Bacik na euroliberałów

Na czele politycznego sprzeciwu wobec prezydenta Macrona stoi dziś lewicowy radykał Jean-Luc Mélenchon. W zajadłych atakach na UE ściga się ze skrajną prawicą.

13.11.2017

Czyta się kilka minut

Jean Luc Mélenchon (w środku) podczas francuskiej kampanii prezydenckiej. Lyon, luty 2017 r. / JOEL PHILIPPON / FORUM
Jean Luc Mélenchon (w środku) podczas francuskiej kampanii prezydenckiej. Lyon, luty 2017 r. / JOEL PHILIPPON / FORUM

Nieodłączna zgrzebna kurtka à la Mao Tse-tung, pospolita fizjonomia, wodzowskie nawyki – w tym maniera częstego wytykania palcami czy wygrażania pięścią na wiecach. To wszystko nie wydaje się najlepszą przepustką, aby zostać politycznym idolem ludzi młodych.

A jednak to właśnie on, Jean-Luc Mélenchon, w wiosennych wyborach prezydenckich we Francji podbił młody elektorat. Głosowało na niego w pierwszej turze aż 30 proc. wyborców między 18. a 24. rokiem życia. W tej kategorii wiekowej 66-letni przywódca skrajnej lewicy pokonał wszystkich swoich konkurentów – w tym obecnego prezydenta Emmanuela Macrona oraz liderkę Frontu Narodowego, Marine Le Pen. Ogólnie rzecz biorąc, aż co piąty francuski wyborca oddał na niego głos. Z niewielką stratą do czołówki szef ultralewicy o mały włos nie wszedł do finałowego pojedynku o prezydenturę.

Dzisiaj to właśnie on wyrasta na głównego lidera opozycji społecznej przeciw rządom liberała Macrona. Wraz ze związkami zawodowymi Mélenchon mobilizuje Francuzów do protestów przeciwko liberalizacji kodeksu pracy. We wrześniu i październiku na apele Mélenchona i związkowców wychodziły na ulice tysiące ludzi. Co prawda, gdy reformy weszły w życie – wprowadzone drogą prezydenckich dekretów – protesty osłabły. Ale lider Francji Niepokornej, jak nazywa się jego ruch, nie składa broni i liczy, że to tylko chwilowe osłabienie.

Jako trybun ludowy Mélenchon jest na skrajnej lewicy tym, czym na skrajnej prawicy nacjonalistka Marine Le Pen. – Mélenchon, podobnie jak Le Pen, mają znakomite talenty oratorskie i potrafią skanalizować wszelkie niezadowolenie i frustrację społeczną – tak fenomen popularności obojga skrajnych polityków tłumaczy w rozmowie z „Tygodnikiem” francuski politolog prof. Georges Mink.

Kontra wobec „systemu”

Skąd się bierze fenomen „Méluche’a”, jak jego wyznawcy pieszczotliwie zdrabniają nazwisko Mélenchona? W jakim stopniu to kwestia przypisywanej mu charyzmy, programu, a na ile sprzyjających okoliczności? Każdy z tych czynników ma tu znaczenie. Uświadamia to krótka choćby rozmowa z młodymi zwolennikami Mélenchona. Wystarczy pójść na paryski wiec poparcia dla lidera skrajnej lewicy.

Pytany o powody wspierania „Méluche’a” student filozofii Quentin odpowiada: – On mówi wprost, co myśli. To świetny strateg. Jest twarzą demokratycznej odnowy.

Jego kolega Pierre-Luc, studiujący ekonomię na Sorbonie (a także niezrzeszony aktywista lewicowy), dorzuca: – Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, skojarzył mi się z komunistycznym „ojcem narodu”, zwłaszcza że moja matka uciekła do Francji z Kambodży Pol Pota. Po przeczytaniu programu stwierdziłem, że jego program jest spójny i nie widać w nim skrajności. Popieram go, bo Partia Socjalistyczna zdradziła swoje idee, sprzedała się neoliberalnej ideologii.

