Słowa i milczenie

Blum, Camus i Aron: trzech myślicieli, którzy wbrew wszystkim modom i szaleństwom swoich kolegów wybrali odpowiedzialność, czyli nie dali się oślepić ideologiom.

24.03.2014

Czyta się kilka minut

Łączyło ich niewiele. Subtelny krytyk literacki, którego niemal instynktowne poczucie sprawiedliwości społecznej pchnęło ku karierze politycznej w szeregach francuskich socjalistów. Pisarz zmuszony przez II wojnę światową, by stać się autorytetem francuskiego ruchu oporu. Filozof historii odczuwający powinność zajmowania się palącymi problemami XX-wiecznej polityki międzynarodowej. Léon Blum, Albert Camus i Raymond Aron – Polityk, Pisarz i Uczony. Trzech samotników francuskiego życia publicznego.

Amerykański historyk Tony Judt, zbierając poświęcone im szkice w tomie „Brzemię odpowiedzialności. Blum, Camus, Aron i francuski wiek dwudziesty”, postawił sobie niełatwe zadanie. Ograniczenie się do stwierdzenia, że podążających własnymi ścieżkami intelektualistów łączy fakt ich samotnictwa, byłoby rozczarowaniem nie tylko dla czytelników, ale i dla autora, który przeczuwa, że jego bohaterowie mogą mu powiedzieć coś istotnego o jego własnym miejscu w życiu publicznym. Nietrudno się domyślić, że Judt – historyk świetnie odnajdujący się w roli polemisty, lewicowiec rozczarowany marksistowską ortodoksją, Żyd zrażony do syjonizmu – odczuwa pokrewieństwo z Blumem, Camusem i Aronem. Jednak uchwycenie tego pokrewieństwa wykracza poza ramy tradycyjnego szkicu biograficznego. Wymaga rozważenia pytania, co to znaczy być odpowiedzialnym intelektualistą. Nie tylko w XX-wiecznej Francji, ale i dzisiaj.


ODMIANY ANTYKOMUNIZMU


Judt mnoży przykłady nieodpowiedzialności czołowych francuskich autorytetów, polegające przede wszystkim na kolejnych formach bezrefleksyjnego zaangażowania politycznego, zdawania się na kolektywny autorytet Narodu lub Partii. Wskazuje zaledwie na jeden wspólny mianownik łączący odpowiedzialnych samotników – antykomunizm, który wypływał jednak w przypadku każdego z nich z odmiennych przesłanek ideowych i różnych doświadczeń biograficznych.

Blum, jak pisze Judt, był „antykomunistą politycznym”. Nie wierzył, że rewolucja bolszewicka była kolejnym etapem w pochodzie ku wolności, równości i braterstwu. Uważał ją za powrót do dawnych form sprawowania dyktatorskiej władzy, które usiłowała znieść Wielka Rewolucja Francuska. Walka o to, by komuniści nie przejęli na lewicy rządu dusz, była dla niego tożsama ze zmaganiami o ocalenie skarbu radykalnej polityki – powiązania wolnościowego zrywu w jednym kraju z prawami całej ludzkości, bez względu na narodowość. Tymczasem komuniści stworzyli jego zdaniem „zagraniczną partię narodową”. Socjaldemokraci zamiast walczyć z różnymi formami społecznej opresji we Francji, by dać przykład całemu światu, walczyli z uciemiężeniem tylko tam, gdzie służyło to interesom Związku Radzieckiego.

Camus nie interesował się tymi rozgrywkami politycznymi. Jego antykomunizm był moralny. Wypływał z przekonania, że – jak pisze Judt – „skoro dyskryminacja i represje były czymś złym, to były one złem tak samo w Moskwie, jak i w Missisipi. Skoro obozy koncentracyjne, rządy terroru oraz agresywne wyniszczanie wolnych narodów stanowiły zbrodnie faszyzmu, to podobne rzeczy były nie mniej naganne, gdy dopuszczali się ich »postępowi« towarzysze”. Odmawiając stosowania podwójnych standardów, Camus nie walczył, w przeciwieństwie do Bluma, o skarb radykalnej polityki, podtrzymanie uniwersalnych dążeń francuskiej lewicy. Po prostu nie mógł znieść hipokryzji dawnych towarzyszy broni.

Arona nie interesowały moralne dylematy, zarówno w wymiarze politycznym, jak i osobistym. Nie potrafił jednak zaakceptować braku powagi intelektualistów, którzy mienili się marksistami, a jednocześnie nie podejmowali żadnych wysiłków w kierunku zrozumienia zagadnienia rzeczywistych nierówności ekonomicznych w społeczeństwach uprzemysłowionych. Jak to ujmuje Judt, Aron traktował komunizm jako główny problem epoki, a zarazem ucieczkę od jej problemów.

Antykomunizm nie nadaje się zatem bez zastrzeżeń na wspólny mianownik, łączący odpowiedzialnych intelektualistów-samotników. Judt niuansuje to stanowisko w przypadku wszystkich trzech bohaterów. Stara się wiernie odtworzyć motywacje, które podyktowały ich polityczne wybory. I nie oferuje żadnej prostej analogii między tym, co antykomunizm oznaczał dla Bluma, Camusa i Arona, a jakimikolwiek jego formami współczesnymi.

