Jajko z niespodzianką

Od pierwszych minut nowego filmu Wesa Andersona zalewa nas urocze gawędziarstwo wyrażone słowem i obrazem.

29.11.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” / MATERIAŁY PRASOWE DISNEY TV
Kadr z filmu „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” / MATERIAŁY PRASOWE DISNEY TV

Kto widział, ten wie: umiar nigdy nie był cnotą Wesa Andersona. Jego filmy, jak choćby „Grand Budapest Hotel” (2014) czy „Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom” (2012), przypominają wielopiętrowe, misternie zdobione torty lub precyzyjnie skatalogowane gabinety osobliwości.

Albo, już pod względem narracyjnym, są niczym szkatułkowe opowieści bądź sztuczne ogrody o rozwidlających się ścieżkach. Czy też rozbuchane fantazje i zarazem nostalgiczne wycieczki w sobie tylko wiadomych kierunkach. Podczas seansu widz ma wrażenie, jakby zamknięto go w bombonierce lub w wielopoziomowym domku dla lalek. Najnowszy film, „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” swym tasiemcowym polskim tytułem dobrze oddaje tę nadmiarowość i bizarność. Z założenia miał być hołdem złożonym tradycyjnej w formie i liberalnej w treści żurnalistyce „New Yorkera”, w praktyce jest raczej humoreską o tym, jak Amerykanie postrzegają francuską kulturę, ostatecznie zaś kolejnym popisem niespożytej kreatywności tudzież kolekcjonerskiej pasji scenarzysty i reżysera.

Bo kolekcjonowanie, segregowanie i celebrowanie pomysłów czy nazwisk wychodzi mu w kinie najlepiej. Tych ostatnich w „Kurierze” natłok jeszcze większy niż zwykle: Tilda Swinton, Frances McDormand, Benicio del Toro, Adrien Brody, Timothée Chalamet, Léa Seydoux, Mathieu Amalric, Bill Murray, Owen Wilson – wymieniać można by długo. I na dodatek Anjelica Huston mówiąca do nas zza kadru.

Sama idea, by głównymi bohaterami uczynić dziennikarzy francuskiego wydania gazety z Kansas, tworzonego w fikcyjnym miasteczku Ennui-sur-Blasé, ociera się o brawurę. Czas akcji to równie wymyślony wiek XX, tu rozumiany jako złote czasy prasy drukowanej, dostarczającej czytelnikom rozmaitej, ale zawsze solidnie przyrządzonej strawy. Kiedy na atak serca umiera legendarny wydawca (Murray), zabierając ze sobą do grobu przyszłość popularnej gazety, w hołdzie zmarłemu redakcja postanawia wypuścić ostatni pożegnalny numer. Wypełnią go specjalne korespondencje przygotowane przez czołowych dziennikarzy pracujących dla działu kultury, polityki i zmysłów. Właśnie w nich znajdzie ujście maniakalne, rozbite na odrębne rozdziały światotwórstwo Andersona i ono ostatecznie staje się głównym filmowym tworzywem.

Od pierwszych bowiem minut zalewa nas urocze gawędziarstwo wyrażone słowem i obrazem. W końcu mieszkańcy dalekiego Liberty muszą otrzymywać informacje z mitycznej francuskiej prowincji podaną w sposób jak najbardziej atrakcyjny. I tak kompetentna J.K.L. Berensen (Swinton) zreferuje im historię awangardowego artysty, tworzącego w lokalnym więzieniu o zaostrzonym rygorze, lecz zrobi to nie tylko w formie suchego wykładu o sztuce. Przedstawi również sensacyjną historię romansu psychopatycznego mordercy z więzienną strażniczką, a także jego zawiłych związków z marszandem, też odsiadującym wyrok. Gdzieś pod spodem znalazła się oczywiście satyra na rynek sztuki europejskiej i na jej snobistyczny, w tym przypadku zamorski odbiór.

Francuskość jako ekskluzywny produkt i świetny towar eksportowy? Okazuje się, że Anderson, kulturowy outsider złośliwym dzieckiem podszyty, czerpie garściami z owych wyobrażeń, a jego kokieteria wydaje się tylko trochę bardziej drapieżna niż w takiej na przykład arcyfrancuskiej „Amelii” (2001) Jeana-Pierre’a Jeuneta.

