Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ludzie z godziny na godzinę stracili wielkie fortuny, odnotowano najwięcej samobójstw w historii popełnionych w ciągu zaledwie kilkunastu godzin.
"Starajcie się najpierw o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość" - naucza Jezus w Kazaniu na Górze. Całe przesłanie Jezusa, Jego działalność misyjna, cuda i znaki istniały w odniesieniu do prawdy o Królestwie, i tej rzeczywistości zawdzięczają swoje znaczenie. Współcześni egzegeci zwracają uwagę, że nie jest to jakaś pojedyncza idea biblijna, pojęcie geograficzne czy historyczne. Królestwo Boże w języku Jezusa funkcjonuje jako wieloznaczny symbol Bożego działania w czasie i przestrzeni. Proklamując Królestwo Boże, Jezus chciał nas nauczyć rozumienia relacji między Bogiem a stworzeniem, Bogiem a ludźmi oraz Jego działaniem w historii jednych i drugich. Dlatego Królestwa Bożego nie udaje się zdefiniować, gdyż jest ono opowieścią o ludzkim losie, w którym nawrócenie, czyli przekroczenie znanych sobie horyzontów życia, jest najpoważniejszym wyzwaniem.
Słuchając nauki o wyższości Królestwa Bożego nad ludzkimi troskami można mieć wrażenie konfrontacji z archetypem kultury flower-power z filmu Miloša Formana "Hair". Ale barwne wschodnie figury retoryczne użyte w Ewangelii nie są zaproszeniem do beztroskiego zapomnienia o rzeczywistości materialnej. Królestwo Boże to nie przeciwwaga dla naszej egzystencji. Ono pozwala ustawić nasze sprawy we właściwych proporcjach. Warunek jest jeden: czy obywatele tego Królestwa, rozproszeni po licznych prowincjach, od Jerozolimy po Ateny, od Nowego Jorku po Warszawę, będą troszczyć się o sprawiedliwość, czyli po prostu świętość życia. Bo nie ma autentycznego szukania Królestwa Bożego, jeśli celem szukania nie byłaby sprawiedliwość Królestwa, wypływająca z wiedzy o tym, co roztropne, mężne i uczciwe.
Królestwo Boże jest naszym najwyższym celem. Nie materia, nie zalęknione troski i zadręczanie się myślami o własnej przyszłości. Co ma być, to się stanie, i na niewiele rzeczy w naszym życiu możemy mieć wszechstronny wpływ. Lecz wielką naiwnością jest twierdzić, że nie żyje duchem ewangelicznym ten, kto troszczy się o rzeczy materialne i własne jutro. Kto nie dba o swoją polisę ubezpieczeniową, wcale nie jest bliżej Boga od tego, kto skrzętnie odkłada pieniądze na własną starość.
Nauka o porzuceniu zbędnych trosk nie chce nas przekonać do tego, abyśmy się nie martwili o zabezpieczenia życiowe. Jezus zaprasza nas, abyśmy te zabezpieczenia przyjęli jako dar Boży. Owszem, Bóg, a przede wszystkim niewidzialna ręka ekonomii mogą nam zabrać te zabezpieczenia w czasie zupełnie nieoczekiwanym. Ale Bóg nigdy nie zabierze nam tego, co najcenniejsze. Naszego życia.