Archeologia czytania

Earle Havens w "Książkach w Tygodniku": Dawni czytelnicy „personalizowali” swoje książki w taki sam sposób, w jaki dziś personalizujemy nasze konta na Facebooku.

23.08.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Kamila Zarembska
/ Fot. Kamila Zarembska

GRZEGORZ JANKOWICZ: Mylą się ci, którzy myślą, że pisanie po książkach to zły nawyk?

EARLE HAVENS: I to jeszcze jak! Dzięki takim zapiskom za 500 lat będzie wiadomo, jak się w naszych czasach myślało, czytało i obchodziło z tekstami. Odegramy kluczową rolę w badaniach naukowych... i to długo po naszej śmierci.

W jaki sposób powinienem robić notatki na marginesach?

Przede wszystkim powinieneś zadbać o to, by twoje zapiski były czytelne... Większości znaków pozostawionych w książkach, które oglądałem, nie możemy rozszyfrować z powodu brzydkiego charakteru pisma. Bardzo cię jednak proszę, żebyś nie mazał po starych i rzadkich księgach, ponieważ w ten sposób możesz zniszczyć rzeczy, które same w sobie posiadają historyczną wartość, niezależnie od tego, czy zawierają twoje odręczne notatki, czy nie. Są cenne, gdyż przetrwały tak długo.

Określasz się mianem „archeologa czytania”. Czym się taki archeolog zajmuje?

Nasz zespół wybrał termin „archeologia”, ponieważ celem prowadzonych przez nas badań jest naukowa, obiektywna interpretacja dawnych sposobów lektury.

Czytanie jest niezwykle subiektywną aktywnością, archeologia natomiast posiada zestaw wyjątkowych reguł, praktyk, technologicznych narzędzi i metod badawczych.

Transkrybując odręczne notatki z książek i udostępniając je w formacie przeznaczonym do maszynowego odczytu (XML), umożliwiamy statystyczną analizę wszystkich zapisków, które zostały umieszczone w danej księdze (a czasem w jednym dziele znajduje się dziesięć tysięcy takich adnotacji!) oraz innych woluminach czytanych przez tę samą osobę. W ten sposób otrzymujemy statystycznie istotne informacje na temat lekturowych zwyczajów i strategii, które w formie analogowej są poza naszym uchwytem.

Czego możemy się dowiedzieć, analizując zapiski poprzednich czytelników danej książki?

Jeśli tylko uda nam się rozszyfrować takie notatki (w czym ładny charakter pisma bardzo pomaga), możemy się zapoznać ze spontanicznymi, nieprzefiltrowanymi myślami osoby żyjącej setki lat wcześniej.

W drukowanych książkach znajdujemy idee, które autor przygotował specjalnie dla czytelników. Dla odmiany lektura glos, które nie były przeznaczone do druku, pozwala na bezpośredni wgląd w czyjś sposób myślenia. Nasze rozumienie przeszłości staje się dzięki temu pełniejsze, bardziej złożone.

Notowanie na marginesach jest ściśle związane z technologią druku

Musimy pamiętać, że technologia druku nieustannie ewoluowała (podobnie jak internet w naszych czasach). Pod koniec XVI w. druk stał się nieodzowną częścią codziennego życia, przynajmniej życia wykształconych elit.
Właśnie dlatego sposób użycia i rozwiązania technologiczne, które wykorzystywano do produkcji książek, nieustannie się zmieniały. Niektóre książki z dziedziny nauki były przekształcane w narzędzia obliczeniowe za pomocą specjalnych obrotowych plansz – matematycznych i astronomicznych ilustracji wycinanych nożycami, które warstwowo przyszywano do stronicy księgi. Można było zmieniać palcem układ poszczególnych części, a potem obliczać parametry ruchu gwiazd i planet, albo kolejnych faz księżyca.

Dostosowywano również marginesy drukowanych książek: drogie edycje miały szerokie marginesy, natomiast tanie wydania – wąskie. Renesansowi czytelnicy (np. Gabriel Harvey, którego adnotacje są obiektem naszych studiów) znaleźli sposób na wąskie marginesy w małych publikacjach. Otaczali tekst notatkami, zapełniając każdy kawałek wolnego miejsca. Żeby te zapiski przeczytać, trzeba obracać tom o 360 stopni.

