Bóg i forma

Stanisław Cukier jest rzeźbiarzem „w cudowny sposób nienowoczesnym”. Przedmiotem jego zainteresowania jest człowiek, a mówiąc dokładniej: Bóg i Człowiek.

17.05.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Zbiory prywatne
/ Fot. Zbiory prywatne

W ramach Copernicus Festival 19 maja o godzinie 18.00 w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha zostanie otwarta wystawa rzeźby Stanisława Cukra. Potrwa ona do 29 czerwca i będzie zatytułowana „Bóg i forma”. Jest to już druga wystawa towarzysząca Festiwalowi – poprzednia miała miejsce w roku ubiegłym, była prezentowana w Galerii Związku Polskich Artystów Plastyków i nosiła tytuł „Formy i liczby”.


Copernicus Festival w Krakowie!

Hasłem przewodnim drugiej edycji jest "Geniusz".


Poszukiwanie formy uniwersalnej

Stanisław Cukier w niezwykły sposób łączy elementy metafizyczne i swoje pojmowanie sacrum ze szczególną umiejętnością upraszczania przedmiotu. Dlatego tak dobrze wpisuje się w główną festiwalową ideę pokazywania zjawisk z pogranicza religii i nauki. Ale z całą pewnością nie tylko z tego powodu wystawa zasługuje na obejrzenie. Cukier jest bowiem jednym z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy. Dystansując się nieco od klasyfikacji i podziałów, mógłbym o Cukrze powiedzieć, że jest rzeźbiarzem klasycznego (głównego) nurtu rzeźby polskiej, którego najwybitniejszym przedstawicielem jest Xawery Dunikowski. Cukier jest rzeźbiarzem „w cudowny sposób nienowoczesnym”. Zna się na tym, co robi – po prostu potrafi rzeźbić, ma swój warsztat i technikę. Nie potrzebuje szokować i organizować happeningów, zresztą z pewnością nie potrafiłby tego zrobić. Wykonuje porządnie swoją robotę: niezwykłe prace, które, choć tak różnorodne, zawsze pozostają rozpoznawalne – z jednej strony dzięki szczególnej w nich obecności Boga, z drugiej, poprzez niepowtarzalną „Cukrową Formę”. Sam o sobie mówi, że nie potrafi konstruować abstrakcyjnych przestrzeni o neutralnym, ponadczasowym charakterze. Przedmiotem jego zainteresowania jest człowiek, a mówiąc dokładniej: Bóg i Człowiek. Poszukiwanie uniwersalnego języka ma sens właśnie dlatego, że pozwala mu na zgłębienie tajemnicy oraz uchwycenie istoty człowieczeństwa. Cukier wierzy w Boga, a to, jego zdaniem, ustawia już wszystko w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej proporcji, zarówno w życiu, jak i w sztuce.

Artysta nie tylko zakopiański

Stanisław Cukier urodził się w 1954 r. w Zakopanem. Pierwszy etap jego edukacji rzeźbiarskiej związany jest ze Szkołą Kenara, kolejny ze studiami na Wydziale Rzeźby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, które rozpoczyna w 1976 r. Po zakończeniu studiów w 1981 r. podejmuje pracę w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Do Zakopanego powraca w 1991 r. jako nauczyciel rzeźby i rysunku w „Kenarze”. Ze szkołą tą związany jest do chwili obecnej: początkowo jako pedagog, a następnie, od 2004 r., jako jej dyrektor. Pytany o swoich nauczycieli, Cukier wymienia szereg nazwisk, najpierw tych zakopiańskich: Antoniego Rząsę, Grzegorza Pecucha, Michała Gąsienicę Szostaka, Kazimierza Fajkosza, a zwłaszcza Antoniego Grabowskiego, następnie tych warszawskich: Zofię Dębowską, Tadeusza Łodzianę, Oskara Hansena, Czesława Jałowieckiego oraz Barbarę Chrobak.

