Biedny chrześcijanin patrzy na Jedwabne

Abp HENRYK MUSZYŃSKI: Nasze wspólne z Żydami przykazanie brzmi: nie będziesz mordował. Musimy przyznać, że nie zachowaliśmy tego przykazania. Rozmawiali ks. Adam Boniecki i Michał Okoński

23.03.2010

Czyta się kilka minut

Wywiad z abp. Henrykiem Muszyńskim ukazał się w "TP" nr 12/01, w ramach dodatku poświęconego debacie wokół zbrodni w Jedwabnem; w tamtym okresie "Tygodnik" publikował również artykuły Jana Tomasza Grossa, Haliny Bortnowskiej, ks. Michała Czajkowskiego, Marii Janion, Aleksandra Klugmana, Gabrielle Lesser, Aliny Margolis, Wojciecha Stanisławskiego i Joanny Tokarskiej-Bakir oraz rozmowy z Aleksandrem Kwaśniewskim, Leonem Kieresem, Tomaszem Szarotą, Michałem Głowińskim i Normanem Daviesem. Mord w Jedwabnem, dokonany przez polskich mieszkańców miasteczka na swoich żydowskich sąsiadach, miał miejsce 10 lipca 1941 r. - zabito lub spalono żywcem ponad 300 osób, "można założyć", że z niemieckiej inspiracji (ustalenia śledztwa IPN; w "Sąsiadach", głośnej książce Jana Tomasza Grossa, padała liczba 1600 osób). Ukazanie się "Sąsiadów" dało początek jednej z największych debat w historii III RP, prowadzącej do rewizji obrazu przeszłości Polski i Polaków jako wyłącznie heroicznej. W tej debacie uczestniczył także Kościół: w warszawskim kościele Wszystkich Świętych odbyła się liturgia pokutna, podczas której Episkopat Polski przeprosił Boga za zbrodnie na Żydach (patrz tekst ks. Adama Bonieckiego na str. 26). Podczas uroczystości żałobnych w Jedwabnem, organizowanych przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, biskupów zabrakło - przedstawicielem Episkopatu był ks. Adam Boniecki.

KS. ADAM BONIECKI, MICHAŁ OKOŃSKI: W opublikowanym przed jedenastoma laty liście Episkopatu z okazji rocznicy ogłoszenia soborowej deklaracji "Nostra aetate" czytamy: "Niestety ta właśnie ziemia [Polska] stała się w naszym stuleciu grobem dla kilku milionów Żydów. Nie z naszej woli ani nie z naszej ręki". Czy po publikacji przez Jana Tomasza Grossa książki o zbrodni w Jedwabnem to ostatnie zdanie pozostaje aktualne?

ABP HENRYK MUSZYŃSKI: Holokaust nie dokonał się rzeczywiście z naszej ręki ani też z naszej woli. Zdanie to było, niestety, przez wielu Żydów kwestionowane. Ale w tamtym liście jest też powiedziane wyraźnie: "Choćby tylko jeden chrześcijanin mógł pomóc, a nie podał pomocnej ręki Żydowi w czasie zagrożenia lub przyczynił się do jego śmierci, każe to nam prosić nasze siostry i braci Żydów o przebaczenie". Dyskusja wokół książki Grossa jest konsekwencją tamtych słów. Nie jestem historykiem, trudno mi osądzić, na ile "Sąsiedzi" są publikacją jednostronną, tendencyjną czy niekompletną. Źródła są fragmentaryczne, stąd zapewne trudno odtworzyć dokładnie to, co działo się w Jedwabnem w tragicznym dniu 10 lipca 1941 r. Faktem jest jednak, że dzięki książce Grossa rozpoczęła się ważna debata, która może mieć daleko idące konsekwencje dla stosunków polsko-żydowskich. Dobrze też, że trwa śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej, które - o czym nie wątpię - pomoże dojść do pełnej prawdy historycznej. Ale niezależnie od tego, czy okaże się, że spalono 1600, czy 160 Żydów, zbrodnia pozostaje zbrodnią. Ktoś powiedział, i bardzo mnie to zabolało, że wystarczy z podanej przez Grossa liczby ofiar skreślić jedno zero. Nie można tak mówić, bo - powtarzam - zbrodnia pozostaje zbrodnią bez względu na liczbę ofiar. Przed Bogiem każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny.

