55 lat emocji

Historię Totalizatora Sportowego tworzą nie tylko emocje, wygrane i fortuny, ale też sport i kultura, które mogą rozwijać się dzięki pieniądzom graczy.

24.11.2011

Czyta się kilka minut

Pierwszy w historii wypełniony kupon Toto-Lotka nie przyniósł wygranej, ale uczynił gracza sławnym. Wypełniony przez Mieczysława Kamińskiego spod Siemiatycz kupon został dostarczony do warszawskiej siedziby Totalizatora Sportowego przez pocztę dokładnie 8 marca 1956 r. Potem nadesłano jeszcze 13 prawidłowo wypełnionych kuponów, ale to Mieczysław Kamiński został zaproszony do stolicy, przyjęty z honorami i miał możliwość obserwować pierwsze, historyczne sprawdzanie kuponów.

Klęska urodzaju

Totalizator Sportowy nie powstał tylko dla rozrywki. - Pamiętajmy, że w tamtych czasach nasza skromna infrastruktura sportowa była w opłakanym stanie - wyjaśnia Piotr Gawron, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. - Trzeba było jak najszybciej znaleźć pieniądze na wyremontowanie tego, co dało się wyremontować, a także na budowę nowych obiektów sportowych. 17 grudnia 1955 r. powołano do życia instytucję, której dochód miał być przeznaczany na te cele. Oficjalnie Państwowe Przedsiębiorstwo Totalizator Sportowy rozpoczęło działalność 25 stycznia 1956 r., na mocy Zarządzenia Przewodniczącego Głównego Komitetu Kultury Fizycznej.

Rok później powstał Toto-Lotek, jaki znamy dzisiaj. Dawał szansę na miliony za trafnie wytypowane sześć z czterdziestu dziewięciu liczb. "Szóstki" padały dość często. Już w styczniu 1958 r. szczęśliwy gracz wzbogacił się o ponad 3 miliony złotych. Do niego szybko dołączyli kolejni zwycięzcy. Ten urodzaj na milionerów zaczął martwić władze, które uznały możliwość łatwego wzbogacenia bez ciężkiej pracy za głęboko niewychowawczą. Mówiono: "nie można bez pracy, towarzysze, stać się posiadaczem mieszkania". Aby zaradzić temu problemowi, wprowadzono istotne zmiany w regulaminie gry. Od kwietnia 1958 r. wprowadzono maksymalną stawkę wygranej - 1 milion złotych. Gracze byli rozczarowani. Znacznie spadło zainteresowanie grą - sprzedaż zmniejszyła się z dnia na dzień o 15%.

Strzeżcie się manii hazardu

Prasa tłumaczyła decyzję władz. "Życie Warszawy" alarmowało: "należy ograniczyć wysokość wygranej. Życzymy wszystkim najwyższej wygranej, ale każdy przyzna, że na przykład za jedno trafne rozwiązanie dostać prawie 4 miliony złotych, a na to się zanosi w Toto-Lotku, to już za dużo". Sama formuła gry także budziła obawy. Przestrzegano przed wywołaniem "manii hazardu", która miałaby opanować zwłaszcza dzieci i młodzież. "Zamiast wychowywać odpowiednią reklamą, organizatorzy za pośrednictwem głupich i hałaśliwych reklam plakatowych, radiowych i kinowych żerują tylko na niskich instynktach ludzkich" - pisał oburzony czytelnik "Życia Warszawy" w 1957 r.

Trudno się zatem dziwić, że telewizja, otrzymawszy w 1960 r. propozycję transmitowania losowania Toto-Lotka w swoim studiu na żywo, zdecydowanie odmówiła. Głównym argumentem była troska o dobre wychowanie dzieci i młodzieży, bez propagowania gier pieniężnych. Na zachowanych zdjęciach z tamtego okresu widać, że na kolekturach umieszczano informację: "Uwaga! Od młodzieży do lat 16 zakładów Toto-Lotka nie przyjmujemy".

