Seks, trawka i bomby

Jeszcze przed 11 września 2001 r. Stany Zjednoczone musiały na własnym terytorium stawić czoło terroryzmowi. 40 lat temu wyzwanie państwu rzuciła organizacja Weather Underground.

07.09.2010

Czyta się kilka minut

Aresztowanie członka organizacji Weather Underground podczas demonstracji w Chicago, 11 października 1969 r. / fot. Bettmann / Corbis /
Aresztowanie członka organizacji Weather Underground podczas demonstracji w Chicago, 11 października 1969 r. / fot. Bettmann / Corbis /

Największy zamach przed 11 września

Rankiem 19 kwietnia 1995 r. gigantyczny wybuch wstrząsnął śródmieściem Oklahoma City, stolicy stanu Oklahoma. Gdy opadł kurz, ukazał się widok przerażający: wieżowiec Murrah Federal Building - należący do władz federalnych USA i mieszczący ekspozytury agend rządowych - wyglądał jak wypatroszony. Gdy wiele dni później zliczono ofiary, okazało się, że zginęło 168 osób (w tym 15 dzieci z przedszkola mieszczącego się w gmachu), a ponad 800 zostało rannych.

Sprawców ujęto szybko: wyładowany 2,5 tonami materiału wybuchowego domowej roboty samochód zdetonował Timothy McVeigh, 26-letni były żołnierz. Nie udało się jednoznacznie ustalić jego motywów, McVeigh milczał podczas śledztwa i procesu. Poszlaki - wybór celu, środowisko antyrządowych "milicji", w jakim się obracał, i data zamachu (druga rocznica ataku FBI na siedzibę sekty Davida Koresha w Waco; zginęło wtedy 82 jej członków) - wskazują na nienawiść do amerykańskiego państwa federalnego. McVeigh został skazany na śmierć i stracony. Ruiny usunięto, a na ich miejscu powstał pomnik: Oklahoma City National Memorial.

Przed 11 września 2001 r. był to najkrwawszy zamach w USA. Ale nie jedyny: historia "rodzimego" terroryzmu w Stanach zna długą listę organizacji (skrajnie lewicowych i prawicowych, a także narodowych; była nawet organizacja żydowska) i zamachów. Np. w 1920 r. bomba zdetonowana przez anarchistów na Wall Street zabiła 38 osób. Najsłynniejszym zaś terrorystą-samotnikiem był Ted Kaczynski: profesor matematyki i wyznawca teorii antymodernistycznych, wysyłał bomby w listach do osób życia publicznego. WP

Czterdzieści kilka lat temu campusy uniwersyteckie, rozpolitykowane i cieszące się nieskrępowaną wolnością, były mekką dla młodych Amerykanów dotkniętych "heglowskim ukąszeniem". Marksizm-leninizm jawił im się jako panaceum na zło świata, a katalizatorem mody na lewicowość stał się Wietnam. Na gruncie antywojennej retoryki, wzbogaconej hasłem "walki z systemem" - to słowo-klucz amerykańskiej Nowej Lewicy - wyrastały też organizacje radykalne. W myśl leninowskiej koncepcji światowej rewolucji pragnęły zniszczyć "faszystowsko-imperialistyczne" Stany.

Czerwona Gwardia z USA

Weather Underground wyodrębniła się z lewicowej organizacji Students for a Democratic Society (SDS). Na burzliwej konwencji SDS w Chicago w czerwcu 1969 r. zwyciężyła grupa działaczy związanych z jej radykalnym skrzydłem - Revolutionary Youth Movement (RYM); jego liderem był Mike Klonsky.

