Ambasada pod lipą

Nad budową nowej polskiej placówki w Berlinie wisi fatum. Ministerstwo najpierw wyrzuciło do kosza plany poprzedników. A potem je przywróciło.

29.10.2018

Czyta się kilka minut

Makiety projektów zgłoszonych w 2012 r. w konkursie na budynek ambasady w Berlinie / PAWEŁ SUPERNAK / PAP
Makiety projektów zgłoszonych w 2012 r. w konkursie na budynek ambasady w Berlinie / PAWEŁ SUPERNAK / PAP

Prestiżowy adres w sercu Berlina, aleja Unter den Linden 70 (Pod Lipami), to dziś wyrwa w zabudowie i posępna dziura w ziemi. Płot w środku miasta zdobią plakaty z żubrami, przyrodą, widokami z polskich miast i coraz to nowymi gigantycznymi planszami. Takiego konceptu nie powstydziłby się działający w Niemczech satyryczno-dadaistyczny Klub Polskich Nieudaczników. Kłopot w tym, że to nie performans, ale pomnik nieudolności.

W czasach PRL-u ambasada w Berlinie wschodnim mieściła się w budynku typu „Lipsk”. Stalowo-betonowy kloc na NRD-owskiej licencji, wzniesiony jeszcze w latach 60., przy użyciu szkodliwego dla ludzi azbestu. Wyróżniał się zielonkawą elewacją z hartowanego szkła, za którym budynek dosłownie się kruszył, aż groził zawaleniem. Polscy dyplomaci urzędowali w nim do połowy lat 90. Ruderę na dobre zamknięto w 1999 r.

Dyplomaci przenieśli się tymczasowo do dzielnicy Grunewald na obrzeża miasta, do budynku byłej Polskiej Misji Wojskowej. W zbyt ciasnym pałacyku ambasadorowie RP urzędują do dziś. Prowizorka trwa w najlepsze.

Pierwszy konkurs rozpisano w roku 1997, po czterech latach miała już być przecinana wstęga. Jednak w 2001 r. dalej MSZ miało w garści tylko pozwolenie na budowę. Z braku pieniędzy zrezygnowano z budowy, a nawet remontu, bo koszty łatania ruiny były niewiele niższe niż budowa nowego gmachu. Przez lata pojawiały się tylko kolejne daty oddania budynku do użytku. Obecny termin to 2022 r.

Wizualizacje Sikorskiego

Na serio za projekt budowy nowej siedziby ambasady zabrał się Radosław Sikorski. Jako szef MSZ mówił w marcu 2011 r. w Sejmie: „Nad tą placówką wisiało jakieś fatum, ale trwa konkurs i mamy nadzieję rozstrzygnąć go do lata. W przyszłym roku będzie tworzona dokumentacja techniczna, a w kolejnym rozpocznie się budowa”.

Ale i jemu nie udało siędokończyć budowy nowej ambasady. W nowej książce „Polska może być lepsza” poślizg tłumaczy tak: „W pierwszej kadencji rządu [2007-11] projekt opóźnił się z niezależnych od MSZ powodów. W KPRM wymyślono, że dysponując tak eksponowaną działką w stolicy najważniejszego państwa UE, powinniśmy się pokusić o zbudowanie nie tyle ambasady, ile wręcz całego centrum kulturalno-promocyjnego. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrealizować. Gdy przyszło do zapisania, co konkretnie miałoby być pokazywane czy wystawiane, z jakich zbiorów, w jakim rytmie, z jakim budżetem i w jakim celu, ekipa ministra Władysława Bartoszewskiego – wówczas pełnomocnika premiera ds. dialogu międzynarodowego – rozsądnie doszła do wniosku, że szczytny pomysł jest niewykonalny”.

Na dodatek w kluczowym momencie główny konsultant architektoniczny projektu – architekt Stefan Kuryłowicz – zginął w wypadku lotniczym.

W 2012 r. jeszcze betonu lać nie zaczęto, ale przynajmniej doprowadzono do końca konkurs architektoniczny. Wygrała go renomowana pracownia JEMS Architekci. Monumentalny projekt zakładał budowę garażu podziemnego, parteru i czterech pięter. Sikorski odszedł ze stanowiska w 2014 r., a wizualizacje zaczęły się kurzyć.

Projekt odkopało Prawo i Sprawiedliwość po wygranych wyborach. Nowy minister Witold Waszczykowski 11 maja 2016 r. przedstawiał z trybuny sejmowej wyniki „audytu” w resorcie. Mówił pewny swego, że czas imposybilizmu się skończył. Utyskiwał, że „na cały projekt Berlin wydano dotychczas 19 mln zł, ale co najmniej połowa tego to koszty niedecyzyjności”.