Młodzi sympatycy Mélenchona podkreślają zgodnie jedno: że stoi on na czele nowej formacji, odstającej od tradycyjnych skostniałych partii politycznych. Założona półtora roku temu przez Mélenchona Francja Niepokorna powołuje się na ideowe pokrewieństwo z hiszpańską formacją Podemos czy Berniem Sandersem, kandydatem w prawyborach Partii Demokratycznej w USA. Lider hiszpańskich radykałów Pablo Iglesias przyjechał zresztą wiosną do Paryża, aby wesprzeć kampanię prezydencką przywódcy Francji Niepokornej.

Mink: – Podobnie jak Podemos czy grecka Syriza, Francja Niepokorna zebrała wokół siebie rzesze niezadowolonych z kryzysu gospodarczego: od „sierot” po Francuskiej Partii Komunistycznej po młodzież dotkniętą perspektywą bezrobocia i ubóstwa. Najbliżsi „pretorianie” Mélenchona to zresztą byli działacze trockistowskich młodzieżówek.

W siedmiu miejscach naraz

Radykalny polityk wykorzystał też krytyczną sytuację francuskich socjalistów, którzy w ostatnich wyborach prezydenckich ponieśli największą porażkę od pół wieku: ich kandydat Benoît Hamon zdobył tylko 6 proc. głosów. Socjaliści są dziś o krok od samolikwidacji.

Nie byłoby też ostatniego sukcesu wyborczego lidera Francji Niepokornej, gdyby nie to, że jego młode otoczenie umiało zaprzęgnąć do swojego rydwanu najnowsze technologie. To właśnie jego sztab wyborczy postanowił też sięgnąć po nietypowy trik: trójwymiarowe wizerunki swojego idola, zwane hologramami. W efekcie dzięki swoim cyfrowym sobowtórom kandydat „pojawiał się” równocześnie i przemawiał do tłumów nawet na siedmiu mityngach we Francji. Jako „człowiek hologram” zyskał wielkie zainteresowanie, zwłaszcza wśród młodych Francuzów.

Startując na prezydenta, Mélenchon stał się też liderem w serwisach społecznościowych – na Facebooku i YouTubie. Dla niego to istotne możliwości oddziaływania, alternatywne wobec tradycyjnych mediów. Podobnie jak szefowa Frontu Narodowego, toczy on bowiem od dawna wojnę z dziennikarzami, oskarżając media mainstreamu o manipulacje. Taka strategia przynosi mu poparcie wśród dużej części Francuzów, nieufnie odnoszących się do przekazów prasy i telewizji.

Zamożny trybun z kompleksami

Nawet jego zdecydowani przeciwnicy zgadzają się w jednej sprawie: Mélenchon jest świetnym mówcą. Rozpala tłumy, wygłaszając bez kartki długie płomienne przemówienia. To rzadkość na dzisiejszej scenie politycznej, nie tylko we Francji. – Mówi świetną francuszczyzną, zna znakomicie literaturę i na wiecach potrafi cytować z głowy całe fragmenty dzieł Victora Hugo – zauważa Georges Mink.

Z drugiej strony lider skrajnej lewicy, obdarzony cholerycznym temperamentem, celuje w inwektywach wobec przeciwników (także pod tym względem przypomina Marine Le Pen). Gdy Jerzego Buzka wybrano na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Mélenchon – wtedy europoseł i były senator z departamentu ­Essonne, reprezentujący Partię Lewicy – nazwał polskiego polityka „reakcjonistą z uzbrojonego betonu”, zarzucając mu „histeryczne” wspieranie prywatyzacji. Z kolei w 2014 r. zdobył rozgłos, gdy na Twitterze odpowiedział Angeli Merkel: „Zamknij się, Francja jest wolna!”. Była to reakcja na słowa pani kanclerz, która na łamach dziennika „Die Welt” uznała, że reformy gospodarcze we Francji i Włoszech są zbyt nieśmiałe.

