Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziś oczywiste wydają się np. globalny system inwigilacji obywateli, życie w oczekiwaniu na kolejny zamach terrorystyczny, wojny rujnujące życie milionów na Bliskim Wschodzie, w Azji i Afryce. To wszystko ma korzenie w tragedii tamtego wrześniowego poranka.
Krytycy amerykańskiej polityki powiedzą, że to nie sam atak Al-Kaidy był przyczyną nowych nieszczęść, ale reakcja ówczesnego prezydenta USA George’a W. Busha i neokonserwatystów z jego otoczenia. Będą przekonywać, że bez inwazji na Irak w 2003 r. nie byłoby rozpadu tego państwa, wzrostu nienawiści między sunnitami a szyitami oraz legionów samobójców, którzy w imię fundamentalistycznie rozumianej religii gotowi są zabijać i dać się zabić. Ani milionów migrantów, którzy dobijają się do bram Europy.
Nie wiemy, jak potoczyłyby się losy świata, gdyby udaremniono zamachy z 11 września – być może kolejny atak Al-Kaidy byłby gorszy w skutkach, a amerykańska „wojna z terrorem” jeszcze bardziej drastyczna. Wbrew znanemu powiedzeniu historia niczego nas nie uczy: jest raczej zapisem naszych błędów, zaniechań i manipulacji, których ofiarą wcześniej czy później sami padamy.
Większość z nas cieszyła się na myśl o odsunięciu od władzy Saddama Husajna. USA przekonały nas, że ma on związki z Al-Kaidą i broń chemiczną, której zamierza użyć. Potem okazało się to nieprawdą. Natomiast niezwykle niewygodną prawdą dla wszystkich zwolenników interwencji, w tym dla piszącego te słowa, okazał się fakt, że Irak, a wkrótce i Syria miały stoczyć się z piekła brutalnej dyktatury o kilka szczebli niżej – w otchłań jeszcze brutalniejszej wojny. Dziś mieszkańcy tych krajów daliby wiele za powrót do czasów sprzed wojny, nawet jeśli były to czasy znaczone bólem i niesprawiedliwością.
11 września był początkiem wojny światowej, której końca nie widać. Na Zachodzie uznawaliśmy długo, że nas nie dotyczy; że uda się jej uniknąć, płacąc co najwyżej ofiarą żołnierzy wysyłanych do Afganistanu i Iraku. Dotarła jednak do naszych domów – najpierw w formie zamachów terrorystycznych w Europie, a potem, kiedy już nie dało się bronić europejskiej fortecy przed naporem uchodźców – milionów ludzi gotowych ryzykować życie, aby zmusić nas do otwarcia się na Obcego.
Tu znów – nie warto ulegać pokusie ahistoryzmu. Migranci zapewne i tak dotarliby do Europy. Tysiące ludzi tonęły w Morzu Śródziemnym przed 11 września, a my przez całe dekady odwracaliśmy wzrok. Dziś odwracać wzroku dłużej już się nie da.
Nie możemy im wszystkim pomóc. Nie możemy wszystkich przyjąć w Europie – możemy ich jednak potraktować jak bliźnich. Możemy zobaczyć w Obcym zagrożenie albo człowieka. Wyrazem hołdu dla ofiar zamachów sprzed 15 lat będzie postawa zrozumienia, współczucia i pomocy wobec ofiar wojen, których początki sięgają września 2001 r. ©