Arabski łącznik

Subtelny poeta, bajarz, czerpiący przyjemność z samego opowiadania, ale też pisarz publiczny, który udziela głosu tym, którzy są go pozbawieni.

24.05.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Mathieu Bourgois / WRITER PICTURES / FORUM
/ Fot. Mathieu Bourgois / WRITER PICTURES / FORUM

Tangier, lato 1974. Tahar Ben Jelloun, trzydziestoletni poeta i początkujący powieściopisarz, zaprasza Jeana Geneta na obiad do swoich rodziców. Przedstawia im gościa: „To mój przyjaciel, broni Palestyńczyków”. Rozmawiają o wojnie w Rifie. Ojciec Ben ­Jellouna, niemal rówieśnik Geneta, opowiada o nocnych ucieczkach na ośle i pieszo przez góry, tunele. Tahar służy im za tłumacza. Obiad się przedłuża, Genet jest pod wrażeniem. Po wyjściu mówi: „Obserwowałem twoich rodziców. Jestem poruszony tym, jak patrzy na ciebie twoja matka. (...) To spojrzenie, ta bezinteresowna uwaga jest błogosławieństwem, może nie Boga, ale błogosławieństwem życia”. Kilka chwil później Genet rzuca: „Twoja matka nie może przeczytać tego, co piszesz. Jest ci to na rękę, czy raczej ci tego brakuje?”. „Oczywiście, brakowało mi tego – pisze Ben Jelloun w książce „Jean Genet, menteur sublime” („Jean Genet, subtelny kłamca”). – Genet miał jednak dobrą intuicję i nie pytał mnie, dlaczego nie piszę po arabsku. Wiedział, że tak czy owak moje pisanie pozostałoby dla niej obce”.

STAĆ SIĘ OSOBĄ

Matka Ben Jellouna była niepiśmienna, ojciec czytał tylko po arabsku. Jednak na pytanie, czy gdyby jego matka umiała czytać, pisałby takie same książki jak teraz, Ben Jelloun odpowiada: na pewno nie.

Jego debiutancka powieść, dedykowana właśnie matce, „Harrouda”, to transgresyjna, mocno poszarpana proza poetycka, której tematem są pierwsze erotyczne doświadczenia i seksualne dojrzewanie, a ich tłem dwa miasta: rodzinny Fez i Tangier, gdzie rodzina Ben Jellouna przeprowadziła się, gdy był chłopcem. Tytułowa Harrouda to prostytutka, która zjawia się tylko w dzień i na chwilę obnaża swe ciało. Przeklinana i oskarżana przez mieszkańców miasta o wszelkie zło, rozpala ich wyobraźnię, dręczy, wzbudza pożądanie. Jest znakiem wszystkiego, co zakazane i obwarowane milczeniem. Seksu. Ciała. Pisma ciała.

„Fez – lektura w ciele” – taki tytuł nosi pierwszy rozdział książki. Inicjacja oznacza tu zanurzenie się w rzeczywistość zmysłów i w rzeczywistość miejsca, w którym się jest. To wtajemniczenie, wykroczenie, wyzwolenie. W polifonicznej powieści na przemian mówią ci, którzy na co dzień nie są dopuszczani do głosu: dziecko, prostytutka i stara matka – i to właśnie ona w pewnej chwili wypowiada znamienne słowa: „Ośmielić się zabrać głos to znaczy już istnieć, stać się osobą!”. W posłowiu do książki autor pisze: „Zabranie głosu, podjęcie dyskursu (nawet jeśli sprowokowane) jest manifestem politycznym, rzeczywistą kontestacją tego, co niezmienne”.

Opublikowana w 1974 r. we Francji powieść spotyka się z przyjęciem, od którego może zakręcić się w głowie. Tahar Ben Jelloun dostaje listy z gratulacjami od Samuela Becketta i Rolanda Barthesa. Wtedy nikt jeszcze się nie spodziewa, że w 1987 r. inna jego powieść, „Święta noc”, otrzyma prestiżową nagrodę Goncourtów, a w 2008 r. pisarz zostanie członkiem Akademii, która tę nagrodę przyznaje.

