Bliźnięta, czworaczki i inne

Od blisko dwóch dekad książką dla młodych rządzą serie, cykle i rodziny. Niemal każda udana premiera pociąga za sobą kontynuację – wysiłek zainwestowany w promocję tytułu zwraca się, kiedy cykl nabiera rozpędu.

19.10.2015

Czyta się kilka minut

Marzeniem każdego wydawcy jest sukces rozłożony na lat kilkanaście, wsparty ekranizacjami. Do niedawna obowiązywała zasada, że każdy segment serii stanowił całość, ale i tę regułę odesłano do lamusa. Coraz częściej wydawca tnie po prostu grubą powieść na plastry; czytelnik daremnie oczekujepuenty, po rozwiązanie intrygi odsyłany jest do księgarni, po tom kolejny. Ta irytująca praktyka nie dotyczy na szczęście książek, o których mowa poniżej.

Martin Widmark „Tajemnica pożarów”, ilustracje Helena Willis, przeł. Barbara Gawryluk, Zakamarki, Poznań 2015, seria „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai”
O szwedzkiej serii „Biuro detektywistyczne Lassego i Mai” Martina Widmarka już tutaj pisałam, więc tylko wspomnę, że cykl liczy obecnie 21 tomów (plus 3 zeszyty z detektywistycznymi łamigłówkami) i ma armię fanów w wieku wczesnoszkolnym. Sprzedaż, początkowo niemrawa, przyspieszała jak pershing, aby dziś konkurować pod względem popularności z bestsellerami Astrid Lindgren. Na wrześniowym festiwalu filmowym Kino Dzieci pokazano pełno-metrażową szwedzką ekranizację „Lassego i Mai” (w kinach od listopada), co z pewnością pomnoży jeszcze sławę serii).

Gunilla Bergstrom „Co cieszy Alberta?”; „Albert i Mika”; „Hokus-pokus, Albercie” przeł. Katarzyna Skalska, Zakamarki, Poznań 2015
Dzieci trochę młodsze mają innego szwedzkiego idola – jest nim Albert Albertson, wielkogłowy chłopiec, wymyślony i narysowany w latach 70. przez Gunillę Bergström. Niezwykle popularny w Szwecji bohater (w oryginale: Alfons Åberg) potrzebował czterech dekad, aby trafić do Polski; przez ten czas przetłumaczony został na 30 języków i osiągnął dziewięciomilionowe nakłady.

W tomiku pierwszym Albert ma cztery lata, trzynaście tomów dalej jest już uczniem, siedmiolatkiem. Każda odsłona serii to jeden prosty epizod – raz jest to kłopot z zasypianiem, innym razem lęk przed szkołą, poranny pośpiech, podwórkowi dręczyciele albo wymyślony przez Alberta niewidzialny przyjaciel... Książkę wyróżnia nietypowa konfiguracja rodzinna – Albert wychowywany jest przez tatę, matki nie uświadczysz. Ojciec chłopca krząta się w kwiecistym fartuchu, gotuje, sprząta i usypia syna. A przy tym jest wyrozumiały i na wiele przyzwala: Albert sam wraca ze szkoły, bez lęku wdrapuje się do domku na drzewie, z upodobaniem wbija gwoździe...

Istotna jest właśnie ta przestrzeń swobody, pozostawiona dziecięcemu bohaterowi. Tata Alberta nie jest „kwoczym” tatą, a Albert nie jest pieszczoszkiem tatusia. Autorka nie pomnaża pokutujących w literaturze dziecięcej stereotypów, delikatnie popycha małego czytelnika ku tolerancji i empatii. Rysunki Gunilli Bergström są trochę niewprawne, koślawe, na poły amatorskie... A przecież ich prostota i surowy wdzięk przypadły do gustu dzieciom i rodzicom. Seria o Albercie ma także swoją ekranizację: od stycznia w kinach pojawi się polska wersja filmu „Hokus-pokus, Albercie Albertsonie”.


Monika Utnik-Strugała „Mamma mia. Włochy dla dociekliwych”, ilustracje Anna Ładecka, „Dwie Siostry”, Warszawa 2015; Zofia Fabjanowska-Micyk „Banzai. Japonia dla dociekliwych”, ilustracje Joanna Grochocka, Dwie Siostry, Warszawa 2015
Całkiem inny, bo edukacyjny charakter ma seria „Świat dla dociekliwych” wydawnictwa Dwie Siostry. Każdy tom jest bogato ilustrowanym portretem jednego kraju – dotąd ukazały się Włochy („Mamma Mia”) i Japonia („Banzai”), w przygotowaniu Chiny i Holandia. Nazywanie tych książek „przewodnikami” byłoby przesadą, to raczej zbiór anegdot i ciekawostek, które składają się na obraz innej kultury, odmiennego stylu życia, diety i architektury. O jakości serii rozstrzyga dobór informacji i ich logiczny, przejrzysty układ. Zwłaszcza „Banzai” udała się Siostrom – pyszałkowaty dorosły, który pochlebia sobie, że wie sporo o Japonii, znajdzie tu mnóstwo arcy-ciekawych historii, usłyszanych po raz pierwszy. Autorka dokonała wyboru ciekawostek z respektem dla upodobań dzieci, więc „Banzai” zawiera wzmianki o komiksach, robotach i Hello Kitty, obok świętych jelonków, sumo, samurajów, origami, japońskich gier zręcznościowych, kaligrafii...

Poprzedzone mapą, a zakończone słowniczkiem i prostymi przepisami kulinarnymi, książki te dają dziecku wyobrażenie o odmiennych narodowościach i kulturach. Przystępny język, liczne przypisy, wysokiej klasy ilustracje – wszystko to składa się na pożyteczną, przemyślaną serię.

