Bohaterowie z grupy berneńskiej

Nazwiska polskich dyplomatów – Ładosia, Kühla, Rokickiego i Ryniewicza – po ponad 70 latach ujrzały światło dzienne. W przywróceniu ich historii i kontakcie z rodzinami ocalonych Żydów pomógł ambasador RP w Szwajcarii, media i Twitter.

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Konsul Konstanty Rokicki (bez parasola, po lewej) w Bernie, lata 30. lub 40. XX wieku. / AMBASADA RP BERNO / DOMENA PUBLICZNA
Konsul Konstanty Rokicki (bez parasola, po lewej) w Bernie, lata 30. lub 40. XX wieku. / AMBASADA RP BERNO / DOMENA PUBLICZNA

Takich historii mogą być tysiące. Poukrywane po archiwach, czekają na swoją kolej: na czyjąś ciekawość, splot okoliczności, na dobry moment.

W tym przypadku historia czekała ponad 70 lat. Na jej końcu jest ambasador w Bernie Jakub Kumoch, dziennikarze (polscy i Kanadyjczyk) i archiwa, w których wybudzono ze snu dokumenty i nadano im rozgłos. U jej początku, w roku 1942, są: poseł RP Aleksander Ładoś i jego koledzy, attaché ­Juliusz Kühl, konsul Konstanty ­Rokicki i radca Stefan Ryniewicz. A także pochodzący z Polski Żydzi – Chaim Eiss (związany z organizacją Agudat Israel) i działacz syjonistyczny Abraham Silberschein.

Zanim Holokaust ujawni swe pełne oblicze, ambasador Ładoś rozumie już, do czego zmierzają Niemcy. Wymyśla i organizuje sposób na ewakuację Żydów do Ameryki Łacińskiej. Ma doświadczenie: pierwsze sfałszowane paszporty ambasada RP w Szwajcarii produkuje już na przełomie 1939/1940 dla Polaków zagrożonych sowiecką okupacją. Pomaga mu konsul honorowy Paragwaju, Szwajcar Rudolf Hügli.

„Jak najdalej”

Po konferencji w Wansee w 1942 r. berneńska produkcja latynoskich paszportów (m.in. Paragwaju, Peru, Salwadoru, Hondurasu, Haiti) dla Żydów rusza pełną parą; za swą pracę Polacy nie biorą pieniędzy. Latynoskie paszporty zapewniają Żydom ochronę przed wywózką do obozów zagłady; w 1944 r. Silberschein raportuje, że dzięki nim wywózki uniknęło ok. 10 tys. ludzi. Zamiast tego ich posiadacze trafiają do obozów dla internowanych w Niemczech i okupowanej Francji. Niemcy liczą na możliwość ich wymiany za własnych obywateli.

Członkowie grupy berneńskiej: attaché Juliusz Kühl i Chaim Eiss z organizacji Agudat Israel. / AMBASADA RP BERNO / DOMENA PUBLICZNA

Polskie MSZ (na uchodźstwie w Londynie) wie, że placówka w Bernie masowo fałszuje dokumenty. W maju 1943 r. przesyła depeszę z poleceniem: „Momenty natury ściśle humanitarnej nakazują nam pójście jak najdalej na rękę w tego rodzaju sprawach”.

Według danych ambasady w Bernie samych paszportów Paragwaju wystawiono ponad 1050. Zdobywaniem ich na czarnym rynku i fałszowaniem zajmował się konsul Rokicki.

Aplikacja z pocztówki

W Izraelu rozmawiam z Shimronem Schiffem z Petah Tikvy, który w dokumentach rodzinnych znalazł paszport wypisany ręką Rokickiego. – Historią rodzinną zacząłem się zajmować niedawno. W archiwum Yad Vashem, pod nazwiskiem pochodzącego z Będzina dziadka Natana-Nachmana Gurfinkiela, znalazłem niezwykłą pocztówkę. Po jednej stronie było zdjęcie dziadka i jakiejś kobiety. Po drugiej pozdrowienia napisane po niemiecku. Najdziwniejszy był opis, który dołączyło archiwum: mówił on, że to aplikacja paszportowa. Byłem przekonany, że to pomyłka – opowiada 37-letni Schiff.

