Bestseller po latach

Carl Bernstein, Bob Woodward: WSZYSCY LUDZIE PREZYDENTA –

03.03.2014

Czyta się kilka minut

– jedna z najsłynniejszych książek w historii dziennikarstwa po raz pierwszy po polsku! Aż trudno uwierzyć – ukazała się przecież blisko 40 lat temu.


Jej ostatnie słowa to cytat z dorocznego orędzia do narodu, które prezydent Richard Nixon, republikanin, urzędujący już drugą kadencję, wygłosił 30 stycznia 1974 r.: „Chcę, byście wiedzieli, że w żadnym wypadku nie zamierzam odejść ze stanowiska, na które naród amerykański wybrał mnie, bym pracował na rzecz obywateli Stanów Zjednoczonych”. W czerwcu, gdy książka znalazła się w sprzedaży, Nixon był nadal prezydentem. 8 sierpnia ogłosił rezygnację, świadomy, że nie ma już niemal żadnego poparcia w Kongresie i rezultat procedury odwoławczej jest przesądzony.

Nie znaczy to, że Carl Bernstein (rocznik 1944) i Bob Woodward (rocznik 1943), dwaj dziennikarze „Washington Post”, samodzielnie, i to niemal z miesiąca na miesiąc, obalili najpotężniejszego polityka globu. Odejście Nixona było ukoronowaniem ciągu zdarzeń, rozpoczętego w czerwcu 1972 r. nieudanym włamaniem do kwatery wyborczej Partii Demokratycznej w waszyngtońskim budynku Watergate. Bernstein i Woodward, którzy zajęli się tą sprawą, odegrali oczywiście znaczną rolę w jej wyjaśnieniu, zwłaszcza zaś – nagłośnieniu, o klęsce prezydenta zdecydowała jednak postawa przedstawicieli organów prowadzących dochodzenie: FBI, sądu, komisji śledczej Senatu. No i – jak pisze w instruktywnym posłowiu tłumacz książki, Piotr Tarczyński – „ziarno swojej zguby zasiał sam Nixon, nie tylko akceptując – najdelikatniej rzecz ujmując – nielegalne działania swoich ludzi, ale też instalując w 1971 r. system taśm, które nagrywały rozmowy toczące się w prezydenckich gabinetach”...

Nie zmienia to faktu, że nagrodzony Pulitzerem bestseller pozostał do dzisiaj symbolem siły „czwartej władzy”, a przede wszystkim świadectwem dziennikarskiej dociekliwości. Obserwujemy, jak dwaj bohaterowie odkrywają kolejne nici prowadzące od włamywaczy z Watergate do republikańskiego Komitetu Reelekcji Prezydenta, machinacje finansowe i niejasne mechanizmy przepływu pieniędzy, jak podejrzenia obejmują coraz wyżej położone kręgi, aż po Biały Dom. Setki rozmów o najdziwniejszych porach dnia i nocy, przełamywanie nieufności i zwykłego lęku urzędników, sekretarek, księgowych, a potem mozolne weryfikowanie i zestawianie zdobytych strzępów informacji. Telefony, podróże, tony papierów wypełniające cztery szafy. I sceny jak z thrillera: spotkania Woodwarda na podziemnym parkingu samochodowym z wysoko postawionym informatorem o kryptonimie „Głębokie gardło”, którego tożsamość poznaliśmy dopiero w 2005 r. Fascynująca kuchnia dziennikarstwa śledczego z czasów, w których nowoczesna technologia dopiero raczkowała, a umiejętność zapamiętywania i błyskawicznego, precyzyjnego notowania była na wagę złota.

Książka Bernsteina i Woodwarda ukazuje się po polsku po raz pierwszy, wcześniej poznaliśmy obsypany Oscarami film Alana J. Pakuli pod tym samym tytułem, nakręcony w 1976 r. „»Wszyscy ludzie prezydenta« – pisze Tarczyński – są tym rzadkim przypadkiem, kiedy film i książka są ze sobą nierozerwalnie związane... i jeszcze rzadszym przypadkiem, kiedy pomysł ekranizacji wyprzedził książkę”. Pomysłodawcą był aktor Robert Redford, jego sugestie wpłynęły na kształt książki, a następnie sam zagrał Woodwarda w duecie z Dustinem Hoffmanem jako Bernsteinem. Silnie eksponując i dramatyzując rolę obu bohaterów, film szalenie wzmocnił obraz dziennikarza jako bezkompromisowego poszukiwacza prawdy.

„I właśnie to – kończy Tarczyński – pewność siebie mediów, inspiracja dla przyszłych pokoleń dziennikarzy, ufność, jaką pokładają Amerykanie w wolnych mediach, przekonanie o skuteczności systemu, który jest zdolny do samonaprawy – są, na dobre i na złe, największym dziedzictwem »Wszystkich ludzi prezydenta«”. (Narodowe Centrum Kultury i Agora SA, Warszawa 2014, ss. 456. Przełożył, posłowiem i przypisami – bardzo przydatnymi! – opatrzył Piotr Tarczyński. Ze wstępem Piotra Stasińskiego. Na końcu indeks.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2014