Jeff Kinney „Dziennik cwaniaczka”, przeł. Anna Nowak, Nasza Księgarnia, Warszawa 2008
A skoro o rodzinach książkowych mowa, nie może zabraknąć wzmianki o bestsellerowym „Dzienniku cwaniaczka” Jeffa Kinneya, który stanowi punkt odniesienia we wszelkich rankingach czytelniczych. Szczególna książka z chłopięcym bohaterem (13 lat), w pół drogi między humoreską a komiksem, wyróżnia się wielką liczbą ilustracji i skąpą, komiczną fabułą. Proporcje tekstu do obrazka czynią z niej produkt lekkostrawny – lekturze podoła nawet czytelnik oporny. „Dziennik” i jego kontynuacje osiągnęły kosmiczne nakłady, toteż sukces serii podziałał jak ostroga na wydawców. W ślad za „Cwaniaczkiem” pojawiły się naśladownictwa. I oto mamy rodzimą próbę, autorstwa znanego duetu komiksowego Skarżycki–Leśniak – serię „Hej, Jędrek!”.

Rafał Skarżycki, Tomasz Lew Leśniak „Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?”; „Gdzie moja forsa?”, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015
Tytułowy Jędrek jest dziesięciolatkiem, bystrym i wyszczekanym. Ma o cztery lata starszą siostrę Ankę (z powodu braku wokalnych talentów zwaną Wyjcem), dwoje „spoko” rodziców i miniaturowego psa Paputa. Mama Jędrka jest policjantką, ojciec mechanikiem samochodowym. Są jeszcze niezawodni kumple i – ma się rozumieć! – dziewczyna, prymuska i mistrzyni judo imieniem Karolina, wobec której Jędrek żywi mieszane uczucia: od miłości do nienawiści i z powrotem. W obu wydanych dotąd tomikach serii (kolejne dwa na ukończeniu) zamknięta jest kryminalna zagadka. W tomie pierwszym, „Przepraszam, czy tu borują?”, mowa o zuchwałym rabunku diamentów, w tomie drugim, „Gdzie moja forsa?”, Jędrek poszukuje zaginionego sejfu zapełnionego sztabami złota.

Komizm książek polega na tym, że Jędrek dokonuje chwalebnych czynów z niskich, egoistycznych pobudek. Dziesięcioletni cwaniaczek lawiruje i ściemnia, aby wymigać się od kontroli dentystycznej, uchronić przed pałą z matematyki czy przechytrzyć dwóch szkolnych osiłków wymuszających haracz. Jak większość dziesięciolatków, Jędrek deklaruje niechęć do dziewczyn (choć w praktyce bywa zgoła inaczej), nie brzydzi się kłamstwem, a pryncypialne zasady Karoliny napawają go odrazą. Jednocześnie jest pomysłowym optymistą i nie ustaje w wysiłkach w drodze do celu, wspierany przez kumpli. Pakuje się w nie lada tarapaty, po czym mimochodem, niechcący, ląduje w roli bohatera i spada na cztery łapy. W krytycznym momencie na scenę wkracza Inspektor Mama i dokonuje spektakularnych aresztowań.

Książki są nafaszerowane ilustracjami jak keks, co daje czytelnikowi pozór, że przeczytał powieść, gdy tymczasem była to zaledwie nowelka. Skarżycki i Leśniak, znani jako autorzy popularnych komiksów: „Tymka i Mistrza” oraz „Jeża Jerzego”, potrafią uwiarygodnić postać dziesięciolatka, razem z atrybutami wieku: wianuszkiem kumpli, konsolą do gier, częstymi wizytami na dywaniku u dyrektora, miłością do wypasionych samochodów itp. Slangowy język, zręczny rysunek, dobre tempo – wszystko to obiecującorokuje w pościgu rodzimego „Jędrka” za amerykańskim „Cwaniaczkiem”. Jeśli ta rozrywkowa seria miałaby przyczynić się do tego, że uporczywie nieczytający chłopcy sięgną po lekturę – misja będzie spełniona.


Davide Cali „Nie odrobiłem lekcji, bo...”; „Spóźniłem się do szkoły, bo...”, Ilustracje Benjamin Chaud, przeł. Jadwiga Jędryas, Dwie Siostry, Warszawa 2015
I na koniec książkowe bliźnięta: dwie książki francuskiego duetu Cali–Chaud. Obaj panowie są gwiazdorami literatury dziecięcej nad Sekwaną. Tym razem zrealizowali arcyprosty koncept dwóch picture-booków, które są pochwałą dziecięcej mitomanii – bezwstydnej, bujnej, takiej, co to przed żadną blagą się nie cofnie. Daje ona znać o sobie, ilekroć struchlały uczeń staje przed nauczycielką i szuka w głowie usprawiedliwienia dla swoich wybryków. A zatem „Nie odrobiłem lekcji, bo...” i „Spóźniłem się do szkoły, bo...” to najbardziej niedorzeczne wymówki, przedstawione pod postacią wielofiguralnych ilustracji, obfitych w komiczne szczegóły: „Spóźniłem się, bo... spotkałem Yeti, który poprosił, żebym mu zrobił zdjęcie... Trafiłem w sam środek stada owiec i chmary kaczek. Wypadało rolnikowi pomóc je rozdzielić... Wpadłem do stawu, w którym musiałem stoczyć walkę z cudaczną kluchą... Ogromna małpa pomyliła nasz szkolny autobus z bananem...” itp. Kapitalna kreska Benjamina Chauda, dodana do absurdalnych pomysłów Davide’aCali, daje razem potężną dawkę nonsensu, tak potrzebnego dzieciom. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2015