Bękarty westernu

Tarantino raczy nas niezliczonymi kinowymi smaczkami. „Django” w gruncie rzeczy tylko do nich się sprowadza. Kto inny jednak potrafiłby tak umiejętnie je dawkować?

14.01.2013

Czyta się kilka minut

Leonardo DiCaprio w filmie „Django” / Fot. Materiały prasowe
Leonardo DiCaprio w filmie „Django” / Fot. Materiały prasowe

Niby przepis jest prosty: wystarczy wziąć popularny serial „Korzenie”, zmieszać go z filmami o czarnoskórych mścicielach typu „Posse” Mario van Peeblesa, do tego dodać zgrane do imentu chwyty rodem z klasycznego westernu, przyprawić absurdalną dawką przemocy i szczyptą afroamerykańskiego kina klasy B z nurtu blaxploitation, wstrząsnąć, wymieszać – i mamy najnowszy film Quentina Tarantino. Nie trzeba dodawać, że mieszanka będzie wybuchowa. I choć po eksplozji nie pozostaje nam nic innego, jak otrzepać się, wzruszyć ramionami i pójść dalej, trzeba być nie lada specem od pirotechniki, by stworzyć z tych wszystkich składników trzygodzinny, nieprzerwanie ekscytujący fajerwerk.


***


Wiadomo nie od dziś, że twórca „Pulp Fiction” zjadł zęby na oglądaniu starych filmów, zarówno tych należących do kanonu, jak i do zapełniającej ekrany pulpy. W bezczelny sposób postawił między nimi wszystkimi znak równości, czerpiąc garściami z różnych półek. Tej zabawie towarzyszył często element wywrotowy. Mieliśmy więc alternatywną wizję historii w „Bękartach wojny”, gdzie oddział złożony z amerykańskich Żydów skalpował schwytanych we Francji nazistów. Była feministyczna odmiana najbardziej zmaskulinizowanego kina akcji w „Grindhouse: Death Proof” czy melancholijne spojrzenie na starzejących się przestępców w „Jackie Brown”. Jego ostatni film również podsuwa klucz emancypacyjny: tytułowy Django (Jamie Foxx) to czarnoskóry niewolnik, który w przededniu wojny secesyjnej mocą kaprysu niejakiego Doktora Schwartza (Christoph Waltz) odzyskuje wolność, co w owym czasie musiało być nie lada skandalem. I właśnie tę skandaliczność ogrywa Tarantino do upadłego, odtwarzając karykaturę westernowego świata, w którym widok czarnoskórego mężczyzny siedzącego na koniu czy sączącego piwo w saloonie był tak samo gorszący, jak widok damy paradującej po ulicy w pantalonach.


Tarantino po raz kolejny postanowił zjeść i jednocześnie zachować przysłowiowe ciastko. Fetyszyzuje ikonografię Dzikiego Zachodu, a zarazem bezlitośnie wykpiwa westernowe klisze. Łowca głów występuje tu w przebraniu wędrownego dentysty, w dodatku niemieckiego, który swoją niemieckość wyraźnie hołubi (aluzja do roli Waltza w „Bękartach...”). Nie gorzej niż rewolwerem doktor Schwartz potrafi władać słowem, stąd „Django” skrzy się od bon motów i efektownych oracji (i tu dodać trzeba, że nawet najbardziej wytrawny gawędziarz bywa czasem nieznośnym ględziołą – jest to również przypadłość samego Tarantino, który w snuciu anegdot nie zna bądź nie uznaje umiaru). Jeszcze bardziej nieortodoksyjnym kowbojem okazuje się drugi z bohaterów, Django, odbywający rajd po amerykańskim Południu w poszukiwaniu swojej żony-niewolnicy: nie dość, że ma czarny kolor skóry, to jeszcze jaskrawo chabrowy surducik, a na nosie okulary lenonki.


Przemoc wpisana immanentnie w ten gatunek kina jest u Tarantino tak wszechobecna i tak celebrowana, że daje się zdzierżyć wyłącznie w cudzysłowie – jako choreograficzny popis (estetyzujący łamanie kości, rozszarpywanie przez psy czy tłuczenie delikwenta młotkiem) lub wizualny ornament (białe kulki bawełny malowniczo skropione krwią). Umowność eskapady dwóch samotnych rewolwerowców wypowiadających wojnę zepsutej, feudalnej i rasistowskiej Ameryce podkręca brawurowa muzyczna składanka, od Beethovena przez Morricone i piosenki z lat 60., na gniewnym hip-hopie skończywszy. Pomimo tych wszystkich zabawnych przekrętów Tarantino nie polemizuje z filozofią westernu, tak jak robili to niedawno bracia Coen w swoim antywesternie „Prawdziwe męstwo”, gdzie próbowali moralizować na temat nieopłacalności zemsty jako narzędzia służącego przywracaniu porządku. Tarantino daje nam satysfakcję pławienia się w niej do woli. Zemsta to zresztą ulubiony motyw w twórczości amerykańskiego reżysera, domagający się osobnej rozprawy.


Czarnoskóra niewolnica nosząca imię nordyckiej walkirii i wysławiająca się w języku Goethego, bajecznie sadystyczny plantator (Leonardo DiCaprio), dokonujący podczas kolacji szczegółowych badań antropometrycznych czaszki nieżyjącego niewolnika, protoplaści Ku-Klux-Klanu deliberujący przed akcją na temat sposobu noszenia niepraktycznych worków na głowach – to tylko wybrane spośród niezliczonej liczby smaczków, jakimi raczy nas reżyser „Kill Billa”. I do nich w gruncie rzeczy cały film Tarantino się sprowadza – tylko kto inny potrafiłby tak umiejętnie nam je dawkować?


***


Jednak „Django” nie dorównuje klasą „Bękartom wojny”, w których fantazja na temat wojny i Holokaustu miała moc terapeutyczną. W fantazji o zrzucaniu niewolniczych kajdan trudno dopatrzyć się wyzwalającego działania, bo kino emancypacyjne to tylko kolejna klisza. Wystarczy policzyć, ile razy wypowiadane jest w filmie słowo „murzyn”, i zobaczyć, jak zostały rozdane role czarnym i białym, by poczuć całą bezpieczną dwuznaczność „Djanga”. Tym razem Tarantino uwalnia nas z kajdan politycznej poprawności czy zaangażowanego dyskursu dla niezobowiązującej i całkowicie bezkarnej zabawy.  



„Django” – scen. i reż Quentin Tarantino, zdj. Robert Richardson, wyst. Jamie Foxx, Christoph Waltz, Leonardo DiCaprio, Kerry Washington, Samuel L. Jackson, Franco Nero i inni. Prod. USA 2012. W kinach od 18 stycznia 2013 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2013