Apel do przyjaciół z Europy Wschodniej

Od 20 lat kraje Europy Wschodniej trwają w stanie niekończącej się "transformacji". Może sądzą, że można tak wiecznie. Nic bardziej błędnego. One potrzebują reform nie tylko po to, aby budować dobrobyt, lecz po to, aby chronić własną suwerenność.

04.10.2011

Czyta się kilka minut

W Warszawie na szczycie Partnerstwa Wschodniego spotkali się w minionym tygodniu przywódcy z Europy Wschodniej oraz Unii Europejskiej. Wypowiedzianych zostało wiele wzniosłych słów o wspólnych wartościach oraz wiele zapewnień o gotowości do współpracy. Padło też kilka pytań o demokrację i reformy.

Naiwnością byłoby oczekiwać więcej. Takie spotkania nie służą i nie mogą służyć szczerej rozmowie na temat tego, jak wyglądają dzisiaj sprawy za wschodnią granicą Unii.

Zwłaszcza że nie wyglądają one najlepiej.

Geopolityczne akrobacje

Ukraina, Białoruś i Mołdawia przez ostatnie 20 lat trwają w niekończącym się stanie "transformacji". Przez dwie dekady, jakie minęły od rozpadu ZSRR, żaden z tych krajów nie był w stanie podjąć strategicznej decyzji co do kierunku własnego rozwoju.

Tylko w ostatnim czasie władze Ukrainy z jednej strony negocjowały z Brukselą układ stowarzyszeniowy, a z drugiej rozwijały nieprzejrzyste relacje biznesowe z Rosją; dodatkowo jeszcze wytoczyły sprawę sądową przeciwko Julii Tymoszenko, liderce największej partii opozycyjnej. Z kolei Aleksander Łukaszenka na przemian uśmiechał się do Unii (zwalniając więźniów politycznych) i pokazywał jej plecy (zaostrzając represje wobec opozycji). Mołdawia zaś zgłasza wprawdzie, na poziomie deklaracji, absolutną determinację do podążania ścieżką integracji europejskiej. Ale realne reformy grzęzną w wojnach klanowo-biznesowych, prowadzonych między liderami rządzącej koalicji.

Powstaje nawet wrażenie, że państwa wschodnioeuropejskie rozsmakowały się w tej mętnej grze i zdają się sądzić, iż taka sytuacja może trwać wiecznie. Nic bardziej błędnego. Strategia wiecznego balansowania między Rosją a Unią, między postkomunistyczną przeszłością a reformami staje się coraz bardziej niebezpieczna - i wydaje się najprostszą drogą do ograniczenia ich suwerenności.

Wobec presji Rosji

Realia geopolityczne są bowiem nieubłagane: wszystkie te kraje mają za plecami Rosję. A Rosja nie ukrywa, że jej celem jest przywrócenie możliwie maksymalnej kontroli nad Europą Wschodnią.

Nawet najbardziej wierni i lojalni przywódcy państw powstałych po rozpadzie ZSRR nie mogą liczyć na to, że Moskwa będzie ich traktować po partnersku. Zgięcie karku nie gwarantuje już tego, że Rosja będzie chciała płacić rachunki za swoich wasali. Wręcz odwrotnie - w dwójnasób wykorzysta ich słabość.

Prawdę tę już od kilku lat dogłębnie rozumie Aleksander Łukaszenka, teraz z całą siłą dociera ona do przywódców Ukrainy z prezydentem Wiktorem Janukowyczem na czele. Przyszedł on do władzy z nadzieją uzyskania wsparcia "wielkiego brata", a płaci obecnie jedną z najwyższych w Europie cenę za gaz importowany z Rosji.

Wobec presji Rosji kraje wschodnioeuropejskie nie mogą liczyć ani na silnych graczy regionalnych (takich jak Turcja), ani mocarstwa globalne - jak USA czy Chiny. Dla nich Mołdawia, Białoruś, a nawet Ukraina są mało istotne. W najlepszym wypadku traktują te kraje neutralnie. Na pewno nie będą gotowe z ich powodu wejść w kolizję z Rosją; już prędzej porozumieją się z nią, aby zabezpieczyć własne interesy.

Zmęczona Europa

Pozostaje Unia. Unia, która jednak - konfrontowana z własnym kryzysem, a także z arabskimi rewolucjami na jej południowych peryferiach - w coraz mniejszym stopniu jest gotowa i zdolna, aby aktywnie walczyć o europejską Ukrainę, Białoruś i Mołdawię. Unia jest pochłonięta swoimi problemami: walką o konkurencyjność z innymi globalnymi potęgami, ratowaniem coraz bardziej nadwątlonej spójności politycznej i ekonomicznej w samej Wspólnocie, wreszcie kryzysem euro. Z tej perspektywy kraje za wschodnią granicą jawią się jako problem już nie drugo-, ale trzeciorzędny.

