Będzie gęściej

Stanisław Deńko, architekt: Współczesne miasta tworzą się poprzez partnerstwa. Także z udziałem deweloperów. Kraków musi się nauczyć tej zasady.

03.08.2014

Czyta się kilka minut

Wizja Nowego Miasta: plac Kolejowy, 2003 r. / Fot. Tishman Speyer
Wizja Nowego Miasta: plac Kolejowy, 2003 r. / Fot. Tishman Speyer

AGNIESZKA SABOR: Ostatnie ćwierćwiecze nie było dla Krakowa szczęśliwe pod względem urbanistycznym. Miasto, przez wieki rozwijające się zgodnie z pewnym porządkiem, po 1989 r. pogrążyło się w przestrzennym chaosie. Czy najnowsze studium zagospodarowania to próba zapanowania nad tym bałaganem?

STANISŁAW DEŃKO: Po pierwsze cieszę się, że użyła pani pojęcia „urbanistyka”, którego od jakiegoś czasu wstydliwie się unika. Prof. Jacek Purchla mówił nawet kiedyś, równie mocno, co trafnie, że Kraków to miasto urbanistów bez urbanistyki. Tymczasem projektowanie urbanistyczne – rzec by można: „holistyczne” myślenie o przestrzeni – powinno być podstawą i wytyczną dla sporządzania planów miejscowych. Owszem, przejawy takiego myślenia pojawiały się np. w kontekście kwartałów między ulicą Grzegórzecką a Kopernika czy też obszaru między rondem Mogilskim a Kotlarskim, jak dotąd nie stało się ono jednak normą. Chcemy to zmienić.

Przypominam sobie fenomenalny pomysł zagospodarowania ul. Monte Cassino. Z jednej strony miała stać się przedłużeniem metropolitalnych Plant Dietlowskich, z drugiej – uzupełnić publiczne funkcje Alei Trzech Wieszczów. Z planów pozostało niewiele: Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha to samotna wyspa. Centrum Kongresowe trzeba było wtłoczyć w za ciasną działkę. Zamiast funkcji reprezentacyjnej bloki mieszkalne – popłuczyny postmodernizmu lat 90.

Proszę pamiętać, że w PRL-u, za którym nikt z nas nie tęskni, projekty tego typu były o wiele prostsze w realizacji. Każda kreska architekta zaakceptowana przez władze była ważna. Nikt nie liczył się z prawami właścicielskimi, wolnym rynkiem, wolnościami obywatelskimi. Owszem, czasem w konsekwencji powstawało coś bardzo interesującego. Ale nie o taki mechanizm nam przecież chodzi. Dodajmy, że miasto jako takie nie dysponuje dużą ilością gruntu. Do tego dochodzi odziedziczony po komunizmie problem nieufności: ludzie nie chcą scalania gruntów, bojąc się, że zostaną oszukani „przez władze”.

W tym sensie nasze studium zagospodarowania przestrzennego Krakowa – które, dodajmy, nie ma bezpośredniej mocy sprawczej – to rodzaj eksperymentu, wezwanie do dyskusji, która miałaby doprowadzić do stworzenia scenariusza działań architektonicznych, uwzględniającego jasno określony charakter i kształt miasta. Czyli organizmu, w którym prywatne i publiczne powinno ze sobą nie tylko koegzystować, ale także tworzyć nową wartość.

Jak na razie rządzą deweloperzy.

Ależ deweloperzy również są potrzebni jako element miastotwórczy! Rynek nie byłby tak piękny, gdyby nie aktywność ekonomiczna średniowiecznych przedsiębiorców. A kompromis z deweloperami jest możliwy – o ile zachowane będą standardy i zadziałają mechanizmy kontrolne. Sprzyja mu zresztą, mówiąc nieco cynicznie, kryzys ekonomiczny.

Współczesne miasta tworzą się poprzez partnerstwa: prywatno-prywatne, prywatno-publiczne, publiczno-publiczne. Niestety, Kraków nie nauczył się jeszcze tej zasady. Wszyscy pamiętamy fiasko wielowymiarowej, bogatej idei tzw. „Nowego Miasta”, które miało powstać wokół Dworca Głównego, a które zastąpione zostało ostatecznie gigantyczną galerią handlową. Jedną z przyczyn klęski był fakt, że samorząd nie mógł dojść do ładu z PKP, do których należała część gruntów, a władze lokalne z centralnymi... Przegrała wartość wyższa niż partykularne interesy. Stracili wszyscy. Po tej lekcji najwyższy czas nauczyć się współpracy.

