Volksdeutsche z Pomorza

80 lat temu okupacyjny namiestnik regionu gdańskiego wezwał wszystkich mieszkańców, by uznali się za członków narodu niemieckiego. Co z tego wynikło?

21.02.2022

Czyta się kilka minut

Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, spotyka się z kandydatami na volksdeutschów, Toruń, październik 1942 r. / MAREK TEMPEL / ATLANTIC / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, spotyka się z kandydatami na volksdeutschów, Toruń, październik 1942 r. / MAREK TEMPEL / ATLANTIC / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Był 22 lutego 1942 roku, gdy Albert Forster – otoczony złą sławą gaulei- ter (szef NSDAP) i namiestnik Okręgu Rzeszy Gdańsk‑Prusy Zachodnie – wydał odezwę, w której wzywał mieszkańców podległego sobie terenu do wpisywania się na niemiecką listę narodową (Deutsche Volksliste, DVL). Forster zakładał, że każdy mieszkaniec Pomorza jest kandydatem na Niemca. Tym, którzy do 31 marca 1942 r. nie złożą stosownego wniosku, groził surowymi konsekwencjami.

Tamten lutowy dzień miał znacząco wpłynąć na germanizację polskiego Pomorza, zaanektowanego przez III Rzeszę w 1939 r. – jak też na powojenne postrzeganie jego mieszkańców.

Kto jest Niemcem?

Na wcielonym do Niemiec terenie przedwojennego województwa pomorskiego mieszkało blisko 158 tys. obywateli polskich, którzy już przed 1939 r. deklarowali narodowość niemiecką. Byli oni nazywani volksdeutschami – czyli Niemcami etnicznymi, zamieszkującymi poza Rzeszą i posiadającymi obywatelstwo innego państwa, ale przyznającymi się do niemieckiej mowy i kultury.

Odróżnienie ich od etnicznych Polaków nie było jednak proste dla władz Rzeszy. We wskazówkach przygotowanych w Urzędzie Polityki Rasowej NSDAP pisano: „Kto jest Niemcem? Niemcem jest ten, kto w rozumieniu narodowości, zwyczajów i wspólnoty rodzinnej żyje jak Niemiec, o ile jest krwi niemieckiej, względnie pokrewnego gatunku. Ci Niemcy zostaną przyjęci na niemiecką listę narodową. Wybór i włączenie na niemiecką listę narodową muszą zostać surowo przeprowadzone”.

A więc poza samoprzyznaniem się do niemieckości ważne były również badania rasowe. Proces identyfikowania etnicznych Niemców na anektowanym Pomorzu przebiegał zatem dość długo. Potwierdzanie ich niemieckiej przynależności narodowej, od której uzależniono otrzymanie niemieckiego obywatelstwa, trwało do końca 1940 r.

W grudniu 1940 r. przeprowadzono spis ludności, który wykazał, że miejscowych Niemców etnicznych jest na Pomorzu nieco ponad 190 tys. – liczba ta była więc wyższa o ponad 32 tys. w stosunku do danych z polskiego spisu z 1931 r. Ten wzrost liczebności miejscowych volksdeutschów mógł być spowodowany ujawnianiem się ludności narodowo chwiejnej, która z powodów koniunkturalnych, w warunkach niemieckiej okupacji, podała przynależność do narodowości niemieckiej.

Spis pokazał też, że niemal 1,4 mln osób na Pomorzu podało przynależność polską.

Germanizacja według Forstera

Jeszcze w grudniu 1940 r. Forster przygotował program zniemczania Polaków. Cechował go pragmatyzm: przed kryteriami rasowymi Forster stawiał na talent i umiejętności praktyczne osób przewidzianych do germanizacji.

W pierwszej kolejności zniemczeniu mieli zostać poddani ludzie niezbędni dla funkcjonowania gospodarki anektowanego Pomorza, traktowanego przez Forstera jako spichlerz Rzeszy. Znajomość niemieckiego miała ustępować kwalifikacjom zawodowym i uzdolnieniom technicznym. Zwracano też uwagę na zamiłowanie do porządku i schludny wygląd, jako rzekomo typowo niemieckie cechy, świadczące o „domieszce krwi niemieckiej”.