Unia jest też zmęczona stagnacją i ciągłymi niepowodzeniami w tym regionie. W efekcie przywódcy Wspólnoty coraz rzadziej myślą wizjonersko o promowaniu na Ukrainie czy w Mołdawii europejskiego modelu systemowego albo o unowocześnianiu tych państw. Są jeszcze nieliczni orędownicy tej idei - tacy jak Polska. Ale i tutaj widać coraz większe zniechęcenie i stopniowe przeorientowywanie się ku innym priorytetom.

Unia jest też coraz mniej wrażliwa na szantaż: "walczcie o nas, bo zagarnie nas Rosja" albo "bo będziemy flirtować z Chinami". Oczekuje jednoznacznego zaangażowania. Tylko wówczas będzie gotowa udzielić wsparcia.

Wsparcie Brukseli nie będzie jednak spektakularne. W unijnej ofercie nie ma rozszerzenia. Debatę o perspektywach członkowskich można (i może warto) kontynuować, ale dziś jest to dyskusja futurystyczna i akademicka, z realną polityką niemającą nic wspólnego. Unia nie jest nawet gotowa w pełni otworzyć swych rynków rolnych i usług, o rynku pracy nie wspominając. Ale jest ciągle największym dawcą pomocy rozwojowej - a to setki milionów euro rocznie, które mogą stać się dodatkowym źródłem finansowania reform. Choć nie będą jednym z kół zamachowych gospodarek, jak to się stało w przypadku krajów Europy Środkowej.

Taka oferta może wydać się krajom Europy Wschodniej niesatysfakcjonująca, zresztą słusznie. Ale obecnie nie ma widoków, aby coś się tu zmieniło na lepsze. Przeciwnie, jutro Unia może okazać się jeszcze bardziej protekcjonistyczna i oszczędna.

Apel do przyjaciół

Gdyby ktoś z Unii wpadł na (ryzykowny) pomysł, aby szczerze zwrócić się do naszych wschodnich sąsiadów, powinno to brzmieć mniej więcej tak: reformy nie są dziś dla Was kwestią wyłącznie dobrobytu, one są niezbędne do ochrony Waszej suwerenności. Dlatego:

1. Uciekajcie z "szarej strefy".

W tym miejscu świata i tym punkcie historii jedyną szansą dla krajów słabych na ich względną samodzielność są powiązania ekonomiczne i polityczne, oparte na jasnych regułach, do których można się odwołać, gdy inni próbują użyć siły. Dlatego wstępujcie do Światowej Organizacji Handlu i podpisujcie umowy gospodarcze z Unią. Nie jest to sytuacja komfortowa: musicie podporządkować się regułom, na których tworzenie nie macie wpływu. Ale alternatywą jest "walka wszystkich ze wszystkimi", której ofiarą są zawsze słabsi.

2. Budujcie państwa.

Bez sprawnych i nieskorumpowanych instytucji nie będziecie w stanie dbać o wasze bezpieczeństwo militarne, polityczne i ekonomiczne. Nie będziecie potrafili zagwarantować sobie własności i opłacalności swoich przedsiębiorstw. Wasze kontrakty z Rosją czy Chinami będą coraz bardziej niekorzystne nie tylko dla Waszego kraju, ale dla poszczególnych biznesmenów. Nawet efekty negocjacji z Unią będą gorsze, niż mogłyby być. Unia gra wprawdzie według zasad, ale jak każdy negocjator bez skrupułów wykorzystuje słabość partnera: jego nieznajomość prawa czy brak przygotowania merytorycznego (dobitnym tego przykładem jest przebieg negocjacji nad umową stowarzyszeniową między Kijowem a Brukselą).

3. Nie gardźcie demokracją.

W dzisiejszym świecie są państwa autorytarne, które odniosły sukces ekonomiczny. Jednak w Europie nie ma ani jednego takiego przypadku. Tutaj demokracja okazała się jedynym systemem gwarantującym względną stabilność i rozwój. Jeśli zignorujecie tę zasadę, prędzej czy później będziecie musieli stawić czoło własnym zbuntowanym obywatelom. Także dla nas, krajów Unii, przywiązanie do wartości nie jest tylko grą pozorów. Stosujemy wprawdzie politykę podwójnych standardów (są równi i równiejsi, jak np. Rosja), ale wolimy współpracować z demokracjami. Gardząc demokracją, wyjmujecie również jeden z ostatnich argumentów z rąk tych spośród nas, którym ciągle na Was zależy. Bo jednak, mimo wszystko, ciągle wierzymy, że kiedyś będziecie częścią zjednoczonej Europy.

KATARZYNA PEŁCZYŃSKA-NAŁĘCZ jest socjologiem i politologiem, stałym przedstawicielem Ośrodka Studiów Wschodnich w Brukseli (www.osw.waw.pl), a także członkiem Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2011