Awizo z Grunwaldu

Gore! Gore! Biegajcie! Biegajcie! Widmo krąży nad Grunwaldem, widmo profesjonalizacji.

21.07.2014

Czyta się kilka minut

Całymi chorągwiami nadciągają zawodowcy. Pierwsi przyszli już kilka rocznic temu Rosjanie, teraz – o, zgrozo! – szykują się rycerze z USA. Nothing personal, just business – powie Spytko z Melsztyna dnia 15 lipca 2015. Zbroje staną się jakby mniej tekturowe, ale duch uleci.

Heinrich von Plauen i Zyndram z Maszkowic, Ulrich von Jungingen i Czarny Zawisza, a nawet ich knechci i nasze ciury – wszystko będzie profesjonalne. Czyli niczego nie będzie. Gdzie się podziały tamte rycerskie prywatki boso, ale w ostrogach? Czy każdy musi godzinami walczyć w trzydziestokilogramowej zbroi w trzydziestostopniowym upale? Dlaczego nie można kwadrans, jak drzewiej (czyli parę zgoła lat temu) bywało? Your ambition kills you, baby – rzeknie Mszczuj ze Skrzynna, i będzie miał rację w temacie rosnącej profesjonalizacji Grunwaldu. Jeśli wszyscy się tak równo sprofesjonalizują, nie tylko będziemy mieli do czynienia z neośredniowiecznym wyścigiem zbrojeń à la zimna wojna, ale na dodatek jeszcze będzie wiadomo, kto wygra – a to już niewybaczalne. Hańba! Protestuję obywatelsko! Wielce metafizyczną dziwność istnienia są w stanie naszemu narodowi zapewnić rycerze w klapkach, rycerze w bermudach, rycerze w sandałach na przylepce, rycerze w dekatyzowanych szortach, rycerze w paździerzach, rycerze we flipflopach, kilka chorągwi w kroksach i kubotach, a nie jacyś zawodowcy. Grunwald dla wszystkich!

Ledwo powaliło mnie mentalnie szarganie dziedzictwa narodowego, a zaraz otrzymałem drugi druzgocący cios: dobiły mnie awiza, co to od teraz ma ich właściwie nie być, gdyż w ramach nagłej a niespodziewanej profesjonalizacji Poczty Polskiej wszystko ma być doręczane, z przeproszeniem, door to door.

Kocham awiza w mojej pocztowej skrzynce, uwielbiam je kolekcjonować, pragnę pasjami zagłębiać się w grafologiczne meandry subtelnej kreski panów listonoszy (awizonoszy), upaja mnie np. kryptografia poczty polskiej pt. „zgadnij, w której placówce leżę i dlaczego tak daleko”. Odbierać czy nie odbierać, zdążę czy nie zdążę, uniosę czy nie uniosę, zniosę czy nie zniosę – oto jest pytanie, starannie wielokrotnie awizowane pytanie przeciętnego klienta awizonoszy Poczty Polskiej.

A odpowiedzi? Odpowiedzi zero-jedynkowe właściwie wszystkie, z wyjątkiem jednej: byłem akurat wtedy w domu czy nie byłem – gdyż niestety tutaj sprawa jest bardziej nomen omen, nolens volens złożona, choć powinna być jednoznaczna: że nie. Ale ponieważ mieszkam na drugim piętrze bez windy, więc z głębokim zrozumieniem muszę wyznać, że od wielu lat listonosz się tak wysoko nie pofatygował. I słusznie! Po co ma się pod górę specjalnie do mnie telepać, i to czasem nawet z paczką, czasem ciężką, skoro ja i tak będę schodził, więc dlaczego on ma wchodzić? On sobie (czyli mnie) wrzuci awizo, ja sobie poczytam, średnią czytelniczą z danego miesiąca znacząco podpompuję, uśmiechnę się pogodnie, podziękuję w myślach listonoszowi, że chciało mu się wrzucić moje awizo do mojej skrzynki (a mógł zabić!), i taki naczytany i rozchmurzony przejdę się na placówkę poczty troszkę sobie postać, miło pogawędzić z innymi klientami. Po czym poznać tych najbardziej zadowolonych? Po awizach.

W kolejeczce radośnie, krotochwilnie, pełne zrozumienie trudnej sytuacji listonoszy – tylko jedna starsza pani troszkę się dziwiła, dlaczego do niej listonosz nigdy nie zapuka, skoro ona na parterze mieszka, ale po chwili namysłu musiała przyznać, że to parter wysoki. I znów się uśmiechnęła, troszkę sobie z nami postała i pożartowała, czterdzieści minutek jak z bicza trzasło, i już mogła wracać do domu bez awiza, za to z zastawą stołową w gustownej paczce. Może poszła na Grunwald ucztować z wojami. A mnie przyjdzie zostać w ostatniej najprawdopodobniej kolejce z awizem, trzymając w ręku papier zielony (zabrudził się po drodze), patrzeć, jak wszystko zostaje w tyle. I w głowie nigdy mi się nie pomieści, że całą naszą tradycję wyrzucają na śmietnik historii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2014