Forster pragnął włączyć do narodu niemieckiego „warstwę pośrednią”. Wedle Urzędu Polityki Rasowej NSDAP były to „osoby, które całkowicie albo częściowo są niemieckiego pochodzenia, lub żyją w narodowo mieszanych małżeństwach z Polakami, jeśli nie mają warunków do przyjęcia na niemiecką listę narodową”. Innymi słowy, „polsko‑niemiecką warstwę pośrednią” mogła stanowić większość Polaków zamieszkałych na Pomorzu, których korzenie rodzinne sięgały zaboru pruskiego.

Podstawowym kryterium weryfikacyjnym dla „warstwy pośredniej” miał być jej stosunek do niemczyzny. Zniemczona „warstwa pośrednia” miała zastąpić na Pomorzu niemieckich osiedleńców z Europy Wschodniej (przesiedlanych stąd m.in. na mocy umowy Hitlera ze Stalinem). Forster odwlekał ich przyjęcie i chciał ich liczbę jak najbardziej ograniczyć.

Podobne poglądy na temat „warstwy pośredniej” prezentował Josef Wagner, zwierzchnik Prowincji Śląsk, który jednak w przeciwieństwie do Forstera przeprowadził natychmiastową germanizację podbitych terenów polskiej części Górnego Śląska. Na przełomie 1939/40 r. przeprowadzono tam policyjną rejestrację mieszkańców, w wyniku której zdecydowana większość została uznana za ludność narodowości niemieckiej.

Inną politykę realizował Arthur Grei- ser, namiestnik w Okręgu Kraj Warty: był on zwolennikiem germanizacji ziemi poprzez sprowadzanie osadników niemieckich i jednocześnie był przeciwnikiem zniemczania ludności polskiej.

Polityka germanizacyjna Forstera była sprzeczna z poglądami Heinricha Himm- lera, który prócz funkcji szefa SS sprawował też urząd Komisarza Rzeszy ds. Umacniania Niemieckości. Himmler uważał, że masowe i pośpieszne zniemczanie Polaków jest niezgodne z wolą samego Hitlera. Szef SS opowiadał się za przeprowadzeniem na ziemiach wcielonych do Rzeszy skrupulatnej selekcji rasowej, która dopiero wyłoniłaby polskie rodziny nadające się do zniemczenia; aby ułatwić ten proces, chciał przesiedlać je do tzw. starej Rzeszy (jak nazywano jej obszar w granicach sprzed 1938 r.).

Cztery kategorie

Jednolite zasady polityki germanizacyjnej na polskich ziemiach wcielonych do Rzeszy miało wprowadzić rozporządzenie z 4 marca 1941 r. o niemieckiej liście narodowej i niemieckiej przynależności państwowej, wraz przepisami wykonawczymi z 13 marca 1941 r. (zarządzeniem o nabyciu niemieckiego obywatelstwa). Rozpoczęło ono proces wpisywania przedwojennych obywateli polskich do jednej z czterech grup volkslisty.

Dwie pierwsze grupy DVL były przewidziane dla przedwojennej mniejszości niemieckiej. Trzecia grupa miała objąć osoby „niemieckiego pochodzenia, które z biegiem lat związały się z polskością”, ale dawały nadzieję na ponowne stanie się „pełnowartościowymi członkami niemieckiej wspólnoty narodowej”. Do czwartej grupy zaliczano osoby całkowicie spolonizowane, pogardliwie określane jako „renegaci”.

Wpisywanie na volkslistę miało być przedsięwzięciem ekskluzywnym – i w dużej mierze było wzorowane na doświadczeniach i pomysłach Greisera z Kraju Warty.

Forster najwyraźniej nie był tym zachwycony. Nigdy nie ogłosił publicznie w swoim okręgu rozporządzenia z 4 marca 1941 r. Dokonał natomiast jego interpretacji, opierając się na własnym programie germanizacyjnym. Nakazał, aby badania rasowe wykonywano tylko w wątpliwych przypadkach i w dodatku przez Urząd Polityki Rasowej NSDAP, a nie przez podległy Himmlerowi Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS.