Dla Ben Jellouna i innych młodych, lewicujących pisarzy skupionych na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wokół marokańskiego pisma „Souffles” pisanie było formą zaangażowania i sprzeciwu wobec panującego w kraju reżimu politycznego. W 1956 r. Maroko przestało być co prawda francuskim protektoratem, jednak dwa nieudane zamachy na króla Hassana II sprawiły, że władze coraz mocniej zwalczały wszelkie formy opozycji. Wielu kolegów Ben Jellouna trafiło na długi czas do więzienia. On sam został wysłany na dwa lata do wojskowego obozu karnego. Czytając jego książkę „L’écrivain public” („Pisarz publiczny”), w którą wplata wiele wątków autobiograficznych, nie sposób nie dostrzec w tamtym doświadczeniu zalążków innej powieści, która powstanie wiele lat później i przyniesie mu nagrodę IMPAC – nosi ona tytuł „To oślepiające, nieobecne światło”. Wcześniej jednak Ben Jelloun napisze powieść „Moha szalony, Moha mędrzec”, rozpoczynającą się od sceny tortur w marokańskim więzieniu. Przez pewien czas książka ta będzie w Maroku objęta cenzurą. I choć w wywiadach pisarz twierdzi, że wybór francuskiego jako języka jego twórczości był w jakimś sensie przypadkowy, nie sposób nie zauważyć, że dał mu on możliwość wykroczenia poza normy polityczne, kulturowe i obyczajowe. Wyzwanie okazało się wyzwoleniem.

UCIELEŚNIENI

Pisząc po francusku i od 1971 r. mieszkając we Francji, Tahar Ben Jelloun czerpie z tradycji literatury arabskiej i kultury Maroka, które umiejętnie łączy z formami stworzonymi na Zachodzie. W wielu jego powieściach pojawia się postać bajarza, który na życzenie zgromadzonych słuchaczy opowiada historie. W „Dziecku z piasku” opowiadanie przyjmuje formę wędrówki: bajarz i słuchacze przysiadają pod kolejnymi bramami Marrakeszu. Co dzień bajarz czyta fragmenty powierzonego mu rzekomo rękopisu – ten rwie się i rozpada na strzępy. Kiedy bajarz zginie, w jego miejsce pojawią się następni i każdy opowie swoją wersję dalszego ciągu.

Czy ktoś wie, która z nich jest prawdziwa? Ta opowieść jest przecież jak labirynt, jak Borgesowski ogród o rozwidlających się ścieżkach, na jednej z nich staje nawet ślepy trubadur z Buenos Aires. Wie to może tylko bohater opowieści: tajemnicza, androgyniczna postać, która jest tu na przemian podmiotem i przedmiotem opowiadania. Kobieta, wychowywana z mocy decyzji ojca jako mężczyzna, ukrywa się za zasłoną słów i pozorów, sama dla siebie nie do końca zrozumiała. Pragnie dojść do kresu, zobaczyć, co kryje się za jej przeznaczeniem. Tylko opowieść daje jej szansę, by wreszcie zrozumieć, kim naprawdę jest, by scalić swą rozdwojoną, pękniętą naturę. W „Świętej nocy” ta sama postać mówi, że najbardziej ciążą jej nie przeżyte lata, ale wszystko to, co zataiła, wszystko, co nie zostało przez nią wypowiedziane. Wypowiedzieć siebie, opowiedzieć swoją historię to jedyny sposób na to, by naprawdę istnieć.

Poszukiwanie własnej tożsamości i potrzeba samookreślenia się jest ważnym wątkiem twórczości Ben Jellouna. Wydaje się, że najbardziej zakłamane przez kulturę jest ciało, dlatego też właśnie poprzez ciało, poprzez poznawanie i przekraczanie jego granic, dokonuje się wewnętrzna integracja bohaterów. Bohaterka „Dziecka z piasku” prowadzi wielopiętrową grę z sobą samą i z otoczeniem, zatracając świadomość tego, kim jest. Zakłamanie i zaprzeczenie swojej seksualności doprowadzi ją na skraj szaleństwa. W „Świętej nocy” idzie już za głosem swojego ciała. Pozwala pokochać się niewidomemu, który budzi do życia jej zmysły.

W „Tym oślepiającym, nieobecnym świetle” bohater musi zbudować sobie nową tożsamość, odrzucając potrzeby ciała. Jego życie dzieli się na to przed uwięzieniem i to w więzieniu. Tu musi stać się innym człowiekiem. Dzień po dniu zrzuca z siebie powłokę wspomnień i dawnych przyzwyczajeń. Wsłuchuje się w szmer własnej duszy, a wreszcie dokonuje mistycznej sublimacji, która wynosi go poza ramy ciała i pozwala przetrwać najcięższe chwile. Stanie się prawdziwie wolny, jeszcze zanim opuści więzienie.