Za każdą zbrodnię odpowiada bezpośredni sprawca, ci jednak, którzy są z nim związani więzami religijnymi czy narodowymi, chociaż nie ponoszą osobistej winy, nie mogą czuć się zwolnieni od odpowiedzialności moralnej za ofiary tego mordu.

Bezpośrednim sprawcą zbrodni byli polscy mieszkańcy Jedwabnego...

Uściśliłbym to stwierdzenie: niektórzy polscy mieszkańcy Jedwabnego. Myślę, że dzisiejsi mieszkańcy miasteczka czują się słusznie dotknięci takimi ogólnymi twierdzeniami.

Inspiratorzy i sprawcy

Żaden uczciwy historyk nie może rozpatrywać tamtej tragedii jedynie w kategoriach stosunków polsko-żydowskich. Sposób dokonania zbrodni - spalenie ludzi żywcem - ma analogie w podobnych mordach, dokonywanych przez Niemców na Żydach i Polakach. A to wskazuje na fakt, że inspiracja pochodziła skądinąd.

Główny świadek przywoływany przez Grossa, Szmul Wasersztajn, mówi wprost o rozkazie wydanym przez Niemców, choć dodaje: "mimo iż taki rozkaz wydali Niemcy, ale polscy chuligani podjęli go i przeprowadzili najstraszniejszymi sposobami".

Więc odpowiedzialność moralną ponoszą zarówno sprawcy bezpośredni, jak i inspiratorzy zbrodni. Jako biblista chcę przywołać scenę z Drugiej Księgi Samuela. Dawid posyła Uriasza na miejsce, gdzie toczy się najbardziej zażarta walka, aby tam zginął. Dawid nie jest bezpośrednim zabójcą, ale to właśnie do niego przychodzi prorok Natan i mu oświadcza: "Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza. Zamordowałeś go mieczem Ammonitów". Dawid zamierzał zgładzić Uriasza, ale posłużył się kimś innym.

Nie jest to oczywiście usprawiedliwienie bezpośrednich sprawców, ale trzeba o tym pamiętać w procesie dochodzenia do pełnej prawdy. W sensie moralnym mocodawcy i inspiratorzy na równi z Dawidem mogą być nazwani mordercami. Potrzeba było jednak głosu proroka, aby Dawid mógł usłyszeć: "Ty jesteś zabójcą". Dawid, podły w grzechu, okazał się wielkim w przyznaniu się do winy wyrażonym w słowach: "Zgrzeszyłem wobec Boga". Dopiero gdy stanął w całej prawdzie przed Bogiem i ludźmi, usłyszał oczekiwane: "Pan odpuszcza ci twój grzech". Każda zbrodnia zaciąga winę nie tylko wobec człowieka, ale dotyka także samego Boga, gdyż stanowi pogwałcenie praw przez Niego ustanowionych.

Można powiedzieć, że Niemcy rozliczyli się z własną przeszłością; że wzięli odpowiedzialność za Holokaust. Dla Polaków informacja o udziale rodaków w zabijaniu Żydów jest szokiem...

Polacy nie mogą wziąć odpowiedzialności za Holokaust, bo nie jest on ich dziełem.

Gdy zaś chodzi o udział naszych rodaków w zabijaniu Żydów, dramat polega na tym, że prawdę historyczną zafałszowaną przez ideologię nazistowską po raz drugi fałszowała ideologia komunistyczna. Coś podobnego mieliśmy w Katyniu, gdzie zbrodnię sowiecką przypisywano nazistom, a także w Oświęcimiu, gdzie pomniejszano liczbę ofiar narodowości żydowskiej. Kazano nam modlić się pod jednymi pomnikami, zakazywano modlić się pod innymi. Dlatego kiedy oglądałem w telewizji, jak w Jedwabnem usuwano stary pomnik, dostrzegłem w tym symbol: początek końca epoki zakłamania, instrumentalizacji i ideologizacji prawdy. Bo prawda była instrumentalizowana. Prawdą było to, co służyło ideologii komunistycznej...

