Autobiografia w sensie ścisłym (3)

Stary uważał, że dążenie do cielesnej doskonałości jest prostą drogą jak nie do życia wiecznego, to do pokaźnej długowieczności. Trzeba trenować mięśnie, mogą się na tamtym świecie przydać.

22.04.2015

Czyta się kilka minut

 / Grafika Andrzej Dudziński
/ Grafika Andrzej Dudziński

Ćwiczenia są drogą żywota! Ćwiczenia czynią drogę żywota nieskończoną.
 

Mężczyzna, który się boi
Kiedy pierwszy raz pokonałem ojca na rękę, było to zwycięstwo tak na wskroś freudowskie, że doznałem erekcji. Krótko, bo krótko, ale tak. Długo pękałem z dumy. Nie tylko z dumy. Tryumf był – jak przystało wszelkim psychoanalitycznym ekscesom – wieloskładnikowy. Późno było, ale zdążyłem. Ojciec po sześćdziesiątce, ja dobrze po trzydziestce. Nie pamiętam dokładnej daty, a trzeba było zapisać kredą w kominie (Jaki komin, jaka kreda? Przedwieczny obyczaj przetrwał w języku? Wiele jest takich zjawisk, więc nie uzurpujemy sobie prawa do wielkich odkryć. Pater Familias zapisuje w kominie dni urodzin, zgonów, komet na niebie, pożarów i powodzi).

Stary rozcierając dłoń mówi, że go zaskoczyłem, że wygrałem dzięki masie ciała, jeszcze jakieś dyrdymały, zero wiarygodności i zero skuteczności – często i nie tylko u Freuda idzie to w parze. Pewnie, że ważyłem 20 kilo więcej, ale przecież – na miłość boską – nie było to sumo!

Nie było to sumo, a męski pojedynek na zgięte w łokciach i oparte o stół ręce. Klasyczny i prawdopodobnie odwieczny sposób walki, aż dziw, że nie ma tego na olimpiadzie. Teraz myślę, że było to jednak sumo. Sumo i wszystkie olimpijskie i nieolimpijskie sporty walki. Stary przegrał raz i w jednej tylko dyscyplinie – reagował tak, jakby od dzieciństwa przegrywał zawsze i we wszystkich dziedzinach. Był niskiego wzrostu – to zawsze źle wróży. Mój wzrost – pewnie, że w porównaniu z obowiązującymi teraz koszykarskimi normami – nie mieści się w ścisłych czołówkach, ale mam te przeszło 180 cm i to daje mi spokój i to daje mi możliwość pastwienia się nad nieżyjącym od blisko 20 lat Starym.
Pamiętam, że na jakichś wakacjach ostro pociągnęło mnie w górę, każdego ranka czułem się wyższy niż poprzedniego wieczora, we wrześniu byłem, lekko licząc, o 20 centymetrów wyższy niż w maju. Stary udawał, że tego nie widzi, do czasu jednak, do czasu. Poszliśmy na mecz, ja z korony stadionu widzę wszystko, ojciec nic a nic. On mówi: chodźmy gdzie indziej, ja mówię: widzę wszystko. Nie przyszło mi do głowy, że Stary nagle zrobił się mały. Że jacyś całkiem niewysocy mu zasłaniają, że nie wie, jak przestwór uczynić. Całe dotychczasowe życie utrzymywał, że ma cechy nadludzkie, że jest Herosem, Tytanem, Herkulesem, Heraklesem, Wyrwidębem i Bóg wie kim jeszcze w jednym, że nie ma sytuacji, w której dzięki niebywałej zręczności i bydlęcej sile fizycznej nie poradziłby sobie, a tu masz – paru nieco wyższych facetów i fiasko, klęska, Tomcio Paluch i to Tomcio obrażony, bo jak tylko usłyszał, że „widzę wszystko”, obraził się, gdzieś polazł. Gdzieś? Wiadomo gdzie: w poszukiwaniu sektora dla karłów. Teraz można żartować, ale wtedy rozkminienie sytuacji zajęło mi pół meczu, pierwszą połowę psu w d… strzelił.

Owszem, miał obsesję sprawności fizycznej, a właściwie miał dwie obsesje: sprawności fizycznej i życia wiecznego. Obsesji miał oczywiście więcej, ale te dwie były założycielskie, te dwie stanowiły niebezpieczną mieszankę. Jedna warunkowała drugą. Do jednej się przyznawać łatwo, do drugiej niepodobna. Ale jak się trochę zna człowieka – trochę go znałem; jak się z kimś mieszkało pod jednym dachem – mieszkałem i przeżyłem, a wierzcie: łatwo nie było; jak się trochę zna dziwaczne słabostki i wyciąga wnioski ze zdumiewających napomknień – znałem i wyciągnąłem wnioski – chaotyczna z pozoru układanka tworzy logiczną całość. Stary po prostu uważał, że dążenie do cielesnej doskonałości jest prostą drogą jak nie do życia wiecznego, to do pokaźnej długowieczności. Trzeba trenować mięśnie, mogą się na tamtym świecie przydać. Póki się nie zestarzał – starość dlań nie istniała. Nie przyjmował do wiadomości faktu, że człowiek się starzeje i słabnie. Uważał, że należy regularnie ćwiczyć, a wszystko będzie jak za młodu. Ćwiczenia są drogą żywota! Ćwiczenia czynią drogę żywota nieskończoną.

Z zapałem studiował prasowe wzmianki o długowiecznych Gruzinach. – Fenomen, absolutny fenomen – szeptał pochylony nad niewyraźną fotografią kolejnego stulatka, który na dodatek nie miał jednego siwego włosa. Częste informacje o pokonujących choroby i starość mieszkańcach jednej z republik radzieckich były zawsze tak redagowane, by nie ulegało wątpliwości: stoi za tym osiągnięciem Biuro Polityczne KC KPZR. Nie było to głupie. Co wolisz: siedemdziesiątkę w demokracji czy sto dziesięć w naszym reżimie?

Fenomen, absolutny fenomen – długo uważałem, że te słowa tyczą jedynie wiekowych Gruzinów, z czasem jednak zrozumiałem: ojciec bierze je także do siebie. Jeśli w notce pod zdjęciem padało rytualne pytanie: czemu towarzysz zawdzięcza swoją długowieczność? I zwłaszcza, jeśli padała tam choćby najogólniejsza odpowiedź: piję tylko wodę z naszych gruzińskich źródeł, piję tylko nasze gruzińskie wino, staram się jak najwięcej przebywać na naszym gruzińskim powietrzu, jadam tylko nasze gruzińskie sery – Stary (fenomen, absolutny fenomen) próbował dostosować gruzińską dietę do naszych warunków, nie bardzo to wychodziło, z Wisły owszem woziliśmy jedzenie i co się dało, ale przerwy w dostawach były nieuniknione, nie dało się z czystym sumieniem powiedzieć: jadam tylko nasze wiślańskie sery.

Gimnastyka poranna
Wszystkie niedobory dietetyczne nadrabiał gimnastyką i przez długi czas udawało mu się utrzymywać mnie w przekonaniu, iż pod względem sprawności fizycznej faktycznie stanowi fenomen. Stanowił, ale wśród konusów. Od pewnego momentu ludzie lubią opowiadać o swoim zdrowiu, uskarżać się na swój taki czy inny stan, opisywać swoje choroby i słabizny. Pod generalnym warunkiem, że nie ma w tym przesady, jest to poczciwe i nieuniknione. Każdy old boy chętnie we własnym ciele nurkuje i wydobywa na powierzchnię fragmenty byłych, teraźniejszych i przyszłych dolegliwości. Każdy z wyjątkiem mojego wiecznie gotowego do psucia zabawy ojca. A ja jestem zdrowy – komunikował, jak tylko rozmowa przybierała wiadomy obrót.

Faktycznie był „fenomenem” nie tyle z powodu krzepy, ale z powodu gadania rzeczy, których normalny człowiek nie zniesie. Zaraził tym nienawistnym gadaniem matkę, miałem wyczulony odbiór i chcąc nie chcąc, dobrze wiedziałem, kto i z jakiego powodu choruje, czyje z jakich powodów dziecko z domu uciekło, kto i dlaczego za dużo pije, które i dlaczego małżeństwo idzie w rozsypkę etc., etc. Słowem: starzy znali przyczyny upadków wszystkich wkoło – sami byli poza podejrzeniem. Mogła się im zdarzyć najkrwawsza awantura – rankiem pełne politowania uśmieszki kierowane zwłaszcza pod adresem tych, co się dali nabrać.

Mój ojciec liczył na bardzo długie i pełne fenomenalnych wyczynów życie. Bóg powinien go wysłuchać. Uwierzył, czy też odzyskał wiarę, niemal dziesięć lat przed śmiercią. Najmniej dwadzieścia mu się jeszcze należało. Ale Bóg zesłał na niego monstrualną przepuklinę, odchudził go do granic i wielkim zimnem uraczył. Stary wkładał co popadło, podwójne koszule, swetry, matczyne kamizelki – nic nie pomagało, trząsł się, nie przymierzając, jak ja za młodu. Nie wiem, ile zaznał szczęścia, może mniej, może więcej, ale widzę go i słyszę wyraźnie: przemawia do mnie. Może przemawia, bo wrócił właśnie z wywiadówki, może piórnik nie jest w porządku, wchodzi w grę tysiąc innych występków. Stary jest mieszkańcem mojego tornistra, zawsze coś tam znajdzie. Stoi i przemawia. Stoję i się trzęsę. Dla starego nie ma większej frajdy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, dramaturg, scenarzysta, felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie pracował do 1999 r. Laureat Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Autor przeszło dwudziestu książek, m.in. „Bezpowrotnie utracona leworęczność” (1998), „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2015