Pierwszego dnia konwencji Karen Ashley, Bill Ayers, Bernardine Dohrn, John Jacobs i siedmiu innych aktywistów opublikowało w organie prasowym SDS "New Left Notes" artykuł "You Don’t Need a Weatherman to Know Which Way the Wind Blows" (dosł.: nie potrzebujesz pogodynki, aby wiedzieć, skąd wieje wiatr - tytuł zaczerpnięto z piosenki Boba Dylana). Wzywali oni RYM do stworzenia marksistowsko-leninowskiej organizacji rewolucjonistów, za którą stanęłyby rzesze sympatyków. Wzorem miała być chińska Czerwona Gwardia, a celem walka z "imperialistycznymi" władzami USA za pomocą terroru, by doprowadzić do triumfu komunizmu w świecie. Krytykowali też rasizm i popierali radykalne działania Czarnych Panter (w istocie rasistowskie ? rebours).

Ikonami Weathermenów (pierwsza nazwa ich organizacji - Weatherman - pochodziła od tytułu wspomnianego artykułu) byli Castro, "Che" Guevara, Ho Chi Minh, Mao i Malcolm X. Uważali, że główne problemy świata to amerykański imperializm, rasizm i nędza Trzeciego Świata. Sądzili, że jako rewolucjoniści mają obowiązek posłuszeństwa wobec międzynarodowego ruchu komunistycznego.

Ich centrala - Weather Bureau (później Central Committee) - koordynowała budowę struktur w kolejnych miastach: Bostonie, Buffalo, Chicago, Cincinnati, Filadelfii, Nowym Jorku i Seattle. Organizację zasilali radykałowie z SDS; z czasem podjęto też rekrutację na campusach i ulicach robotniczych dzielnic.

Liderzy utrzymywali kontakty z komunistami kubańskimi i północnowietnamskimi. W lipcu 1969 r. sześciu z nich spotkało się w Hawanie z Kubańczykami i Wietnamczykami z Północy, aby uczyć się, "jak się robi rewolucję". Szeregowi członkowie mogli poznać komunizm dzięki Brygadzie Venceremos, która od 1969 r. umożliwiała (robi to do dziś) studentom z USA pracę na kubańskich plantacjach cukru.

"Będziemy burzyć i niszczyć"

Latem 1969 r. organizacja - choć osłabiona odejściem Klonsky’ego (uznał ją za sekciarską) - była gotowa wyjść na ulice. Licząca ok. 300 osób, szukała też rozgłosu, by zdobyć nowych sympatyków. Dlatego w sierpniu 1969 r. zaplanowano National Action: pomysł opierał się na koncepcji Johna Jacobsa "ściągnięcia wojny do domu" i utworzenia "drugiego frontu" (pierwszym był Wietnam) na ulicach amerykańskich miast. Akcję poprzedziło wysadzenie w Chicago pomnika upamiętniającego policjantów zabitych w 1886 r. podczas protestów robotniczych (pomnik odbudowano, a Weathermeni wysadzili go znów rok później).

National Action odbyła się między 8 a 11 października 1969 r. w Chicago i upłynęła pod znakiem starć z policją, niszczenia witryn sklepów i banków, demolowania aut. Nie przysporzyła sympatyków, skończyła się fiaskiem. Według FBI aresztowano 287 demonstrantów (w tym Weathermenów, wypuszczonych za kaucją); rannych było 30 policjantów. Także w grudniu Weathermeni wysadzili w Chicago wiele radiowozów, w zemście za zabicie przez tamtejszą policję dwóch liderów Czarnych Panter.

Wyciągając wnioski z klęski National Action, Weathermeni postanowili zejść do podziemia i zacząć "miejską guerrillę", nie szukając już poparcia społecznego. Podczas ich "narady wojennej" Jacobs potępił pacyfizm młodzieży z klasy średniej i jej izolację od problemów czarnych i biednych mieszkańców USA. Wieszczył jednak, że młodzież zerwie z marazmem, a dzięki... narkotykom, seksowi i zbrojnej rewolucji stworzy nową kulturę. Zapachniało prochem, gdy zapowiadał: "Będziemy burzyć, grabić i niszczyć".