Częste obrażanie oponentów niekoniecznie mu szkodzi – dla niektórych odbiorców obelgi są przejawem autentyczności w epoce, gdy w retoryce polityków demokratycznych przeważa mowa-trawa.

Krytycy Mélenchona zarzucają mu wybujałe ego i niezdolność do współpracy. Jak uważa znany dziennikarz polityczny Jean-Michel Aphatie, jednym z głównych motorów działań lidera Francji Niepokornej są jego ambicje personalne, a zwłaszcza chęć odwetu na byłych towarzyszach z Partii Socjalistycznej. Za młodu trockista, dzisiejszy radykalny przywódca, przez ponad 30 lat był bowiem prominentnym działaczem socjalistycznym: najpierw jako zwolennik François Mitterranda, potem w latach 2000-02 minister ds. szkolnictwa zawodowego w rządzie socjalisty Lionela Jospina. Dopiero w następstwie odsunięcia na boczny tor tego ugrupowania Mélenchon w 2008 r. odszedł z partii i założył własny ruch: Partię Lewicy. Od tego czasu zaczął flirtować, ze zmiennym skutkiem, z Francuską Partią Komunistyczną.

Już w 2012 r., w wyborach prezydenckich jako kandydat własnej partii osiągnął dobry wynik – 11 proc. Pięć lat później rezultat ten niemal podwoił. Choć chyba liczył na więcej – dziennik „Le Monde” twierdził, że Mélenchon był przekonany, iż zostanie prezydentem.

Dla porządku dodajmy, że choć jest trybunem ludowym, należy do polityków zamożnych. Według deklaracji samego kandydata jego majątek jest wart około miliona euro, na co składają się głównie nieruchomości – paryski apartament (ponad 100 m kw.) i domek na prowincji.

Unijną flagę wyprowadzić!

Francja Niepokorna ma dziś w Zgromadzeniu Narodowym, zdominowanym przez ruch En Marche! Macrona, tylko 17 deputowanych na ogólną ich liczbę 577. Jednak o Mélenchonie i jego ekipie wciąż jest głośno.

Ostatnio deputowani tej formacji zażądali usunięcia z sali obrad francuskiego parlamentu unijnej flagi, uważając to za sprzeczne z suwerennością Francji. Argumentowali przy tym, że 12 gwiazdek na lazurowym tle jest świadectwem „wyznaniowości” Unii, bo symbol ten wywodzi się, ich zdaniem, od aureoli nad głową Matki Bożej. Postulat upadł w głosowaniu, ale sprawa przyniosła znów rozgłos przywódcy Francji Niepokornej.

Zresztą Unia Europejska od lat pełni nad Sekwaną rolę kozła ofiarnego. Przecież to właśnie większość Francuzów – zarówno tych z prawicy, jak i z lewicy – w 2005 r. odrzuciła w narodowym referendum projekt konstytucji europejskiej. Jednym z jej przeciwników był wtedy Mélenchon, wówczas jeszcze socjalista. Pod względem niechęci do Unii zachowuje od ponad dekady konsekwencję, choć wcześniej wspierał traktat z Maastricht. Zdaniem Mélenchona Unia jest narzędziem ultraliberalnego dyktatu Niemiec, narzucającego zaciskanie pasa biedniejszym państwom – i stąd jego ataki na kanclerz Merkel.

Także w kampanii prezydenckiej wzywał do renegocjacji unijnych traktatów, aby stworzyć „Europę socjalną”, zamiast „Europy neoliberalnej”. Opowiada się m.in. za całkowitym zniesieniem statusu pracowników delegowanych w Unii. W tej sprawie idzie więc dalej niż Macron, także broniący rodzimego rynku pracy przed konkurencją z Europy Wschodniej.