Antagonizm cierpienia

To jeden aspekt. Inny to niechęć, psychologicznie zrozumiała, do uznania, że Polacy - ofiary nazizmu - mogą też okazać się winowajcami. Czujemy się oburzeni i rozwścieczeni, kiedy się nam przypomina, że przyglądaliśmy się z obojętnością tragedii getta, a co dopiero przy lekturze Grossa...

W świadomości Polaków, podobnie jak w świadomości Żydów, było i jest głęboko zakorzenione, że jesteśmy ofiarami hitlerowskiego nazizmu. Mogę mówić w imieniu pokolenia, które przeżyło wojnę. W okresie hitlerowskiej okupacji rozróżniano dwie podstawowe kategorie: oprawców i ofiar. I my, i Żydzi, byliśmy ofiarami. Ale tu od razu trzeba powiedzieć: nie w ten sam sposób i nie w tym samym stopniu. Żyd nosił na sobie wyrok śmierci i musiał zginąć, Polak mógł przeżyć jako Untermensch. Mimo to, kiedy Żydzi podkreślają wyjątkowość czy wręcz jedyność Holokaustu, Polacy czują się dotknięci: trudno im się pogodzić z tym, że Żydzi cierpieli bardziej niż wszyscy inni, i zrozumieć, czym różni się np. mord całej rodziny żydowskiej od mordu polskiej rodziny za ukrywanie Żydów, dokonany przez tych samych sprawców jako część składowa tego samego zbrodniczego planu. Tak rodzi się antagonizm cierpienia.

Jednak dyskusja wokół sprawy Jedwabnego może przynieść przełom i stępić ów antagonizm. Pan rabin Schudrich w wywiadzie dla KAI powiedział, że Żydzi byli nie tylko ofiarami, ale mieli wśród siebie "złych ludzi, którzy krzywdzili innych" - działając w służbie komunistów czy wręcz hitlerowców. Mówi to człowiek, który sam jest niewinny. To dla nas wielkie wyzwanie: żebyśmy potrafili przyznać się i powiedzieć dokładnie to samo o współodpowiedzialności czy nawet o współwinie tych Polaków, którzy faktycznie uczestniczyli w zbrodniach. Bez tego przyznania się nie będzie oczyszczenia pamięci, o którym ostatnio tak często mówimy.

A mamy po temu dodatkowe racje. Złota reguła, która jest skrótem Ewangelii, mówi: "wszystko, co chcecie, by ludzie wam czynili, wy im czyńcie". Mamy moralne prawo oczekiwać, żeby ktoś nas przepraszał, dopiero wtedy, gdy sami wypełnimy to, czego Chrystus od nas oczekuje.

Musimy prosić o przebaczenie

Pamiętamy oczekiwanie na to, że biskupi niemieccy nas przeproszą, choć przecież nie byli esesmanami...

Analogia jest bardzo odległa. Nazizm był w dużym stopniu dziełem narodu niemieckiego i był ideologią państwową. Mord w Jedwabnem został dokonany przez Polaków, ale nie w imieniu narodu polskiego. Nie możemy mieszać tych dwóch porządków i stosować odpowiedzialności zbiorowej w jakikolwiek inny sposób poza moralnym, odwołującym się do solidarności i wspólnoty: narodu i wyznania. Jesteśmy dumni, że było tak wielu Polaków-Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Ale to nie jest cała prawda o polskich zachowaniach czasu wojny...

