Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Część zarzutów przeciwko pisarce i obrończyni praw człowieka, aresztowanej w sierpniu po tym, jak wróciła do Turcji z odbywanego w Krakowie stypendium stambulski Wysoki Trybunał Karny wycofał już przed miesiącem. Wtedy jednak sędziowie – choć zarzuty o przynależność do organizacji terrorystycznej uznali za absurdalne, podtrzymali w mocy oskarżenie właśnie o propagandę terrorystyczną. Erdoğan miała się jej dopuścić publikując w zamkniętej już przez tureckie władze pro-kurdyjskiej gazecie „Özgür Gündem”, do której pisać też mieli (pod pseudonimami) bojownicy Partii Pracujących Kurdystanu. Choć autorka „Miasta w karmazynowej pelerynie” i „Cudownego Mandaryna” koncentrowała się nie na polityce lecz prawach człowieka i literaturze, nigdy nie ukrywała, że nie popiera obecnych władz i kierunku, w jakim zmierza Turcja. Jej zdaniem właśnie z tego powodu znalazła się – nie po raz pierwszy – na celowniku władz.
Prokurator chciał dożywocia
Sprawa Erdoğan od początku nabrała ogromnego rozgłosu, o uwolnienie pisarki apelowali literaci i intelektualiści z całego świata. Uliczne protesty i akcje podpisywania listów w jej obronie odbywały się również w Polsce. Obrońcy pisarki nie mieli jednak wielu powodów do optymizmu, bo – choć dowody przeciwko niej zdawały się liche – zarzuty były poważne. Pisarkę oskarżono więc początkowo nie tylko o propagandę ale też terroryzm i działanie na rzecz destabilizacji państwa tureckiego. Martwiła też determinacja prokuratora, który żądał dla niej kary dożywotniego więzienia. Dowodem na przynależność do organizacji terrorystycznej miał być fakt, że Erdoğan zasiadała w radzie doradzającej kolegium redakcyjnemu „Özgür Gündem”. Prokurator dowodził, że miała wpływ na linię redakcyjną gazety a także wiedziała, kto do niej pisze. – Moje członkostwo w tym gremium było czysto symboliczne. Rada nie spotkała się ani nie podjęła żadnej decyzji w ciągu ostatnich pięciu lat – mówiła dziś w sądzie pisarka. Dowodziła też, że w czasie, gdy należała do rady, gazeta działała legalnie. – To ironia, że oskarżono mnie o terroryzm za członkostwo w organizacji, która nic nie robiła.
Jak gdyby prawo istniało
Podczas rozprawy pisarka nie szczędziła gorzkich słów: - Istotą życia pisarza jest mówienie. Ja zostałam za to aresztowana. Postaram się dziś bronić tak, jakby prawo w Turcji istniało. Choć w sprawie mojej i moich kolegów z „Özgür Gündem” złamane zostały wszelkie zasady – cytuje pisarkę dziennik Hurryet. – Najbardziej boli fakt, że choć napisałam 8 książek i tysiące artykułów, oskarżono mnie na podstawie fragmentów wyrwanych z kontekstu, tak drobnych, jakby wyjętych pęsetą z całości” – miała powiedzieć sędziemu pisarka.
Satysfakcji z wyroku nie kryli politycy opozycji – Asli Erdogan była sądzona za coś, co jest nie tylko niezrozumiałe, ale nawet nie jest przestępstwem – stwierdził Barış Yarkadaş z CHP. Z pisarką areszt opuszczą inni dziennikarze i pracownicy zamkniętej gazety: Necmiye Alpay, Eren Keskin, Filiz Koçali, Ragıp Zarakolu, Kemal Sancılı i Zana Kaya. Z więzienia nie zwolniono jednak redaktora naczelnego: İnana Kızılkaya.