Bądźmy mądrzy przed szkodą

Ostatni weekend przebiegł burzliwie, a nawet wielce znacząco.

05.09.2016

Czyta się kilka minut

​Nie ma co owijać w bawełnę: wiał wiatr historii. Zwłaszcza w Krapkowicach, gdzie nocną porą w piątek szarżował nasz rodak. Szarżował przy pomocy autentycznej szabli, na autentycznej polskiej ulicy, puszczając wodze tradycyjnej fantazji, wskrzeszając tradycje Cedyni, Grunwaldu, Kircholmu, Wiednia, Somosierry, a zwłaszcza Mokrej. Wojak, rycerz, husarz, szwoleżer, ułan, legenda. Mieszkaniec Krapkowic, którego inicjały niestety nie są jeszcze znane tak dobrze jak jego wiek (48 lat), zakończył wieczór mocnym akcentem, atakując radiowóz. Nie zląkł się palnej broni, do końca nie chciał złożyć szabli. Wraży, bezduszni policjanci obezwładnili go dopiero po jakimś czasie, czasie walki, gdy wyszczerbiony na karoserii pojazdu z kogutem oręż wypadł mu z dłoni. Był samotny w swojej walce, ale obrośnie legendą, zwłaszcza jeśli dostanie dobrego adwokata i lotnego wajdelotę. Pieśń o szwoleżerze pójdzie z Krapkowic w Polskę, a wyszczerbioną szablę podejmą inni, bohaterski wskrzeszą czas. Czyli – piątek późnym wieczorem.

Tymczasem w sobotę wieczorem – i całkiem gdzie indziej, bo w samej Łodzi – doszło do równie znaczącego incydentu. Zastęp strażaków, wracający z akcji gaszenia śmietnika, został spontanicznie zaatakowany przez kilkunastu mieszkańców. Troszkę to strażaków zaskoczyło, do tego stopnia, że nieomal zapomnieli wezwać posiłki przez radiostację. No, ale się udało, posiłki się pojawiły, a napastnicy chwacko się rozproszyli. Jeden ze strażaków musiał złożyć wizytę w szpitalu – nie dlatego, że tam też się paliło, po prostu dostał kostką brukową w plecy.

Wyciągnijmy wnioski z weekendu. Co łączy piątkowy i sobotni wieczór? Otóż przypadki zarówno Krapkowic, jak i Łodzi stanowią znakomitą, wypisz-wymaluj, czarno na białym, ilustracjętezy, że multikulti nie działa! I tu, i tu zaatakowani zostali przybysze obnoszący się ze swoją odmiennością, demonstracyjnie inaczej poubierani, prowokujący wyglądem i zachowaniem, nierespektujący lokalnych zwyczajów. Nie ma dymu bez ognia, kto sieje wiatr, zbiera burzę, ludzi nie wolno prowokować, płazem to nie uchodzi, zwłaszcza w Krapkowicach lub Łodzi. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2016