Bohater czy terrorysta?

Gawriło Princip, zakompleksiony nastolatek, przypadkowo przeszedł do historii jako ten, który sprowokował jeden z kataklizmów XX wieku.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Nazywany jest bohaterem, rewolucjonistą, buntownikiem. A także: zdrajcą, terrorystą, czetnikiem. Urodzony w lipcu 1894 r. w Obljaju koło Bosanskogo Grahova, syn listonosza, od dziecka był wątłego zdrowia, a jako nastolatek zapadł na gruźlicę. Z gimnazjum w Sarajewie wyrzucono go za działalność spiskową: należał do organizacji "Młoda Bośnia", której celem było wyzwolenie Bośni spod panowania austriackiego i przyłączenie jej do niepodległej już Serbii. W 1912 r. przeniósł się do Belgradu, gdzie współpracował z tajną organizacją serbską "Wolność albo śmierć" (tzw. Czarna Ręka). Podczas pierwszej wojny bałkańskiej w latach 1912-13 - w której z tracącym wpływy na Bałkanach Imperium Osmańskim starły się Serbia, Czarnogóra, Grecja i Bułgaria - zgłosił się na ochotnika do armii serbskiej, lecz nie został przyjęty.

Prof. Zijad Szehić, historyk z uniwersytetu w Sarajewie, uważa, że do Principa najlepiej pasuje określenie "terrorysta". - Chorwaci i Bośniacy mają podobne zdanie: że to terrorysta, który paroma strzałami zamknął epokę ważną dla rozwoju Bośni i Hercegowiny - mówi "Tygodnikowi". - Za to Serbowie widzą w nim bohatera narodowego, kolejnego Milosza Obelicia [bohater bitwy na Kosowym Polu z XIV w.], który 28 czerwca 1914 r. sprzeciwił się najeźdźcom.

- Jednak - dodaje Szehić - Gawriło nie odegrał znaczącej roli. Tak naprawdę już od chwili przyłączenia Bośni do Austro-Węgier w 1908 r. perspektywa konfliktu austriacko-serbskiego była oczywista. Jak w teatrze: scenariusz był napisany, aktorzy zajęli miejsca na scenie. Brakowało tylko gongu oznajmiającego początek przedstawienia. Tym gongiem, który odbił się echem w świecie, były strzały młodego Principa.

Zamach w Sarajewie

28 czerwca 1914 r. arcyksiążę Franciszek Ferdynand z żoną Zofią von Chotek udali się z oficjalną wizytą do Sarajewa (następca tronu przebywał w Bośni na manewrach). Historycy sądzą, że to szef serbskiego wywiadu i dowódca Czarnej Ręki, płk Dragutin Dimitrijević Apis, zlecił zabójstwo arcyksięcia. Kilka dni przed wizytą Ferdynanda do Sarajewa przyjechali zamachowcy: Princip, Nedeljko Čabrinović i Trifko Grabež, uzbrojeni w pistolety, ładunki wybuchowe i cyjanek (po zamachu mieli popełnić samobójstwo). W tym zespole 19-letni Gawriło był najmniej ważny: wybrany do samobójczej misji ze względu na gruźlicę, nieśmiały, ignorowany lub wyśmiewany przez kolegów, służył im jako chłopiec na posyłki.

Gdy orszak ruszył przez miasto, pierwszej próby zamachu dokonał Čabrinović: rzucił bombę w kierunku auta, którym jechali Franciszek i Zofia, gubernator Bośni Oskar Potiorek i hrabia von Harrach. Ale kierowca przyspieszył i ładunek wybuchł pod następnym samochodem, raniąc dwie osoby ze świty i kilkunastu wiwatujących przechodniów. Čabrinović połknął cyjanek i skoczył do rzeki Miljacki; został ujęty i odratowany.

Kilka godzin później arcyksiążę postanowił odwiedzić miejski szpital, gdzie trafili ranni. Podczas jazdy wzdłuż wybrzeża Miljacki kierowca skręcił w złą stronę; na polecenie gubernatora zaczął cofać. Przypadkowo na ulicy stał Princip. Wyrwał pistolet i strzelił, raniąc arcyksięcia w szyję, a Zofię w pierś. Oboje zmarli po przewiezieniu do rezydencji gubernatora; zamachowca aresztowano.

Reakcje na zamach były gwałtowne. Serbowie się cieszyli, bośniaccy katolicy i muzułmanie byli wściekli. W Sarajewie, Mostarze i Tuzli doszło do zamieszek, niszczono serbską własność, doszło do zabójstw; np. w Mostarze zastrzelono serbskiego sklepikarza, który wyśmiewał "zdechłego cesarza". Dopiero stan wyjątkowy uspokoił sytuację. W kościołach Bośni i Chorwacji odprawiano Msze za dusze Franciszka Ferdynanda, Zofii i ich nienarodzonego dziecka (księżna była w czwartym miesiącu ciąży).

Willkommen im Orient!

