Adagio

Na stypę miałam upiec ciasto. Piekłam je dwa razy, bo za pierwszym karmel na śliwkach tak stwardniał, że był jak kamień.

20.08.2018

Czyta się kilka minut

Za drugim razem wyszło jak trzeba – lekko słone na spodzie, słodkie słodyczą ciemnych węgierek i palonego cukru ze śmietaną i masłem. Na konsolację, na pocieszenie. Tłuszcz i cukier.

Pogrzeb odbywał się w sąsiedniej wsi. Na parking obok cmentarza zjeżdżali się powoli krewni i sąsiedzi z całej okolicy. Cmentarna kapliczka nie mieściła wszystkich, którzy chcieli zmówić różaniec nad trumną.

Trumna zaś stała otwarta. Trzymając w garści bukiet zerwanych w ogródku kwiatów, stałam kilka kroków od wejścia i widziałam martwego dziadka Hanki i Antka, jak sobie leży – woskowy, gładki, bez bólu ostatnich dni, w garniturze kupionym na wesele Hanki, które będzie cztery dni po pogrzebie. We wtorek pogrzeb, w sobotę wesele. Szkoda, że nie odwrotnie, ale życie trwa dalej, co zrobisz. Żyjesz.

Zażywni chłopcy z zakładu pogrzebowego w białych rękawiczkach ponieśli trumnę do kościoła, gdzie ksiądz trochę pokrzyczał na parafian podczas kazania, że widuje ich przed ołtarzem tylko na pogrzebach i weselach. Na cmentarzu prawie nie ostały się już ślady po dawnych lokatorach. Tylko w jednym miejscu, na samej górze cmentarza, trwał grób Heinza Wiewiorry, wyraźnie postawiony na grobie Agnes Fitkau, której nagrobek oparto kawałek dalej o mur cmentarny. We wspólnej mogile obok leżą jeszcze Franz Fahl, który odszedł w 1946 r., i Paweł Fal, który zmarł 50 lat później. Razem z Franzem najwyraźniej odeszło także „h” w ich nazwisku.

Dziadka Hanki w kaplicy wciąż głaskano po zimnej ręce i po woskowej spokojnej twarzy, odganiano też natrętne muchy, machając nad jego martwą głową niebieską packą. – Jak on ładnie wygląda – mówiono przez łzy. – Tak, wygląda pięknie.

Martwe ciało dziadka przyjmowało tę żałobną miłość, ten nieznany mi z innych pogrzebów brak lęku przed zwłokami, te zasłony kadzidła mającego uczynić nieco bardziej znośnym wspólny pobyt w małej dusznej kapliczce cmentarnej.

W dniach dookoła pogrzebu czytałam „Podróże po ludzkim ciele” Gavina Francisa, praktykującego lekarza i nagradzanego brytyjskiego pisarza. To krótkie eseje, łączące w sobie praktyczne doświadczenie kliniczne z erudycyjnymi wyprawami w stronę historii literatury i sztuki. Od mózgu, przez oko, ucho, płuco, serce, barki, dłonie, nerki, jelita, genitalia, po biodra i stopy – obserwujemy związki kultury z naturą.

W rozdziale o sercu Francis przypomina jednego ze swoich pacjentów – poetę Robina Robertsona, który urodził się z wadą tego organu – zastawka jego aorty składała się z dwóch tylko płatków zamiast trzech, jak u zdrowego człowieka. Po operacji wymiany zastawki poeta napisał wiersz o tym, jak zatrzymano bicie jego serca, by funkcje natleniania krwi przejęła maszyna. „Przez cztery godziny byłem poza ciałem / zmuszony do zgonu / potem gwałtem ożywiony” – pisał. – „Ponad cierpieniem urosła i nabrzmiała czerń / niektórzy zwą to delirium / gdy resztki z maszyny / przepływają do mózgu”. Owo doświadczenie delirium – bycia poza własnym ciałem i dezorientacji – to jednostka medyczna zwana zespołem poreperfuzyjnym. Wygląda na to, że powoduje ją zakłócenie naturalnego rytmu, w jakim bije sobie każde z serc. Jak pisze Francis, „być może to wewnętrzny rytm skurczów i rozkurczów serca jest tak ważny dla mózgu i poczucia własnej tożsamości, że jego zakłócenie powoduje poważne problemy”. Pacjenci intensywnej opieki kardiologicznej po odzyskaniu przytomności miewają kłopot z powrotem do swojego „ja”: jedni stają się przesadnie pobudzeni, tak że trzeba im podawać silne środki psychotropowe, inni nienormalnie spokojni, jeszcze inni nagle z kulturalnych osób przemieniają się w klnących i rzucających świńskie dowcipy chamów. Jakby musieli dopiero wrócić skądś do swoich ciał i na powrót stać się powoli sobą.

Czytając „Iliadę” Francis znajduje cenne opisy urazów barku, w baśniach widzi sposób na oswojenie pojęć takich jak choroba, śpiączka czy metamorfoza, w mitach o walce i odkupieniu dostrzega historie rekonwalescencji pacjentów oddziałów ortopedycznych. W rozdziale o oku przywołuje „Księgę istot zmyślonych” Borgesa. Chory na postępującą zaćmę i odklejanie się siatkówki pisarz zauważa, że sferyczny kształt Ziemi przypomina ludzkie oko, „najszlachetniejszy narząd naszego ciała”, dla Francisa zaś ten fragment to wyraźny sygnał wielkiej tęsknoty pisarza za utraconym zmysłem, który nie zasnuł się czernią (jak to opisywał Szekspir, mało wiarygodny w tym zakresie, zdaniem Borgesa), lecz „kłębami podświetlonej na zielono mgły”.

Zimne, ale do końca pieszczone ciało dziadka Hanki i Antka zniknęło w końcu pod ziemią w strugach nagłego letniego deszczu, a z małego głośnika popłynęły charczące dźwięki „Adagia” Albinoniego. Śliwki na cieście puściły sok, cukier dał pożywkę bakteriom na naszych zębach, pobudził do pracy trzustkę, uczynił nas ospałymi. Dopiero pod koniec dnia powoli wróciliśmy do swoich zwykłych stanów, jak pacjenci po odłączeniu od sztucznego serca. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2018