Dawni użytkownicy starali się zmaksymalizować możliwości książki kodeksowej, by pomieścić w niej jak największą liczbę glos, tworzyli swego rodzaju mapę swych myśli pozostających w relacji ze słowami i ideami rozrzuconymi na setkach czy tysiącach stron. Wprowadzali również odnośniki do innych książek, które wówczas czytali, albo które leżały akurat na ich stołach. Mówiąc inaczej: „personalizowali” swoje książki w taki sam sposób, w jaki dziś personalizujemy nasze konta na Facebooku. Adnotacje, które odkrywamy w starych księgach, przypominają mi czasem wpisy na blogu. Wiele możemy się z takich wpisów dowiedzieć na temat ludzi. To samo dotyczy czterystuletnich książek z zapiskami.

Kiedy wpadłeś na pomysł tych archeologicznych badań?

Gdy zacząłem studia magisterskie, dostałem klucze do jednej z największych bibliotek z rzadkimi książkami na świecie.

Moje artykuły z tamtego okresu dotyczyły książek i manuskryptów, które po prostu ściągałem z półek, albo które biblioteka właśnie zakupiła. Przyglądałem się notatkom na marginesach. Nieco później odkryłem notatniki z ciekawostkami i przydatnymi cytatami, czyli notesy, w których dawniej zapisywano przemyślenia towarzyszące lekturze (ich autorzy akurat nie lubili pisać po swoich książkach).

Do wygłoszenia wykładu na otwarcie wystawy takich notatników zaprosiłem profesora Tony’ego Graftona (miało to miejsce dzień po 11 września – to osobna historia). Grafton jest jednym z najwybitniejszych znawców renesansowych sposobów lektury.

Jedenaście lat później siedzieliśmy z Tonym w pubie w Leuven – zostaliśmy zaproszeni do udziału w akademickiej konferencji na inny interesujący nas obu temat: literackich fałszerstw. I nagle wypłynął wątek książek z odręcznymi notatkami. Jedno belgijskie piwo później przysiedliśmy się do profesor Lisy Jardine z University College w Londynie. Reszta jest historią, lub – jak w tym przypadku – archeologią.

Anthony Grafton powiedział, że dzięki Waszym badaniom będziemy mogli spoglądać przez ramię renesansowych uczonych, by dowiedzieć się, w jaki sposób czytali książki. Dlaczego wybraliście właśnie ten okres?

W Renesansie wydarzyło się wiele rzeczy, ale być może dla takich badaczy jak Grafton i Lisa Jardine najciekawszą z nich był ekstatyczny powrót do greckiej i rzymskiej literatury antycznej. Uczeni, żołnierze, dyplomaci i królowie – wszyscy oni uchodzili za niewykształconych, jeśli nie mieli przeczytanej historii starożytnego Rzymu Liwiusza lub traktatu o zasadach prowadzenia wojny Frontinusa.

Czy będziecie się zajmować zapiskami pozostawionymi w książkach z innych okresów?

Rozmawiałem z badaczami reprezentującymi inne dyscypliny na temat możliwych sposobów wykorzystania naszego renesansowego projektu do studiów nad historią czytania. Przykłady?

W Princeton University znajduje się biblioteka Jacques’a Derridy z książkami, w których filozof robił notatki. Mój kolega z Johns Hopkins University, profesor Jacques Neefs, bada uwagi korektorskie nanoszone przez dziewiętnastowiecznych autorów (niezwykle wpływowe postaci, takie jak Balzac czy Stendahl). Piękno technologii i cyfrowych archiwów z otwartym dostępem – jak nasze, które zawiera wszystko, zarówno spersonalizowaną przeglądarkę, jak i kod programowy – polega na tym, że można robić z nich wciąż nowy użytek. Myślę, że zaletą naszej archeologicznej pracy jest to, że koncentruje się ona na czymś tak uniwersalnym jak czytanie. Być może praca ta okaże się przydatna również dla innych właśnie dlatego, że nie jest to „statyczne” archiwum internetowe, zaprojektowane po to, by udzielić odpowiedzi na szczegółowe pytania badawcze. Przynajmniej taką mamy nadzieję.

Wspomniałeś, że obecnie zajmujecie się glosami Gabriela Harveya? Kim był ów jegomość?

Wybraliśmy Harveya, ponieważ dwadzieścia pięć lat temu Jardine i Grafton napisali niezwykle wpływowy artykuł na temat jego notatek („Jak Gabriel Harvey czytał Liwiusza?”). To kamień milowy w badaniach. W rzeczywistości jednak niewiele wiemy na temat adnotacji Harveya. Wiadomo, że odebrał znakomite wykształcenie w Cambridge. Był „profesjonalnym czytelnikiem”, któremu przedstawiciele ówczesnej arystokracji płacili za lekturę antycznych i nowożytnych autorów – takich jak Liwiusz i Frontinus, ale też Castiglione czy Machiavelli – by wydobył z ich dzieł informacje na temat etykiety dworskiej, sztuki dyplomacji czy metod prowadzenia wojny.