I druga kwestia: biskupi polscy powiedzieli do niemieckich "przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Nie możemy tego odnosić do Żydów, bo to by oznaczało, że stawiamy ich na równi z nazistami. Tu możemy jedynie powiedzieć: "prosimy o przebaczenie". Do Boga mówimy codziennie: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". To nie oznacza, że Pan Bóg przebacza na miarę człowieka. Odwrotnie: uczestniczymy w przebaczeniu Boga, Pan Bóg nam przebacza i to nas zobowiązuje do przebaczenia. Pan rabin Schudrich w jakimś sensie wyszedł nam naprzeciw, wskazując na absolutną potrzebę wyrażenia przez nas prośby o przebaczenie. Ona jest paląco aktualna, dopóki żyją jeszcze niektóre ofiary lub krewni ofiar tamtej zbrodni.

Aby uzyskać przebaczenie Boga, każdy, kto popełnił zbrodnię czy grzech przeciwko drugiemu, musi stanąć także w pełnej prawdzie przed ludźmi. Nie ma innej drogi uzyskania przebaczenia. Takie gesty mają ogromne znaczenie. Pamiętam, jak w Kielcach jeszcze w latach 80. odbywało się poświęcenie żydowskiego cmentarza, na którym umieszczono macewy, których hitlerowcy nie zdążyli zniszczyć. Jako przewodniczący ówczesnej Podkomisji ds. Dialogu z Judaizmem udałem się do Kielc z żywą świadomością, że staję na miejscu przestępstwa dokonanego przez wielu Polaków. Moją obecność Żydzi odczytali nie tylko jako wyraz partycypowania w ich bólu, ale także jako jakąś formę zadośćuczynienia. Podeszła do mnie wtedy pewna Amerykanka i powiedziała: "Dziękuję księdzu biskupowi. Jest ksiądz pierwszym, który na komunistycznej ziemi nazwał to, co się tutaj wydarzyło, pogromem" - bo oficjalnie mówiono raczej o "wypadkach" czy "wydarzeniach kieleckich".

Skrucha i wstyd

Ksiądz Arcybiskup mówi o zakłamywaniu przez komunistyczną ideologię, ale to komunistyczna bezpieka przeprowadziła śledztwo w sprawie Jedwabnego, a komunistyczny sąd skazał uczestników zbrodni. To, że o tym przez pół wieku nie mówiono, przypisywalibyśmy raczej dość naturalnej tendencji milczenia o tym, co hańbiące...

Po lekturze "Sąsiadów" odniosłem wrażenie, że proces w sprawie zbrodni w Jedwabnem był raczej farsą: jak można w jeden dzień uczciwie osądzić dwudziestu ludzi? W każdym razie nie był to wyrok autonomicznego i niezawisłego sądu - raczej prawda w służbie ideologii. Oczywiście, niełatwo przyznać się do współudziału w tak potwornej zbrodni. Może wstyd i ból, który dziś odczuwamy jako Polacy, jest jakąś formą samooczyszczenia i zadośćuczynienia. Wymaga to oczywiście odwagi.

Ówczesny akt oskarżenia brzmiał: "o to, że w dniu 25 czerwca 1941 [już sama pomyłka w dacie jest kompromitująca] w Jedwabnem, pow. łomżyńskiego idąc na rękę władzy państwa niemieckiego brali udział w ujęciu ok. 1200 osób narodowości żydowskiej, które to osoby przez Niemców zostały masowo spalone w stodole Bronisława Śleszyńskiego". A więc sąd uznał, że palili Niemcy...

Z jednej strony więc była "prawda w służbie ideologii", z drugiej - odruch samoobrony ze strony tych, którzy mieli świadomość, że sami są ofiarami. Całe pokolenie wojenne doświadczyło prześladowań z rąk Niemców. W roli prześladowców wystąpiła garstka.

Mimo to w wielu relacjach z okresu okupacji Polak jawi się Żydowi jako zagrożenie. Michał Głowiński wspomina scenę, w której dwie panie w kawiarni zastanawiają się na głos, czy siedzący przy sąsiednim stoliku chłopczyk jest, czy nie jest Żydem. Pomijamy już pobrzmiewające w ówczesnej prasie podziemnej głosy satysfakcji z tego, że Niemcy rozprawiają się z Żydami. Po prostu: ci, którzy ukrywali Żydów, ukrywali ich nie tylko przed Niemcami, także przed Polakami...

