Awantura z Haririm

„Nie jesteśmy stadem owiec, żeby można nas było sprzedawać to jednemu, to drugiemu” – powiedzieli Libańczycy Saudyjczykom. Kolejnej wojny domowej udało się uniknąć.

26.11.2017

Czyta się kilka minut

Selfier premiera Libanu Saada Haririego z jedną ze zwolenniczek, Bejrut, 23 listopada 2017 r. / Fot. Hussein Malla / AP Photo / East News
Selfier premiera Libanu Saada Haririego z jedną ze zwolenniczek, Bejrut, 23 listopada 2017 r. / Fot. Hussein Malla / AP Photo / East News

Wojciech Jagielski: Z niezwykłej podróży do Arabii Saudyjskiej wrócił premier Libanu Saad Hariri. Nie było go długie trzy tygodnie, podczas których najpierw podał się do dymisji, a kiedy w końcu wrócił, zmienił zdanie i oznajmił, że nadal będzie rządził w Bejrucie. Skąd taka huśtawka nastrojów? Ponoć Saudyjczycy najpierw wezwali go do siebie, a gdy wylądował, zmusili do podpisania dymisji.

George Yacoub, arabista z Uniwersytetu Warszawskiego: Nigdy się pewnie nie dowiemy, czy zmusili, czy tylko przekonali, ale bez dwóch zdań: bez nacisku Saudyjczyków, a zwłaszcza dziedzica tronu, księcia Mohammeda ibn Salmana, Hariri do dymisji by się nie podał.

Po co Saudyjczykom była ta dymisja? Przecież Hariri jest ich sojusznikiem. A kiedy ogłosił w Rijadzie, że oddaje władzę, libański prezydent Michael Aoun rozgłaszał, że Saudyjczycy wzięli go do niewoli.

Hariri jest dla Saudyjczyków kimś więcej niż sojusznikiem – jest ich rodakiem i poza libańskim, ma też paszport saudyjski. Urodził się w Rijadzie, a jego matka, Irakijka, rozwiódłszy się z jego ojcem, Rafikiem (b. premier Libanu z lat 1992-98 i 2000-2004, zabity w zamachu w 2005 r.) została jedną z żon saudyjskiego króla Fahda. Rodzina Haririch dorobiła się w Arabii Saudyjskiej majątku i ma tam wiele nieruchomości.

Wizyta Haririego w Rijadze zbiegła się z aresztowaniami saudyjskich książąt i bogaczy, jakie zarządził książę Mohammed ibn Salman w ramach wojny wydanej korupcji. Mówiono, że i Hariri znalazł się wśród podejrzanych o malwersacje.


Czytaj także: analizy i reportaże Wojciecha Jagielskiego w naszym specjalnym serwisie "Strona świata"


Hariri jest dla Saudyjczyków cennym sojusznikiem jako polityczny przywódca libańskich sunnitów. W tej właśnie roli w 2016 r. objął posadę premiera Libanu, wedle postanowień politycznej umowy, za której architektów uważani są właśnie Saudyjczycy. Zgodnie z nią prezydentem Libanu ma być chrześcijanin-maronita (ok. 20 proc. 6-milionowej ludności kraju), premierem – sunnita (ok. 25 proc. ludności), a przewodniczącym  parlamentu – szyita (ok 25 proc. ludności). Taki podział władzy ma być zabezpieczeniem Libanu przed nowymi wojnami domowymi. Tak oto we władzach Libanu znaleźli się przedstawiciele szyickiego ugrupowania Hezbollah, uważanego na Bliskim Wschodzie za jedno ze zbrojnych ramion Iranu. Udział w rządzeniu krajem miał sprawić, że Hezbollah wyrzeknie się przemocy i radykalizmu, i z partyzantki przerodzi w polityczną partię.

Co więc chcieli osiągnąć Saudyjczycy obalając własnego faworyta w Bejrucie? Zburzenie misternie zbudowanej libańskiej piramidy władzy groziło przecież wybuchem wojny domowej.

Saudyjczycy myśleli o sobie, nie o Libanie. Od dawna uważają, że ze strony Iranu grozi im śmiertelne zagrożenie, a ostatnie sukcesy polityczne i wojskowe Irańczyków w Iraku, Syrii, a także w Jemenie i Bahrajnie, przekonały ich tylko, że jeśli nie zahamują teraz i za wszelką cenę dalszej ofensywy Teheranu, zagrozi wkrótce im samym. Partyzanci z Hezbollahu, wspieranego otwarcie przez Irańczyków, walczą w Iraku, w Syrii, posłali swoich doradców partyzantom w Jemenie. Na początku listopada Saudyjczycy ogłosili nawet, że zestrzelili nad Rijadem rakietę, jaką Hezbollah dostarczył jemeńskim szyitom. Udział proirańskiego Hezbollahu we wszystkich toczących na Bliskim Wschodzie wojnach Saudyjczycy uznali za dowód ekspansji Teheranu, a także złamanie przez Hezbollah umowy politycznej, dzielącej władzę w Libanie. Saudyjczycy uznali, że Hariri pozwala Hezbollahowi na zbyt wiele i nie nadaje się na przywódcę, który potrafiłby się mu przeciwstawić. Wymuszając na Haririm dymisję, chcieli zaszantażować i zdyscyplinować Hezbollah w Libanie, albo obalić tamtejszy rząd i wydać Hezbollahowi wojnę.

