Amen?

Warszawska wystawa Cattelana dowodzi, że włoski artysta, który swego czasu przedstawił upadającego papieża, z łatwością znalazłby temat do rozmowy z bohaterem tej pracy.

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Rzeźba Maurizio Cattelana z 2007 r. / Fot. Markus Tretter / ARCHIWUM MAURIZIO CATTELANA
Rzeźba Maurizio Cattelana z 2007 r. / Fot. Markus Tretter / ARCHIWUM MAURIZIO CATTELANA

O tym, że pewien ksiądz protestował przeciwko rzeźbie Maurizia Cattelana przedstawiającej modlącego się na klęczkach Hitlera, dowiedziałam się z „Listu starego diabła do...”, który opublikował ostatnio „TP”. Wiadomość ta z jednej strony zasmuciła mnie, bo zawsze przykro dowiedzieć się, że ktoś ma problemy ze wzrokiem, z drugiej jednak – ucieszyła.

Dlaczego? Kiedy przed 12 laty w Zachęcie pojawiła się inna rzeźba tego autora, słynna już „La Nona Ora” – wyobrażenie papieża upadającego pod ciężarem meteorytu – podniosło się larum, że to profanacja, świętokradztwo, obraza. Działacze Porozumienia Polskiego wynieśli dzieło z Zachęty, zaś Anda Rottenberg straciła stanowisko dyrektora ważnej narodowej galerii. Wydawało się, że artysta nigdy już nad Wisłę nie wróci.

KLĘCZĄCY HITLER

Tymczasem powrócił, a rzeźby prezentowane na warszawskiej wystawie „Amen” czytane są dziś w Polsce bardziej wnikliwie niż w 2000 r., o czym świadczy choćby skupienie widzów, którzy licznie odwiedzają Zamek Ujazdowski, oraz komentarze przypadkowych przechodniów, którzy natykają się przy ulicy Próżnej 14 na postać klęczącego Hitlera – potraktowaną przez rzeźbiarza hiperrealistycznie.

Co więcej, wydaje się, że tę ostatnią pracę warszawiacy zrozumieli znacznie lepiej niż np. mieszkańcy Mediolanu (miasta, które obok Nowego Jorku jest główną bazą artysty). Tam władze samorządowe zastanawiały się, czy można ją wystawić, chciały przeprowadzić referendum wśród społeczności żydowskiej, protestowała kuria i... giełda.

To oczywiste, że obok tej rzeźby trudno przejść obojętnie. Jednak w Warszawie zyskuje ona szczególny kontekst, który symbolizować mogą dwa pomniki – powstania w getcie i małego powstańca z 1944 r. Klęczący między nimi sprawca śmierci tego miasta prowokuje widza do zadania sobie najbardziej fundamentalnych pytań, intryguje nie tylko na poziomie intelektualnym, ale i duchowym, zaś w niektórych przypadkach także religijnym.

Wisława Szymborska uczyniła Hitlera bohaterem jednego ze swoich wierszy. Zbrodniarz jest w nim jeszcze rozkosznym niemowlakiem sfotografowanym, jak było to niegdyś w zwyczaju, na miękkim futerku. Dzieckiem, przed którym świat stoi otworem. Poetka pokazuje moment tuż przed katastrofą, pytając o mechanizm, który słodkiego bobasa zamienia w monstrum, uruchamiając zło – nie wiadomo: tkwiące w człowieku immanentnie czy nabyte jak dżuma.

Maurizo Cattelan pokazuje Hitlera już po katastrofie, snując spekulatywną, alternatywną, nierealną historię. Co byłoby, gdyby twórca III Rzeszy nie popełnił samobójstwa w berlińskim bunkrze, gdyby zrozumiał skalę zła, które wyrządził, i podjął pokutę? Czy pokuta i zadośćuczynienie w ogóle są w jego przypadku możliwe? Czy chrześcijański postulat wybaczania nie jest czasem ponad ludzkie siły? Czy diabeł rzeczywiście może być zbawiony? Gdzieś w tyle głowy pojawia się obraz pustego piekła, przywoływany przez niektórych teologów. Musimy samodzielnie, na własny rachunek odpowiedzieć sobie na te pytania w ten lub inny sposób.