Złote czasy

Społeczeństwo szybko przyzwyczaiło się do nowej rozrywki i już wkrótce trudno było wyobrazić sobie Polskę bez kolektur, losowań i przede wszystkim zwycięzców. - Można przywołać lata 70. czy 80. - mówi Piotr Gawron - kiedy to gry liczbowe były ulubioną rozrywką zdecydowanej większości dorosłych Polaków. Pod tym względem były to rzeczywiście znakomite dla nas czasy.

Szybko rosła liczba graczy, a co za tym idzie - wpływów Totalizatora Sportowego. Pojawiły się nowe gry, między innymi Mały Lotek czy Super Lotek. Do gry weszła także technika w postaci maszyn losujących i czytających kupony. W 1973 r. udało się nawiązać współpracę z telewizją. Toto-Lotek stał się grą masową. Władze podkreślały szczególny charakter gry. W informatorze wydanym przez Totalizator Sportowy można było przeczytać, że wygrane w Toto-Lotka trafiają się najbardziej potrzebującym. Nie bogaczom, a ludziom przeciętnie zamożnym lub wręcz biednym. TS chwali się w informatorze: "kilkakrotnie wygrane trafiły do rąk bezrolnego chłopa wyrobnika, wielodzietnego włókniarza-robotnika, itp.".

Wieloletni dyrektor Totalizatora Sportowego, Zdzisław Boczkowski, w książce opisującej historię przedsiębiorstwa ocenia, że "to była naprawdę gra demokratyczna. Naszymi klientami byli głównie najemni ludzie pracy, z wykształceniem średnim i podstawowym".

Miliony w worku na ziemniaki

Zupełne szaleństwo zapanowało jednak po tym, jak w 1981 r. zniesiono limit wygranych. W tamtych czasach, aby odebrać nagrodę, należało przyjść do oddziału Totalizatora i, choć nie grało się imiennie, pokazać w celu dopełnienia formalności podatkowych i skarbowych dowód osobisty (ten wymóg jest nadal aktualny), potwierdzając tym samym, że jest się owym szczęśliwym zwycięzcą. Wygraną można było odebrać jedynie w gotówce. Mnóstwo paczuszek ze świeżymi banknotami, sumującymi się w miliony złotych.

Pewnego razu po odbiór nagrody głównej zgłosił się młody, elegancki inżynier z ojcem. Byli nadzwyczaj spokojni. Spotkali się z dyrektorem, następnie zostali skierowani do kasy. Po otrzymaniu pieniędzy stracili całe opanowanie. Trzęsły im się ręce, pot wystąpił na czoło. Wyglądali, jakby stracili poczucie rzeczywistości. Innym razem dwaj bracia, dotychczas przykładni i zgodni, razem wypełniający kupony do gry, pokłócili się na śmierć i życie jeszcze przy okienku kasy. Co ciekawe, w tamtych czasach publikowanie wizerunków zwycięzców było normą. Dzisiaj TS, w trosce o bezpieczeństwo graczy, dba o ich anonimowość.

Najrozsądniejsza wydaje się postawa tajemniczej kobiety, która w pierwszej chwili zrobiła na pracownikach oddziału Totalizatora wrażenie osoby niespełna rozumu. Przyszła po odbiór nagrody ubrana w łachmany. Do nikogo nie odezwała się nawet słowem. Pokazała jedynie w milczeniu pracownikowi kasy dowód osobisty i wyciągnęła z kieszeni siatkę, w jakiej zwykło się wówczas nosić ziemniaki. Spokojnie zapakowała gotówkę do torby i wyszła. Jeśli bała się kradzieży, to rzeczywiście dobrze się przed nią zabezpieczyła.