Waszczykowski miał „dobrą wiadomość”, że „jesienią tego roku [czyli 2016 – red.] rozpocznie się budowa nowej ambasady”. Zwiększył nawet jej budżet, by szybko otwierać front robót. Zapewniał o tym wiceszef MSZ Jan Dziedziczak: „Zakończenie inwestycji zamiast w listopadzie 2016 r. nastąpi w pierwszym kwartale 2019 r., natomiast całkowity budżet projektu wzrośnie o ok. 30,7 mln zł”.

Do kosza i do prokuratury

MSZ zebrał oferty na generalne wykonawstwo. Poprzednie kierownictwo zakładało, że koszty sięgną ok. 160 mln zł. Resort otrzymał jednak oferty, z których najniższa opiewała na kwotę 247 mln zł, ponad 50 mln więcej, niż zakładał zwiększony budżet. Zamiast szukać dodatkowych pieniędzy Waszczykowski – który początkowo chciał kontynuować plan Sikorskiego – wyrzucił projekt do kosza. MSZ stwierdziło, że doszło do niedopełnienia obowiązków i rażącej niegospodarności za rządów PO-PSL. Resort podliczył straty na 30 mln zł. Taką sumę MSZ wpisało w listopadzie 2016 r. do doniesienia do prokuratury obok nazwisk podejrzewanych o niegospodarność kilkunastu urzędników.

Śledztwo mimo upływu prawie dwóch lat toczy się z równym powodzeniem jak budowa ambasady. Jest w fazie in rem (w sprawie), a nie przeciwko komuś. A prowadzone jest na wysokim szczeblu – Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Jej rzeczniczka Agnieszka Zabłocka-Konopka informuje, że śledczy mają dokumentację i przesłuchali świadków. W sprawie powołano także biegłego z zakresu architektury i procesów inwestycyjnych w budownictwie. Śledztwo zostało ostatnio przedłużone do połowy grudnia 2018 r.

Sikorski zaprzecza odpowiadając na pytanie, czy został wezwany na przesłuchanie.

– Może prokuratura chce panu stawiać zarzuty i to dlatego? – pytam. – Byłby pan zaskoczony takim scenariuszem?

– Jeśli miałbym usłyszeć zarzuty za rozpisanie konkursu, którego wyniki są teraz realizowane, to byłaby to nowość, ale i tego nie wykluczam – odpowiada „Tygodnikowi” Sikorski.

Ma rację: projekt faktycznie został wyjęty z kosza i po korektach zleconych architektom ma się teraz zmaterializować. Resort dostał już (we wrześniu) pozwolenie na budowę od władz Berlina. Rząd PiS wrócił zatem do uznawanego wcześniej przez siebie za bombastyczny projektu, a skurczyła się jedynie – minimalnie – powierzchnia garażowa.

A może za darmo?

Nim jednak ministerstwo zatoczyło pełne koło i powróciło do projektu Sikorskiego, chciało wpierw odkurzyć koncepcję sprzed 22 lat.

Otóż w 1996 r. szef dyplomacji w rządzie SLD Dariusz Rosati zapewniał: „Zdecydowaliśmy się na rozwiązanie niekonwencjonalne, które polega na tym, że jedną część działki dzierżawimy konsorcjum niemieckiemu na określoną liczbę lat. W zamian za tę dzierżawę konsorcjum buduje zarówno naszą ambasadę, jak i – na dzierżawionej części – budynek o przeznaczeniu komercyjnym. Po 45 latach – tak są ustalone warunki umowy – umowa dzierżawy wygasa, Polska obejmuje pełną własność na tym terenie oraz nad tym drugim budynkiem”. Wtedy po raz pierwszy nic z tego nie wyszło.

Taki koncept analizował też MSZ Sikorskiego, ale skreślono go jako niemożliwy do realizacji. Później – po raz trzeci – ekipa Waszczykowskiego po odrzuceniu projektu Sikorskiego zaczęła rozważać możliwość partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP), o którym mówił Rosati.

Budynek ambasady miał być o połowę mniejszy (4-5 tys. m2) w stosunku do pierwotnych planów. Nowa strategia MSZ zakładała, że w 6-7 miesięcy znajdzie inwestora komercyjnego, który wzniesie gmach – a de facto dwa, bo konwencja wiedeńska zabrania prowadzenia działalności biznesowej w budynkach dyplomatycznych. Następnie część przekaże MSZ-owi, a część zatrzyma na kilkadziesiąt lat. Maksymalna powierzchnia zabudowy działki wynosi 17 tys. m2, prywatny inwestor mógł zatem zyskać ogromną powierzchnię (nawet 12 tys. m2) na elegancki hotel czy inny obiekt licujący z powagą ambasady, w zamian za wybudowanie siedziby dla polskich dyplomatów.

Pomysł był krytykowany nawet przez polityków PiS. Wiceprzewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych Jarosław Obremski mówił wprost, że kolejne lata opóźnień nie są warte spodziewanych oszczędności: „Największym problemem jest to, że mamy w środku Berlina pewien wstyd – rozwalony budynek w reprezentacyjnym miejscu. Mamy naprawdę świetną lokalizację i od 20 lat ją marnujemy”.