Zgodnie z wytycznymi Forstera w pierwszej kolejności na volkslistę mieli być wpisywani: lekarze, personel medyczny, osoby posiadające kwalifikacje techniczne, urzędnicy i nauczyciele. W następnej kolejności narodowość niemiecką miały przyjmować rodziny ­wielodzietne i rodziny mające krewnych w Rzeszy. Przyjęty kierunek selekcji wynikał z braku sił fachowych.

Prowadzona na Pomorzu przez NSDAP akcja nakłaniania Polaków do wpisu na volkslistę dała jednak niewielkie rezultaty. Z zachowanych danych dla rejencji bydgoskiej wiadomo, że na ok. 600 tys. mieszkańców do połowy listopada 1941 r. wpisano 24 tys. osób (ok. 4 proc.), w tym do grupy pierwszej i drugiej 18 tys., a do grupy trzeciej 6 tys. osób. W pozostałych miejscach Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie odsetek ten był prawdopodobnie podobny.

„Zesłowiańszczeni”

Kwestia badań rasowych pozostała istotą sporu między Himmlerem a Forsterem. Dla gauleitera Pomorza przy „poszukiwaniu” Niemców nie odgrywało większej roli ani pochodzenie niemieckie, ani posiadanie cech nordyckich. Dobitnie wyraził to w artykule ogłoszonym w toruńskiej gazecie „Thorner Freiheit” w 1941 r.: przekonywał, że Pomorze zostało „zesłowiańszczone” i Polaków należy traktować tu jako spolszczonych Niemców.

Forster oponował przed przyjęciem stanowiska Himmlera, otwarcie ignorując badania rasowe. Działającym na jego terenie placówkom DVL nakazał prowadzenie selekcji nawet wśród Polaków osadzonych w obozach dla wysiedlonych. Zalecał też, aby przy selekcji brano pod uwagę „osobiste wrażenie”, które miało być decydującym argumentem za wpisem na volkslistę.

Wydaje się, że Himmler poszedł na ustępstwo wobec polityki faktów Forstera, gdy 10 lutego 1942 r. wydał rozporządzenie upraszczające i przyspieszające wpis na volkslistę. W zasadzie uznawało ono mieszkańców ziem wcielonych za ludność niemiecką i zobowiązywało ich do złożenia wpisu na listę.

Oficjalnie jako przyczynę wydania tego rozporządzenia Himmler podał „uwarunkowania wojenne”, chęć „ograniczenia zadań administracyjnych” i potrzebę jak najszybszego rozeznania, kto jest Niemcem, a kto Polakiem. Można jednak przypuszczać, że ambicje Forstera nie były bez znaczenia dla zmiany stanowiska Himmlera. Być może Himmler myślał też o pozyskaniu rekruta dla Wehrmachtu, choć ten argument nie wydaje się pierwszoplanowy, gdyż zaciąg do niemieckiej armii wśród osób wpisanych do trzeciej grupy DVL na Pomorzu miał nastąpić w większości dopiero od 1943 r.

Przesiew ludności

W ślad za rozporządzeniem Himmlera ukazała się wspomniana na początku odezwa Forstera z 22 lutego 1942 r., wzywająca mieszkańców okręgu do wpisywania się na volkslistę. Została wydrukowana w pomorskiej prasie i rozplakatowana.