Jego niezwykły dorobek liczy kilkaset prac rzeźbiarskich. Z dokładnym ustaleniem ich liczby miałem spore trudności. Artysta podawał kilka różnych, ewidentnie zaniżonych szacunków. Ostatecznie doliczyliśmy się z Marią (żoną artysty) co najmniej 400 prac. Dorobek ten jest nie tylko obszerny, lecz również silnie zróżnicowany, na co należy zwrócić szczególną uwagę. W żadnym wypadku nie chciałbym stworzyć wrażenia, że dzieło Cukra jest jednowymiarowe, albo że on sam jest, co najwyżej, ważnym „zakopiańskim rzeźbiarzem religijnym”. My przecież w Polsce kochamy stygmatyzowanie, zwłaszcza zaś takie, które ma kogoś ostatecznie pomniejszyć. Cukier nie jest rzeźbiarzem „lokalnym”, lecz „uniwersalnym”, zarówno w sensie geograficznym, jak i czasowym. Ponadto jest twórcą wielowymiarowym i wielowątkowym. Najczęściej tworzy całe cykle rzeźbiarskie, wiele różnych wariantów tego samego tematu, rzadziej pojedyncze realizacje. Gdy idzie o rzeźby przestrzenne, to do grupy tych tak zwanych „pojedynczych” zaliczyłbym „Ewę” (1979–1998), „Siedzącą kobietę” (1979), „Autoportret” (1980–1981), „Pielgrzyma” (1991) czy wreszcie portrety konkretnych osób, członków rodziny i przyjaciół. Nawet w wymienionych tu przypadkach miały miejsce dalsze rozwinięcia tych dzieł, chociażby mniejsze wersje „Ewy” czy co najmniej dwa inne autoportrety. W istocie jednak dominują cykle rzeźbiarskie. Ograniczę się do wymienienia tylko najważniejszych spośród nich. Te przestrzenne to między innymi „Kobieta” I–IV (1983–1985), „Zapatrzona” (1986), „Kobieta zagubiona” (1994), Oczekująca (1998), „Powściągliwa” (1999), następnie „Dorastanie” (cykl realizowany od 1991 r.), „Sąsiedzi” (1991), „Marian” (1994–1997), „Macierzyństwo” (1988–1998), „Kardynał Stefan Wyszyński” (1988–1997), „Madonny” (1995–1999) czy wreszcie „Chrystus ukrzyżowany” (1991–1998). Również dorobek Cukra w zakresie medalierstwa jest niezwykły, zarówno pod względem artystycznym, jak i ilościowym. Sądzę, że stworzył on co najmniej 300 różnych prac (plakiet), które, podobnie jak rzeźby przestrzenne, najczęściej powstawały również w ramach większych cykli tematycznych. Najważniejszy i dominujący cykl w twórczości Cukra to „Drogi krzyżowe”, realizowany od lat 90. ubiegłego wieku. Znam co najmniej sześć różnych jego wersji, a może być ich znacznie więcej. Niektóre z realizacji są kompletne (wszystkie XIV stacji), inne liczą tylko po kilka sztuk. Uzupełnieniem tego wątku jest inny poruszający cykl – „Modlitwa” („Zesłanie Ducha Świętego”, „Ecce Homo”), który powstawał od 1996 r. Niepodobna nie wspomnieć jeszcze o przynajmniej trzech innych cyklach rzeźbiarskich, a mianowicie o „Dantem” (1996–1998), „Kryptach wawelskich” (1995–1997) oraz „Wojciechowicach” (1991).