Trzeba uwzględnić atmosferę panującego wokół terroru. Uratowanie Żyda w Polsce i np. w Holandii nie ma tego samego wymiaru. U nas za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci dla całej rodziny. O tym często się zapomina w dyskusjach za granicą, a to też cząstka prawdy historycznej. Oczywiście z punktu widzenia moralnego nie tylko zbrodnia, ale także każda obojętność i krzywda w stosunku do Żydów i każdego innego człowieka zasługuje na szczery żal, skruchę i prośbę o przebaczenie. Nie kwestionując pojedynczych faktów, mógłbym jednak wskazać na przypadki, gdzie duża część wioski wiedziała, kto ukrywa Żydów, a jednak ich nie wydała. Wszelkie uogólnienia są tutaj nie na miejscu.

Oczyszczenie przez prawdę

Co może w sprawie Jedwabnego zrobić Kościół?

Najpierw trzeba powiedzieć, co dla "oczyszczenia pamięci" zrobił do tej pory. Wystarczy przywołać postawę Papieża, który w imieniu całego Kościoła przeprosił za winy i grzechy popełnione w stosunku do Żydów. Episkopat Polski już w 1990 r. stwierdził, że choćby jeden Polak zamordował, jest to powód, abyśmy prosili o przebaczenie. Czy nie było to zbyt ostrożne sformułowanie? Wówczas spotykaliśmy się często ze stawianiem Polaków i Niemców na jednej płaszczyźnie. Wiele mówiło się także o wyjątkowości polskiego antysemityzmu. Gdybyśmy wtedy przepraszali za grzech antysemityzmu, odebrano by to jako przyznanie się do winy za tzw. polski antysemityzm, który dla wielu Żydów jest synonimem najgorszej formy antysemityzmu w ogóle. Ale po upływie kolejnych 10 lat Ksiądz Prymas we wprowadzeniu pokutnym do Mszy św. Jubileuszowej przeprosił za zagubienie miłości do ludzi, które u niektórych duchownych prowadziło do "tolerowania przejawów antysemityzmu".

Często powtarzałem, że pojednanie polsko-żydowskie jeszcze się nie zaczęło, że wciąż jesteśmy w fazie wzajemnego oskarżania. Po wypowiedzi pana rabina Schudricha jestem gotów zmienić zdanie. Rabin powiedział, że "Holokaust był zaplanowany i zrealizowany od początku do końca przez Niemców" i że "oskarżanie Polaków o współudział w Holokauście jest grzechem". Powiedział też zdanie godne mądrości żydowskiej: że "z polskim antysemityzmem nie jest tak źle, jak mówią Żydzi, ani tak dobrze, jak myślą o sobie Polacy". Oznacza to dla mnie gotowość poszukiwania wspólnej płaszczyzny zrozumienia i dochodzenia do pełnej prawdy w dialogu. Dialog rozumiem przy tym nie jako chęć przekonania drugiego człowieka, ale jako usiłowanie zrozumienia partnera dialogu, tak jak on sam siebie rozumie.

Wypowiedź rabina Schudricha może nawet stanowić przełom w dochodzeniu do pełnej moralnej, a nawet historycznej prawdy, a zatem i w oczyszczeniu przez prawdę. Oczyszczenie z postawy wzajemnego oskarżania, z obopólnych uprzedzeń, z zakłamania może stać się początkiem drogi ku pojednaniu. Pierwszym i nieodzownym krokiem na tej drodze jest jednak prośba o przebaczenie. Chociaż jest to akt moralny, wewnętrzny, ma on jednak ogromne praktyczne znaczenie w kontaktach Żydów z Polakami. Zbrodnia w Jedwabnem - jak zresztą każda inna zbrodnia - dzieli ludzi. Nikt nie jest zdolny wrócić życia niewinnie pomordowanym, ale moralny akt skruchy zbliża i może stanowić decydujący moment na drodze do pojednania.