Czy Saudyjczyków stać byłoby na toczenie kolejnej wojny po jemeńskiej? Przecież wspierają też sunnicką opozycję w Syrii.

Nie zawracali sobie tym głowy, bo za najpilniejsze zadanie uważają powstrzymanie za wszelką cenę ekspansji irańskiej.

Nawet za cenę wojny domowej w Libanie?

Tak, bo uważają, że jeśli Iran nie zostanie powstrzymany teraz, posłuszny mu Hezbollah prędzej czy później i tak wywoła wojnę, by zagarnąć całą władzę w Bejrucie. Saudyjczykom najbardziej zależy teraz, żeby osłabić Hezbollah i od tego zacząć kontrofensywę przeciwko Iranowi.

Intryga Saudyjczyków jednak się nie udała. Prezydenci Francji i Egiptu przekonali ich do uwolnienia Haririego, a Emmanuel Macron specjalnie w tej sprawie pofatygował się do Rijadu. Zanim uwolniony z przymusowej gościny Hariri wrócił do Bejrutu, odwiedził Paryż i Kair. Po powrocie do Bejrutu oświadczył zaś, że się rozmyślił i zawiesza swoją decyzję o dymisji.

Saudyjczycy chcieli zastąpić Saada Haririego jego starszym, skłóconym z nim od lat bratem Bahą, ale nie zgodziła się na to ani starszyzna rodu Haririch, ani ich partia „Strumień Przyszłości”. „Nie jesteśmy stadem owiec, ani parcelą ziemską, żeby można nas było sprzedawać to jednemu, to drugiemu” – oznajmił Saudyjczykom jeden z przywódców partii. W imieniu całego Zachodu za Haririm wstawiła się Francja, której Liban był kiedyś protektoratem. Zachód dał Saudyjczykom jasno do zrozumienia, że po wojnach irackiej, libijskiej syryjskiej i jemeńskiej nie życzy sobie żadnych dalszych kłopotów na Bliskim Wschodzie, żadnej nowej wojny w Libanie. Na Zachodzie pamięta się, że poprzednia trwała tam 15 lat (1975-90) i ledwo dało się ją przerwać. Ale i w tym wypadku Zachód bardziej się troszczy o siebie niż o Libańczyków. Szacuje się, że w Libanie przebywa około półtora miliona uchodźców z Syrii. Jeśli wybuchłaby tam wojna, uchodźcy ruszą do Europy.

Kto wygrał, a kto przegrał na awanturze z Haririm? Iran?

Wygrał.

Hariri?

Wygrał. I to jak! Zanim nie został zmuszony do dymisji, nie był w Libanie szczególnie popularny. Teraz, kiedy wracał z Rijadu, w Bejrucie witano go jak bohatera narodowego, gwiazdę rock’n’rolla.

Hezbollah?

Wygrał, bo dzięki Zachodowi wywinął się od wojny z Saudyjczykami. Wracającego do kraju Haririego na lotnisku w Bejrucie serdecznymi uściskami witali prezydent-maronita Michel Aoun i przywódca Hezbollahu, Hassan Nasrallah.

Francja?

Wygrała, bo dzięki Macronowi wróciła na bliskowschodnią scenę.

Saudyjczycy?

Przegrali sromotnie. Może następca tronu książę Mohammed był zbyt pewny siebie, może okazał się zbyt zapalczywy. Licytowali zbyt ostro i przegrali. Oddali Haririego i pozwolili mu odzyskać władzę, a  niechcący umacniając go w Libanie uczynili go bardziej od Rijadu niezależnym.

A Liban?

Wygrał, bo uniknął wojny domowej, a po pogróżkach Saudyjczyków Hezbollah postanowił się trochę miarkować. Ogłosił, że wycofuje swoje oddziały z Iraku, że to samo zrobi w Syrii. Libańczycy jeszcze raz przekonali się, że jedynym sposobem ocalenia ich kraju przed nową wojną jest trzymać się z daleka od wszystkich bliskowschodnich awantur. A po rozgromieniu Państwa Islamskiego, najgroźniejszym z konfliktów na Bliskich Wschodzie jest ekspansja Iranu i jego rywalizacja o wpływy z Arabią Saudyjską. Oba kraje reprezentują skrajnie odmienne porządki i sposoby myślenia, ugoda między nimi jest niemożliwa.

Po świętej wojnie dżihadystów czeka nas wojna sunnitów z szyitami.

W taką właśnie przerodziła się wojna syryjska, zastępcza wojna, rozgrywana między Iranem i Arabią Saudyjską. Spór między Teheranem i Rijadem to rywalizacja polityczna, to nie konflikt religijny, ale konfrontacja mocarstw.

Rozmawiał Wojciech Jagielski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej