Atomowe sąsiedztwo

Węgrzy, Czesi, Słowacy i Litwini popierają w większości pozyskiwanie energii z elektrowni atomowych. Co ciekawe, lęk przed taką elektrownią jest zwykle silniejszy w państwie sąsiednim, a nie w tym, w którym się ona znajduje: niedawny litewsko-estońsko-łotewski pomysł zbudowania wspólnymi siłami nowej siłowni jądrowej krytykowała część prasy na Łotwie i w Estonii, ale mniej na Litwie, gdzie ma ona stanąć.

24.04.2006

Czyta się kilka minut

Elektrownia atomowa w czeskim Temelinie /
Elektrownia atomowa w czeskim Temelinie /

Ignalina, Dukovany, Mochovce, Jaslovske Bohunice, Paks, Temelin - te nazwy niewiele mówią przeciętnemu Polakowi. Może jedynie Temelin kojarzy się z protestami ekologów i blokadami czesko-austriackich przejść granicznych, do jakich dochodziło kilka lat temu w związku z uruchomieniem reaktora w tamtejszej elektrowni atomowej.

Tymczasem, jak się okazuje, prawie każdy z postkomunistycznych krajów Europy Środkowej w polskim sąsiedztwie ma co najmniej jedną siłownię jądrową. Na Litwie jest Ignalina, w Czechach Dukovany i Temelin, na Słowacji działają Jaslovske Bohunice i Mochovce, a na Węgrzech - Paks. Zachodni sąsiad, Niemcy, to osobna historia.

Standardy i rozwiązania zastosowane w tych elektrowniach różnią się między sobą - i tak samo różnią się opinie ekspertów na ich temat. Najwięcej obaw, nie tylko u ekologów, mogą budzić dwa stare bloki w słowackich Jaslovskych Bohunicach. Tam właśnie powstała pierwsza w komunistycznej jeszcze Czechosłowacji elektrownia atomowa, a porozumienie w sprawie jej budowy Praga podpisała z ZSRR już w 1956 r. Pierwszy wybudowany blok był jednak bardzo zawodny. Wkrótce po jego uruchomieniu zginęło dwóch pracowników i ostatecznie w 1979 r. wyłączono go z eksploatacji. Natomiast dwa następne (tzw. V1 i V2) pracują do dziś, jednak ich zamknięcie było jednym z warunków stawianych Słowakom przez Unię Europejską w czasie negocjacji członkowskich. Blok V1 ma być wyłączony w tym roku, a blok V2 w roku 2008.

Podobnie wygląda sytuacja z jedyną litewską elektrownią jądrową w Ignalinie. Ona również była jednym z głównych tematów w rozmowach z Brukselą i również zostanie wyłączona - pierwszy blok już nie działa, drugi przestanie pracować w 2009 r.

Obie elektrownie - słowacka i litewska - opierają się na modelach sowieckich (przy czym litewski

reaktor jest tego samego typu, co czarnobylski) i stąd zapewne obawy o ich niezawodność. Jednak, zdaniem ekspertów, Litwini mają zdecydowanie lepszy system zabezpieczeń niż Słowacy.

Decyzja o zamknięciu Bohunic i Ignaliny była decyzją polityczną - od tego zależał przebieg negocjacji członkowskich z Unią - i nie była to decyzja łatwa. Zwłaszcza w przypadku Litwy, która zdawała sobie sprawę, że po zamknięciu swojej jedynej elektrowni jądrowej niemal całkowicie uzależni się energetycznie od dostaw tradycyjnych surowców z Rosji.

Poza tym, proces likwidacji elektrowni i rewitalizacji otaczającego ją terenu jest niezwykle kosztowny: część kosztów pokryje Unia, część (w przypadku Litwy) zachodni donatorzy, na Słowacji natomiast stworzono specjalny fundusz, do którego odprowadzana jest część zysków ze sprzedaży energii elektrycznej. Choć wiadomo, że tych pieniędzy zawsze będzie brakować, alternatywy dla zamknięcia przestarzałych elektrowni nie ma, bez względu na to, co mówią populistyczni politycy.

Nie oznacza to jednak rezygnacji z energii atomowej w ogóle. Wręcz przeciwnie.

Na Słowacji od 1998 r. działa nowoczesna siłownia jądrowa w Mochovcach, a rząd w Bratysławie zapewnia, że do dwóch działających tam bloków zostaną wkrótce dołączone dwa następne. Natomiast Litwini - wspólnie z Estończykami i Łotyszami - podpisali pod koniec lutego 2006 r. podczas spotkania w litewskich Trokach komunikat, w którym uzgodniono opracowanie wspólnej dla tych trzech krajów strategii energetycznej oraz poparto pomysł budowy nowej elektrowni, także w Ignalinie. Miałaby ona powstać dzięki współpracy trzech największych przedsiębiorstw dystrybucji energii elektrycznej w tych krajach (Lietuvos energia, Latvenergo i Eesti energia). Niewykluczone, że jako zagraniczny inwestor w pracach mogłaby uczestniczyć również Polska. Budowa nowej elektrowni potrwa 8-10 lat i Litwini liczą, że uda się uzyskać zgodę Brukseli na odroczenie do tego czasu zamknięcia ostatniego bloku "starej" Ignaliny.

O budowie nowej elektrowni atomowej lub rozbudowie tej działającej w Temelinie co jakiś czas mówią też Czesi. Temelin jest przy tym bodaj najbardziej znaną siłownią w regionie Europy Środkowej: przygotowania do uruchomienia reaktora wzbudziły gwałtowne protesty w sąsiedniej Austrii. Dochodziło do blokowania przejść granicznych przez ekologów, a nawet gróźb zablokowania wejścia Czech do Unii. W 2001 r. o Temelinie dyskutował Parlament Europejski, a populistyczny austriacki polityk Jörg Haider przeprowadził protestacyjną akcję zbierania podpisów wśród rodaków. Podpis na liście z żądaniem zamknięcia Temelina złożyło prawie milion Austriaków i sprawa ta przez dłuższy czas była główną - obok tzw. dekretów Benesza - przeszkodą na drodze do dobrych stosunków czesko-austriackich.

Mimo że dyskusja między ekspertami toczyła się na poziomie merytorycznym, to nie bez wpływu na eskalację napięcia pozostały niuanse psychologiczne. Choć Czesi budowę Temelina rozpoczęli jeszcze w czasach megalomańskiej gospodarki komunistycznej, to nadal postrzegali elektrownię jako pomnik dumy narodowej i dowód na wysoki rozwój technologiczny ich kraju. Co więcej, zarzuty stawiane przez Austrię i (w mniejszym natężeniu) Niemcy trafiały we wciąż obecne w czeskim społeczeństwie sentymenty antygermańskie.

Porozumienie ostatecznie podpisano pod koniec 2001 r.: Czesi zobowiązali się wprowadzić w Temelinie wymagane przez Austriaków zabezpieczenia, a Austriacy nie blokować ich starań o wejście do Unii. W Temelinie czasem dochodzi do drobnych awarii czy nawet wstrzymania prac elektrowni i każda taka sytuacja jest skrupulatnie odnotowywana przez media. Elektrownia temelińska stała się jednym ze stałych elementów każdej dyskusji na temat energii atomowej w regionie. Dziwi natomiast, że właściwie nie mówi się o drugiej czeskiej elektrowni jądrowej (w Dukovanach), choć jest starsza i zbudowana na znacznie mniej nowoczesnym niż Temelin modelu reaktora.

Jest prawidłowością, że lęk przed elektrownią jest silniejszy w państwie sąsiednim, a nie w tym, w którym owa budowla się znajduje. Tak więc czeskie poparcie dla Temelina jest (również w jego bezpośrednim otoczeniu) zdecydowanie większe niż słabe głosy jego czeskich krytyków. Również pomysł litewsko-estońsko-łotewskiej inwestycji w Ignalinie krytykowała część prasy na Łotwie i w Estonii, ale już nie na Litwie, gdzie elektrownia ma się znajdować (swoją drogą, pomysły rozbudowy Temelina czy obietnice dokończenia kolejnych bloków w Mochovcach są też sposobem na zdobycie głosów wyborców w Czechach i na Słowacji). Podobnie jest na Węgrzech: nawet awaria, do której doszło w 2003 r. w elektrowni Paks (drugi, a potem trzeci stopień wg INES - The International Event Scale), nie zachwiała poparciem węgierskiego społeczeństwa dla takiego sposobu pozyskiwania energii.

Z pewnością jednak czujność lokalnych i międzynarodowych organizacji ekologicznych, a także państw sąsiednich (jak Austria) mobilizuje do ciągłej modernizacji i zapewniania coraz wyższych standardów bezpieczeństwa w elektrowniach. I to akurat dobry efekt powracającej co jakiś czas debaty o energii atomowej. Podobnie zresztą jak zamknięcie przestarzałych reaktorów z czasów ZSRR jest konsekwencją członkostwa państw regionu w Unii.

Tak czy inaczej, jeśli ktoś w Polsce liczy na sąsiedztwo wolne od atomu, to się rozczaruje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006