Bombami w Amerykę

Słowa przeszły w czyn 16 lutego 1970 r.: w ataku bombowym w San Francisco zginął policjant. Pięć dni później Weathermeni zaatakowali koktajlami Mołotowa dom sędziego nadzorującego proces Czarnych Panter. Tej samej nocy spalili radiowóz na Manhattanie i dwa wojskowe punkty werbunkowe na Brooklynie.

6 marca 1970 r. trzech Weathermenów zginęło podczas przygotowania bomb, które mieli zdetonować w Fort Dix i na Uniwersytecie Columbia. Po tym wypadku organizacja, ścigana przez policję - która w marcu odkryła magazyn broni w Chicago, rozbijając tamtejszą siatkę - przeszła do głębszej konspiracji.

Miesiąc później z inspiracji Bernardine Dohrn - zdolnej, 28-letniej prawniczki - liderzy Weatherman spotkali się, by zdecydować o przyszłości. Potępili taktykę Jacobsa; teraz zamachy na obiekty użyteczności publicznej miały być dokonywane po wcześniejszym ostrzeżeniu. Odtąd organizacja występowała jako Weather Underground, a Dohrn wyrosła na jej liderkę i znalazła się w dziesiątce osób najbardziej poszukiwanych przez FBI. Dyrektor FBI John E. Hoover nazwał ją "najniebezpieczniejszą kobietą w Ameryce".

W maju 1970 r. Weather Underground ogłosiła "Deklarację Stanu Wojny": wypowiedziała władzom wojnę. Orężem miały być również narkotyki. "Karabiny i trawka - głosiła deklaracja - tworzą jedność w młodzieżowym podziemiu". Ale skuteczniejszy był terror. Ataki na obiekty państwowe miały być - w zależności od konkretnego przypadku - odwetem za działania władz wobec Czarnych Panter, protestem przeciw "amerykańskiej agresji i terrorowi wymierzonym w Wietnam i Trzeci Świat", wreszcie próbą zwrócenia uwagi opinii publicznej na "opresyjny system".

W latach 1969-74 organizacja dokonała co najmniej 20 ataków bombowych. Najbardziej spektakularnymi celami Weathermenów były kwatera główna Gwardii Narodowej w Waszyngtonie (maj 1970 r.), centrala nowojorskiej policji (czerwiec 1970 r.), Kapitol (marzec 1971 r.) i Pentagon (maj 1972 r.).

"Nie żałuję"

W 1974 r. Ayers i Dohrn (byli już parą) oraz Jeff Johns i Celia Sojourn opublikowali manifest, wzywając do utworzenia w USA partii komunistycznej, zbrojnej rewolucji i ustanowienia komunistycznej dyktatury. Ale w połowie lat 70. organizacja już dryfowała, rozrywana konfliktami i ścigana przez FBI; liczba jej aktywnych członków spadła poniżej 30. Jeszcze wiosną 1976 r. Ayers i Sojourn wydali kolejną odezwę; podkreślali konieczność zbrojnej rewolucji. Ale był to łabędzi śpiew. W 1977 r. aresztowania udaremniły zamach na senatora Johna Briggsa, a do końca lat 70. wielu Weathermenów skorzystało z amnestii ogłoszonej przez prezydenta Cartera.

Niektórzy odnaleźli się w nowej rzeczywistości i są nadal aktywni. W tym ikony organizacji Ayers i Dohrn, którzy ujawnili się w 1980 r., po narodzinach ich drugiego syna. Dziś prowadzą zajęcia na uczelniach, uczestniczą w różnych kampaniach. Ostatnio byli zaangażowani w organizację słynnego konwoju do Strefy Gazy.

Niełatwo odżegnują się od przeszłości. W wywiadzie dla "New York Timesa", opublikowanym w 2001 r., dwa dni po zamachu na WTC, Ayers stwierdził: "Nie żałuję podkładania bomb. Sądzę, że nie zrobiliśmy wystarczająco wiele".

Dr BARTŁOMIEJ NOSZCZAK jest pracownikiem IPN i redaktorem naczelnym kwartalnika www.historycy.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2010