Ameryka a Dziaders

To zuchwałość i wystawienie się na sztych od zalęknionych o całość świata, ale wypada się dziś wreszcie przyznać, że wybory w Ameryce miały dla nas sens z jednego powodu – by móc poprzyglądać się aktywności polskiej prawicy.

16.11.2020

Czyta się kilka minut

Rzecz jasna, reakcje jakichś egzotycznych odłamów lewicy też były świetne, z pogranicza Drogi Mlecznej, ale to jednak komentarze prawicy, gdy tylko dotyczą wydarzeń zagranicznych, są atrakcją nie z tej ziemi. To znaczy z tej, ale jednak nie z tej. Prawica polska podczas każdych wyborów w Ameryce wchodzi w apogeum autoprezentacji i udowadniania polskiej publiczności, jakoby była światowym ośrodkiem jakichś amerykańskich, republikańskich w dodatku, wartości. Ludowe podania mieszają się tu bardzo swobodnie z referatami dla bardziej wymagających, a wspomagane są te opowieści zeznaniami tzw. naocznych świadków, którzy w Ameryce byli, jeździli tam samochodem z napędem na cztery koła, odwiedzili ranczo, jedli kiełbasę myśliwską, byli tam profesorami i widzieli Manhattan, albo coś w tym stylu. Jest tak, bo – to mniemanie – świat prostych amerykańskich mitów jest chyba wciąż najważniejszym elementem wiary w porządek świata dla wielu pokoleń polskich Dziadersów. Dziaders polski – zważmy – bez amerykańskiego mitu nie istnieje, amerykański mit jest dopisany do genotypu polskiego Dziadersa, podobnie jak wszyte tam są bardzo bolesne deficyty dolarów, gum do żucia czy dżinsowych spodni.

O polskim, prawicowym złudzeniu amerykańsko-republikańskim, od którego zaczęliśmy, myślimy najczęściej, gdy dochodzą nas słuchy, że ambasador bądź ambasadorka amerykańska wydzwania do p. Kaczyńskiego. Chodzi zawsze o to, by ów sobie darował np. jakieś regulacje uderzające w amerykański biznes bądź w wartości właśnie. Wtedy to – popatrzmy – p. Kaczyński i jego koledzy dowiadują się niejako ze źródła, że coś im się kompletnie poplątało. Nawet nam, oddalonym od p. Kaczyńskiego jak Chicago od Nowego Targu, jak hamburger od pieroga ruskiego, sprawia to trudność intelektualną. To po to p. Kaczyński jest tak podobny do p. Trumpa, by ten go teraz uczył, co to są amerykańskie wartości? To arcydziwne jednak, że przemiła p. Mosbacher w kółko do p. Kaczyńskiego dzwoniła i polecała mu zmieniać ustawy, przepisy bądź to wybijała go z tzw. narracji, wprowadzając w dysonans poznawczy. Nie tylko jego, ale miliony polskich Dziadersów, którzy ów dysonans opisywali w prawicowych portalach i wyrzucali go z siebie ze łzami w oczach, na naszych oczach.

Jest jeszcze coś, co polską prawicę silnie wyróżnia, a właściwie wybrzusza, głównie podczas wyborów amerykańskich, a jest to chciejstwo. Dla jasności – słowo to oznacza uznanie produktów wyobraźni za rzeczywistość. Jest to przypadłość całkowicie nieuleczalna i pół biedy, gdy chciejstwem popisuje się jakiś – za przeproszeniem – felietonista. Chciejstwo staje się bardzo kłopotliwe, gdy czyni to wysoki funkcjonariusz państwowy. No więc, to na boku, premier kraju publicznie opowiada o epidemii same chciejstwa, podobnie główny medyk. W przypadku wyborów amerykańskich główny propagandysta, szef tutejszej telewizji, napisał coś takiego, co musimy przytoczyć w całości, jest to bowiem najlepiej udowodnione chciejstwo – jak by powiedział ktoś młodszy – ever. Tak to leciało: „Warto było zarwać noc i powitać piękny poranek. Trump straci chyba tylko AZ, a poprawi w FL, WI, MI, OH, PA. Wygrała mobilizacja prowincji i ukryta siła shy voters. Dobre dla PL i świata – bezp. i powstrz. pochodu lewicowej rewolty kult. Piana i wycie CNN i PL odpowiednika urocze”. Nikt lepiej, z większym talentem, nie przedstawia sensu politycznego bytu polskiej prawicy niż p. Kurski. Zaiste, człowiek by sobie powył, ale nie ma do czego. Prawica polska, popatrzmy, bardzo nieostrożnie przenosi swe lokalnie wyznawane chciejstwa na rzeczywistość poza jej kontrolą. Jakby nie zauważa, że ma wpływ na zaledwie maluśki kawałek świata, jakąś łąkę, ze trzy wierzby płaczące i zdezorientowanego Dziadersa. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2020