Bóg wie lepiej

Najgorszą herezją wszech czasów jest traktowanie Boga jako tematu, mówienie o Nim, zamiast mówienia do Niego – pisze s. Małgorzata Borkowska w autorskim przewodniku po teologii.

09.07.2018

Czyta się kilka minut

 / GODONG / UIG / GETTY IMAGES
/ GODONG / UIG / GETTY IMAGES

W swojej poprzedniej książce „Oślica Balaama” – w której boleśnie chłostała kaznodziejów przyjeżdżających na rekolekcje do jej klasztoru i oznajmiających, że nawet się specjalnie do nich nie przygotowywali, bo „wiadomo, że zakonnicom wszystko dobre” – benedyktynka z Żarnowca zwróciła uwagę na problem traktowania dogmatyki jako nieżyciowej „teorii”, zakłócającej „prawdziwy” kontakt z Bogiem. Dlatego, idąc za ciosem, przygotowała poradnik dogmatyczny; książkę ważną i dla księdza, i dla zakonnicy, a może najbardziej dla świeckiego.

Nie jest to systematyczny wykład dogmatyki. Czytelnik, zapoznając się z kolejnymi rozdziałami, szybko zauważy (to nie jest zarzut!), że wszystkie są niejako... o tym samym. O świecie, „nie przez nas stworzonym ani nie dla naszych małych celów”, o Bogu, któremu cześć po prostu się należy, bo jest Bogiem. I ten Bóg, mimo że „to nie On istnieje dla nas, ale my dla Niego”, staje na głowie, żeby nas zbawić.

Szkoda może, że s. Borkowska nie wyjaśniła, dlaczego postanowiła uporządkować treść, sięgając akurat po kontrowersyjny schemat „sześciu prawd wiary” (charakterystyczny tylko dla polskiej katechezy, nieobecny w powszechnym nauczaniu Kościoła). Bardziej logiczny wydawałby się porządek zbudowany np. na Credo. Podczas lektury traci to jednak znaczenie. Książka benedyktynki to nie przewodnik po dogmatach, ale raczej napisany typowym dla autorki zaangażowanym stylem esej o tym, że w wierze wszystkie elementy tworzą całość. I że w gruncie rzeczy chrześcijaństwo to opowieść o ­nieskończonej i niepojętej miłości Boga do człowieka.

Nie religia, tylko Bóg

S. Borkowska chciała się rozprawić nie tyle z teologicznym niedouctwem katolików, co z rozłącznym traktowaniem wiary i moralności. Etyka oderwana od wiary – podkreśla benedyktynka od pierwszych kart książki – jest intelektualną refleksją nad dobrem i złem i niczym więcej. Nie stanowi treści życia. Aby się nią stała, etyka musi być owocem relacji z Bogiem. Pierwsza jest miłość Boga, potem ludzka odpowiedź na nią – wtedy odpowiedź na pytanie „jak żyć” zrodzi się naturalnie – przekonuje autorka. (Podobnie jest w małżeństwie, dodałby pewnie w tym miejscu inny członek zakonu benedyktyńskiego, o. Włodzimierz Zatorski – jeśli mężczyzna i kobieta się kochają, to z ich relacji wynika cała wzajemna moralność).

Gdy poznajemy Boga, żyjąc z Nim i dla Niego, wtedy „nasza znajomość ewangelicznej nauki moralnej nie jest wymuszoną zgodą na jakieś narzucane nam ramy czy arbitralne ustanowione zasady, ale jest wiedzą dziecka Bożego o drodze do Ojca i o swoim naturalnym żywiole” – pisze s. Borkowska. Nie myślmy bezosobowo o religii – zachęca – tylko osobowo o Bogu. Wtedy zrozumiemy, dlaczego On oczekuje od nas takiego, a nie innego postępowania.

Jak to powiązanie wiary z etyką wygląda w narracji s. Borkowskiej? Na przykład kiedy tłumaczy, na czym polega objawienie, podkreśla, że to, co mówi Bóg o sobie i o nas, jest zawsze prawdą. Z tego wynika, że skoro jesteśmy zobowiązani do naśladowania Boga, to w relacjach z innymi musimy posługiwać się wyłącznie prawdą. A co wynika z dogmatu o Bogu Jedynym? Że „skoro Bóg jest jeden, to Jemu należy się nasza niepodzielna miłość i służba. Nie ma drugiego do wyboru, ani żadnej porównywalnej z Nim wartości, którą by można postawić przed Nim”.

Ze strony człowieka potrzebne jest zaufanie, że ostatecznie to Bóg go prowadzi. Należy więc stanąć przed Nim „w postawie Jego dzieci, ufnych i szczerych, a nie w postaci przerażonych niewolników. Ani też w postawie handlarzy, którzy balansują rachunki i starają się wytargować jak najwięcej zysku”. Życie wiary na ogół odbywa się w ciszy, poza budzącymi emocje doświadczeniami. Na przykład w Eucharystii „nie ma ognia ani obłoku, jest kompletna cisza doznań zmysłowych. Rozum ludzki, jeżeli ufa objawieniu Bożemu, wie, w czyjej jest obecności, ale w żaden sposób tego nie czuje. I naraża się na błąd, jeśli sobie takie odczucie próbuje wmówić, albo je jakoś wywołać”.

Mikro-szczęście

Każdy rozdział kończy się przemyśleniami na temat zastosowania omówionej nauki do życia mniszego. Szkoda pomijać te fragmenty w lekturze: są bardziej, niż wskazywałby nagłówek, uniwersalne i pasujące do życia świeckiego. Choćby ten: „Ciągle odzywa się w nas odwieczna skłonność człowieka do gubienia się w drobiazgach, w małych mikro-szczęściach. Zaczynamy szukać ludzi – pocieszycieli; gromadzimy na własność różne rzeczy, wyłamujemy się na różne sposoby spod posłuszeństwa (...) i w końcu okazuje się, że nie Boga kochamy, a naszą wygodę”.

