Boski Hofmann

Pożerałem nagrania Artura Rubinsteina, a mój wuj, który chadzał na koncerty jeszcze przed wojną w Petersburgu, uśmiechał się pobłażliwie i powtarzał tylko: Hofmann, Hofmann, Hofmann.

01.05.2015

Czyta się kilka minut

Hofmann przed tubą do nagrań akustycznych (przed wprowadzeniem mikrofonu), podczas sesji dla Columbii. Nowy Jork, 1912 r. / Fot. The International Piano Archives, University of Maryland
Hofmann przed tubą do nagrań akustycznych (przed wprowadzeniem mikrofonu), podczas sesji dla Columbii. Nowy Jork, 1912 r. / Fot. The International Piano Archives, University of Maryland

Nazwisko Hofmann towarzyszyło mym zainteresowaniom wykonawczo-muzycznym i wypływało w mych rozmowach i rozmówkach (prowadzonych na ten temat z różnymi amatorami, entuzjastami i znawcami) od niemal najwcześniejszych czasów. Moimi mistrzami byli jeszcze Henryk Sztompka i Władysław Kędra, największe gwiazdy warszawskiego życia koncertowego w pierwszych latach po wojnie, a K.B., mój kolega z gimnazjum Reytana, uczeń szkoły muzycznej, posiadacz licznych muzycznych sekretów i przekaziciel muzycznych plotek, które wynosił z domu (wiedzieliśmy, że bywa u nich profesor konserwatorium Jan Ekier), już przebąkiwał o jakimś pianiście, który mieszka w Ameryce i gra Chopina w sposób inny niż wszyscy, bardziej indywidualny nawet niż sam Artur Rubinstein. Mówił o Hofmannie właśnie.


Copernicus Festival rusza w Krakowie już 18 maja!

Hasłem przewodnim drugiej edycji jest "Geniusz".


Pożerałem stare, przedwojenne, rozwichrzone i pierwsze nowe, powojenne, apollińskie nagrania Artura Rubinsteina, a mój wuj, który chadzał na koncerty jeszcze przed pierwszą wojną w Petersburgu, uśmiechał się pobłażliwie na wymienione mu nazwiska mych pianistycznych idolów i powtarzał tylko: „Hofmann, Hofmann, Hofmann”. Podziwiałem cuda szpileczkowo-demonicznej pianistyki Włodzimierza Horowitza, a profesor konserwatorium Jan Sierpiński, który w pałacu Ostrogskich w Warszawie prowadził cykl koncertów z płyt poświęconych sławnym pianistom, zbił mnie z tropu zdaniem, że było na świecie dwóch pianistów fenomenalnych ponad wszystkie wątpliwości. Drugi z nich to Sergiusz Rachmaninow, pierwszy to Józef Hofmann.
Wsłuchiwałem się w wyciągniętą z zaświatów, przytłumioną przez szumy i trzaski czasu Sonatę b-moll Chopina graną przez Sergiusza Rachmaninowa w sposób przekraczający wszystko, co słyszałem w tej dziedzinie kiedykolwiek przedtem, ze śpiewną, rozkołysaną częścią pierwszą, Scherzem granym jak scherzo, Marszem narastającym i gasnącym, finałem groźnym, wręcz straszliwym, a tu mi wbijają w głowę z różnych stron, że do legendy przeszło inne wykonanie tej sonaty, i kłują mnie nazwiskiem – Hofmann.
Przez wiele lat Hofmann był dla mnie tylko nazwiskiem, bo nie znałem absolutnie żadnych jego nagrań. Potem jeszcze przez parę dodatkowych lat nadal pozostawał dla mnie nazwiskiem, bo gdy go wreszcie usłyszałem, wcale nie doznałem olśnienia, nie zauważyłem w tej grze wiele więcej niż szybkie tempo, zaokrąglenie klasyczne i wrażenie łatwości (które odbierałem jako minus: ono niwelowało dramatyzm tej muzyki); jeszcze się nie dopełnił rozdział mych chopinistycznych zapotrzebowań męsko-rycerskich, romantyczno-demonicznych, jeszcze mymi bogami byli Rubinstein i Horowitz. Gdy jednak w końcu me uszy otworzyły się na grę Hofmanna, gdy zrozumiałem słowa mego wuja i sam zacząłem powtarzać: „Hofmann, Hofmann, Hofmann”, me kibicowanie Hofmannowi natrafiło na pożywkę, która już nieraz w życiu pobudzała i ukierunkowywała mą duszę: zobaczyłem, że on jest nieznany. Wie o nim paru starszych panów, którzy trzy czwarte wieku temu chodzili na koncerty w Petersburgu, Nowym Jorku i Warszawie, paru płytowych fanatyków grzebiących w katalogach starych płyt, paru krytyków, którym zdarzyło się czytywać recenzje koncertowe w starych numerach gazet. Lecz moi przyjaciele i znajomi absolwenci warszawskiego konserwatorium, których zagadywałem o Hofmanna, nie znali takiego pianisty, a wielkie magazyny płytowe Paryża, które przetrząsnąłem w czasie swego pierwszego w życiu pobytu w tym mieście, nie dysponowały nie tylko ani jedną jego płytą, lecz również ani jednym sprzedawcą, który by słyszał to nazwisko.
Hofmann, nie umaiwszy sobie głowy lwią rudą czupryną lub peruką, sam rzecz jasna zasłużył na obojętność rzeszy muzycznych gapiów i cmokierów co to, nie ceniąc muzyki, muszą sobie upatrzyć jakiegoś jej bożka i kłaniać mu się usłużnie a fałszywie; tych wszystkich ludzi zabrał Hofmannowi Paderewski. Ale Hofmann musiał oprócz tego narazić się również profesjonalistom, różnym profesorskim nudziarzom, którzy po śmierci wielkich mistrzów minionej epoki zaczęli w konserwatoriach wymyślać „nowoczesny” styl grania na fortepianie, „nowoczesny” to znaczy sztywny, umiarkowany, seryjny, fabryczny, konkursowo-płytowy. Wydaje się całkowicie zrozumiałe, że jedną z podstawowych trosk profesorskiego szaraczka (lub szaraczki: paniuś o sztywnych palcach i równie sztywnych muzycznych zasadach szczególnie w tym towarzystwie dużo) jest ukryć Józefa Hofmanna, jego legendę, nade wszystko jednak jego płyty przed zgubną ciekawością słuchaczy konserwatorium. Nagranie Hofmanna kryje w sobie groźne niebezpieczeństwo: w ciągu paru minut może zburzyć całą mozolnie budowaną konstrukcję wzorowego wykonania i hierarchię znakomitości. ©
Fragment książki „Nieboski Chopin”, wydawnictwo Sic!, 2015.

PIOTR WIERZBICKI będzie uczestnikiem debaty „Józef Hofmann. Ręka geniusza”, która odbędzie się 18 maja o godz. 18.00 w Sali Złotej Filharmonii Krakowskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Józef Hofmann. Ręka geniusza