Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwsze zakażenia legionellą wystąpiły na Podkarpaciu pod koniec lipca, ale miesiąc później źródło infekcji wciąż pozostawało nieustalone. Być może przełomem okażą się wyniki badań wody z wodociągów i ujęć w gospodarstwach osób zakażonych – nie zmieni to jednak faktu, że tempo dochodzenia epidemiologicznego trudno uznać za sukces, skoro pod koniec sierpnia źródło zakażenia pozostawało aktywne. Świadczą o tym kolejni pacjenci zgłaszający się do szpitali, a zapewne również poradni POZ czy nocnej pomocy lekarskiej, z dolegliwościami mniej poważnymi, aczkolwiek dokuczliwymi (objawy grypopodobne, biegunka).
Eksperci mówią znów: „Testy!”. Podobnie jak w przypadku covidu (z tą różnicą, że bakteria legionelli nie przenosi się między ludźmi), również tutaj newralgiczny okazuje się etap rozpoznania – jeśli nie mamy wiedzy na temat zakażonych, dużo trudniej ustalić jest źródło choroby. O zapewnienie dostępności do testów antygenowych wszystkim placówkom, w których chorzy mogą szukać pomocy, zaapelował do minister zdrowia Katarzyny Sójki dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej.
Zakażenia legionellą 27 sierpnia odnotowano już w trzech województwach. Łączna liczba chorych to 143, z czego 141 przypadków stanowią mieszkańcy Podkarpacia (głównie Rzeszowa i powiatu rzeszowskiego). Zakażony został jeden mieszkaniec województwa lubelskiego (który wcześniej przebywał na Podkarpaciu), zaś w niedzielę wieczorem służby wojewody małopolskiego poinformowały o pierwszym przypadku w Małopolsce; chorą jest mieszkanka jednego z ośrodków dla seniorów, która w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Osiem ofiar śmiertelnych pokazuje, że sytuacji nie można lekceważyć, nawet jeśli wiemy, że ogniska wygasną.
Niestety, legionella będzie się cyklicznie pojawiać, czemu sprzyjać mogą zmiany klimatu, skutkujące długotrwałymi upałami – te w południowo-wschodniej Polsce utrzymywały się przez ostatnich kilka tygodni. Bakterie legionelli występują w słodkiej wodzie w sposób naturalny, bez szkody dla ludzi. Problem zaczyna się, gdy gwałtownie się namnażają, a do tego dochodzi m.in. przy utrzymującej się stale odpowiedniej temperaturze wody (powyżej 35 stopni, optymalne warunki to 40-60 stopni). Źródłem problemu mogą być też systemy klimatyzacji. Musimy się nauczyć myśleć o nowych zagrożeniach, które zostaną z nami jeśli nie na zawsze, to na bardzo długo.