Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mateusz Andała stawia to pytanie chyba nie całkiem ironicznie. Jego tomik „Światło w lodówce” to zapis doświadczania licznych absurdów świata, z którymi stykamy się na co dzień. Zasłyszane na ulicy strzępki rozmów, życie w osiedlowym bloku czy wędrówki ulicami, na których trwa właśnie remont – to wszystko może stać się przyczynkiem dla przewrotnego i pełnego surrealistycznego humoru wiersza. Jednakże stawka poezji Andały jest dużo większa – to w pewnym sensie zapis narastającej frustracji wynikającej z bezsilności. Rzadko kiedy tematyzowanie niemocy twórczej w debiutanckim tomie jest dobrym pomysłem – w tym przypadku jednak udało się nie tylko nie popaść w banał, ale wręcz stworzyć oryginalny zapis zmagań poety z zasysającą wszystko pustką, którą oświetla jedynie blade światło w lodówce. Świetna okładka tomiku, na której widnieją wędzone śledzie (zaprojektowane przez Zbigniewa Liberę), doskonale ilustruje to, z czym Andała zmaga się w swojej poezji – banalność świata, który został ostatecznie odarty z patosu i mocnych wstrząsów metafizycznych. Nie oznacza to jednak, że żyje się w nim łatwiej, szczególnie jeśli chce się być poetą. ©
MATEUSZ ANDAŁA, ŚWIATŁO W LODÓWCE, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2015