Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Greg Epstein wyłysiał w wieku 21 lat, potrafi z tego żartować i jak na ateistę dobrze dogaduje się z przedstawicielami różnych wyznań. To ostatnie idzie mu na tyle sprawnie, że pod koniec sierpnia jednomyślnie wybrano go na koordynatora zespołu ponad 40 kapelanów Uniwersytetu Harvarda, reprezentujących 25 religii i wyznań.
Można powiedzieć, że 44-letni Epstein jest do tej funkcji solidnie przygotowany. Dorastał w końcu we Flushing, zróżnicowanej religijnie dzielnicy w nowojorskim Queens, gdzie miał do czynienia z buddystami, hinduistami, katolikami i ewangelikami. Wychowany w tradycji żydowskiej, poszukiwał własnej tożsamości. W liceum poznawał tajniki buddyzmu i taoizmu, a po śmierci ojca (stracił go w wieku 18 lat) poleciał na Tajwan, gdzie przez pół roku zgłębiał buddyzm zen.
Ostatecznie Epstein doszedł do wniosku, że nie musi wyznawać konkretnej religii, by być dobrym człowiekiem i prowadzić etyczne życie. Został zwolennikiem świeckiego humanizmu, napisał bestseller „Dobro bez Boga” i zatrudnił się jako duchowy opiekun niewierzących studentów na Uniwersytecie Harvarda. Gdy po 16 latach pracy stanął na czele zespołu kapelanów, trafił na nagłówki gazet. Swoje pięć minut miał też w 2014 r., gdy został doradcą duchowym w amerykańskim reality show „Married at First Sight” („Małżeństwo od pierwszego wejrzenia”).
Ale wtedy nikomu nie przeszkadzało, że nie wierzy w Boga.
Dwie prawdy
„Nowy kapelan Harvardu jest ateistą. Czy to jest sprzeczność sama w sobie?” – to tytuł artykułu opublikowanego 27 sierpnia w amerykańskim wydaniu tygodnika „The Week”. Jego autor i zarazem szef organizacji Loeb Institute for Religious Freedom Samuel Goldman pisze, że z jednej strony objęcie przez ateistę funkcji koordynatora nie jest niczym „niestosownym”. Z drugiej strony harvardzcy kapelani przeczą sami sobie – wybrali na swego reprezentanta osobę niewierzącą, niejako sabotując założenia religii teistycznych.
Goldman przypomina o pierwotnej misji Harvardu, jaką było kształcenie purytańskich duchownych dla zasiedlanych w XVII w. terenów Nowej Anglii. Stąd też motto uczelni „Prawda dla Chrystusa i Kościoła”, które wraz z postępującą sekularyzacją skrócono w XIX w. do słowa „Prawda”.
„Dla założycieli Harvardu dążenie do »prawdy« było podstawą budowania właściwej więzi z Bogiem. Dla obecnego kierownictwa dewiza uniwersytetu przypomina raczej pusty frazes” – uważa Samuel Goldman.
Żałosna kapitulacja
O niedawnej głośnej decyzji harvardzkich kapelanów pisał też biskup pomocniczy archidiecezji Los Angeles Robert Barron. Na łamach dziennika „New York Post” zaznaczył, że nie ma nic przeciwko samej funkcji duchowego opiekuna niewierzących studentów. Biskup Barron krytykuje jednak „żałosną kapitulację” ze strony kapelanów, którzy wybrali Epsteina na swego przedstawiciela.
„Jeśli zadeklarowany ateista zalicza się do grona kapelanów, czyli osób prowadzących nabożeństwo w kaplicy, to »religia« wyraźnie przestała mieć znaczenie (...). Najwyraźniej można być teraz »religijnym« bez wiary” – ironizował biskup.
Oliwy do ognia dolały media prawicowe. Serwis „Christian Post” napisał, że wybór Epsteina na przedstawiciela kapelanów można porównać do „postawienia muzułmanina na czele uniwersyteckiego stowarzyszenia żydowskiego”. Serwis telewizji Newsmax grzmiał, że założyciel prestiżowej uczelni John Harvard „zapewne przewraca się teraz w grobie”.
Gorąca dyskusja na temat Epsteina rozgorzała również pod tweetem prominentnego pastora ewangelickiego Tima Kellera, który publicznie pogratulował ateiście nowej funkcji. „Greg jest moim przyjacielem, z którym nieraz dyskutowałem. Choć nie zgadzamy się w wielu kwestiach, to życzę mu jak najlepiej” – napisał Keller, drażniąc tym niektórych internautów uważających, że składanie gratulacji osobie niereligijnej w takich okolicznościach jest „nieetyczne”.
To tylko koordynator
Na Harvardzie, gdzie dwa lata temu prawie 40 proc. studentów pierwszego roku identyfikowało się jako ateiści lub agnostycy, kapelani patrzą na tę sytuację inaczej. „Być może na bardziej konserwatywnych uczelniach pomyślano: »Co, do cholery, wyprawiają na Harvardzie, wyznaczając humanistycznego kapelana na funkcję koordynatora?«. Ale w tym środowisku to działa. Greg znany jest z tego, że chce podtrzymywać dialog między różnymi religiami” – mówiła w wywiadzie dla „New York Timesa” Margit Hammerstrom, harvardzka kapelanka Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki. Jej wspólnota zaznaczyła jednak zapobiegawczo w specjalnym oświadczeniu, że zajmowana przez Epsteina funkcja ma charakter czysto administracyjny – sprowadza się do organizowania spotkań kapelanów i bycia swego rodzaju łącznikiem między nimi a władzami Harvardu. Stanowisko koordynatora obejmowane jest maksymalnie na dwa lata. Wcześniej taką funkcję pełnili m.in. żyd, luteranin i muzułmanin.