Postulat kompromisu odnosi się nie tylko do deweloperów, ale i mieszkańców. Ktoś, kto kupuje dziś mieszkanie, jest przekonany, że jego okolica nigdy się nie zmieni. Nic bardziej błędnego! Rozwój miasta oznacza dogęszczenie: jeśli mam przed oknem kuchennym łąkę, muszę brać pod uwagę, że na jej miejscu stanie kiedyś budynek – ważne, by był dobrze zaprojektowany, wpisany w kontekst urbanistyczny i – co niezwykle ważne: przyrodniczy. Nikt nie chce zamienić Krakowa w betonową pustynię.

Innymi słowy: uważa Pan, że Kraków nie powinien się rozrastać, ale zagęszczać.

Oczywiście każdy ma prawo wyprowadzić się do jednego z suburbiów – ze świadomością, że oznacza to np. zwiększenie kosztów codziennych dojazdów do pracy. Jednak jak wskazują rozliczne badania, Kraków w najbliższych dziesięcioleciach będzie jednym z kilku – wyjątkowych – miast w Polsce, gdzie liczba ludności będzie wzrastać. W naszym studium założyliśmy, że miasto nie będzie ekspansywne terytorialnie, ale będzie się rozbudowywać w obrębie obecnych granic. To już zresztą widać, np. na Grzegórzkach czy w okolicy ulicy Lubicz. Wpływ na ten rozwój ma też fakt, że Kraków to miasto interesujące dla biznesu, zwłaszcza zajmującego się wysokimi technologiami. Można przypuszczać, że duże firmy wpłyną np. na zagospodarowanie okolic dwóch podkrakowskich lotnisk – Balic i Pobiednika. Na to „dogęszczanie” musimy się odpowiednio przygotować.

Jak?

Trzeba zacząć od zburzenia pewnego stereotypu. Otóż wbrew powszechnemu mniemaniu tkanka Krakowa jest bardzo zróżnicowana. To nie tylko Rynek, Kazimierz, Podgórze. Proszę porozmawiać z taksówkarzem od dziecka mieszkającym np. na os. Szkolnym – powie pani, że wśród wąskich ulic śródmieścia się dusi. Woli zieleń i szerokie arterie Nowej Huty. Tradycją Krakowa nie są wyłącznie kwartały krzyżujących się ulic, możliwe są rozmaite rozwiązania.

Co ważniejsze, wyrastają nowe centra miasta – a Kraków musi być policentryczny. Popatrzmy na Czyżyny.

Ich historia – jako osiedla – jest krótka, sięga raptem lat 70. ubiegłego wieku. Swego czasu miał tam powstać kampus krakowskiej Politechniki – niestety, niewiele z tego wyszło. Jest jednak Krakowski Park Technologiczny, Muzeum Lotnictwa, AWF. Mieszkańcy czyżyńskich bloków nie wstydzą się już adresu. Aktywizują się też okolice sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Centrum Jana Pawła II.

Duży potencjał miałby obszar III Kampusu Uniwersytetu Jagiellońskiego – gdyby uczelnia była tym naprawdę zainteresowana. Niestety, nie jest, a mówimy o instytucji elitarnej, która powinna ponosić odpowiedzialność za miasto. Rzecz w tym, że przestrzeń Kampusu powinna rodzić się w wyniku otwartych – czemu by nie międzynarodowych? – konkursów, a nie zwykłych przetargów. Jestem przekonany, że wymiana myśli i konkurencyjność pomysłów sprawiłby, że Kampus stałby się urbanistyczną perełką. A nie będzie.

Nasze studium stara się uporządkować to, co już się dzieje: dlatego np. podzieliliśmy przestrzeń miasta na 7 strukturalnych obszarów urbanistycznych, określając ich funkcje – także przyrodnicze, Kraków potrzebuje bowiem „zielonych płuc”.

Czy Kraków ma szansę stać się metropolią?

W Europie są tylko dwie metropolie globalne: Paryż i Londyn. Do tego miana pretenduje jeszcze Berlin. Kraków ma szansę stać się metropolią lokalną – o ile otworzy się na Katowice i czeską Ostrawę. Bo zwartości terytorialnej miasta musi towarzyszyć mentalny rozmach.


STANISŁAW DEŃKO jest architektem, dyrektorem generalnym Biura Architektonicznego „Wizja”. Pełnił funkcję architekta miejskiego w Krakowie. Jest współautorem Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Krakowa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2014