Judt dawał skądinąd wyraz własnemu antykomunizmowi. Niechęć do współczesnych mu prób podtrzymywania „kolektywnego autorytetu” Partii czy Historii wykształciła się u niego głównie na skutek bacznego przyglądania się ruchom dysydenckim w Europie Wschodniej. W „Brzemieniu odpowiedzialności” nie znajdziemy jednak żadnej próby sformułowania analogii między doświadczeniami i przekonaniami autora a tymi, które były udziałem jego bohaterów. Być może zaufanie domyślności czytelnika Judt traktuje właśnie jako przejaw odpowiedzialności? Skoro antykomunizm może przyjmować tyle odmian, może rozważniej jest sprowadzić go do ogólnej przestrogi przed wiernością kolektywnym autorytetom?


ODCIENIE WYOBCOWANIA


Bluma, Camusa i Arona łączyło coś jeszcze poza różnymi odmianami antykomunizmu. Wszyscy trzej byli głęboko zakorzenieni w kulturze francuskiej, a zarazem byli we Francji nie do końca u siebie – we własnym odczuciu, jak w przypadku Camusa, lub w opinii swoich przeciwników, co dotyczyło Bluma. Judt pisze, że byli jednocześnie „kulturowymi insiderami” i „outsiderami”. To napięcie między zadomowieniem a obcością miało istotny wpływ na ich wybory i przekonania.

Blum, zasymilowany Żyd urodzony w Alzacji, wielokrotnie wskazywał na tę dwoistość, a jednocześnie podważał jej znaczenie. W przemówieniu parlamentarnym z 1923 r. twierdził: „Urodziłem się we Francji, edukację odebrałem we francuskich szkołach. Moi przyjaciele są Francuzami. (...) Mam prawo uważać się za w pełni zasymilowanego. Mimo to czuję się Żydem. I nigdy nie zauważyłem, by między tymi dwoma aspektami mojej świadomości istniała najmniejsza sprzeczność, najmniejsze napięcie”. Oczywiście dla jego przeciwników była to sprzeczność dyskwalifikująca go jako polityka, obywatela, a wręcz człowieka.

Judt odnotowuje, że Blum miał do antysemityzmu, z jakim się stykał, stosunek pobłażliwy, jakby go nie zauważał, i to samo zalecał swoim kolegom-socjalistom pochodzenia żydowskiego. Można się domyślać, że porzucenie tej postawy oznaczałoby dla niego zwątpienie w otwarty, pluralistyczny charakter Republiki. A to z kolei stanowiłoby zdradę uniwersalizmu, pod który podwaliny położyła rewolucja francuska. Zachowując jako Żyd spokój w obliczu antysemityzmu, Blum dochowywał w swoim przekonaniu wierności Francji.

Żydem był również Raymond Aron. Choć podobnie jak Blum miał świadomość swojego pochodzenia, a jednocześnie uważał się za w pełni zasymilowanego, to nieliczne wyznania potwierdzają, że to napięcie było w jakiejś mierze odpowiedzialne za jego dystans do życia publicznego. Judt przytacza cytat z autobiografii Arona, w którym to zdystansowanie zostaje wytłumaczone krótkim, lecz wymownym: „byłem Żydem, byłem podejrzany”. Aron był też jednym z pierwszych intelektualistów francuskich, którzy podkreślali na początku lat 30. groźny charakter nazistowskiego antysemityzmu.

Wyobcowanie Camusa, urodzonego w Algierii i wykształconego poza elitarnym systemem francuskiej edukacji, było przez niego deklarowane dużo bardziej otwarcie niż w przypadku żydowskiego pochodzenia Bluma i Arona, i przebiegało na kilku poziomach. Podziwiał luminarzy lewicy, absolwentów prestiżowych uczelni, a jednocześnie czuł do nich nieufność i niechęć. Wracał do zapamiętanych z dzieciństwa wrażeń zmysłowych, do trwających pod powiekami śródziemnomorskich krajobrazów. Opisując je czuł się o wiele bardziej pewnie niż strojąc się w szaty filozofa.

To przywiązanie do kraju dzieciństwa paradoksalnie skazało go na milczenie, kiedy Algieria była na ustach wszystkich. Stosowanie tortur przez wojsko, usiłujące utrzymać francuską dominację w kolonii, budziło jego zdecydowany sprzeciw. Nie potrafił jednak opowiedzieć się z całym przekonaniem za niepodległością w sytuacji, kiedy algierski Front Wyzwolenia Narodowego zaczął stosować terror. Jak zauważa Judt, Camus nie wstydził się swojego milczenia. Co nie oznacza, że było mu je łatwo zachować. Sprowadziło na niego niechęć dawnych towarzyszy i podważyło jego wiarygodność jako moralnego autorytetu.


***


Jeśli szukamy w „Brzemieniu odpowiedzialności” jasnej odpowiedzi na pytanie, co oznacza bycie odpowiedzialnym intelektualistą, to najbliższy jej udzielenia był właśnie Camus, uzasadniając swoje milczenie w kwestii Algierii: „Kiedy słowa mogą jedynie prowadzić do pozbawionego skrupułów szafowania życiem innych ludzi, milczenie nie jest postawą naganną”.


Tony Judt „Brzemię odpowiedzialności. Blum, Camus, Aron i francuski wiek dwudziesty”, przełożył Michał Filipczuk, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, historyk idei, publicysta. Szef działu Obywatele w forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego, zajmuje się ruchami i organizacjami społecznymi oraz zagadnieniami sprawiedliwości społecznej. Należy do zespołu redakcyjnego „Przeglądu Politycznego”. Stale… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2014