Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wielu mogło przypuszczać, że w rejestrze błogosławieństw znajdą się przede wszystkim ci, którzy potrafią walczyć i odnosić imponujące zwycięstwa w życiowych zmaganiach z przeciwnikiem. Ich wzorem mógł być choćby św. Piotr, który przed pojmaniem Mistrza zaopatrzył się w miecze i zrobił z nich później użytek. Jezus pochwalił jednak jego postawę w sposób nadzwyczaj wyważony (J 18, 11), do grona błogosławionych zaliczył natomiast nie zwycięzców walk, lecz tych, którzy wprowadzają pokój, pragną sprawiedliwości, cierpią prześladowania, znoszą pozbawione podstaw urąganie.
Oceny leżące u podstaw Ewangelii błogosławieństw zmieniają całą hierarchię wartości. Uczniowie Jezusa jawią się w tej perspektywie nie jako triumfujący ludzie sukcesu, lecz jako sól ziemi, światło świata, miasto położone na górze, nieefektowny zaczyn dyskretnie przemieniający całość przygotowanego wypieku. Łatwiej jest występować w roli zwycięskiego przywódcy niż niepozornego zaczynu. Znamienne jest jednak, że Jezus nie formułuje nigdzie błogosławieństw, w których sławiłby karierę, triumf, zwycięstwo; chyba że chodzi o zwycięstwo w walce z samym sobą, wspomniane w modlitwie o to, byśmy nie ulegli pokusie.
Zniekształconą wersję Kazania na Górze tworzymy wówczas, gdy na miejsce chwały Bożej, ukazywanej przez światło dobrych uczynków, wprowadzamy atrakcyjną psychologicznie metaforykę walki. W perspektywie takiej kultywuje się złudzenia, że siłą ciosu można zneutralizować zarówno smak soli, jak i oddziaływanie światła. Prawo pięści okazuje się wtedy ważniejsze niż głębia treści wyrażająca Ewangelię błogosławieństw. W Kazaniu na Górze znajdujemy zaprzeczenie podobnej hierarchii wartości.