My, chrześcijanie, wierzymy, że Bóg w Chrystusie pojednał nas ze sobą. Pojednanie z Bogiem prowadzi jednak zawsze przez pojednanie z drugim człowiekiem. "Idź najpierw, pojednaj się z bratem twoim". Bóg chce pojednania ludzi czystych rąk. Nie chce ofiar, mówił o tym przez proroków: nie chcę waszych ofiar, bo macie zakrwawione ręce.

To jest treść naszej chrześcijańskiej wiary, a zarazem zobowiązanie. To samo dotyczy również przebaczenia. Ponieważ Bóg wielokrotnie mi przebaczył, jestem zobowiązany do przebaczenia. Oczywiście przebaczyć to nie znaczy zapomnieć...

Co Polacy powiedzą Bogu

Kiedy słuchamy z ust biskupów pochwał pod adresem rabina Schudricha za to, że sprzeciwia się opiniom krzywdzącym Polaków, że przyznaje, iż także po stronie żydowskiej nie brakowało złych ludzi, czujemy pewien niepokój. Ksiądz Arcybiskup mówi, że teraz może się zacząć prawdziwy dialog. Jakbyśmy potrzebowali kogoś, kto wypowie jakieś usprawiedliwiające nas formuły, w pewien sposób nas rozgrzeszy i dopiero wtedy będziemy mogli przyznać się do winy...

Tu widzę pewną analogię z pojednaniem polsko-niemieckim. Także i tam inicjatywa wyszła od tych, którzy byli ofiarami. Warto jednak dodać, że choć pierwszy krok uczynił rabin, ważna była również odpowiedź Księdza Prymasa na jego list. Stwarza ona bowiem właściwą duchową płaszczyznę, by przez wspólną modlitwę złączyć się z ofiarami we wspólnej żałobie nad ludźmi niewinnie pomordowanymi. Głębsza refleksja nad moralnym wymiarem zbrodni i grzechu stanowi także właściwą odpowiedź na wezwanie Papieża, który wzywa nas: duc in altum!, wypłyń na głębię.

Pan rabin Schudrich powiedział: "Dla Polaków ważniejsze od tego, co o tej tragedii będą mówić w USA, powinno być to, co Polacy powiedzą Bogu". Ja bym powiedział: ważne jest, jak Polacy staną w prawdzie przed Bogiem, wspólnym Bogiem. Co powiedzą, mniej mnie interesuje - wiadomo, że są gadatliwi... Ale jak staną w prawdzie? Nasze wspólne z Żydami przykazanie brzmi: nie będziesz mordował. Musimy przyznać, że nie zachowaliśmy tego przykazania. A wypowiedź pana rabina pomaga przezwyciężyć uogólnienia i niesprawiedliwe sądy.

Ks. biskup Stefanek powiedział, że Jedwabne będzie sanktuarium cierpienia. Ja myślę, że będzie czymś więcej - pierwszym krokiem na drodze pojednania ofiar nazizmu. Tu chciałbym także wypowiedzieć słowa serdecznej duchowej wspólnoty dzisiejszym mieszkańcom tej miejscowości. Oni są przecież w olbrzymiej większości niewinni, są chrześcijanami, a cierpienie niewinnych ma w chrześcijaństwie charakter oczyszczający, wręcz zbawiający. Trzeba im podziękować za to, że znoszą cierpienie z godnością, i wypowiedzieć słowa nadziei: że w procesie pojednania Jedwabne będzie miało taki udział, jak mało która miejscowość.

Czytałem niedawno w "Tygodniku" reportaż o powojennym zabójstwie Niemców w Nieszawie. To miasteczko leży w mojej metropolii, w mojej byłej diecezji, znam niektórych ludzi tam wymienionych z nazwisk, więc czytałem go z przejęciem. I odnalazłem w nim właściwą atmosferę: skupienia, relacji do Boga, uczciwego rachunku sumienia, rozliczenia z przeszłością i nawrócenia. Miałem okazję rozmawiać z bardzo wysokim przedstawicielem rządu niemieckiego, który powiedział mi, że żadnej ingerencji zewnętrznej w tej sprawie nie będzie, bo cokolwiek powiedziano by z zewnątrz, mogłoby tylko zaszkodzić. To ważne: jakakolwiek presja z zewnątrz może mieć skutek odwrotny. Z odległości wielu kilometrów, mil, wszystko zapewne wygląda inaczej.