Z kolei, jak zaznaczył na łamach „Christianity Today” ewangelik Pete Williamson, Greg Epstein nie został „głównym kapelanem” odpowiedzialnym za organizację wydarzeń religijnych na uczelni, jak niekiedy sugerowały to media. Williamson podkreślił, że harvardzcy kapelani stanowią zdecentralizowaną społeczność, gdzie nikt nie wchodzi sobie w drogę pod kątem wyznawanej doktryny.
„Zagłosowałem na Grega Epsteina, bo chcę budować oparty na zaufaniu dialog z osobami, które mają zupełnie przeciwstawne poglądy i nie boją się o tym mówić” – przekonywał Williamson.
Humanistyczny rabin
Greg Epstein bynajmniej nie kryje się ze swoimi przekonaniami. Już po objęciu nowej funkcji podkreślił w wywiadzie dla radia NPR, że jego zdaniem „koncepcja nadprzyrodzonego Boga jest wymysłem człowieka”. Jednocześnie chce współpracować z „osobami wierzącymi, które działają na rzecz nauki (...), demokracji, sprawiedliwości i równości”.
Jako świecki humanista Epstein lubi też podkreślać, że najważniejsza dla niego jest dbałość o wartościowe relacje z innymi ludźmi. Na Harvardzie znany jest z organizowania międzywyznaniowych debat i sesji z wykorzystaniem medytacji, laickich kazań i śpiewów. Spotkania przyciągają nie tylko ateistów i agnostyków, ale także osoby pochodzące ze środowisk konserwatywnych, które poszukują innych form duchowości. „The New York Times” opisuje historię Adelle Goldenberg, 22-letniej chasydki z Brooklynu, która wbrew woli rodziców dostała się na Harvard. Dziś, wykluczona z ortodoksyjnej społeczności, Adelle dzieli się swoimi rozterkami z Epsteinem, którego traktuje niemal jak „humanistycznego rabina”. On sam może zresztą poszczycić się tytułem rabina – zdobył go w 2005 r. po pięciu latach studiów w Międzynarodowym Instytucie Judaizmu Humanistycznego w Jerozolimie i Michigan.
Kryzys wiary
Greg Epstein jest drugim w historii Uniwersytetu Harvarda kapelanem dla niewierzących. Jego poprzednik – były ksiądz katolicki Thomas M. Ferrick – zaczynał pracę w latach 70. XX w. i był wówczas pierwszym tego rodzaju uniwersyteckim opiekunem duchowym w USA. Pół wieku później kapelani humanistyczni obecni są na najbardziej prestiżowych uczelniach, jak Uniwersytet Stanforda, Yale czy Columbia.
Praca tego rodzaju duchowych opiekunów może być coraz bardziej potrzebna, bo już ponad 20 proc. Amerykanów uważa się za ateistów, agnostyków lub osoby niereligijne. Wśród millenialsów niewierzących jest aż 40 proc. W kraju, którego motto brzmi „In God We Trust” („Bogu ufamy”), świątynie pustoszeją: podczas gdy jeszcze 20 lat temu niemal trzy czwarte Amerykanów chodziło do kościoła, synagogi albo meczetu, dziś jest ich mniej niż połowa. Jak wskazują zgodnie eksperci, obecny trend jest wynikiem m.in. kryzysu zaufania do instytucji i niechęci do chrześcijańskiej prawicy, która w sojuszu z Partią Republikańską próbuje ograniczać m.in. prawa reprodukcyjne i przepisy chroniące osoby LGBT przed dyskryminacją.
Wolę geja
Jednocześnie w spolaryzowanej Ameryce ateiści pozostają na marginesie życia politycznego. W ponad 530-osobowym Kongresie USA tylko senatorka Kyrsten Sinema z Arizony identyfikuje się otwarcie jako osoba niereligijna. Takie deklaracje są dla większości polityków niewygodne, bo w Ameryce bycie ateistą jest wciąż tabu. Do tego stopnia, że tamtejsi wyborcy prędzej widzieliby w Białym Domu latynosa, geja lub ewangelika niż ateistę. Niżej w rankingu plasują się jedynie socjaliści, których większość zapatrzonych w kapitalizm Amerykanów szczerze nie znosi. Z kolei w badaniach dotyczących zaufania wobec poszczególnych grup religijnych ateiści lądują na szarym końcu, tuż przed muzułmanami.
Z tego punktu widzenia wybór Grega Epsteina na przedstawiciela harvardzkich kapelanów jest ważnym krokiem. Nie tylko dla dyskusji o duchowości, ale także dla Amerykanów, którzy nie wierzą w Boga lub z jakichś powodów przestali w Niego wierzyć.
A jak przekonuje ateista Epstein, w coś wierzyć trzeba. W jego przypadku to wiara w etyczne życie, które powinno rządzić się złotą zasadą: „traktuj innych tak, jak chciałbyś być traktowany”. Kapelan humanistyczny z Harvardu stroni przy tym od ataków na osoby religijne, w przeciwieństwie np. do brytyjskiego ateisty Richarda Dawkinsa. Epstein nazwał go w 2007 r. „fundamentalistą” i wygarnął mu, że bardziej skupia się na polemice niż na robieniu czegoś konstruktywnego. Abstrahując od doktryny religii teistycznych, niewojujący Epstein lubi nawet powtarzać, że religie jako takie są dobre: wymagają od innych, by byli lepszymi ludźmi. A przecież o to właśnie chodzi. ©