Dommaraju Gukesh najmłodszym w historii triumfatorem Turnieju Pretendentów

Pogratulujmy mu najbardziej, jak to tylko możliwe – oddając hołd tym, od których okazał się lepszy.

22.04.2024

Czyta się kilka minut

Dommaraju Gukesh
Dommaraju Gukesh // Fot. MARCUS BRANDT/AFP/East News

Ostatnie minuty niedzielnej partii Fabiano Caruany i Jana Niepomniaszcziego, występujących łącznie w trzech ostatnich meczach o mistrzostwo świata (żaden z nich nie sięgnął po tytuł), upływały w iście pogrzebowej atmosferze. Obaj superarcymistrzowie byli potwornie zmęczeni – dobili do 109. posunięcia, partia ciągnęła się prawie 6 godzin, a końcówka nie mogła wyłonić zwycięzcy. 

W końcu zrezygnowany Amerykanin zaproponował Rosjaninowi remis, który ten przyjął ze łzami w oczach. Nie tylko dlatego, że Niepomniaszczi potrzebował wygranej, mimo że udał mu się wyczyn niezwykły – jako jedyny z ośmiu zawodników nie przegrał żadnej z 14 turniejowych partii. Bardziej niż sobie mistrz współczuł swojemu rywalowi, bo w tej ostatniej partii tylko Caruana był blisko zwycięstwa. I to kilkukrotnie. „Przepraszam. Strasznie mi przykro” – mówił po partii Rosjanin drżącym głosem. Czuć się winnym przez to, że zniweczyło się szanse wybitnego przeciwnika na spełnienie marzeń? Takie rzeczy tylko w szachach. 

Gdyby Amerykaninowi udało się zrealizować przewagę, turniej zostałby przedłużony o jeden dzień, w którym Caruana powalczyłby o końcowe zwycięstwo w dogrywce. Tylko to zwycięstwo daje prawo do występu w meczu o mistrzostwo świata. Jednak Niepomniaszczi okazał się zbyt zaciekłym obrońcą teoretycznie straconych pozycji.

Fabiano Caruana

Caruana miał prawo być rozczarowany. Przez większość partii mozolnie budował przewagę, ale w paru momentach musiał wykonywać ruchy w ciągu kilkudziesięciu sekund i popełniał błędy, które pozwalały Rosjaninowi skoordynować figury. Naciskany długimi godzinami Niepomniaszczi też się mylił, a wówczas ożywały szanse jego rywala. Komputerowa analiza – nieodłączny element szachowych transmisji – raz po raz wskazywała, że przy precyzyjnej grze Caruana musi w końcu zwyciężyć.

Komputery to jednak urok i przekleństwo tych transmisji – bez ich dynamicznie zmieniającej się w ludzkich partiach oceny zwykły śmiertelnik nie miałby pojęcia, jakie mogą być dalekie konsekwencje poszczególnych ruchów i z jak trudnymi decyzjami muszą się mierzyć gracze. A pozycje, które w tej partii stawały na szachownicy, były niezwykle skomplikowane. 

Nawet Caruana, który uchodzi za jednego z najlepszych szachowych „kalkulatorów” w dziejach, mógł się mylić w liczeniu wariantów. Gdy mówił później na konferencji prasowej, że „czuje się jak idiota”, nie był dla siebie szczególnie sprawiedliwy. Godzinami grał po mistrzowsku – znajdował wyjątkowo nieoczywiste rozwiązania w ataku – ale też po ludzku – przy kontrach Rosjanina chował króla za swoimi pionami. Gdyby w odpowiednim momencie odważył się nim pójść na bardziej otwartą przestrzeń, Niepomniaszcziemu w końcu wyczerpałyby się możliwości ataku i ostatni cios należałby w tej partii do Caruany. Ale ludzie z krwi i kości nie mogą grać w taki sposób – tak mogą grać tylko niezdolne do odczuwania stresu, strachu i posiadania marzeń komputery.

Remis tych dwóch zawodników ucieszył 1,3 mld ludzi na świecie, bo oznaczał, że zawody wygrał 17-letni Dommaraju Gukesh. Hindus jest najmłodszym w historii triumfatorem Turnieju Pretendentów i niekwestionowaną przyszłością szachów. Jako supertalent i potencjalny materiał na mistrza świata dał się poznać dwa lata temu na szachowej olimpiadzie, gdy poprowadził swój kraj do medalu – a w pierwszych ośmiu partiach zanotował osiem wygranych (i osiągnął najlepszy indywidualny wynik).

Magnus Carlsen

Dziś wydaje się, że rozpędzonego młodziana, który w całym Turnieju Pretendentów imponował opanowaniem (w myśl rady, którą przekazał mu Magnus Carlsen, dla wielu najlepszy szachista wszech czasów: by nie robił niczego szalonego, ale czekał, aż zrobią to inni), w czekającym nas jeszcze w tym roku meczu o mistrzowską koronę nie będzie w stanie powstrzymać nawet jej obecny właściciel, Ding Liren. 32-letni Chińczyk w pełnym zwrotów akcji meczu o mistrzostwo świata pokonał w zeszłym roku Niepomniaszcziego, a potem niemal zaprzestał występów w turniejach. Mówił otwarcie, że mimo osiągniętego sukcesu przeżywa trudne chwile.

Ale o Gukeshu, który, jak sam przyznawał, opanowania nauczył się w pandemii od ojca chirurga i matki mikrobiolożki, a formę szlifował pod okiem arcymistrza Grzegorza Gajewskiego, w najbliższych miesiącach napisanych zostanie mnóstwo słów. Dzisiaj pogratulujmy mu najbardziej, jak to tylko możliwe – oddając hołd tym, od których okazał się lepszy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej