Bóg objawia się w detalu

Polskie projekty pomocowe to spektakularne inwestycje i praca u podstaw – jak rewitalizacja podwórek we Lwowie. Powstają niewielkie ogródki, pojawiają się donice z kwiatami, odmalowuje się klatki schodowe. Tak wydobywa się piękno miasta.

29.06.2015

Czyta się kilka minut

Powódź w Tbilisi, 14 czerwca 2015 r. / Fot. Tinatin Kiguradze / AP / EAST NEWS
Powódź w Tbilisi, 14 czerwca 2015 r. / Fot. Tinatin Kiguradze / AP / EAST NEWS

Kierownik Instytutu Rozwoju Miast dr Wojciech Jarczewski przyjmuje mnie w krakowskim biurze. Jego gabinet i sala konferencyjna, w której będziemy rozmawiać o pomocy rozwojowej, mieści się w kilkupiętrowym biurowcu przy ulicy Cieszyńskiej.

Polska pomoc rozwojowa to tysiące projektów, przedsięwzięć, mniejszych i większych inicjatyw realizowanych rokrocznie przez instytuty badawcze, stowarzyszenia, fundacje skierowanych do krajów o niższych od Polski wskaźnikach rozwoju. Koncentruje się na trzech kierunkach działań: wspieraniu demokracji, transformacji systemowej i wspieraniu rozwoju uboższych krajów. W praktyce pod tymi hasłami kryje się np. umacnianie społeczeństwa obywatelskiego i jego niezależnych instytucji, budowa nowoczesnego ładu informacyjnego (wolnych i niezależnych od władzy mediów), sprzyjanie reformie administracji publicznej, zbliżenie prawa i instytucji do standardów Unii Europejskiej, rozwój małej i średniej przedsiębiorczości, rozwój rolnictwa i obszarów wiejskich, przeciwdziałanie degradacji środowiska naturalnego, wspieranie w rozwiązywaniu problemów społecznych.

Powodzianom w Gruzji


Dobrze, ale jak to się przedstawia w praktyce? Polska pomaga krajom Partnerstwa Wschodniego, czyli Armenii, Azerbejdżanowi, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainie. Pomaga też krajom afrykańskim, krajom azjatyckim (Tadżykistanowi, Kirgistanowi i Afganistanowi) oraz Autonomii Palestyńskiej na Bliskim Wschodzie. Do udzielania uboższym krajom pomocy zobligowane są wszystkie kraje Unii Europejskiej. Polska w wysokości przekazywanych środków finansowych nie jest liderem, ale też nie zamyka się na potrzeby uboższych i mniej rozwiniętych państw. Dzięki specjalnie utworzonej stronie internetowej www.polskapomoc.gov.pl każdy może sprawdzić, w jakich konkretnie projektach rozwojowych pomagamy. Co więcej, każda organizacja pozarządowa może wystartować w konkursie grantowym „Polska pomoc rozwojowa”, rozpisanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jeśli wygra, będzie mogła realizować program pomocy w wybranych krajach – np. Partnerstwa Wschodniego.


Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej od lat pomaga strażakom w Gruzji (w rejonie Guria) i służbom przeciwpowodziowym – dostarcza sprzęt i prowadzi szkolenia. Jak potrzebna to pomoc, pokazała ostatnia tragedia w Tbilisi: śmierć kilkunastu osób, trzysta rodzin, które utraciły dach nad głową, a także dramat błąkających się po ulicach zwierząt z zalanego ogrodu zoologicznego.


Kilka polskich fundacji niesie pomoc osobom niepełnosprawnym oraz domom dziecka na Białorusi i w Gruzji. Polska ambasada w Kiszyniowie pomogła wyremontować szpital dziecięcy, w którym leczone są dzieci z całej Mołdawii. Dzięki ambasadzie w Erywaniu odbudowano przestarzały wodociąg we wsi Ardżut w Armenii. Przykłady można mnożyć, w roku bieżącym z 274 zgłoszonych do konkursu wniosków Ministerstwo wesprze 56 najlepiej ocenionych przez ekspertów projektów. Zadania będą realizowane w dwunastu krajach, MSZ wyłoży na ten cel blisko 21 mln zł. W krajach Partnerstwa Wschodniego będzie zrealizowanych 40 projektów.


Wszystkie pomysły wsparcia można podzielić na dwie grupy. „Projekty miękkie”, czyli nieinwestycyjne – są to szkolenia, imprezy kulturalne, konferencje, badania naukowe, stypendia, oraz „projekty twarde”, czyli inwestycje – budowy nowych obiektów, remonty, zakup wyposażenia. Można przyjąć, że jeśli mowa o pomocy krajom Partnerstwa Wschodniego, najciekawsze są te drugie. Na przykład efekty prac prowadzonych na Ukrainie przez krakowski Instytutu Rozwoju Miast, działania, które zostawiają trwały, materialny ślad udzielanej pomocy. Oto właśnie zapytałem dr. Wojciecha Jarczewskiego. To, co powiedział, znacznie lepiej przybliża, czym może być pomoc rozwojowa, na jakie przeszkody napotyka, jakie święci sukcesy, niż litania cyfr i liczb lub obszerny katalog projektów konkursowych.