Dokonany przez Annę Król (kuratora wystawy) wybór prac jest w pełni reprezentatywny dla całego dzieła artysty. Można w jego ramach zobaczyć nie tylko kilka najważniejszych rzeźb przestrzennych Cukra, ale również szereg innych, mniejszych prac rzeźbiarskich, a także niezwykłe plakiety. Jest to bodaj jego druga największa wystawa indywidualna (po wystawie w Arsenale w 2000 r.). Jej celem, podobnie jak wydawanego w związku z wystawą katalogu, jest pokazanie Cukra jako rzeźbiarza w pełni dojrzałego – artysty ze znakomitym warsztatem, twórcy wielu rzeźbiarskich arcydzieł.

Małe cudeńka

Moja fascynacja dziełem Cukra zaczęła się od wspomnianej wystawy w Arsenale. Wprawdzie wcześniej widziałem kilka jego rzeźb w Galerii Dominika Rostworowskiego, ale nieco „osamotnione” pośród innych prac, nie zrobiły na mnie jeszcze takiego wrażenia jak te na jego wystawie indywidualnej. Natychmiast zapragnąłem kupić jedną z nich: „Pielgrzyma”, niewielkie, przepiękne dzieło sztuki. W ten sposób, korzystając z pomocy Dominika Rostworowskiego, po raz pierwszy spotkałem się z artystą. Rzeźby wprawdzie nie kupiłem, bowiem jedyny egzemplarz wraz z formą okazał się własnością Muzeum Narodowego w Krakowie, ale zacząłem regularnie odwiedzać Cukrów. Scenariusz naszych spotkań jest zwykle taki sam: najpierw kawa, poczęstunek, potem obiad, rozmowa o wystawach i wspólnych znajomych, o rybkach Stasia (najmłodszego syna), na koniec pracownia. A tam znów powtarzający się rytuał. Najpierw oglądanie prac starszych, jeszcze niewidzianych lub już nieco zapomnianych, potem nowości. Wszystko bez pośpiechu, jakby trochę od niechcenia. Wreszcie wybór, zgoda Staszka i powrót do Krakowa.

Dla mnie Cukier jest przede wszystkim wielkim mistrzem „małych form rzeźbiarskich” – myślę tutaj oczywiście o plakietach. Moja szczególna fascynacja tymi pracami nie oznacza oczywiście braku zainteresowania i szacunku dla innych obszarów jego twórczości. Wiele większych rzeźb uważam za dzieła wybitne, o wręcz magicznej sile oddziaływania, jak choćby w przypadku „Ewy”, „Siedzącej kobiety”, „Dorastania”, „Pielgrzyma”, „Marianny” czy „Chrystusa na krzyżu”. Ale to chyba właśnie plakiety są ostatecznie esencją twórczości Cukra. Dlatego odwiedzający wystawę powinni przeznaczyć nieco więcej czasu na oglądnięcie tych „maleńkich cudeniek”. Katalog towarzyszący wystawie zawiera reprodukcje ponad 100 rzeźb i zdjęcia eksponowanych na wystawie prac. Warto więc go nabyć, bo pozwoli nam to na dłuższe obcowanie z dziełami Cukra, ale też dlatego, że z oglądaniem jego prac, jak i wydawaniem ostatecznych ocen, nie należy się nadmiernie śpieszyć. ©

Prof. JERZY STELMACH (ur. 1954) jest filozofem, prawnikiem i kolekcjonerem sztuki. Kierownik Katedry Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej UJ, doktor honoris causa uniwersytetów w Heidelbergu i Augsburgu, autor kilkunastu monografii i wielu artykułów naukowych z zakresu filozofii i teorii prawa. W roku 2013 ukazała się jego książka „Uporczywe upodobanie. Zapiski kolekcjonera”.

Bóg i forma. Wystawa rzeźby Stanisława Cukra, Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, 19 maja – 29 czerwca 2015 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prof. Jerzy Stelmach (ur. 1954) jest filozofem, prawnikiem i kolekcjonerem sztuki. Kierownik Katedry Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej UJ, doktor honoris causa uniwersytetów w Heidelbergu i Augsburgu, autor kilkunastu monografii i wielu artykułów naukowych z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2015