Resort prowadził więc – to cytat z wiceministra – „szeroko zakrojony dialog rynkowy” z jedenastoma firmami z Polski, USA, Niemiec i Turcji, ale i ten czas poszedł na marne.

Waszczykowskiemu w 2017 r. udało się tyle, co w ’96 Rosatiemu. Nic. Z jedną różnicą: przynajmniej zburzył „Lipsk”.

250 milionów się znajdzie

We wrześniu 2017 r. z inicjatywy wówczas jeszcze wicepremiera Morawieckiego zapadła decyzja: zaniechać budowy w formule PPP i wziąć sto procent kosztów na siebie. Poza tym budynek ma na powrót być nie tylko ambasadą, ale też służyć promocji biznesu i kultury. Gmach ma być zatem znów wielki – jak w pierwotnym projekcie JEMS, który zwyciężył w konkursie w 2012 r. Te decyzje były podejmowane za plecami Waszczykowskiego, choć formalnie wyleciał on z rządu dopiero w pierwszych dniach 2018 r.

Sikorski mówi „Tygodnikowi”: – Mam gorzką satysfakcję. Bo najpierw mnie opluli, a potem cichcem realizują to, co jako minister z wieloma ludźmi ogromnym nakładem sił im przygotowaliśmy. Mogli przynajmniej siedzieć cicho i się porządnie przyjrzeć projektowi, który odziedziczyli. Nie cenili pracy poprzedników i chcieli wszystko zacząć od nowa.

MSZ to zatoczenie koła uzasadnia teraz „poszerzonym programem funkcjonalno-użytkowym” gmachu, w skład którego wejdą: ambasada, konsulat, Instytut Polski, kilka biur reprezentacyjnych dla innych ministerstw i przedstawicielstw spółek Skarbu Państwa.

Mówi osoba bliska centrali PiS przy Nowogrodzkiej: – Plany partnerstwa publiczno-prywatnego pokrzyżował ambasador w Berlinie Andrzej Przyłębski. Przekonywał Morawieckiego, że nie ma potrzeby, by ktoś obcy nam budował ambasadę, a skoro pokonaliśmy mafie vatowskie, to 250 mln zł to nic. Argumentował, że można by w takiej ambasadzie zmieścić różne instytucje.

Kolejna zmiana kursu to znów poślizg, który sprawi, że budowa przypadnie już na kadencję kolejnego ambasadora. – Ambasador pracuje sobie od poniedziałku do piątku od 8 do 16 i tak naprawdę nie chciało mu się nadzorować tej budowy – komentuje mój rozmówca.

W PiS Przyłębski nie cieszy się opinią dobrego dyplomaty. Ale swoisty immunitet zapewnia mu żona – prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska. – Popełniliśmy błąd z tą nominacją. Nie ma dojść do niemieckich władz. Jest izolowany. No ale trudno, bo tu nie chodzi o niego. Poświęciliśmy sprawność ambasady na rzecz lojalności pani Przyłębskiej. Jest istotniejsza dla władz partii niż ambasador – taką wersję przedstawia jeden z polityków obozu rządzącego.

Dowodem tego miało być np. wystawienie przez IPN Przyłębskiemu świadectwa moralności, choć był on zarejestrowany przez SB jako TW „Wolfgang”. Z kolei ich syn zajmuje stanowisko dyrektorskie w państwowym banku Pekao SA.

Będzie drożej

W marcu rząd zainicjował obecny projekt budowy z terminem rozliczenia całej inwestycji do 30 czerwca 2022 r. Przetarg na wybór kancelarii prawnej do obsługi projektu jest w toku, zakończenie zaplanowano na grudzień. Przetarg na wybór inżyniera kontraktu ma być rozstrzygnięty do połowy 2019 r. A na generalnego wykonawcę w trzecim kwartale 2019 r. Szacowany koszt? MSZ go nie podaje, bo ma być określony do końca listopada.

Teraz jednak budowa najprawdopodobniej będzie droższa niż przed paroma laty. Koszty materiałów i robocizny wzrosły w czasach inwestycyjnej prosperity. Wybudowanie biurowca – ocenia Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w firmie Spectis – kosztuje obecnie o ponad 10 proc. więcej niż trzy lata temu. Tempo wzrostu cen wciąż przybiera na sile.

Sama budowa to jeszcze nie koniec utrapień. Biura ambasady nie mogą się łączyć z resztą gmachu. Mówi osoba bliska MSZ: – Przestrzenie muszą być odizolowane. De facto musiałyby to być dwa budynki w jednej bryle z odrębnymi wejściami. Inaczej będziemy mieć sytuację taką, jak z ambasadą Korei Północnej w Warszawie, gdzie nielegalnie podnajmowane są pomieszczenia jakimś spółkom. Na podobną sytuację władze Berlina się jednak nie zgodzą.

Wszystko to oczywiście da się zrobić, choć poprzednie 20 lat nie wróży dobrze. ©

Autor jest dziennikarzem gazeta.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2018