Pozostawił po sobie istotne dzieła?

Za życia nie opublikował zbyt wiele, a po śmierci został niemal całkowicie zapomniany. Ale miał wpływ na znaczące postaci swoich czasów (Sir Philipa Sidneya czy Edmunda Spensera), posiadał też własną bibliotekę, był patologicznie uzależniony od czytania i... miał świetny charakter pisma! Jak piszą Jardine i Grafton: „czytał, by działać”. Wiedzę zgromadzoną przez antycznych i renesansowych uczonych przekładał na praktyczne porady, które mogły mieć realne zastosowanie w jego czasach.

Jakie książki ze swej kolekcji uzupełnił komentarzami?

W korpusie tekstów, nad którymi aktualnie pracujemy, pierwsze miejsce pod względem liczby notatek zajmuje Liwiusz. Ale są też inne dzieła, których nie uwzględniliśmy, np. kopia Kwintylianowego traktatu o sztuce gramatyki i retoryki.

Dlaczego akurat Liwiusz?

Jest to najważniejsza i najbardziej wpływowa historia starożytnego Rzymu, która przetrwała do Renesansu. Dzieło, które każdy dobrze wyedukowany człowiek musiał przeczytać i zapamiętać.

Jego mocną stroną były rozważania poświęcone rzymskiemu imperializmowi, a Harvey czytał Liwiusza, by znaleźć wskazówki przydatne ludziom, którym zależało na rozwoju szesnastowiecznej Anglii. Trzeba pamiętać o kontekście historycznym, czyli ogromnych imperialnych ambicjach innych europejskich potęg: Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Hiszpanii oraz Francji. Liwiusz był czymś w rodzaju podręcznika dla początkujących. Studiując wielkie zwycięstwa i sromotne porażki rzymskich cesarzy, generałów i dostojników można się było dowiedzieć, co należy, a czego nie należy robić.

Które z komentowanych przez Harveya dzieł jest Twoim ulubionym?

W tej chwili chyba angielska wersja traktatu Machiavellego „O sztuce wojny” (1573)... Harvey przekształcał ten tekst na wiele różnych sposobów. W jednym z fragmentów Machiavelli zauważa, że posiadanie „ludzi, żelaza, pieniędzy i strawy” jest podstawą udanej wyprawy wojennej.

Harvey zmienił tę listę na: „masy, metal, monety i mięso”, żeby ułatwić jej zapamiętanie. Na końcu paragrafu napisał po prostu: „MMMM”. Chciał przekształcić książkę w narzędzie mnemotechniki. Na górze strony pewną ręką zapisał po łacinie: regula regularum (regułą wszystkich reguł) dla każdego żołnierza jest „nieustępliwie dążyć do zdobycia przewagi”. To samo tyczy się samego Harveya i sposobu, w jaki czynił pragmatyczny użytek ze swej dobrze wyposażonej biblioteki. W wielu innych jego książkach można znaleźć pomysłowe próby wykorzystania systemów symbolicznych i wizualnych znaków. Kiedy chce zrobić odniesienie do majestatu króla, po prostu rysuje słońce; przy fragmencie poświęconym wojnie umieszcza symbol Marsa. Wszystko to zostało przez nas zakodowane, więc można się zapoznać z każdym przykładem takiej interwencji w tekst, co pozwala poszerzyć wiedzę na temat systemów symbolicznych i metod glosowania tekstu. Zakodowaliśmy także wszystkie fragmenty z podkreśleniami, dzięki czemu można studiować sposoby podkreślania i ich związek z uwagami zapisanymi na marginesie. Tak oto jesteśmy w stanie zrekonstruować sposób, w jaki Harvey dostosowywał zadrukowaną stronę do swoich potrzeb. Możliwości analizy tego materiału w środowisku cyfrowym są po prostu nie-by-wa-łe!

Czym była dla Harveya czynność lektury, a czym jest ona dla nas?

Czytał po to, by oddziaływać na renesansowy świat. Jako „profesjonalny czytelnik” czytał, by wpływać na wpływowych ludzi. Czytał starożytne teksty, ponieważ naprawdę wierzył – podobnie jak wielu jemu współczesnych – że starożytny historyk zajmujący się Rzymem może mu przekazać więcej użytecznych informacji na temat historii, metod prowadzenia wojny, moralności etc. niż jakikolwiek nowożytny teoretyk. Chodziło o inną koncepcję wiedzy i autorytetu. Największe z ludzkich osiągnięć były możliwe nie tylko dzięki najnowszym technologicznym rewolucjom, ale także dzięki pamiętnym czynom i niezapomnianym formułom osób, które umarły tysiąc lat wcześniej.

