Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W 2024 roku wydatki publiczne na zdrowie przekroczą 195 mld zł. Można śmiało założyć, że ostatecznie przekroczą 200 mld zł, bo co roku plan udaje się wykonać z nadwyżką i nie ma żadnego powodu, by nadchodzący rok miał być wyjątkiem.
To ogrom pieniędzy – powie ktoś. I będzie w błędzie, bo koszty leczenia są jeszcze większe, a wiele potrzeb zdrowotnych jest niezaspokojonych, m.in. właśnie z powodu niedostatku środków. Najbardziej miarodajnym wskaźnikiem, który pozwala ocenić, ile naprawdę wydajemy na zdrowie, jest odsetek PKB przeznaczany na ten cel. W krajach Unii Europejskiej oscyluje on wokół 8 procent. W Polsce to z ledwością nieco ponad 5 procent. Łatwo policzyć, że gdybyśmy chcieli się zbliżyć do poziomu obecnej średniej UE, musielibyśmy znaleźć jeszcze ponad 100 mld zł. Łatwo też dostrzec – choćby analizując raporty organizacji międzynarodowych – że Polska pod względem efektywności wydawania środków na zdrowie radzi sobie całkiem dobrze, zapewniając co prawda gorszą dostępność do świadczeń (długie kolejki), ale same świadczenia – na porównywalnym poziomie, co większość krajów wysokorozwiniętych.
Politycy PiS w ostatnich latach (ale również teraz w Sejmie) przekonują, że dzięki decyzjom rządów z ostatnich ośmiu lat nakłady na zdrowie wzrosły dwukrotnie, a uchwalona w 2017 roku ustawa gwarantuje ich dalszy wzrost. Ksiądz Józef Tischner z pewnością zaliczyłby te twierdzenia do trzeciej kategorii prawd: nakłady wzrosły realnie (czyli jako odsetek PKB o ok. 0,6-0,7 punktu procentowego w stosunku do roku 2015), a ustawa po raz pierwszy zadziała realnie w przyszłym roku, gdy budżet państwa przekaże do NFZ niemal 9 mld zł – wcześniej dotacja podmiotowa, przewidziana w tejże ustawie (zwanej 7 proc. PKB na zdrowie) wynosiła okrągłe zero złotych. Mamy więc w teorii 6,2 proc. PKB na zdrowie, ale jest to tischnerowska „g… prawda”.
Minister Izabela Leszczyna z godną pochwały szczerością zabrała w tej sprawie głos na poświęconym ocenie projektu ustawy budżetowej posiedzeniu Komisji Zdrowia: „Zawsze ubolewałam nad tym, i tu się nic nie zmieniło, że odnosimy się w tej ustawie do PKB sprzed dwóch lat. To nie jest uczciwe, bo mieszamy w głowach opinii publicznej. Wszyscy myślą, że jest tak fajnie, bo mamy już 6 czy 7 proc. PKB, a faktycznie takiego poziomu nie mamy”.
Jakie są perspektywy na najbliższe lata? Rząd Donalda Tuska dodatkowych 100 mld zł oczywiście nie znajdzie – bo żaden rząd nie byłby w stanie ich znaleźć w tak krótkim horyzoncie czasowym – ale ostatnie dni przyniosły dla zdrowia pozytywne sygnały. Pula środków publicznych, zaplanowana jeszcze przed świętami na ok. 192 mld zł, zwiększyła się o ponad 3 mld zł dzięki wetu prezydenta Andrzeja Dudy do ustawy okołobudżetowej. Riposta rządu, który przesunął pieniądze z dotacji dla mediów publicznych na wsparcie leczenia dzieci (onkologia i psychiatria) to najlepszy skutek uboczny decyzji głowy państwa.
Szczepienia na covid: z poślizgiem i w chaosie
Generalnie jednak rok 2024 nie będzie dla ochrony zdrowia łatwym czasem. Eksperci szacują, że realnie nakłady na zdrowie spadną (w 2023 roku mają szansę osiągnąć rekordowe dla Polski 5,3 proc. PKB). Można oczywiście liczyć, że Ministerstwo Zdrowia pod nowym kierownictwem będzie w stanie lepiej, bardziej efektywnie zarządzać środkami, które są do dyspozycji. Problem w tym, że powiedzenie „z próżnego i Salomon nie naleje” jest w zdrowiu dojmująco prawdziwe i pokazuje realny problem: pustką nie da się zarządzać efektywnie. Co nie znaczy, że nie należy próbować – i z tą misją będzie się mierzyć nie tylko minister Izabela Leszczyna, ale też jej współpracownicy, których po tygodniach trudno wytłumaczalnej zwłoki, biorąc pod uwagę ogrom zadań stojących przez ministerstwem, w samej końcówce roku zaczął powoływać premier. Można założyć, że wiceministrowie reprezentujący mniejszych koalicjantów (przede wszystkim senator Wojciech Konieczny z Lewicy) będą pilnować, by temat zwiększania nakładów na zdrowie nie zniknął z agendy rządu i samego premiera.