Arka zbyt ciasna

Dla szmuglerów przewożących przez morze migrantów z północnej Afryki zaczął się właśnie nowy sezon żeglugi. Wszystko wskazuje, że tego lata utonie tu najwięcej ludzi w historii.

19.04.2015

Czyta się kilka minut

Operacja ratunkowa włoskiej straży przybrzeżnej u wybrzeży Sycylii, 13 kwietnia 2015 r. / Fot. Guardia Costiera / AFP / EAST NEWS
Operacja ratunkowa włoskiej straży przybrzeżnej u wybrzeży Sycylii, 13 kwietnia 2015 r. / Fot. Guardia Costiera / AFP / EAST NEWS

Miniony tydzień na Morzu Śródziemnym wyglądał tak:

W poniedziałek ok. 400 migrantów utonęło po tym, jak ich łódź przewróciła się w pobliżu libijskiego wybrzeża. Włoska marynarka wojenna uratowała 144 rozbitków.

We wtorek wyszło na jaw, że szajka przemytników ostrzelała islandzki okręt patrolowy, podejmujący migrantów z morza. Mimo że na pokładzie wciąż znajdowali się ludzie, szmuglerzy zajęli ich łódź i odpłynęli nią na południe.

W środę maltańskie gazety opublikowały fotografie ciał, które morze wyrzuca na plaże Libii. Na jednej z nich widać 2-letniego chłopca.

W czwartek policja w Palermo zatrzymała migrantów muzułmanów podejrzanych o to, że wyrzucili za burtę dwunastu współtowarzyszy przeprawy, chrześcijan. Na pokładzie miało dojść do kłótni. Aby nie podzielić losu ofiar, pozostali na pokładzie sformowali „żywy łańcuch”.

Zaś w piątek nad ranem włoski okręt dowiózł na Lampedusę, wyspę oddaloną od wybrzeża Afryki o 113 kilometrów, sześćdziesięciu migrantów. Wielu z nich – z ciężkimi poparzeniami. Jeszcze zanim wsiedli na łódź, na libijskim nabrzeżu wybuchła butla z gazem. Zginęło kilka osób. Rannych szmuglerzy zmusili do wejścia na ponton. Na morzu, z odniesionych ran, zmarła 25-letnia kobieta.

Co się zdarzy w następnych tygodniach? Instytucje, które zajmują się migrantami, są zgodne: tego lata na Morzu Śródziemnym zginie ich najwięcej w historii.
 

Pomoc na zlecenie

Przed miesiącem, kiedy rozmawiałem z nią w urzędzie municypalnym Lampedusy, Giusi Nicolini, burmistrz tego miasta, mówiła: – Już zimą przybyło do nas więcej migrantów niż przed rokiem o tej samej porze. Na morzu było więcej śmierci. Jednak tragiczne konsekwencje zakończenia misji „Mare Nostrum” ujawnią się dopiero wiosną, gdy w morze wyjdzie więcej statków z migrantami.

Wspomniana przez burmistrz misja poszukiwawczo-ratownicza włoskiej marynarki wojennej dobiegła końca ostatniej jesieni. Kosztowała 114 mln euro, w jej trakcie zatrzymano 782 osoby podejrzewane o przemyt ludzi i zarekwirowano osiem służących do tego łodzi. I, co najważniejsze, uratowano ok. 140 tys. istnień. Misję zastąpiła skromniejsza operacja „Tryton”, koordynowana przez Unię Europejską: siedem okrętów i jeden helikopter.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. – Mówiąc najprościej: mniej statków to mniej uratowanych ludzi – mówi „Tygodnikowi” Christopher Catrambone, założyciel ratującej ludzi na morzu fundacji MOAS. Należący do niej okręt za kilka dni wypłynie w pierwszy po zimowej przerwie rejs poszukiwawczy (w tym roku w akcji będzie też uczestniczyć organizacja Lekarze Bez Granic). Ale jeden okręt poszukiwawczo-ratowniczy to stanowczo za mało. Tylko pierwszej nocy minionego tygodnia na Lampedusę przewieziono 846 migrantów. Według ostrożnych danych ONZ, drugie tyle zginęło już w tym roku na morzu.

Tymczasem operację „Tryton” krytykują nawet niektóre państwa Unii Europejskiej. W misji biorą udział tylko 22 kraje członkowskie. Pozostałe – na czele z Wielką Brytanią, w której przed majowymi wyborami do parlamentu wzmogła się retoryka antyimigrancka – uważają, że operacja tylko zachęca imigrantów do podejmowania niebezpiecznej przeprawy przez morze. Przed miesiącem wysłannicy UE odwiedzili kilka krajów północnej Afryki, namawiając ich rządy do wzmocnienia kontroli swoich wybrzeży. Organizacje pozarządowe uznały jednak, że Europa chce w ten sposób uchylić się od odpowiedzialności za los migrantów.
 

Selekcja na łodziach
O wypadku, w którym na początku minionego tygodnia zginęło kilkuset migrantów, pierwsze opowiedziały uratowane dzieci, które trafiły do ośrodków prowadzonych przez organizację Save the Children. Hedinn Halldorsson, jej pracownik, relacjonuje „Tygodnikowi” warunki, w jakich czekały w Libii na transport przez morze.

– Zakuwano je w kajdanki i trzymano w celach do momentu, aż ich rodziny przysłały szmuglerom pieniądze na przeprawę do Włoch. Za jedno z nich miano płacić aż 7 tys. dolarów. Dzieci opowiadały nam także o tym, jak bały się podróży przez morze, jak przerażała je wysokość fal i o tym, że w każdej chwili mogły zatonąć. Wiele z nich nie potrafi przecież pływać – mówi Halldorsson. I dodaje, że zdarza się, iż na przepełnionych łodziach dokonuje się selekcji: – Pewien 16-letni chłopiec był świadkiem, jak szmuglerzy wybierali chorych i najsłabszych migrantów i wyrzucali ich za burtę, by nie obciążali łodzi.

Monitorujący ruch migrantów zwracają uwagę, że w związku z dużym popytem na miejsca w płynących na północ łodziach gangi przemytników zmieniły w tym roku strategię. Ostrzelanie przez nich islandzkiego okrętu wskazuje na to, że libijskim szmuglerom zaczyna brakować łodzi do przewozu ludzi, i że w przyszłości będą coraz częściej próbować zbrojnie je odzyskiwać – ostrzegł Fabrice Leggeri, dyrektor agencji Frontex.

To jednak nie wszystko: do przewozu ludzi szmuglerzy coraz częściej używają statków towarowych. Drugą „innowacją” jest wybieranie spośród migrantów ludzi z doświadczeniem morskim i powierzanie im – w zamian za niższą opłatę – prowadzenia statków. W ten sposób przemytnicy pozostają bezpieczni, na afrykańskim brzegu.

W minionym tygodniu – pierwszym, kiedy nad południową częścią Morza Śródziemnego panowały dobre warunki do żeglugi – z portów wyszły wszystkie statki uczestniczące w unijnej operacji „Tryton”. Tak będzie przez całe lato.
Christopher Catrambone, szef MOAS, mówi jednak, że to mało. – Kwestia migrantów wymaga w tym roku skoordynowanej odpowiedzi. Jej częścią musi być nowa strategia poszukiwawczo-ratownicza na Morzu Śródziemnym. Niestety, jak dotąd Unia Europejska w tej kwestii zawodzi. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2015