UKRZYŻOWANA DZIEWCZYNA

Kolejne prace zobaczyć możemy na Zamku Ujazdowskim. Żadna nie ma tu swojej premiery, bowiem 52-letni dziś rzeźbiarz zadecydował przed rokiem, po spektakularnej retrospektywie w Guggenheim Museum (jego prace wirowały tam w powietrzu, zawieszone w charakterystycznym hallu tego budynku), że nie będzie już tworzył nowych rzeźb, a sensy przyszłych wystaw będą budowane wyłącznie poprzez zestawienia prac już istniejących.

Prezentacja warszawska ma skromny charakter, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie liczbę prac. Jest ich tylko osiem. Na skalę nie ma jednak co narzekać, żadnej instytucji wystawienniczej w Polsce nie stać na dużą monografię jakiegokolwiek artysty o światowej renomie; zjadłoby ją finansowo samo tylko ubezpieczenie prac. Co jednak decyduje o sensach wystawy w CSW?

Bardzo wyraźnie odnosi się ona do miejsca: oto prace urodzonego w Padwie Włocha pojawiają się w kraju o podobnej – katolickiej – tradycji, który jednak w nieporównanie większym stopniu dotknięty został horrorem XX wieku. Cattelan wraca więc do kwestii podstawowych. Czym jest los wszelkiego stworzenia? Czy przekonanie, że cierpienie uszlachetnia, naprawdę potrafi dać odrobinę ukojenia? Czy ofiara rzeczywiście ma charakter wyzwalający? Czy śmierć jest skandalem? Co dla godności ludzkiej jest ważniejsze: ufna wiara czy godność znoszenia życia?

Oto zdjęcie pt. „Matka” – dokumentujące słynny performace przygotowany przez Cattelana na Biennale weneckim w 1999 r. Artysta poprosił wówczas fakira, by ten przez kilka dni pozwalał zakopywać się w ziemi na kilka godzin – to niemal dosłowna ilustracja psalmu rozpoczynającego się od słów „z głębokości wołam do Ciebie, Panie...”. A przy tym swoisty manifest przypominający o wspólnych korzeniach religii i sztuki, które wbrew pozorom nie stoją wobec siebie w opozycji. Obydwie te dziedziny poszukują duchowości – nawet jeżeli dochodzą do różnych punktów. Obie narażone też są na niebezpieczeństwo skostnienia, epigoństwa, martwoty. Na to nakłada się jeszcze jedna warstwa, biograficzna: wenecki performance był rodzajem hołdu dla zmarłej matki, na której pogrzeb Cattelan nie zdołał dotrzeć.

Dalej dwa równie urocze, co przerażające martwotą wypchanej skóry labradory, pilnujące pisklęcia. Scena sielankowa i groźna zarazem. Wydaje się, że psy opiekują się ptaszkiem, wiemy jednak, że są drapieżnikami, które w każdej chwili mogą go pożreć. Czyż nie jest to metafora wszelkiej egzystencji, skazanej na niebezpieczną ułudę poczucia bezpieczeństwa? Gdzieś w tyle głowy pojawia się Miłoszowy obraz idyllicznej łąki, która w gruncie rzeczy jest polem ustawicznej walki na śmierć i życie.

Wreszcie praca najbardziej chyba przejmująca: w zawieszonej na ścianie, otwartej skrzyni przeznaczonej do transportu przedmiotów delikatnych, niczym w średniowiecznym ołtarzu, widzimy ukrzyżowaną dziewczynę, potraktowaną tak realistycznie, że kiedy podejdziemy bliżej, zauważymy jej brudne, niedoszorowane stopy. Oczywiście można interpretować tę rzeźbę socjologicznie, dostrzec w ukrzyżowanej ofiarę patriarchalnej kultury, przemocy domowej czy gwałtu. Ale wydaje się, że taki komentarz byłby zbyt jednowymiarowy. Bo przecież to przede wszystkim mrożący trupim chłodem traktat o skazaniu na śmierć, o egzekucji bezwzględnego wyroku, którym są każde narodziny.

Maurizio Cattelan nie jest prowokatorem, skandalistą dla skandalu. Nawet wtedy, gdy sprowadza krytyków na fikcyjne VI Biennale Karaibskie, demaskując blichtr art-worldu i udowadniając, że nie chodzi mu o sztukę, ale o wakacje za cudze pieniądze. To poważny filozof moralista, który w kraju Kołakowskiego, Miłosza i Baumana powinien liczyć na szczególne uznanie. 


Maurizio Cattelan „Amen”, Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i ulica Próżna 14; kuratorka Justyna Wesołowska; wystawa czynna do 24 lutego 2013 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012