Instytut Rozwoju Miast powstał w 2002 r. z połączenia dwóch instytutów, których historia sięga lat 50. XX w. – Instytutu Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej oraz Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej. Jest niezależnym instytutem badawczym nadzorowanym przez Ministerstwo Rozwoju Infrastruktury. Zajmuje się odnową miast, rewitalizacją, polityką miejską, mechanizmami wspomagającymi rozwój metropolii. Współtworzy rozwiązania prawne w tym zakresie. W Instytucie pracuje 60 osób. Instytut zajmuje się także eksportem wiedzy i doświadczeń w zakresie rozwoju miast do krajów Partnerstwa Wschodniego. W ciągu ostatnich lat zrealizował kilka projektów rozwojowych w Gruzji i na Ukrainie. W Gruzji poprzez mikrofundusze wspierał rozwój obszarów miejskich i wiejskich.


Rewitalizacja Podzamcza


– Dzięki funduszom z polskiego MSZ od 2011 roku realizujemy projekt rewitalizacji jednej z dzielnic Lwowa: Podzamcza. Współpracujemy z Urzędem Miasta Lwowa. W tym roku chcemy też powołać inkubator przedsiębiorczości – opowiada Jarczewski. – W 2011 roku opracowaliśmy projekt rewitalizacji Podzamcza. Problem polegał na tym, że z braku funduszy z lwowskiej kasy miasta trudno go było wdrożyć. Musiał powstać nowy program dostosowany do finansowych możliwości Ukraińców. Na dodatek wszystkie ich wolne środki finansowe pochłonęła organizacja mistrzostw w piłce nożnej EURO 2012. Ukraińskie samorządy w odróżnieniu od polskich nie dysponują własnymi środkami. Budżet projektowany i pieniądze rozdzielane są centralnie, przez Kijów. Władze miast nie są w stanie odłożyć pieniędzy na inwestycje – dodaje Jarczewski.


Rynek Lwowa i pobliskie uliczki są rewitalizowane przez niemiecką firmę GIZ. Rewitalizacja pozostałej części miasta została zaprojektowana przez Instytut z Krakowa we współpracy z Instytutem Miasta we Lwowie. Strona niemiecka i polska w znacznej mierze finansuje programy odnowy miasta. Większa część Podzamcza znalazła się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, na którą w 1998 r. wpisano historyczne centrum Lwowa. Podzamcze można przyrównać do krakowskiego Kazimierza, dawnej dzielnicy żydowskiej. Tam też znajdowało się getto. Wydarzenia, które zainspirowały Agnieszkę Holland do nakręcenia „W ciemności”, rozgrywały się gdzieś w tych okolicach. To obszar zaniedbany, na uboczu centrum, chociaż kilkaset metrów od starówki.


– Chcieliśmy, realizując niewielkie projekty, umożliwić budowę nowej tożsamości dzielnicy – wydobyć to, co atrakcyjne. Zaczęliśmy od opisania zabytkowych obiektów, spisania „legendy” o dzielnicy. To wszystko odbywało się we współpracy z ukraińskimi partnerami. Dr Andrij Bondarenko z Centrum Historii Miast Europy Wschodniej i Środkowej napisał legendę Podzamcza. Zaczęliśmy realizować program odnowy podwórek. Chcieliśmy pokazać mieszkańcom, że przestrzeń, która ich otacza, jest atrakcyjna, że poprzez utworzenie niewielkich ogródków, postawienie donic z kwiatami, odmalowanie klatek schodowych, odrestaurowanie zabytkowych bram można odmienić otoczenie. Zaprojektować i rozplanować funkcje komunikacyjne, rozrywkowe, stworzyć place zabaw dla dzieci, szare ściany domów nieremontowane od lat przyozdobić muralami – kontynuuje opowieść kierownik Instytutu Rozwoju Miast.


Niemcy z firmy GIZ chcieli podejść do problemu inaczej, kompleksowo. Zaczęli remonty generalne kamienic z wymianą instalacji, wymianą rur, nawet tych od kanalizacji. Ale po dwóch latach takiej pracy ugrzęźli. Efekty ich pracy były, ale nie tak spektakularne, jak się spodziewali. Instytut kierowany przez dr. Jarczewskiego od razu założył, że w tym pierwszym etapie rewitalizacji trzeba pobudzić u ludzi nadzieję, ukazać atrakcyjność dzielnicy ich mieszkańcom, aby poczuli się gospodarzami, aby podsunąć im pomysły, obudzić ich energię do działania. I to zadziałało. Nawet Niemcy zaczęli się od nich uczyć, jak z pomocą niewielkich środków finansowych odnawiać podwórka, tworzyć place zabaw dla dzieci.