Atak jednorękich bandytów

Po 1989 roku na rynku pojawiły się popularne na Zachodzie formy hazardu. Podstawowym zagrożeniem były rzesze rozprzestrzeniających się po kraju jednorękich bandytów. Część graczy uciekała do powstających tu i ówdzie eleganckich kasyn. Do tego w rekordowym tempie rosła inflacja. Zwycięzcom wielokrotnie nie chciało się nawet odebrać nagrody w wysokości miliona złotych. Totalizator miał poważne problemy finansowe. Firmę miała uratować modernizacja techniczna kolektur, a przede wszystkim - kampania reklamowa.

Jesienią 1991 r. telewizja powtarzała intrygującą reklamę. Mężczyzna w okularach zrobionych ze studolarówki twierdził, że jego firma pomogła tysiącom Amerykanów stać się milionerami. Zapowiadał, że sekret swojego sukcesu zdradzi w programie pierwszym Telewizji 4 listopada. Tego dnia, wieczorem, miliony Polaków włączyły telewizory, oczekując objawienia niezwykłych tajemnic amerykańskiego przedsiębiorcy. Zobaczyli reklamę Dużego Lotka z nowym hasłem: "Miliard w środę, miliard w sobotę". Następnego dnia kolektury w całej Polsce przeżyły prawdziwe oblężenie.

Od początku lat dziewięćdziesiątych LOTTO przeszło transformację. Pojawiły się nowe gry, stare zmieniły nazwy. Dziś na liście Lottomilionerów znajduje się już 800 osób. We wrześniu 2011 r. padły dwie rekordowe wygrane, po 28 milionów złotych każda.

Jednak jest coś, co nie zmieniło się od 1956 roku - zapał graczy.

- Sądzę, że grającym zawsze towarzyszą te same pozytywne emocje - twierdzi Piotr Gawron. - Z badań dotyczących powodów rozpoczęcia gry wynika, że zaspokaja ona chęć rozrywki i zabawy, a także zdobycia dużych pieniędzy. Poza tym dostęp do naszych gier i loterii jest bardzo łatwy. Warto dodać, że często gra jest czymś w rodzaju tradycji rodzinnej.

Mecenas sportu i kultury

Z historią Totalizatora, który przez ponad pięćdziesiąt lat przynosi emocje, a często - fortuny, łączy się tradycja jego pomocy dla polskiego sportu i kultury.

- Nasza ponad 55-letnia praca przyniosła niezwykły efekt - mówi Piotr Gawron. - Tysiące obiektów sportowych w całym kraju istnieje dzięki pieniądzom z Totalizatora Sportowego, a właściwie dzięki pieniądzom naszych graczy. Pamiętajmy, że to właśnie oni kupując produkty Totalizatora Sportowego pomagają budować czy remontować kolejne stadiony, skocznie narciarskie, baseny lub hale sportowe.

Totalizator nie tylko finansował budowę lub remont wielu obiektów sportowych w Polsce. Jest także sponsorem wielu sportowców i klubów. Wspierał między innymi działalność pierwszej zawodowej grupy kolarstwa górskiego oraz reprezentację polską w tenisie stołowym. Z jego pomocy finansowej korzystały także drużyny żeglarskie występujące na Paraolimpiadzie w Atenach w 2004 r. Duże znaczenie dla polskiego sportu ma długoletnia współpraca firmy z Polskim Komitetem Olimpijskim. LOTTO jest sponsorem polskich olimpijczyków zarówno na letnich, jak i zimowych igrzyskach. Nasi reprezentanci korzystali z pomocy Totalizatora Sportowego już na Olimpiadzie w Salt Lake City w roku 2002 i od tej pory to wsparcie stało się już tradycją. Natomiast w 2010 r. współpraca z PKOl jeszcze się rozszerzyła - od igrzysk w Vancouver LOTTO jest Generalnym Sponsorem Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej.

