Wstrząsy przy urnach

Zbliżające się wybory lokalne mogą przynieść Ukrainie rzeczywistą samorządność. Mogą być też początkiem politycznej równi pochyłej dla obozu prezydenta Zełenskiego.

19.10.2020

Czyta się kilka minut

Były bokser i obecny mer Kijowa Witalij Kliczko może być pewien swojej reelekcji. Kijów, 8 października 2020 r. / PAVLO GONCHAR / GETTY IMAGES
Były bokser i obecny mer Kijowa Witalij Kliczko może być pewien swojej reelekcji. Kijów, 8 października 2020 r. / PAVLO GONCHAR / GETTY IMAGES

Czerkasy będą stawiać opór. Proszę zapamiętać, Czerkasy to wolne miasto kozackie. Jeśli trzeba będzie zjednoczyć Ukrainę, zjednoczymy”: ten wpis na portalu społecznościowym Anatolija Bondarenki – mera Czerkas, niespełna 300-tysięcznej stolicy obwodu na środkowej Ukrainie – zapewni mu reelekcję prawdopodobnie już w pierwszej turze wyborów samorządowych, które odbędą się w ostatnią niedzielę października.

Groźba Bondarenki – adresowana do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i wyrażona jeszcze przed złagodzeniem w całym kraju najbardziej dotkliwych restrykcji po wiosennej fali epidemii – uczyniła mera popularnym i wywindowała poparcie dla niego w sondażach. Znosząc na własną rękę ograniczenia dla drobnych przedsiębiorców – wcześniej, niż pozwalał na to rząd – Bondarenko stał się wyrazicielem irytacji społeczeństwa i sprzeciwu wielu samorządowców wobec nieumiejętnej walki Kijowa z pandemią.

Niektórym wolno więcej

Epidemia podgrzała – i tak tradycyjnie napięte – relacje między stolicą a resztą kraju. Kością niezgody stał się podział Ukrainy na strefy, wprowadzany odgórnie przez rząd na podstawie danych o rozwoju epidemii. Kolor stref – od zielonego przez żółty i pomarańczowy po czerwony – stopniuje zakres restrykcji. Do ich realizacji zobowiązane są władze lokalne, a tym samym reakcja społeczna na likwidację miejsc pracy czy ograniczenia w funkcjonowaniu transportu lokalnego i dostępności do usług szła – w roku wyborczym – także na ich rachunek.

Co więcej, ekipa rządząca nie ustrzegła się błędów, a nawet nadużyć, które nie spotkały się z zasłużoną karą. Dość wspomnieć o marcowej decyzji premiera Denysa Szmyhala o zamknięciu wszystkich sklepów niespożywczych – z wyjątkiem sieci marketów typu „dom i ogród” Epicentr. Należy ona do małżeństwa Hałyny i Ołeksandra Herehów, aktywnych politycznie w stolicy i regionach, którzy wylobbowali u prezydenta wyjątek w zamian za pomoc w walce z pandemią dla obwodu chmielnickiego – regionu de facto już przez Herehów „sprywatyzowanego”. Z kolei w stolicy, mimo nakazu zamknięcia lokali, działała restauracja Welur, należąca do deputowanego Mykoły Tyszczenki (z partii rządzącej Sługa Narodu); spotykał się tu polityczny światek stolicy.

Tylko te dwie historie (choć było też wiele innych) wzmocniły przekonanie, że pandemia nie przeszkadza politykom z Kijowa robić interesów z oligarchami, a konsekwencje ponoszą regiony.

Zełenski traci popularność

Idea przedterminowych wyborów lokalnych – krążąca po kijowskich korytarzach na fali euforii po miażdżącym zwycięstwie Zełenskiego w wyborach prezydenckich (w maju 2019 r.) i parlamentarnych (w lipcu 2019 r.) – dziś musi wracać do rządzących jako senny koszmar.

Wówczas – wobec silnego mandatu, jakiego społeczeństwo udzieliło Zełenskiemu i jego partii (w drugiej turze dostał ponad 70 proc.) – świat zapewne przełknąłby ten niekonstytucyjny wariant „skompletowania” władzy w kraju. Jednak dziś po ówczesnej popularności pozostało jedynie wspomnienie. Choć prezydent i jego partia wciąż cieszą się dużym poparciem, oddech konkurentów – zwłaszcza partii Europejska Solidarność byłego prezydenta Petra Poroszenki i prorosyjskiej Opozycyjnej Platformy „Za Życie” – jest coraz bardziej odczuwalny.