W dokumentach babci Schiff znalazł paragwajski paszport. Rodzina połączyła oba „puzzle”. Shimron zaczął przeszukiwać internet i dowiedział się, że był sposób, by otrzymać paszport kraju, po który aplikowano – przez przesłanie pocztówki lub listu z zakodowaną informacją. Np. hasłem użytym do kodowania słowa „paszport” było imię Dorka: zapisane po hebrajsku, przypomina słowo „darkon”, oznaczające właśnie paszport. To imię pada na pocztówce dziadka. Jeden dokument mógł uratować dwa życia – dlatego obok dziadka widniało zdjęcie obcej kobiety, figurującej w aplikacji jako jego żona.

– Tydzień temu znalazłem na Twitterze wpis izraelskiego dziennikarza, odsyłający do informacji udostępnionych przez polskiego ambasadora w Bernie, Jakuba Kumocha. Opisywał historię do złudzenia przypominającą sprawę dziadka Nachmana. Skontaktowałem się z ambasadorem i dzięki badaniom jego ludzi dowiedzieliśmy się całej prawdy. Sam nie byłbym w stanie tego zrobić – opowiada Schiff.

Dziadek zmarł 20 lat temu. Shimron nie zdążył go zapytać, czemu nie wykorzystał tego paszportu. Miał go ze sobą w Auschwitz, podczas marszu śmierci, w Buchenwaldzie. Skoro zachował go aż do wyzwolenia i zabrał ze sobą do Izraela, musiał być przekonany, że pewnego dnia uratuje mu życie.

„Miejsce święte”

Po wojnie Rokicki nie wraca do komunistycznej Polski, zostaje w Szwajcarii. Jego historii nie poznaje nikt: nawet on nie zdąży się dowiedzieć, że w 1945 r. Agudat Israel wysłało podziękowanie dla polskiego poselstwa i wymieniło członków grupy berneńskiej. Umiera w zapomnieniu w 1958 r. Zostaje pochowany na cmentarzu w Lucernie, w sekcji dla ubogich.

Po ponad 70 latach jego nazwisko pada wreszcie w artykule dziennikarzy Michała Potockiego i Zbigniewa Parafianowicza, w sierpniu 2017 r. na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”. We wtorek 9 października, 60 lat po jego śmierci, prezydent Andrzej Duda odsłania w Lucernie jego nowy pomnik nagrobny. Do Yad Vashem wpływa wniosek o uhonorowanie Rokickiego tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Tak by się pewnie nie stało, gdyby nie inicjatywa Jakuba Kumocha, ambasadora w Bernie. Po raz pierwszy słyszy on o grupie Ładosia jesienią 2016 r., tuż po objęciu placówki – od konsula honorowego Markusa Blechnera, którego rodzice w ostatniej chwili uniknęli Zagłady. Blechner zapoznaje go z kolejnymi osobami, które znają sprawę.

Zdjęcia Żydów, którym polscy dyplomaci z Berna wyrabiali fałszywe latynoskie paszporty / AMBASADA RP BERNO / DOMENA PUBLICZNA

„Szczególnie utkwiła mi w pamięci rozmowa w święto 3 maja 2017 r. z pewnym panem z Zurychu, profesorem informatyki i głęboko wierzącym Żydem, który powiedział mi, że dla niego moja placówka jest »świętym miejscem« – pisze ambasador Kumoch w mailu do „Tygodnika”. – Opowiedział mi coś, czego nie rozumiałem: o Ładosiu, o przemycie paszportów, o tym, że jego rodzina tę sprawę pamięta. Trudno wobec takich słów było przejść obojętnie. Wygooglowałem słowa »Ładoś« i »Paraguay«. Znalazłem odtajnioną szwajcarską depeszę o spotkaniu ambasadora Ładosia z ministrem spraw zagranicznych Piletem-Golazem z października 1943 r., w której pojawił się dziwny – niezrozumiały dla niewtajemniczonego – szantaż: jeżeli Szwajcaria zachowa się nielojalnie w sprawie paszportów Paragwaju, Polska zrobi wokół sprawy skandal. Zrozumiałem, że »paszporty Paragwaju« i mój wielki poprzednik to nie jest legenda”.

