Awizo

Zaiste bardzo nas cieszą doniesienia, że Gospodarz nie chodzi na pocztę i nie odbiera listów poleconych. Raduje nas ta postawa, jest nam bowiem bliska i zbliża nas do władzy.

01.04.2019

Czyta się kilka minut

Nie masz cwaniaka nad warszawiaka – chciałoby się pierw powiedzieć. Rzec jednak trzeba, że i my – choć do Mazowszan nam niezmiernie daleko, zarówno pod względem geograficznym, jak i mentalnym – mamy solidny wkład w rozwijanie metod unikania listonoszy z niewygodnymi przesyłkami. Zastanawialiśmy się przy okazji, czy tego typu nieaktywność, uprawiana przez człowieka publicznego, może mu w oczach jego fanów zaszkodzić. Otóż każdy kraj ma swą – jak wiadomo – specyfikę.

Oto, dajmy na to, we Włoszech czy we Francji człowiek na świeczniku, złapany z kochanką in flagranti może się nie martwić o popularność. Duch tych krain podpowiada elektoratowi, że mężczyzna aktywny w tych sprawach dowodzi swej siły, sprawności i skuteczności, które łacno przekładają się na jego przydatność ojczyźnie. Polityk zdrów i chędogi poprawia nastrój mas i oddala podejrzenia, że mógłby ów oto być w rządzeniu niedołęgą, podjąć fatalne w skutkach decyzje bądź nie podejmować żadnych. Nie da się ukryć, że nie tylko limes masła i oliwy, nie tylko granica swobodnie rosnącej winorośli, nie tylko kult ziemniaka i zacieru różni nas od tych krajów, bo różni nas takoż widzenie i ocenianie swych przedstawicieli.

Oto popatrzmy, że wszyscy politycy nasi, którzy wykazali się pewną, bezprzesadną, ale jednak gibkością płciową, skończyli natychmiast w kotle, by nie rzec: w woku, w którym byli poddawani szybkiemu smażeniu bez tłuszczu. Zamiast francuskiego czy włoskiego poklasku znajdowali wszędy wyrazy najgłębszego oburzenia i potępienia.

Inaczej rzecz się ma z piciem. Gdzie indziej temat ten, jeśli idzie o trzeźwość polityków, w zasadzie nie istnieje. U nas owszem, to bowiem oczywiste, że pije się tu i więcej, i częściej, i raczej do spodu, bo bez spodu napicie się nie liczy. Otóż, popatrzmy, że choć afery z pijanymi parlamentarzystami się zdarzają, to ludzi tych raczej nie spotyka los cudzołożników. Trochę się ględzi, jest nieco nadęć, telewizje pokazują jakichś leżących na dywanach ludzi, w nieładnych garniturach, tłumaczących się potem, że wzięli a to jakąś pastylkę, chlapnęli jedno piwko, pół setuchny, mieli chrzciny, że byli śpiący, a to, że musieli przemyśleć pewne sprawy państwowej wagi w pozycji horyzontalnej. Po buziach widać, że trzymają się ledwie na nogach, są pięknie spuchnięci, chrapliwi i cierpią na światłowstręt. Komuś to przeszkadza? Ma to jakieś daleko idące konsekwencje polityczne? Skądże. Naród pijący ma pijących przedstawicieli. Sprawy zatem nie ma. Słowem, szeroko pojęte obyczaje, w najszerszej ocenie społecznej, miewają różne – za przeproszeniem – odbeki. Pokładziny z kochanką nie są dobrze widziane, leżenie na podłodze w sosie własnym, po litrze czystej wyciągniętej z gwinta, uważane jest za zachowanie znakomicie swojskie, by nie rzec – kulturalne. Seks, co widzimy ostatnio bardzo ostro, w żadnej formie się w Polsce nie przyjął. Mamy tu głównie na myśli publiczne wyrażanie się na jego temat w inny sposób niż narzucony masom przez zatwardziałych kawalerów. Ktoś powie, że to dziwne. Dziwne, ale cóż poradzić. Jeśli zaś idzie o chlanie – przykład idzie i od dołu, i od góry. I tu takoż poradzić nic się nie da.

Na koniec, to oczywiste, musimy wrócić do nieodebranych, bezskutecznie awizowanych przesyłek. Otóż niewątpliwie Gospodarz wie, co robi, wie też, że czyn ten jest społecznie akceptowany. W kraju naszym ludzie bez względu na to, czy są trzeźwi czy są na bańce, czy są w stałym związku czy w luźnych relacjach, poleconych listów starają się nie odbierać i zawzięcie popierają takoż czyniących. Tak oto – mamy nadzieję – dzięki naszej niesłychanej przenikliwości dorzuciliśmy przed wyborami kolejny klocek do diagnozy politycznej, społecznej i obyczajowej naszego umiłowanego społeczeństwa. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2019