Poparcie jedynie rzędu 15–20 proc., które sondaże dają Słudze Narodu, wymusi dobranie koalicjanta w radach miast i obwodów. Bliski prezydentowi deputowany Ołeksandr Kaczura wyjawił niedawno, że na wschodzie i południu kraju partnerem Sługi Narodu będzie Opozycyjna Platforma (spadkobierczyni Partii Regionów; jeden z jej liderów, Wiktor Medwedczuk, to kum Putina). Równocześnie Kaczura wykluczył współpracę z euroatlantycką partią Poroszenki, silną zwłaszcza na zachodzie. Czy to także zapowiedź wyboru koalicjanta na szczeblu centralnym i redefinicji polityki zagranicznej w kierunku wschodnim?

Owoce decentralizacji

Przez ostatni rok ekipa prezydenta nie podjęła nawet próby zbudowania struktur partii w regionach – ufając, że osobisty ranking Zełenskiego pociągnie ugrupowanie do zwycięstwa, jak w roku 2019. Jednak wybory lokalne rządzą się innymi prawami. Tu wybierani są przede wszystkim gospodarze i menadżerowie, często osobiście znani wyborcom. Ich konkretne sukcesy lub porażki znaczą więcej niż pusty radykalizm telewizyjnych spotów.

Na niekorzyść Zełenskiego gra też fakt, że reforma decentralizacyjna państwa – zapoczątkowana po rewolucji godności w 2014 r. – zaczęła przynosić owoce. Do połowy tego roku prawie połowa jednostek terytorialnych, w tym niewielkie i niesamodzielne finansowo wsie, połączyły się w większe, tzw. OTH (zjednoczone terytorialne hromady, tj. gminy zbiorowe). Uzyskując także – dzięki zmianom w ordynacji podatkowej – więcej środków, w tym aż 60 proc. ukraińskiego PIT. Dzięki temu dochody własne budżetów lokalnych od początku reformy wzrosły aż czterokrotnie: z niespełna 2,5 mld dolarów do 10 mld, co pozwoliło na inwestycje w przestrzeń publiczną, nowy tabor, remont dróg i budynków itd. Po dekadach zaniedbań ukraińskie miejscowości zaczęły pięknieć.

Beneficjentami tych zmian stali się politycy, którzy wygrali wybory lokalne w 2015 r. W większości to ludzie z partii Poroszenki i Batkiwszczyny Julii Tymoszenko oraz z ugrupowań prorosyjskich i oligarchicznych, ale także z tych zrzeszających lokalne elity. Partia Zełenskiego wówczas jeszcze nie istniała, a obecny prezydent dopiero startował z serialem telewizyjnym (pt. „Sługa narodu”), który wyniósł go potem do stanowiska głowy państwa.

W rezultacie wpływy prezydenta są dziś bardzo słabe w opozycyjnych, a finansowo okrzepłych regionach i dużych miastach. Zełenski chce zmienić negatywny trend i w szaleńczym tempie objeżdża kraj, chwaląc lub częściej ganiąc miejscowych urzędników. Ale to, co w 2019 r. dało mu sukces, dziś smakuje jak odgrzewane kotlety i skutkuje raczej zgagą.

Miasta kontra prezydent

Urzędujący merowie dużych miast w zasadzie nie mają dziś z kim przegrać. Zełenski nie znalazł kontrkandydatów mogących im realnie zagrozić lub choćby pociągnąć listę Sługi Narodu do rady miejskiej czy obwodowej. Odzwierciedla to też fatalną politykę kadrową prezydenta, która jest – obok braku wizji – największą słabością jego ekipy.

I tak, w Kijowie reelekcję ma w kieszeni były bokserski mistrz świata Witalij Kliczko; jedyny znak zapytania polega na tym, czy nokaut nastąpi już w pierwszej turze. Poparcie dla wystawionej przez władze deputowanej Sługi Narodu Iryny Wereszczuk nie przekracza kilku procent. Większą popularnością w patriotycznej stolicy cieszy się nawet prorosyjski Andrij Palczewski (to lider nowego projektu Zwycięstwo Palczewskiego; jego mocodawcy traktują elekcję lokalną jako szansę na zaistnienie przed przedterminowymi być może wyborami do parlamentu – wielce nad Dnieprem oczekiwanymi przez opozycję i oligarchów).