W książce „O mojej matce” Ben Jelloun opowiada o chorobie i odchodzeniu najbliższej mu osoby. Stopniowa degradacja ciała i umysłu cierpiącej na alzheimera kobiety jest doświadczeniem granicznym także dla syna, który musi skonfrontować się z jej brzydotą, niemocą i szaleństwem. Naturalistyczny opis choroby w niczym jednak nie umniejsza jego zachwytu i miłości dla ukochanej istoty, której błogosławieństwo czuł na sobie przez całe życie. W „Harroudzie” matka opowiadała o swoim życiu kobiety poddanej mężczyznom, w „O mojej matce” historie te powracają, składając się na obraz osoby, która tylko raz jeden zaznała w życiu spełnienia. Ostatecznym wyzwoleniem jest dla niej śmierć i opuszczenie ciała, które pod koniec życia zredukowało ją do formy bezbronnego dziecka.

ZASŁONA

Jednym ze znaków rozpoznawczych pisarstwa Ben Jellouna jest wielość głosów i masek, które przyjmują bohaterowie jego powieści. Postaci zamieniają się rolami, niepostrzeżenie przekazują sobie głos, mylą tropy. Dzieje się tak w „Harroudzie”, „Dziecku z piasku”, a także w „L’écrivain public”.

Tę ostatnią książkę otwiera list skryby, który uprzedza, że stracił pracę, gdyż miał zwyczaj dopisywania do redagowanych przez siebie listów i pism fragmentów niepodyktowanych mu przez zleceniodawców. Lojalnie dodaje, że uwielbia wymyślać historie. W książce pojawia się kilku narratorów: tytułowy pisarz, a także kobiety, które kochał. Jedna z nich zarzuca mu, że pisze, aby ukryć swą twarz, że chowa się za słowami, niesłusznie sądząc, że są one skuteczną zasłoną. Tymczasem słowa są „lekką przezroczystą tkaniną” i choć o tym nie wie, łatwo go zza niej dostrzec. Pisanie polega jednak na przybieraniu masek, ucieczce w nierealny świat wymyślonych bohaterów, którzy zaczynają zabierać coraz więcej przestrzeni i zastępować życie. „Piszę zamiast żyć – stwierdza narrator. – Powinienem któregoś dnia przestać pisać, położyć kres rozchwianiu między życiem i symulakrami, w ciszy i samotności wejść nieco głębiej w samego siebie”.

Czytając wiele, bo pewnie nie wszystkie, powieści Ben Jellouna ma się nieodparte wrażenie, że zza tej szczelnie zasuniętej zasłony, spomiędzy wciąż zmienianych masek czasem błyska twarz tego, który chce się ukryć. Szczególny rodzaj wrażliwości, która odsłania się w języku, w obrazach wielkich białych płacht powiewających na wietrze, oślepiającego światła spływającego na człowieka, wielkiej samotności i ciszy, do których się tęskni i które dają schronienie, szczególny rytm jego prozy, którą – jeśli ma się szczęście czytać ją po francusku – trzeba, absolutnie trzeba czytać na głos, bo słowa same zrywają się do śpiewu – to wszystko sprawia, że pisarz, który tak bardzo chce oddać głos innym, pozwala także usłyszeć siebie, odnaleźć się jakoś w labiryncie opowieści.

W OBRONIE MILCZĄCYCH

W 1972 r. z inspiracji Geneta pisarz zdecydował się przetłumaczyć z arabskiego na francuski książkę jego przyjaciela, Mohameda Choukriego, która stała się głośna dzięki „przekładowi” Paula Bowlesa „For Bread Alone”. Spotykając się z Choukrim, zorientował się, że arabski oryginał w ogóle nie istniał. Marokańczyk przynosił mu codziennie po kilka napisanych na kolanie kartek. W tym trybie pracowali przez kilka miesięcy. Jak pisze Ben Jelloun, było to ciekawe z ludzkiego punktu widzenia, ale na dłuższą metę bardzo uciążliwe. Ujawniło jednak mistyfikację Bowlesa, który zapisał opowiedzianą mu przez Choukriego historię jego życia, w żaden sposób nie dzieląc się z nim honorarium za książkę.

