Agent Nadziei

GEORGE WEIGEL: Prezydent Reagan i Jan Paweł II dążyli do tego samego celu, do zwycięstwa wolności. Dzielili się informacjami czy ocenami sytuacji. Ale poruszali się w dwóch różnych sferach działania. Rozmawiała Magdalena Rittenhouse

03.06.2009

Czyta się kilka minut

Magdalena Rittenhouse: Jak wspomina Pan papieską pielgrzymkę do Polski z 1979 r.? Zdawał Pan sobie sprawę, że będzie to wydarzenie przełomowe?

George Weigel: Mieszkałem wówczas w Seattle i śledziłem ją w zachodnich mediach. Byłem świadomy, że dzieje się coś bezprecedensowego i bardzo wzruszającego. Ale oczywiście nie miałem pojęcia, do czego to doprowadzi - że w ciągu zaledwie 14 miesięcy powstanie Solidarność.

Myśli Pan, że Jan Paweł II zdawał sobie sprawę?

Nie wydaje mi się, aby przeczuwał, że upadek komunizmu w Europie nastąpi w ciągu zaledwie dekady. Ale myślę, że w ciągu tamtych dziewięciu dni spędzonych w Polsce utwierdził się w przekonaniu, że komunizm jest w znacznie słabszej kondycji, niż to się na pierwszy rzut oka wydawało, i że to właśnie owa "moralna broń", którą ten Papież już wcześniej wypracował, jest najwłaściwszym narzędziem, aby go pokonać.

"Moralna broń", czyli filozofia personalistyczna oraz nacisk na kulturę i tożsamość w jego nauczaniu, w przeciwieństwie do bardziej konwencjonalnych metod "politycznych". Właśnie Pan często protestował przeciw postrzeganiu Jana Pawła II jako głównie dyplomaty czy stratega. Ale utrzymywał on bliskie relacje z politykami, np. z Reaganem.

Kiedy w końcu mi uwierzycie?! Pisałem już o tym wiele razy: owszem, prezydent USA Ronald Reagan i papież Jan Paweł II

dążyli do tego samego celu - do zwycięstwa wolności - ale działali na dwóch płaszczyznach, choć równoległych. Dzielili się informacjami, wymieniali wrażenia czy oceny na temat różnych sytuacji. Ale poruszali się w dwóch zupełnie innych sferach działania.

Dziennikarz Carl Bernstein, któremu sławę przyniosło ujawnienie afery Watergate, twierdzi, że w latach 80. Jan Paweł II i Reagan zawarli tajne porozumienie: w zamian za pomoc finansową dla Solidarności Papież miał udzielić milczącego przyzwolenia na rozmieszczenie amerykańskich rakiet średniego zasięgu w Europie i nie krytykować działań CIA, wymierzonych w lewicowe partyzantki w Ameryce Łacińskiej.

Carl Bernstein naprawdę nie ma o tym pojęcia. Cały ten nonsens z tak zwanym "świętym przymierzem" między Wojtyłą a Reaganem to jedna wielka dziennikarska fikcja, stworzona przez człowieka przekonanego, że wszystko, co dzieje się na świecie, to wynik spisków i konspiracji. Tak nie jest. Ponad wszelką wątpliwość takie porozumienie nie miało miejsca. Amerykańska pomoc dla Solidarności była jak najbardziej spontaniczna i szczera.

Osoby, które znały Papieża, twierdzą, iż jeszcze w latach 80. nie spodziewał się, że komunizm upadnie. Może upadek ten nie był wynikiem jego działań, ale szczęśliwego splotu okoliczności, my zaś przypisujemy Janowi Pawłowi zbyt wielkie zasługi?

Wydaje mi się, że już podczas swojej trzeciej pielgrzymki do Polski w 1987 r. Papież widział, że sprawy nabrały zaskakującego tempa - zarówno z powodu kryzysu gospodarczego w krajach komunistycznych, jak i ze względu na fakt, że Gorbaczow nie był już w stanie dłużej kontrolować "wspólnoty socjalistycznej" przy użyciu siły. Myślę, że pielgrzymka z 1987 r. była pomyślana jako przygotowanie gruntu pod to, co miało się już wydarzyć w postkomunistycznej Polsce.