Jak zauważył Jurij Kryworuczko, autor jednego z rozdziałów opublikowanego przez Instytut przewodnika „Rewitalizacja podwórek” – „Bóg objawia się w detalu”: dziełach sztuki kowalskiej, drobnych elementach metalowych, klamkach, miedzianych okuciach, ornamentach kwietnych, stylowych zawiasach, witrażach, posadzkach, drewnianych schodach, rzeźbionych artystycznie drzwiach.


Idąc tym tropem, Instytut zaczął restaurować (przy udziale miejscowych cieśli) stare, XIX-wieczne drewniane bramy zagradzające podwórka.


Jarczewski: – Kiedy wstawialiśmy na miejsce już odremontowaną bramę, nagle rodził się kontrast miedzy nią a nieodnowioną resztą. To pobudzało do refleksji i kolejnych działań. Ktoś wymalował klatkę, bo nie wypada, aby brama była odnowiona, a klatka brudna i odrapana. Mieszkańcy zaczęli sami finansować remont ogrodzeń.
Miastu zależy na tym, aby mieszkańcy przejmowali na własność kamienice, domy, ale oni często się przed tym wzbraniają – musieliby ponieść koszty remontów, a na to nie mają pieniędzy. To cały czas jest własność miejska, bardzo powoli i opornie postępuje tworzenie wspólnot mieszkaniowych. Po jakimś czasie Polacy zauważyli, że te podwórka, które odnowili, zbyt odstają od reszty otoczenia, co mogłoby rodzić niepotrzebne napięcia.


Instytut ogłosił konkurs na projekty murali. Dziś nie ma nigdzie we Lwowie tylu murali, co na Podzamczu. Na podstawie zdobytych we Lwowie doświadczeń wydano po polsku i ukraińsku podręcznik dobrych praktyk, który dziś może pomóc w rewitalizacji innych ukraińskich miast i miasteczek.


Instytut planował zorganizować festiwal-święto Podzamcza. W krótkim czasie odezwali się aktywiści kulturalni i ostatecznie Ukraińcy sami stworzyli takie święto. Od ubiegłego roku pojawiło się wiele działań i inicjatyw oddolnych.


Inkubator przedsiębiorczości


We Lwowie istnieje jeden miejski inkubator przedsiębiorczości, w którym na 50 metrach kwadratowych pracuje na zmianę 40 osób. Cieszy się ogromną popularnością. Wielu młodych Ukraińców chciałoby zakładać własne firmy, tworzyć przedsiębiorstwa „ekonomii społecznej” (w Polsce przykładem np. hotel Cogito). Dlatego trzecia część miejsc w inkubatorze, który Instytut Rozwoju Miast z Krakowa utworzy, przeznaczą dla takich przedsiębiorców. Pozostałe miejsca odstąpią młodym, początkującym biznesmenom. Gdy dana firma się rozwinie, będzie mogło w niej pracować do czterech pracowników, później będzie musiała ustąpić miejsca dopiero startującym w biznesie. W biurze będzie pracować od 30 do 45 osób. Wezmą udział w różnorakich szkoleniach. Miasto udostępniło budynek, w tej chwili pracują tam ekipy budowlane, które odnowią wnętrza.


Jarczewski: – W Polsce, aby otworzyć inkubator, trzeba by mieć 25 mln zł, tam skala musi być inna, wraz z wartością udostępnionego budynku będzie to zamykać się (w przeliczeniu na złotówki) w kwocie 300 tys. zł.


Jarczewski chwali swoich współpracowników ze Lwowa. Uważa, że ludzie pracujący w Instytucie Miasta we Lwowie, współpracownicy mera Lwowa Andrija Sadowego, znają biegle po dwa, trzy języki obce, z łatwością nawiązują kontakty międzynarodowe, są otwarci na pomysły, działają z pasją i energią, szybko pokonują bariery i przeszkody, które się pojawiają podczas realizacji projektów. Niejeden polski urząd nie dorobił się tak prężnie działającej i kompetentnej ekipy jak oni.


Od 2011 r. odbywają się także wizyty studyjne urzędników miejskich i architektów ukraińskich w Polsce (organizatorem jest Instytut) w celu pokazania im udanych przykładów rewitalizacji krakowskich czy warszawskich dzielnic. Ukraińcy uczestniczyli w Kongresie Rewitalizacji, który Instytut organizuje co dwa lata w Krakowie.
– Lwów paradoksalnie mimo braku większych funduszy stał się miastem przodującym, przykładem dla innych ukraińskich miast. Teraz samorządowcy z innych rejonów Ukrainy zgłaszają się do nich czy do nas po konsultacje, rady, projekty rewitalizacji – mówi Jarczewski.


Z Ministerstwem Spraw Zagranicznych instytut przygotuje w najbliższym czasie „Katalog dobrych praktyk”. Wybiorą 25 najlepszych przykładów rewitalizacji w Polsce z ostatnich lat. Taki katalog w kilku językach będzie mógł być inspiracją dla działań lokalnych liderów chcących wprowadzać rewitalizację w swoich miastach. ©

GRZEGORZ NUREK jest dziennikarzem działu kultury „Gazety Wyborczej” w Krakowie, współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Nową Europą Wschodnią”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2015