Jeśli mamy opowieść o ikonicznej Francji, to musi się w niej znaleźć także sławetna wiosna 1968 roku, czyli uliczna rewolucja relacjonowana na gorąco przez Lucindę Krementz (McDormand), zaangażowaną reporterkę w średnim wieku. Obserwując starcia młodzieży z policją, które niczym w jakimś niebyłym skeczu Monty Pythona zamieniają się w pojedynek szachowy, jednocześnie romansuje z młodym rewolucjonistą i – jako specjalistka od polityki – przeredagowuje, prawie nie wychodząc z łóżka, napisany przez niego manifest. Nowelka ta, wzorowana na czarno-białym kinie Nowej Fali, próbuje znaleźć dla ówczesnego konfliktu pokoleń mniej oczywisty wyraz – z zabawnym, acz połowicznym efektem.

Jeszcze przekorniej próbuje spojrzeć Anderson na folgowanie przez Francuzów rozkoszom podniebienia. W „Kurierze” pisuje o nich niejaki Roebuck Wright (Jeffrey Wright), postać wzorowana częściowo i, rzecz jasna, z przymrużeniem oka, na afroamerykańskim pisarzu Jamesie Baldwinie. Trafiwszy na komisariat w Ennui-sur-Blasé z powodu swego homoseksualizmu, dziennikarz bierze udział w wykwintnej kolacji przygotowanej przez posterunkowego mistrza kuchni. Kiedy w trakcie uczty zostaje porwany syn inspektora policji, kucharz odegra rolę kluczową w całej intrydze, a my dostajemy telewizyjną relację z tego wydarzenia, okraszoną reklamą pasty do zębów.

Bo Anderson dba, byśmy ani przez sekundę się nie nudzili. Każda z zainscenizowanych opowieści zyskuje dodatkową oprawę w postaci prezentacji multimedialnej, zaangażowanego spektaklu teatralnego, talk show, aż po komiks i animację. Każdy z obrazów raz po raz reklamuje sam siebie, zastygając w stylowych gablotach. Film o ostatnich prawdziwych dziennikarzach na każdym kroku zachęca do tropienia smaczków: ukrytych w nazwiskach bohaterów czy w samej nazwie miasteczka, gdzie raczej nie uświadczysz sugerowanej nudy (ennui) i apatii (blasé). Estetyka obrazu wyraźnie nawiązuje do kreski i designu, z jakich „New Yorker” słynie już od prawie stu lat, a każdy kostium, rekwizyt, wnętrze zasługuje tutaj na osobnego Oscara. Lista filmowych inspiracji, zwłaszcza z kręgów francuskiej klasyki, doczekała się już osobnych artykułów.

Łatwo zatem narzekać, że ten pięknie przeładowany spektakl rozsypuje się raz po raz na poszczególne historyjki, detale albo czysto literackie kwestie. Jako opowieść o znaczeniu „czwartej władzy” przekonuje zresztą jeszcze mniej. Sentymentalizując epokę, w której klekotały maszyny do pisania, sprawdzało się fakty i starannie cyzelowało frazy, równocześnie po swojemu ją trywializuje. Jak na dzieło dedykowane autentycznym, wymienionym z nazwiska tuzom amerykańskiego dziennikarstwa, w szczególności zaś Haroldowi Rossowi, który był współzałożycielem nowojorskiego tygodnika, i jak na film, którego napisom końcowym towarzyszy przegląd wzorowanych na „New Yorkerze” okładek „Kuriera”, co chwila odwraca naszą uwagę od istoty swego szlachetnego zamysłu.

W tym jajku (bo nazywanie go wydmuszką nie wyczerpuje sprawy) znalazło się po prostu zbyt wiele niespodzianek. Może więc lepiej od początku skupić się wyłącznie na nich, a nie na ważkich deklaracjach czy epitafijnych tonach, i całym tym zabawkowym dobrodziejstwem po prostu się cieszyć. ©

KURIER FRANCUSKI Z LIBERTY, KANSAS EVENING SUN (The French Dispatch) – reż. Wes Anderson. Prod. USA/Niemcy 2021. Dystryb. Disney.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2021