A czy rozwój Polski po 1989 r. był dla Papieża zaskoczeniem? Z jego punktu widzenia kraje zza dawnej "żelaznej kurtyny", zamiast stać się miejscem duchowego odrodzenia Europy, zapadły na podobne co Zachód choroby: indywidualizm, konsumpcjonizm.

Kiedy spojrzymy na teksty wystąpień i homilii, które Papież wygłosił podczas pielgrzymki do Polski w 1997 r., widać wyraźnie, że jego ocena była wyważona: krytyczna, ale jednocześnie afirmująca to, co stało się w postkomunistycznej Polsce. Polska po prostu stała się "normalnym" krajem, czego tak długo pragnęli Polacy. A normalność oznacza także ambiwalencję.

W przypadku komunizmu Papież uważał, że jest to system niesprawiedliwy i amoralny. Ale jego stosunek do kapitalizmu był już chyba bardziej skomplikowany?

Nie wydaje mi się, aby była to kwestia "stosunku". Chodzi raczej o moralną ocenę. Papież zawarł tę ocenę w 42. rozdziale encykliki "Centesimus Annus".

Ale we wcześniejszych encyklikach znalazło się wiele krytycznych ocen. W 1981 r. w "Laborem Excercens" przestrzegał przed patrzeniem na pracę wyłącznie w kategoriach zysku i redukowania pracowników do roli narzędzia. Pisał o prymacie pracy nad kapitałem, krytykując dogmatyczne podejście kapitalizmu do prywatnej własności.

Nie wydaje mi się, aby taka interpretacja "Laborem Excercens" była uprawniona. Ta encyklika była poświęcona moralnej fenomenologii pracy. Kościół zawsze uznawał prawo do prywatnej własności i zawsze powtarzał, że dołączona jest do niej swojego rodzaju "społeczna hipoteka". Innymi słowy, że wiąże się z nią moralna odpowiedzialność.

W encyklice "Centesimus Annus" z 1991 r. Jan Paweł II rzeczywiście przyznał, że "wolny rynek jest najefektywniejszym narzędziem". Ale mówił też o jego mankamentach. W wywiadzie dla dziennika "La Stampa" z 1993 r. powiedział nawet, że socjalizm zawierał "ziarna prawdy", a pod wpływem myśli lewicowej kapitalizm zmienił się na lepsze. Dlaczego więc odrzucał "trzecią drogę"?

Bo czegoś takiego jak "trzecia droga" między państwową lub prywatną własnością środków produkcji nie ma. Otwartą pozostaje natomiast kwestia - zarówno wówczas, jak i obecnie - jak głęboka powinna być kontrola państwa i regulacje rynku.

Swą biografię zatytułował Pan "Świadek Nadziei". Nadzieja - której nie należy mylić z optymizmem - pojawia się chyba nieprzypadkowo. Ale słowo "świadek" przywodzi na myśl pasywnego obserwatora, a to do Jana Pawła nie pasuje.

"Świadek" w języku angielskim ma jak najbardziej aktywne konotacje. Mamy wyrażenie "bear witness to something": dawać czemuś świadectwo. Nie ma to nic wspólnego z biernością. Jan Paweł II był znacznie więcej niż obserwatorem. Był jak najbardziej aktywnym agentem nadziei. Nadzieja to cnota teologiczna, zanurzona w wierze. Optymizm jest kwestią optyki, jednym z możliwych sposobów patrzenia na rzeczywistość. Nadzieja jest znacznie silniejsza, odporniejsza niż optymizm.

GEORGE WEIGEL (ur. 1951) jest autorem biografii Jana Pawła II "Świadek Nadziei", która osiągnęła największy nakład ze wszystkich papieskich biografii. Katolicki filozof konserwatywny, wykładowca w Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie i redaktor pisma "First Things" (polską jego edycję wydaje "Fronda"). Po polsku ukazały się także inne jego książki, m.in. "Boży wybór. Papież Benedykt XVI i przyszłość Kościoła katolickiego".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2009