Odkrycia i przyjaźnie

Kumoch kontaktuje się z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami i informuje o znalezisku („Bo to do dziennikarzy należą takie rzeczy, a nie do dyplomatów”, dodaje). Prosi kolegów z placówki o ­kwerendę. Pyta w Archiwum Federalnym ­Szwajcarii, w londyńskim Instytucie Sikorskiego, w Yad Vashem, innych archiwach. Dziwi się, odkrywając, jak szeroka była to akcja. Spotyka się też z nazwiskiem Rokickiego. Zdobywa setki dokumentów w tej ­sprawie.

Po publikacji pierwszych artykułów prasowych w sierpniu 2017 r. piszą do ambasady ocaleni przez grupę berneńską. Ktoś zauważa, że wszystkie paszporty mają ten sam styl pisma. Ktoś inny znajduje w archiwum dokument z pismem Rokickiego. Ambasada porównuje go z pismem na paszportach – paragwajskich i polskich, których wydawaniem Rokicki też się zajmował. Konsultuje się z naukowcami. Nie ma wątpliwości: to ten sam styl.

Ambasada zaczyna interesować się losami posiadaczy paragwajskich paszportów. Z pomocą archiwów i badaczy zaczyna tworzyć listę ocalonych. W tej chwili ma ich ponad 2 tys.

Jakub Kumoch mówi, że zostanie ona opublikowana dopiero, gdy będzie pewne, iż ryzyko błędów jest małe. W międzyczasie on sam spotyka się z ocalonymi i ich potomkami. Z wieloma się zaprzyjaźnia.

W korespondencji z „Tygodnikiem” Kumoch pisze, że ta historia ma dla niego osobiste znaczenie: „W Bernie było wiele ambasad, w tym należące do krajów okupowanych. Do dziś zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat polska ambasada podjęła się ratowania obywateli Holandii, a przecież to holenderscy Żydzi stanowią największą grupę wśród Ocalonych. Nie da się tego wytłumaczyć praktyką dyplomatyczną, gdzie państwa chronią własnych (a nie cudzych) obywateli. Raczej niebywałym humanizmem i miłością bliźniego polskich dyplomatów. Chciałbym być taki jak oni”.

Ciąg dalszy trwa

W historii grupy berneńskiej przykuwa uwagę jej aktualny wydźwięk. Wyłowiona z archiwów, spotkała się z kontekstem w którym polska władza chce rozmawiać o relacjach polsko-żydowskich.

Trafiła w dobre ręce – bo Jakub Kumoch to były dziennikarz, który wiedział, jak zainteresować nią polskie i zagraniczne media. Ciekawa i rzetelnie udokumentowana historia, dobrze poprowadzony przez ambasadę przekaz w mediach społecznościowych, wreszcie jej pozytywny charakter – wszystko to sprawiło, że dzieje grupy berneńskiej wniosły świeży powiew do relacji polsko-żydowskich, nadszarpniętych przez spór wokół ustawy o IPN.

Wkrótce w Jerozolimie odbędzie się uroczyste wręczenie medalu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Zofii i Stanisławowi Pszkitom – małżeństwu, które podczas niemieckiej okupacji uratowało 8-letniego Waldka Torna. Pszkitowie już nie żyją, lecz Waldek z pomocą detektywa genealogicznego odnalazł po latach ich rodzinę. Nie miałby okazji spotkać tych ludzi, a małżeństwo Pszkitów nie otrzymałoby medalu, gdyby nie zaangażowanie Torna i uporczywa praca w archiwach. Instytut Yad Vashem nie szuka bowiem na własną rękę kolejnych Sprawiedliwych – brakuje mu do tego ludzi i środków, bazuje więc na zgłoszeniach. Zarówno tę historię, jak i jej kontekst opisywałam na łamach „Tygodnika” w maju tego roku.

A więc – historii takich jest jeszcze wiele. Można się na nie cieszyć: że tyle odkryć jeszcze przed nami. Pytanie tylko, czy inne będą miały tyle szczęścia, co historia grupy berneńskiej i Pszkitów. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018