Zamach uruchomił znany ciąg zdarzeń: Austria wystosowała ultimatum do Serbii, żądając przeprowadzenia własnego dochodzenia na serbskim terytorium; Serbia je odrzuciła... Wkrótce zaczęła się wojna. Princip nie doczekał jej końca: za młody, by zostać skazanym na śmierć, otrzymał wyrok 20 lat więzienia. Zmarł w Terezinie 28 kwietnia 1918 r.

Zadziwiające było poparcie bośniackich muzułmanów dla Wiednia. W armii austriackiej w czasie I wojny walczyło 300 tys. Bośniaków; 35 tys. dostało medale za odwagę. A przecież jeszcze po kongresie berlińskim w 1878 r. sprzeciwiali się okupacji Bośni przez Austro-Węgry. Ale strategia cesarza, polegająca na modernizacji Bośni przy jednoczesnym szacunku i zachowaniu tradycji (szczególnie islamskiej) wydała owoce. Zachowanie swobód religijnych (także wywieszania flagi tureckiej z okazji świąt muzułmańskich i wymawianie imienia sułtana podczas modlitw!), prawa na czas postu czy dieta bez wieprzowiny dla żołnierzy bośniackich w armii austriackiej: to wszystko wpłynęło na pozytywny stosunek Muzułmanów do cesarstwa i ich integrację z Wiedniem.

Dziś prof. Szehić pozytywnie ocenia okres panowania tu Austro-Węgier: - Austriacy zbudowali kolej i większość dróg, zorganizowali muzea i biblioteki, umożliwili Bośniakom pierwsze wyjazdy do Wiednia, Pragi i innych miast europejskich. Podczas panowania austriackiego powołano organizacje zawodowe i kulturalne, z których później wykształciły się pierwsze partie. W 1910 r. Bośnia i Hercegowina otrzymała pierwszą w swej historii konstytucję. Wiedeń nie ingerował w spuściznę kulturalną cesarstwa osmańskiego, zachowując np. średniowieczne meczety. A przy wjeździe do Sarajewa umieszczono wspaniałą tablicę: "Willkommen im Orient!" (Witamy w Oriencie!).

Ślady

Tam, gdzie strzelał Princip - w centrum, na wybrzeżu Miljacki - znajduje się muzeum historii Bośni i Hercegowiny pod austriacką dominacją (są tu posągi arcyksięcia i jego żony oraz model pistoletu Principa; oryginał jest w Wiedniu). Kustosz Mirsad Avdić uważa, że Austriacy wiele dali Bośni, choć czasem traktowali ją jak "poligon": - Pierwszy tramwaj elektryczny uruchomiono w Sarajewie w 1895 r. nie dlatego, by nagrodzić Bośniaków, ale by sprawdzić, czy jest bezpieczny, zanim wyjedzie na ulice Wiednia.

W zależności od tego, kto rządził Bośnią (a później Jugosławią), stosunek do wydarzenia z 28 czerwca 1914 r. zmieniał się radykalnie. Jeszcze w czasie wojny w miejscu zamachu wzniesiono 12-metrowy pomnik arcyksięcia. Po powstaniu Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (międzywojennej Jugosławii) zlikwidowano go, a na jego miejscu postawiono tablicę gloryfikującą Principa. Podczas II wojny usunęli ją Niemcy. Później kult Principa odrodził się w Jugosławii Tity; w 1956 r. otwarto "Muzeum Młodej Bośni", przywrócono tablicę, na chodniku przed Muzeum odlano "ślady stóp Principa", a pobliski most nazwano jego imieniem.

Rzekome ślady ktoś usunął w 1992 r., podczas oblężenia miasta przez Serbów, a muzeum zamknięto. Po wojnie w niepodległej Bośni i Hercegowinie "Muzeum Młodej Bośni" zamieniono w "Muzeum Bośni i Hercegowiny pod panowaniem austro-węgierskim". Po dyskusjach umieszczono też tablicę z informacją (po bośniacku i angielsku), że w tym miejscu Princip dokonał zamachu. - Turyści, którzy po wojnie odwiedzali Sarajewo, dopytywali się o odcisk stóp Principa - wspomina Avdić. - Dla mieszkańców te stopy nie miały sensu, wszyscy wiedzieli, że odlano je w 1956 r. Ale że dla turystów to była atrakcja, zdecydowaliśmy się na kompromis i na betonowej płycie w Muzeum znów jest odcisk stóp. Turyści są zadowoleni. A naprawdę jest to odcisk stóp naszego pracownika Ramiza - uśmiecha się Avdić.

Dziś Chorwaci i Bośniacy uważają Principa za terrorystę. Niektórzy w marzeniach wyobrażają sobie Sarajewo jako miasto nowoczesnej Austrii, podobne do Wiednia... Tylko most, ulubione miejsce randek, ciągle zwany jest nieoficjalnie Mostem Principa.

W czerwcowy dzień 2009 r. na moście starsza kobieta sprzedaje wełniane skarpety. - Ach, ten Gawriło... - zamyśla się. - Młodzi popełniają głupstwa, z których nie zdają sobie sprawy. Chociaż - dodaje - gdyby nie on, nie mielibyśmy tylu zagranicznych turystów...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009