Kilka praktycznych podpowiedzi co do życia duchowego autorka zawarła w aneksie, w którym przeczytamy m.in. o aktualności nauczania Ojców Pustyni (zob. ramka poniżej), o wartości milczenia i o tym, że Katechizmu bać się nie trzeba, bo może być ważnym przewodnikiem na drodze modlitwy i poznania Boga.

Jeden jest może moment, w którym s. Borkowska dotyka ryzykownej teologicznie granicy. Zastanawiając się nad mechanizmem zbawienia, pisze o Synu, który jako Bóg mógł oddać swojemu Ojcu z miłości wszystko, poza jednym: jako nieśmiertelny nie mógł umrzeć. I dlatego stał się człowiekiem, z miłości do Ojca umarł, a przy okazji pociągnął za sobą do zbawienia całą ludzkość. Opowieść to niezwykle pociągająca, lecz ryzykowna. Ks. Grzegorz Strzelczyk, pytany o nią podczas naszej rozmowy wielkanocnej, powiedział: „Trzeba bardzo uważać na ten rodzaj myślenia. Bo relacja między Ojcem i Synem jawi się w nim jako relacja dwóch umysłów i dwóch woli. A to herezja. W środku Trójcy jest jedna wola i jeden umysł – współdzielone. Osoby Trójcy nie mają nic, co mogłyby sobie dać, bo wszystko jest wspólne i zrealizowane”. Odpowiedzieć na to można takim może zdaniem benedyktynki: „Nigdzie w Ewangelii nie jest napisane »Błogosławieni, którzy mają rację«”. ©℗

S. Małgorzata Borkowska OSB, SZEŚĆ PRAWD WIARY ORAZ ICH SKUTKI, Wydawnictwo Benedyktynów, Tyniec 2018.

S. Małgorzata Borkowska OSB:

HERETYCKA MĄKA „Jak daleko można zajść w dzieleniu ludzi na MY (dobrzy) i ONI (źli), pokazuje ciekawa historyjka. Lat temu nie tak znów wiele, kiedy ze Związku Radzieckiego zrobiła się Rosja, a jej granice otwarły się dla zagranicznych gości, do pewnego klasztoru mnichów prawosławnych na północy kraju dotarł transport darów, przysłany przez luteran niemieckich. Zajechało parę ciężarówek, wyładowanych żywnością, proszkiem mydlanym itd. Mnisi transport przyjęli, a kiedy wszystko zniesiono do magazynu, poszli na naradę i po powrocie oznajmili Niemcom, że nie mogą im podziękować. Bo po rosyjsku »dziękuję« brzmi »spasibo«, co znaczy: »Niech cię Bóg zbawi«; a oni przecież nie mogą życzyć zbawienia heretykom. Mogli jeść heretycką mąkę i cukier, mogli się myć heretyckim mydłem i okrywać heretyckimi kocami – ale życzyć zbawienia heretykom nie mogli, to by już była zdrada. (...) Przeciw potępianiu Ojcowie Pustyni protestują bardzo mocno. (...) Skoro skrucha prowadzi do zbawienia, to należy odrzucić wszystko to, co nas od niej odwodzi; a doświadczenie nauczało Ojców, że zajmowanie się cudzymi winami prowadzi do zrzucania swoich własnych win na bliźnich i zaciemnia spojrzenie duszy”.

CZEKOLADA Z AUTOMATU „Wyobraźmy sobie dwoje dzieci. Jedno i drugie chce dostać tabliczkę czekolady. Pierwsze podchodzi do automatu i naciska odpowiedni guzik; drugie się zwraca z prośbą do mamy. (...) Istotny jest fakt, że jedno dziecko usiłowało swój problem rozwiązać przez przedłużenie własnego »ja« o mechanizm, drugie zaś – przez osobowy kontakt swojego »ja« z czyimś »ty«. (...) Istnieje taki sposób modlitwy, w którym postawa modlącego się niczym istotnym się nie różni od metody pierwszego dziecka. (...) Prosić można rozmaicie: albo jak osoba osobę, albo tak mechanicznie, że to się właściwie równa naciskaniu guzika. Jeśli nie działa, człowiek mruczy ze złością, że automat zepsuty, i co za porządki, i więcej tu nie przyjdę. (...) Do osoby mówi się dalej; jest się z nią w relacji, choćby się od niej akurat czekolady nie dostało. (...) Powinniśmy raczej żarliwie dziękować Bogu, kiedy nas w czymś nie wysłuchał, bo tym samym został potwierdzony porządek bytów: Bóg jest nadal Bogiem i nadal wie lepiej”.

DIABEŁ I DOBRO „Są ludzie, nawet wśród księży, którzy głoszą, że najbezpieczniej jest nie pełnić dobra, gdyż ono zawsze musi być »ukarane« przez szatana; tacy ludzie najwyraźniej nie wierzą, że to Bóg, a nie szatan rządzi światem. Bóg zawsze swój cel osiąga i nie opuszcza człowieka. Tak było i w sprawie grzechu pierworodnego: po dziele stworzenia nastąpiło dzieło zbawienia. Bóg nie opuszcza nas z powodu grzechu, ale z grzechu podnosi i prowadzi – jak zamierzał od początku – na wyżyny zjednoczenia ze Sobą, do synostwa Bożego”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2018