Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trzy w jednym – duszpasterstwo, duchowość i wyjście na peryferia – tak najkrócej można opisać atuty ks. Gherarda Gambellego, proboszcza florenckiej parafii Madonna della Tosse, którego papież mianował metropolitą jednej z najstarszych i najważniejszych archidiecezji Włoch, nie po raz pierwszy pokazując, jakie są priorytety jego pontyfikatu.
Ks. Gambelli ma 55 lat i całe życie pracował wśród „zwykłych ludzi”. Po święceniach kapłańskich był wikarym i proboszczem peryferyjnych parafii Florencji, potem zgłosił się na misje i wyjechał do Afryki – w latach 2011-2023 pracował w Czadzie. W sierpniu 2023 roku kard. Giuseppe Betori, dotychczasowy metropolita Florencji, ściągnął go z powrotem do archidiecezji i powierzył mu trzy urzędy – proboszcza parafii w centrum miasta, kierownika duchowego w arcybiskupim seminarium i kapelana więzienia.
Postawienie „zwykłego księdza” na czele diecezji nie jest niczym niezwykłym, nawet w krajach, gdzie naturalna rezerwa kandydatów – w postaci biskupów pomocniczych – jest spora. Rzadziej się zdarza, by kandydat bez biskupiego doświadczenia obejmował arcybiskupstwo.
Spośród 42 polskich ordynariuszy aż 9 przyjmowało święcenia biskupie dopiero po mianowaniu na stolicę diecezji. Jeden z nich – abp Tadeusz Wojda – został postawiony od razu na czele metropolii: najpierw białostockiej, potem gdańskiej (dziś jest też przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski).
Ale objęcie prestiżowej „stolicy kardynalskiej” przez zwykłego proboszcza jest już sporą niespodzianką. Florencja to historyczne, kulturalne i intelektualne centrum Włoch, któremu z polskich miast równać się może na przykład Kraków, również czekający na zmianę swojego arcybiskupa. Czy obsadzie wawelskiej katedry papież będzie chciał nadać autorski charakter, czy ograniczy się do zatwierdzenia jednej z nadesłanych propozycji – zobaczymy za kilka miesięcy. Przypadek florencki pokazuje, że grono kandydatów może być szersze, niż się wszystkim wydaje.