Kościół jednak milczał w tych sprawach bardzo długo...

I dzięki Bogu, że milczał, a nie mówił np. w schematach narzucanych przez komunistyczną władzę i nie posługiwał się terminologią, w której "syjoniści" stanowili największe zagrożenie dla Polaków. Od momentu, kiedy w sposób wolny możemy mówić o tych sprawach, nie brak głosu Kościoła nawet w najbardziej drażliwych kwestiach.

Będą gesty symboliczne

Więc powtórzmy pytanie: co dziś może zrobić Kościół w sprawie Jedwabnego?

Przy tym stopniu wzajemnego zrozumienia i spotkania z naszymi braćmi Żydami będą niewątpliwie jakieś gesty symboliczne z naszej strony. Mamy wspólne psalmy, wspólne modlitwy, którymi możemy się posłużyć... O konkretach za wcześnie mówić.

Jakie znaczenie mają gesty symboliczne, pokazał Ojciec Święty pod Ścianą Płaczu. Bez niego nie byłoby "Dabru emet", opublikowanej w "New York Timesie" deklaracji rabinów amerykańskich, która wzywa do nowego przemyślenia stosunku Żydów do Jezusa z Nazaretu, do treści wiary chrześcijańskiej i korzeni antysemityzmu.

Pamiętam, jak kiedyś pojechałem do Rzymu, by spotkać się z panem Józefem Lichtenem, przedstawicielem ligi "B’nai Brith" w Watykanie. Zadzwoniłem do niego i pani Lichtenowa powiedziała mi, że właśnie zmarł. W pogrzebie uczestniczył obecny kardynał Mejia, ks. Fumagalli i ja. Wszyscy trzej znamy hebrajski i pojawił się problem, czy katoliccy duchowni mogą wziąć czynny udział w żydowskim pogrzebie i odmówić po hebrajsku psalm "De profundis". Zdania rabinów były podzielone, ale w końcu doszło do historycznego precedensu i włączyliśmy się w modlitwę. Byłem taki wzruszony, że ledwo mogłem mówić...

Warto zwrócić uwagę, że wymowny w swojej treści gest Papieża pod Ścianą Płaczu, a także w Yad Vashem, miał wyraźnie wymiar profetyczny. Tam, gdzie zawodziły słowa, wielcy prorocy Izraela posługiwali się symbolami, których niepodobna zapomnieć. Papież nie stawiał przy tym Żydom żadnych warunków wstępnych. Inspiracją była Ewangelia: "wszystko, co byście chcieli, by ludzie wam czynili, wy im czyńcie". U nas, niestety, zakorzeniło się przysłowie: "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". Ale to jeszcze nie jest chrześcijaństwo. Powołaniem chrześcijanina jest czynienie dobra, naśladowanie Chrystusa, który przeszedł przez życie, dobrze czyniąc wszystkim, a nie tylko unikanie zła.

W historycznych sporach na temat Jedwabnego Kościół właściwie się nie pojawia: jakiś marginalny spór, czy biskup Łukomski dostał, czy nie dostał lichtarzy w zamian za ochronę Żydów. A jednak wszyscy czekają na głos Kościoła...

Dla mnie to zrozumiałe, bo chodzi o etyczny czy religijno-etyczny wymiar prawdy. Od Kościoła ludzie oczekują, i mają prawo oczekiwać, zajęcia stanowiska w tych kwestiach. A najlepszą wskazówką jest wierne świadectwo Ewangelii.

