przez gardło nie przechodzą".

***

Propaganda Kremla wyznaczyła pole, po którym mogli wyhasać się wielkomocarstwowi harcownicy, zgodnie z obowiązującym kanonem polityki. Nie pasuje do niego rachunek sumienia. Łatwiej jest sprzedawać wytarte ideologiczne slogany epoki stalinowskiej - padają na podatny grunt. Propaganda straszy Rosjan, że Europa (zwłaszcza ta gorsza, zakompleksiona, wschodnia) chce ich pozbawić chwały zwycięstwa nad faszyzmem, zaś wszelką krytykę pod adresem Stalina utożsamia się z krytyką wobec państwa - ZSRR, a obecnie Rosji.

To kiepski fundament dialogu. Ale wygodny fundament kłamliwej mitologii - i zapowiedź kolejnych bitew historycznych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2009