Bój o konkurencyjność

Janusz Lewandowski, Europejski Komisarz ds. Budżetu i Programowania Finansowego: Polską racją stanu jest maksymalne wykorzystanie nowej perspektywy finansowej. Bo kolejne są wielką niewiadomą.

24.06.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Kamila Buturla
/ Fot. Kamila Buturla

NATALIA SROMEK: Czy dziś, dyskutując w Unii o Unii, mówi się o podziale „strefa euro – państwa spoza niej”, czy raczej „kraje gospodarne – kraje w kryzysie”?

JANUSZ LEWANDOWSKI:
Dobra wiadomość brzmi tak, że zupełnie nieaktualny jest podział na starych i nowych członków. Dla Unii kłopotliwe jest dziś nakładanie się podziału instytucjonalnego na realny podział gospodarczy: bardziej gospodarną Północ i kłopoty na Południu. Strefa euro składa się z państw, które mają zróżnicowany potencjał gospodarczy, a unia walutowa źle znosi tak głębokie różnice. Wiąże się z tym również problem polityczny: wzajemnego zniechęcenia sobą. Kraje Północy uważają się za sponsorów pomocy, media straszą tamtejszych podatników. Z kolei Południe źle znosi dyktat reform i zaciskania pasa. Przyszłość instytucjonalna UE rysuje się na przekór tym realnym różnicom gospodarczym.

A który model zwycięży?

Warunkiem przetrwania wspólnej, bezpaństwowej waluty jest wyrównywanie się standardów gospodarności – na zasadzie samodyscypliny albo dyscyplinującej ręki Brukseli.

Strefa euro przetrwa?

Jak ojcowie-założyciele UE, nie odpowiem, czy jestem optymistą, czy pesymistą. Jestem aktywistą: naszym zadaniem jest zrobienie wszystkiego, by euro przetrwało, bo to symbol polityczny, zwieńczenie europejskiej integracji. Jego klęska byłaby klęską całej integracji.

W interesie Polski jest zabieganie, by każde przedsięwzięcie porządkujące strefę euro było otwarte na kraje spoza niej.

Lepiej naprawiać strefę euro czy dbać o rozwój wspierając kraje zapewniające nam gospodarczy wzrost?

Musimy działać dwutorowo. Remont wspólnej waluty jest nieodwołalny, ale nie wystarczy, bo Europa ma problem ze swoją konkurencyjnością. Komisja Europejska nazwała to po imieniu: kraje tak dumne ze swojej gospodarki jak Dania, Finlandia czy Holandia tracą stopniowo globalną konkurencyjność. „Stary” kontynent to nie tylko integracja. To też bitwa o konkurencyjność w globalnym świecie.

Ważny jest wspólny europejski rynek, ale też niższe ceny energii, które wpływają na wszystko inne. Zaś do budowy zintegrowanego obszaru atlantyckiego (UE oraz USA) potrzebna jest cała Europa – nieprzypadkowo prezydent Obama upomniał premiera Camerona, że ryzyko rozstania się z UE szkodzi takim planom.

Gdzie, poza porozumieniem z USA, Unia powinna szukać źródła rozwoju?

Diagnoza jest jasna: poza naszym kontynentem. 80 proc. światowego wzrostu pochodzi spoza Europy. Dlatego potrzebne są umowy otwierające przed sobą wzajemnie rynki z Japonią, z Ameryką Łacińską, odnowienie umów z Meksykiem. A czynnikiem przewagi musi być innowacyjność gospodarki, inwestowanie w szare komórki.

Czy ponowna industrializacja Europy, o której sporo się dziś mówi, jest pomysłem na wyjście z kryzysu? Nowy, „zielony” budżet nie przeszkodzi takim zamiarom?

Lekcja kryzysu jest bolesna. Wszystkie statystyki mówią, że dziś najbardziej konkurencyjne są te kraje europejskie, które nie wyrzekły się przemysłu: Niemcy, Austria, Szwecja. Natomiast tracą konkurencyjność te, które uwierzyły, że XXI wiek to epoka usług, w tym usług finansowych – przede wszystkim Wielka Brytania. Wraca moda na przemysł, i budżet europejski w tym nie przeszkodzi. Owszem, wspiera on cele klimatyczne czy środowiskowe, ale każde takie rozwiązanie musi być sprawdzone pod kątem tego, czy dzięki niemu powstają nowe miejsca pracy. Dbałość o środowisko i wymóg konkurencyjności muszą pozostawać w równowadze, co znajdzie odzwierciedlenie w debacie o polskich łupkach – nie będzie to debata tylko o szkodach środowiskowych, ale szukanie bezpiecznej metody eksploatacji, w imię pozyskania tanich źródeł energii i zwiększenia samowystarczalności energetycznej.

Jakie jest ryzyko, że deficyt w europejskim budżecie na 2013 r. opóźni start nowej perspektywy finansowej na lata 2014–2020?

Już mamy opóźnienie. Należy się liczyć z poślizgiem we wdrożeniu nowej generacji programów w roku 2014. Rozmawiamy w tygodniu, w którym się to będzie rozstrzygać. Zależy mi bardzo, żeby Europa dała przed wakacjami optymistyczny sygnał: jest zgoda i ruszamy z projektami, które tworzą miejsca pracy!

Co po 2020 r.?

Znak zapytania. Nie wiemy, do jakiego stopnia naprawa strefy euro będzie oznaczała oddzielne instrumenty finansowe, czyli oddzielny budżet. W związku z tym polską racją stanu jest maksymalne wykorzystanie siedmiolatki 2014–2020. Bo kolejne są wielką niewiadomą...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013