Przeszłość, która uczy nas, jak wchodzić w przyszłość?

Tak. Na górze tytułowej strony swojej kopii Arystotelesa Harvey napisał: „Decyzje podejmowane przez najlepszych są najlepsze”. W swym ulubionym zbiorze Demostenesa skreślił takie zdanie: „Przyjazny duch zawsze pod ręką”. Ale czytał też nowożytnych komentatorów piszących na temat wymienionych postaci i podziwiał swych współczesnych. W kopii „Geometrii” Euklidesa odniósł się do innego z wielkich renesansowych komentatorów, którego książki badamy, Johna Dee – uczonego, alchemika, astrologa i polihistora. „Żadne wydanie Euklidesa nie jest tak pożyteczne jak to, które ostatnio ukazało się po angielsku, z długą i znakomitą przedmową pana Dee, jednego z najlepszych żyjących matematyków”. Z dzieł współczesnych autorów wydobywał często prawdziwe perły wiedzy. Przykładem może być francuski przekład „Civile Conversation” Safana Guazzo (Harvey posiadał zarówno wersję angielską, jak i francuską, i obydwie uzupełnił komentarzami). Na marginesie tego dzieła umieścił wspaniałą uwagę: „Baw się ze mną, ale mnie nie rań. Żartuj ze mnie, ale mnie nie zawstydzaj. Oto wybitna reguła uprzejmości”. Proszę bardzo – odprysk prawdziwej uniwersalnej mądrości!

W fantastycznonaukowej powieści Waltera Tevisa „Przedrzeźniacz” znajdujemy obraz świata, w którym nie ma już czytelników. Roboty sprawują kontrolę nad pogrążoną w narkotycznym otępieniu ludzkością. Czy myślisz, że taki świat jest możliwy – bez książek i bez czytelników?

Oczywiście. Książki i czytanie są stosunkowo świeżymi wynalazkami technologicznymi. Książka kodeksowa pojawiła się w późnej starożytności. Wcześniej korzystano ze zwojów. Jeszcze wcześniej używano glinianych tabliczek, na które nanoszono tekst za pomocą dłuta. Trzydzieści pięć tysięcy lat temu nasi przodkowie malowali bezsłowne obrazy na sklepieniach jaskiń. Żadnych książek, zero czytelników. Odkrywamy dziś kolejne zagadki działania umysłu (niektóre z nich zaledwie dziesięć lat temu wydawały się nieprzeniknione). Być może za lat sto, albo nawet pięćdziesiąt, książki będą nam wgrywane bezpośrednio do mózgu przez specjalne złącza.

W „Kongresie futurologicznym” Stanisława Lema pojawiają się książki w pastylkach, pigułkach, syropach, a nawet lizakach dla dzieci. Trzeba z nimi uważać, gdyż pochłonięcie zbyt dużej ilości może się skończyć niestrawnością. 

To, co powiem, może zabrzmi osobliwie, ale wydaje mi się, że gdyby Harvey czy Dee wciąż żyli, uznaliby nasze badania za całkowicie zwariowany pomysł, wręcz niewyobrażalny. Oto piękno „archeologicznego” odkrycia. Tak długo, jak długo istnieć będą atrament, pióro, książki i czytelnicy zapisujący swe myśli na marginesach, te książki z zapiskami, które przetrwały – nieważne, czy w formie starożytnego papirusu, czy średniowiecznego pergaminu, czy osiemnastowiecznego papieru czerpanego – pozostaną dla nas wyjątkowymi nośnikami wiedzy i tradycji, kultury i rozumienia. Dopiero zaczynamy je na poważnie badać. Nie są tak tajemnicze jak naskalne obrazy, ale i tak trudno je odcyfrować.

Nadszedł czas na założenie naszych metaforycznych kasków, pochwycenie kilofów i rozpoczęcie wykopalisk na marginesach książek! ©℗

DR EARLE HAVENS jest kustoszem zbiorów specjalnych Sheridan Libraries i pracownikiem naukowym Johns Hopkins University w Baltimore. Zajmuje się historią książki. Jest członkiem klubów zrzeszających bibliofilów, m.in. nowojorskiego Grollier Club, największego i najstarszego amerykańskiego stowarzyszenia miłośników książek.

W „TP” nr 51-52/2014 opublikowaliśmy wywiad z Havensem o bibliofilii i literackich fałszywkach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2015