W tekście „Technique d’un viol” („Technika gwałtu”) Ben Jelloun ujawnił arkana pracy amerykańskiego pisarza i oskarżył go o cyniczne wykorzystanie Marokańczyka. Zamachnął się na mit Tangieru, tak mocno osadzony w zbiorowej wyobraźni ludzi Zachodu, i odsłonił jego czysto kolonialny charakter.

Później sam Ben Jelloun musiał odpierać zarzuty o wykorzystanie cudzej historii. Jedna z jego powieści opowiada losy byłego więźnia Tazmamart. Człowiek ten osiemnaście lat spędził pod ziemią, w celi wielkości grobu, skazany – jak jego koledzy, oskarżeni o zamach na króla – na powolne umieranie. „To oślepiające, nieobecne światło” – bo to o tej książce mowa – nie jest jednak tylko relacją z kazamatów. Jest przede wszystkim opowieścią o wyzwoleniu się spod jarzma zła, historią człowieka, który dzięki wewnętrznemu rozwojowi mało że przetrwał, to jeszcze w jakimś sensie wykroczył poza siebie. W powieści tej jest wszystko, co znaczące w twórczości pisarza: ocalająca moc historii, które więźniowie opowiadają sobie po ciemku w celi, złamanie tabu, odwaga w nazwaniu różnych aspektów ludzkiego ciała i duszy, uroda języka, który to wszystko w plastyczny i rytmiczny sposób obejmuje. Ile w tym przejmującym tekście zostawił autor z siebie, ile jest w nim jego przeżywania i wrażliwości, wie tylko on sam, jednak każdy uważny czytelnik dostrzeże tam więcej, niż się spodziewał.

Ben Jelloun doświadczył przy okazji wydania tej książki sporej przykrości. Został niesprawiedliwie posądzony o wykorzystanie historii swego rozmówcy, choć miał jego zgodę i podzielił się z nim zaliczką. Zarzucano mu też, że napisał książkę dopiero wtedy, kiedy o Tazmamart można już było mówić – nie wcześniej.

***

A zatem – subtelny poeta, pisarz zuchwale zrywający zasłonę tego, co niewypowiedziane, bajarz, czerpiący przyjemność z samego opowiadania, ale też pisarz publiczny, który niczym skryba udziela głosu tym, którzy są go pozbawieni. Autor esejów o rasizmie we Francji i małych książek dla dzieci, w których odpowiada na ich pytania dotyczące rasizmu i islamu. Felietonista największych europejskich gazet: „Le Monde”, „La Repubblica”, „L’Espresso” i „El Paìs”, „La Vanguardia” i „Aftonbladet”. Tahar Ben Jelloun – arabski wysłannik w świecie Zachodu i jeden z najwybitniejszych pisarzy języka francuskiego. Medium, dzięki któremu mogą komunikować się dwie tak różne kultury.

Na pytanie Lise Gauvin, czy nie obawia się, że w wyniku postępującej metyzacji powstanie jedna homogeniczna kultura, która zdominuje wszystkie inne, pisarz odpowiedział: „O metyzacji może być mowa wyłącznie wtedy, gdy idzie ona w parze z równouprawnieniem. Równouprawnieniem i unią. Metyzacja to nie tylko unia języków, to także unia ciał”.


Cytaty z książek Ben Jellouna w tłumaczeniu Małgorzaty Szczurek.


TAHAR BEN JELLOUN jest pisarzem, poetą i eseistą. Jego książki były wielokrotnie nagradzane. Otrzymał Nagrodę Goncourtów oraz Nagrodę IMPAC. W Polsce ukazało się kilka jego powieści: „Dziecko z piasku”, „Święta noc”, „O mojej matce” i „To oślepiające, nieobecne światło”. Był także dwukrotnie prezentowany na łamach „Literatury na Świecie”, nr 7/1987 i nr 11-12/2003. Jesienią wydawnictwo Karakter opublikuje nowy przekład „Dziecka piasku”.

MAŁGORZATA SZCZUREK jest Romanistką, Tłumaczką, Eseistką, Znawczynią Frankofońskiej Literatury Afrykańskiej, Redaktor Naczelną Wydawnictwa Karakter.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (01/2013)