Można mówić też o odpowiedzialności Kościoła: choćby za lata nauczania antyjudaizmu. Rabin Baker, który opuścił Jedwabne jeszcze przed wojną, wspomina niemal idyllę kontaktów z polskimi sąsiadami. Zakłócano ją przeważnie w okresie Wielkanocy, kiedy w kościelnym nauczaniu ewokowano obraz Żyda-Bogobójcy.

Powtórzę raz jeszcze: nie kwestionuję jednostkowych faktów, ale nie można z nich przecież wyciągać żadnych ogólnych wniosków. Sam rabin Baker prosi, żeby jeden, nawet tak tragiczny moment nie przesłonił setek lat wspólnej historii. A co do antyjudaizmu: Kościół, w osobie Papieża, uznał swoją odpowiedzialność za winy z przeszłości. Od czasów Soboru powstało wiele wspaniałych dokumentów na temat Żydów i nauczania o Żydach, które jednak w wielu wypadkach czekają na pełne ich urzeczywistnienie.

Prymas powiedział, że udział Kościoła w obchodach 60. rocznicy zabójstwa w Jedwabnem zapewni, że nie będzie to "pochopna i krzykliwa pokuta", a "wejrzenie na siebie w pokorze i prawdzie". We współczesnej polityce przepraszanie niezwykle się zbanalizowało, stało się trybutem składanym opinii publicznej...

Jakakolwiek poza w obliczu tak strasznej tragedii byłaby zbezczeszczeniem pamięci ofiar. To musi odbywać się w sposób niesłychanie godny, w postawie współczucia, współuczestnictwa i wspólnoty modlitwy. Płaszczyzna została ku temu stworzona - gdybyśmy jej nie wykorzystali, byłby to grzech zaniedbania. Teraz - jak wspomina Ksiądz Prymas - potrzeba rzeczywiście pogłębionej, spokojnej religijnej refleksji, a nie mnożenia kolejnych krzykliwych wypowiedzi.

A jednak spodziewaliśmy się głosu Episkopatu, choćby po to, by wypowiedzi poszczególnych biskupów nie zamieniły się w wielogłos. To, co powiedział w Jedwabnem biskup Stefanek, różni się jednak od tego, co powiedział Prymas...

Niestety nie znam pełnej treści wypowiedzi biskupa Stefanka. Wersja podana w KAI różni się dosyć zasadniczo od tego, co mogłem wyczytać w dziennikach - w tej sprawie w sposób miarodajny mógłby wypowiedzieć się tylko sam biskup Stefanek. Struktura hierarchiczna Kościoła sprawia, że wypowiedź biskupa z miejsca ma zawsze pierwszorzędne znaczenie...

Trudno w każdej jednostkowej sprawie oczekiwać reakcji całej Konferencji Episkopatu. A jeżeli pojawią się kolejne sprawy tego typu? Czy Episkopat ma reagować za każdym razem? Z okazji rocznicy "Nostra aetate" Konferencja Episkopatu wydała osobny list czytany we wszystkich kościołach w Polsce. To, co tam powiedziano na temat prośby o przebaczenie, ciągle pozostaje aktualne. To nie jest tak, że nie ma głosu Kościoła.

Zarówno Ksiądz Prymas jako przewodniczący Konferencji Episkopatu, jak i rabin Schudrich w imieniu wspólnoty Żydów w Polsce, wyrazili gotowość wspólnej modlitwy z okazji zbliżającej się 60. rocznicy tragicznych wydarzeń w Jedwabnem. Jeszcze raz wyrażam przekonanie, że przy tak daleko idącej duchowej wspólnocie i wzajemnym zrozumieniu znajdzie się także właściwy sposób godnego upamiętnienia haniebnego mordu i jakiejś formy zadośćuczynienia za popełnione zło.

Abp Henryk Muszyński (ur. 1933) jest metropolitą gnieźnieńskim i - od grudnia 2009 r. - Prymasem Polski. Z wykształcenia teolog biblista, zajmujący się m.in. rękopisami z Qumran. Od lat zaangażowany w dialog polsko-żydowski i polsko-niemiecki; w latach 1989?1994 przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Żydownik Powszechny