Totalizator sponsoruje największych. Perłą w koronie został w 2011 r. Adam Małysz, który w ostatnim roku zawodowej kariery latał ze znaczkiem LOTTO na swoich nartach. Został także twarzą nowej kampanii reklamowej firmy pod hasłem "Poczuj smak wygranej". Firma podkreślała w ten sposób to, co łączy ją z mistrzem - radość wygrywania.

Od 2003 r. LOTTO jest ustawowo zobligowane do wspierania kultury narodowej. Choć już wcześniej zdarzało się firmie finansować przedsięwzięcia kulturalne, jak chociażby festiwal FAMA, to teraz ta pomoc realizowana jest na znacznie szerszą skalę.

- Można policzyć, ile obiektów zostało wybudowanych czy wyremontowanych częściowo lub całkowicie dzięki funduszom z TS, można wyliczyć, ile imprez sportowych i kulturalnych zostało dzięki tym pieniądzom zrealizowanych, ale nie sposób wykazać, jaki to wszystko miało wpływ na rozwój sportu i kultury - ocenia Piotr Gawron. - Kiedyś usłyszałem od jednego z działaczy olimpijskich, że nasza pomoc jest bezcenna. I choć zabrzmi to nieskromnie, to powiem, że chyba właśnie ta odpowiedź jest najbliższa prawdy.

Milion Marzeń

Totalizator Sportowy wyciągnął też wiele wniosków z przeszłości. Rozwija się, wkracza w przyszłość. Śledzi najnowsze trendy w światowym biznesie i stawia na bezpieczeństwo. W 2009 roku powstał "Plan Zrównoważonego Rozwoju i Bezpiecznej Gry na lata 2010-2012", który jest zapowiedzią zwiększonego zaangażowania społecznego firmy. Chodzi o to, aby zapewniać także bezpieczeństwo gry i ograniczać ryzyko. LOTTO więc nie tylko dofinansowuje budżet Ministerstwa Zdrowia, przekazując fundusze na leczenie uzależnienia od hazardu, ale działa też prewencyjnie. Żeby ograniczyć kwoty, jakie klienci wydają na grę, w kolekturach można płacić tylko gotówką. To pozwala na utrzymanie większej kontroli nad wydatkami.

Ponad połowa z nas wie, co zrobiłaby z milionową wygraną. Najczęściej, jak wynika z badań, planujemy kupić samochód, dom lub założyć firmę. Jednak ponad 30 proc. graczy nie ma pomysłu na zagospodarowanie tak ogromnej kwoty. Totalizator proponuje pomoc każdemu nowemu milionerowi. Można skorzystać z doświadczenia i wiedzy najlepszych menedżerów w firmie, którzy skontaktują zwycięzcę z bankiem lub dobrym doradcą finansowym.

Jedną z ostatnich inicjatyw firmy, mającą na celu zwiększenie odpowiedzialności społecznej, jest powołanie do życia Fundacji Milion Marzeń. Jej zadaniem będzie wspieranie rozwoju sportu i zdrowego trybu życia, a także pomoc dzieciom i młodzieży oraz aktywizacja osób starszych i niepełnosprawnych. Już na początku swojego istnienia Fundacja pomogła osobom, które ucierpiały w trakcie powodzi w 2010 r. Przekazała wówczas łącznie milion złotych.

Przed Fundacją i LOTTO wciąż stoją kolejne wyzwania. - Wszystko się zmienia, a my, choć czerpiemy z doświadczeń przeszłości, to jednak stale się rozwijamy, żeby odpowiadać na obecne i przyszłe potrzeby graczy - mówi Piotr Gawron. - Innymi słowy: jesteśmy dumni z naszej przeszłości, z tego, co zrobiliśmy dla polskiego sportu, dla kultury narodowej, jednak stale patrzymy w przyszłość.

Wykorzystano książkę "Grającym sprzyja szczęście", pod redakcją Grzegorza Wójtowicza, Warszawa 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Kto to buduje (48/2011)