W Charkowie w cuglach wygra zapewne niezatapialny Hennadij Kernes (jeśli przeżyje: ten bliski współpracownik zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza z powodu zarażenia COVID-19 dzieli dziś z Aleksiejem Nawalnym korytarz berlińskiej kliniki Charité). Podobnie w Odessie: tu antybohater procesów o korupcję, podejrzewany o kontakty z mafią Hennadij Truchanow dystansuje kontrkandydatów (w tym Micheila Saakaszwilego, byłego prezydenta Gruzji i gubernatora obwodu odeskiego, który od lat szuka politycznego uznania na Ukrainie). Wreszcie: we Lwowie szansę na trzecią reelekcję ma Andrij Sadowy – choć w drugiej turze może mu zagrozić elektorat nacjonalistyczny, w turze pierwszej rozdarty między dwoma kandydatami.

Największe miasta pozostaną więc w rękach dotychczasowych gospodarzy – także dlatego, że ci skupili w nich niemałe środki finansowe z decentralizacji. A użytek, który z nich zrobili, przekonuje wyborców bardziej niż kot w worku ekipy Zełenskiego.

Ukraina samorządna

Wybory lokalne mogą stać się więc początkiem odliczania zwrotnego dla prezydenta i jego ekipy. Jednak ważne, wręcz bezprecedensowe, są one głównie dlatego, że oto – po raz pierwszy w 30-letnich dziejach niepodległej Ukrainy – mogą przynieść jej rzeczywistą samorządność. Odbędą się bowiem według nowej ordynacji i w zmienionej strukturze administracyjnej – co daje szansę na umocnienie lokalnego wymiaru ukraińskiej demokracji.

Pierwsza zmiana wprowadza zasadę proporcjonalności w wyborach do hromad powyżej 10 tys. mieszkańców, a także otwarte listy – znosząc w nich tym samym wielkie źródło „renty korupcyjnej”, jakim były na Ukrainie okręgi jednomandatowe. Druga zmiana była jeszcze istotniejsza: rząd postanowił przed wyborami przerwać proces samodzielnego łączenia się hromad (powodujący pewien chaos) i odgórnie stworzył wspomniane OTH na pozostałych terenach, a następnie połączył je w nowe powiaty (rajony) – tworząc tym samym na terytorium całego kraju nową siatkę podziału administracyjnego średniego szczebla.

W miejsce 490 starych rajonów powstało więc 136 nowych, większych, i poza nielicznymi wyjątkami zwykle lepiej odpowiadających potrzebom ludności w dostępie do usług i trendom migracyjnym ze wsi do miast. Te wyjątki to rajony, których granice ustanowiono nie według metodologii (jak liczba szpitali, szkół wyższych itd. na liczbę mieszkańców), lecz wskutek lobbingu lokalnych grup oligarchicznych.

W cieniu wojny i epidemii

Dla potwierdzenia integralności terytorialnej kraju nowy podział wprowadzono też (na papierze) na Krymie i w tej części Donbasu, która pozostaje poza kontrolą Ukrainy. Jednak wyborów tam nie rozpisano – co w przypadku Donbasu spotkało się z protestem Rosji. Organizacja wyborów lokalnych w Donbasie to od dawna postulat Moskwy, która w ten sposób chce zalegalizować lojalnych wobec siebie watażków i uzyskać destrukcyjny wpływ na ukraińskie życie polityczne.

Z kolei Zełenski – mimo wielu kontrowersyjnych inicjatyw i deklaracji – nadal stoi na stanowisku, że wybory na tych terenach nie mogą odbyć się bez wcześniejszego wycofania obcych wojsk (rosyjskich) oraz – co najważniejsze – odzyskania przez Ukrainę kontroli nad ponad 400-kilometrowym odcinkiem granicy. Jednocześnie do uchwały parlamentu o organizacji wyborów politycy Sługi Narodu zgłosili poprawki mające rozwodnić warunki ich przeprowadzenia na niekontrolowanych terenach Donbasu. Na przeszkodzie głosowaniu stanęła pandemia, która zebrała obfite żniwo wśród polityków. Zaraziła się prawie setka deputowanych i pracowników administracji, co ograniczyło prace parlamentu w październiku tylko do jednego dnia głosowań.

Intensywna kampania prowadzona w miastach, miasteczkach i wioskach metodami tradycyjnymi nie sprzyja dystansowi społecznemu. Ukraina jest na siódmym miejscu na świecie pod względem aktywnych przypadków COVID-19. Przy podobnej liczbie testów i podobnej populacji jak w Polsce można oczekiwać wkrótce kolejnych dobowych rekordów zakażeń, rosnącej liczby zmarłych (na początku października przekroczyła stu dziennie), a w konsekwencji możliwej niewydolności służby zdrowia i nowych restrykcji.©

Tekst ukończono 13 października.

Autor jest kierownikiem działu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2020