Bakterie, wydawcy i miasta

Gdyby tylko naukowcy dogadywali się z wydawcami tak dobrze jak nasze limfocyty z bakteriami skórnymi!

06.02.2018

Czyta się kilka minut

 / GETTY IMAGES
/ GETTY IMAGES

Najwięksi światowi wydawcy prasy naukowej, jak Elsevier i Springer, cynicznie wykorzystują fakt, że uczelnie są skazane na korzystanie z ich usług – pisałem już zresztą o tym problemie. Kilka lat temu pracownicy biblioteki Uniwersytetu Harvarda ogłosili, że nie są już w stanie płacić 3,5 mln dolarów rocznie (!) za dostęp do prasy naukowej.

1 stycznia przedstawiciele 200 niemieckich uczelni odmówili przedłużenia umów z gigantem wydawniczym Elsevier. Naukowcy utracili tym samym formalnie dostęp do potężnej bazy literatury naukowej. Matematyk Günter Ziegler, który negocjuje z Elsevierem w imieniu niemieckiej Konferencji Rektorów, zauważa jednak, że konflikt opiera się na fikcji: naukowcy swobodnie wymieniają się artykułami między sobą, istnieje luka prawna pozwalająca na publikowanie w internecie wczesnych wersji tekstów (tzw. preprintów), różniących się czasem od docelowej tylko układem graficznym, a ponadto działają popularne serwisy oferujące nielegalny dostęp do każdego praktycznie artykułu. Zainteresowani zgadzają się, że jedynym długofalowym rozwiązaniem problemu jest otwarty dostęp do artykułów naukowych. Trwający obecnie „strajk” niemieckich uniwersytetów to odważny krok w tym kierunku.

Polskie uczelnie jeszcze nie wypowiedziały wojny wydawcom, więc możemy przyjrzeć się samym wynikom badań. 18 stycznia w czasopiśmie „Cell” opublikowany został tekst (J. Linehan i in. „Non-classical Immunity Controls Microbiota...”) na temat tempa gojenia się ran u myszy w zależności od występowania na ich skórze populacji mikroorganizmów. Okazuje się, że zubożona w „zdrowe” bakterie skóra mysiego ucha goi się wolniej. Sprawdza się to poprzez precyzyjne mierzenie w regularnych odstępach, jak daleko w głąb uszkodzonej tkanki sięga „język” z keratynocytów – komórek będących zalążkiem nowej skóry. Wynik może dziwić – wszak zasadą numer jeden przy opatrywaniu ran jest ich solidne zdezynfekowanie. Pamiętajmy jednak, że rany zadawano sterylnym narzędziem, a myszy różniły się między sobą wyłącznie obecnością nieszkodliwych bakterii skórnych.

Nie wiadomo, skąd to szybsze gojenie. Może mieć związek z tym, że limfocyty T, pełniące istotną rolę w aktywności mysiego (i ludzkiego) układu odpornościowego, „podkradają” informacje od mikroorganizmów. Powierzchnia skóry jest dla bakterii ich środowiskiem naturalnym, tak więc wszelkie wieści o jej uszkodzeniu – w postaci najróżniejszych sygnałów chemicznych – rozchodzą się lotem błyskawicy. Niewykluczone, że nasz układ odpornościowy „podsłuchuje” tego typu komunikację.

Na koniec interesujące badanie z „Nature” (D. Weiss i in. „A Global Map of Travel Time To Cities...”) czasu, jaki zajmuje ludziom dotarcie do najbliższego miasta, definiowanego prosto przez minimalną liczebność – 50 tys. – oraz gęstość zaludnienia. Jest to szczególnie ważne w kontekście starań ONZ, aby zmaksymalizować dostęp do opieki medycznej, edukacji (zwłaszcza wyższej), usług bankowych i finansowych oraz innych zasobów dostępnych głównie w miastach.

Świat podzielono na kratki o boku 1 km i dla każdej z nich zostało oszacowane średnie tempo przemieszczania się po danym obszarze. Globalna mapa dróg została zapożyczona z darmowej aplikacji Open Street Map, która działa analogicznie do Wikipedii: jest to mapa świata, którą każdy może edytować. Dane zapewniane przez tysiące wolontariuszy okazały się najlepsze. To kolejny dowód, że „uwolnienie” nie tylko samych danych, ale i możliwości ich tworzenia i korygowania, nie musi doprowadzić do katastrofy.

Podstawowe wyniki badania nie zaskakują. Przykładowo 81 proc. ludzkości albo mieszka w mieście, albo może dostać się do najbliższego w ciągu mniej niż godziny. W Polsce 100 proc. populacji ma dostęp do miasta w czasie poniżej dwóch godzin. Taki przynajmniej płynie wniosek z przyjętej przez autorów metodologii, która nie bierze pod uwagę choćby korków.

Szczególnie interesująca jest populacja osób, które od miasta dzieli podróż trwająca 10 godzin lub więcej. O ile nie dziwi to w przypadku Mauretanii (30 proc. populacji) czy Mongolii (18 proc.), istnieje też grupka tego typu ludzi choćby w Stanach Zjednoczonych. Na mapie dołączonej do artykułu skala czasowa kończy się na wartości „powyżej 10 dni” – to dopiero pobudza wyobraźnię! Jak słusznie zauważają we wstępie autorzy, w dzisiejszych czasach wielu osobom łatwiej jest połączyć się z dowolnym posiadaczem telefonu komórkowego, choćby na drugim końcu świata, niż dostać do najbliższego miasta.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof przyrody i dziennikarz naukowy, specjalizuje się w kosmologii, astrofizyce oraz zagadnieniach filozoficznych związanych z tymi naukami. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2018