A jak ocenić realność postulatu zmiany unijnych traktatów? – To czysta fikcja, zamierzona jako przynęta dla eurosceptycznego elektoratu, który jest obecny także na skrajnej lewicy. Mélenchon dobrze wie, że nie ma możliwości przyjęcia jego żądań przez kraje unijne – uważa Mink.

Zwolennicy konsolidacji Unii wokół strefy euro – zgrupowani wokół rządzącego obozu En Marche! Macrona – muszą odpierać dziś więc ataki z dwóch stron: nacjonalistycznej prawicy Frontu Narodowego i skrajnie lewicowej Francji Niepokornej. Otwarte pozostaje pytanie, czy Macron wytrzyma ten podwójny napór?

Przeciw USA, choćby z Putinem i Chávezem

Mélenchon nie pomija żadnej okazji, żeby atakować NATO jako narzędzie „amerykańskiego imperializmu”.

Mink podkreśla, że krytykowanie NATO jest zgodne z francuską tradycją, rozpoczętą jeszcze przez generała de Gaulle’a: to on zdecydował o opuszczeniu wojskowych struktur Sojuszu przez Francję, w imię obrony „suwerenności militarnej” kraju. Dopiero za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego w 2009 r. Paryż wrócił do pełnego członkostwa w NATO.

Z drugiej strony, szukając przeciwwagi dla wpływów USA, Mélenchon usprawiedliwia putinowską Rosję. Jak podkreśla w rozmowie z „Tygodnikiem” specjalistka od relacji francusko-rosyjskich, prof. ­Cecile Vaissié, lider Francji Niepokornej należy do największych we Francji obrońców polityki Putina.

To właśnie Mélenchon – w kontekście aneksji Krymu przez Rosję – ogłosił, że należy zwołać międzynarodową konferencję z udziałem mocarstw „od Atlantyku po Ural”, aby przedyskutować kwestię renegocjacji granic w Europie. Propozycję tę odczytano powszechnie jako pragnienie usankcjonowania rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.

Dla nikogo nie jest też tajemnicą, że Mélenchon – duchowy wnuk jakobinów – jest wielbicielem nieżyjącego już lidera Wenezueli Hugo Cháveza i nie szczędził też ciepłych słów Fidelowi Castro. Jednakże wielkie zakłopotanie, nawet wśród sympatyków „Méluche’a”, wywołało ujawnienie faktu, że postuluje on przystąpienie Francji do tzw. Sojuszu Boliwijskiego (Alba), zrzeszającego 11 krajów Ameryki Łacińskiej. Wśród nich jest także rządzona przez autorytarny reżim Wenezuela.

Co dalej z francuską lewicą?

Jaka przyszłość czeka skrajną francuską lewicę i jej lidera?

Nie ulega wątpliwości, że elektorat walczącej o przeżycie Partii Socjalistycznej przejmuje w ostatnich latach właśnie Francja Niepokorna. – Jeśli Macronowi nie powiodą się reformy gospodarcze, to wokół Mélenchona i jego formacji może się skupić większość niezadowolonych. Mélenchon może stać się ojcem tego ruchu protestu – prognozuje Mink.

Nie jest jednak wykluczone, że dokona się niedługo zmiana personalna na czele formacji francuskich „oburzonych”. Po pierwsze, z powodów pokoleniowych. Po drugie: słychać coraz częściej głosy, że egocentryzm lidera Francji Niepokornej utrudnia zebranie pod jego skrzydłami szerokiego obozu lewicy.

Trybun Mélenchon – zapatrzony w przykłady rewolucyjnych wodzów, od Robespierre’a po Cháveza – pociąga młodych buntowników. Niewiele wskazuje jednak, aby jego obóz miał realistyczną i konkurencyjną wobec Macrona wizję Francji w Europie.

A gdy tej zabraknie, nie pomogą zdolności oratorskie ani najnowsze technologie mnożące kolejne hologramy przywódcy.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2017