Forster komunikował mieszkańcom, że „w roku 1939 (...) nie wiedzieliśmy, ilu Niemców lub osób niemieckiego pochodzenia pozostało na wyzwolonym obszarze Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie, po 20-letnim polskim panowaniu. Dlatego przez ostanie dwa i pół roku musieliśmy przeprowadzić dokładną weryfikację i przesiew ludności. (...) Wybraliśmy ludzi, którzy ze względu na swoją postawę i pochodzenie mogą być uważani za Niemców. Dlatego do niemieckiej wspólnoty zostały zakwalifikowane także takie osoby, które wprawdzie w ciągu ostatnich dwudziestu lat z różnych przyczyn nie mogły publicznie pokazywać się jako Niemcy, ale które od innych Niemców otrzymały dobre świadectwo moralności i naszym zdaniem są uważane za Niemców. (...) wzywa się wszystkich tych, którzy czują się Niemcami lub niewątpliwie są niemieckiego pochodzenia (...), żeby do dnia 31 marca 1942 r. zgłosili się do przyjęcia na niemiecką listę narodową. Żaden człowiek, który chce powrócić do niemieckiej wspólnoty narodowej i dotąd nie został dostrzeżony, nie powinien być skrzywdzony”.

Jednocześnie gauleiter ostrzegał, że „kto jednak odrzuci tę możliwość (...) w przyszłości będzie traktowany jako nieprzynależny do niemieckości”, a tym samym „zostanie zrównany z najgorszymi wrogami narodu niemieckiego” (tłumaczenie za pracą zbiorową „Polityka niemieckich władz okupacyjnych na Pomorzu Gdańskim. Dokumentacja wybranych problemów”, Toruń 2018).

Odezwa wywołała strach wśród ludności. Niemcy prowadzili kampanię propagandową i agitację oraz rozsiewali niepokojące plotki. Na przykładzie Bydgoszczy wiadomo, że ponad 70 proc. wniosków złożono w drugiej połowie marca 1942 r., co sugeruje, że do masowych wpisów skłaniał nasilający się lęk.

W lipcu 1942 r. liczba wpisanych łącznie na volkslistę na Pomorzu wyniosła 681 tys., a w styczniu 1944 r. już 937 tys. osób. Zdecydowana większość otrzymała trzecią grupę. Odsetek Polaków wpisanych do tej trzeciej grupy w tym okręgu w lipcu 1942 r. wyniósł 38,8 proc., a w styczniu 1944 r. już 54,4 proc. W niektórych powiatach odsetek osób wpisanych do trzeciej grupy przekraczał 80 proc. (w chojnickim 88 proc., wejherowskim 82,20 proc., kościerskim 81,70 proc.).

Przymus policyjny i egzystencjalny

Przyjęcie niemieckiej tożsamości narodowej mogło być strategią na przetrwanie, chroniącą przed eksterminacją, wysiedleniem czy grabieżą majątku.

Precedens wszak był: w Okręgu Gdańsk‑Prusy Zachodnie Niemcy przeprowadzili już jesienią 1939 r. masową eksterminację, w wyniku której straciło życie 40 tys. Polaków. Równocześnie w celu umacniania niemieckości w latach 1939-40 wysiedlono 91 tys. osób – Polaków „napływowych”, pochodzących spoza Pomorza, uznanych za „niezdatnych do germanizacji”, a także nieliczną na tym terenie ludność żydowską.

Pozostawioną przez wysiedlonych Polaków i Żydów własność zajmowano i przekazywano w użytkowanie Niemcom. W celu uzyskania brakujących mieszkań i gospodarstw dla osadników niemieckich ze Wschodu przeprowadzono też wysiedlenia wewnętrzne (tzw. rugi), które w latach 1941‑42 dotknęły kolejne 19 tys. Polaków. Następnie pozbawiono prawa własności pozostałych na Pomorzu polskich niewysiedlonych gospodarzy.

W ten sposób do 1941 r. dokonano całkowitego zajęcia i konfiskaty należących do Polaków nieruchomości rolnych. Pozbawieni prawa własności, Polacy zepchnięci zostali do roli „siły roboczej” – często na gospodarstwach będących wcześniej ich własnością.

Drogą do odzyskania zagrabionego majątku mogła okazać się volkslista. Możliwość polepszenia warunków materialnych – czy też obawa przed ich pogorszeniem – odgrywała pewną rolę w akcji zniemczania Polaków. Duże znaczenie miały też naciski niemieckich pracodawców. Niezłożenie wniosku na volkslistę mogło spowodować zwolnienie i skierowanie do pracy przymusowej. Grożono też pozbawianiem kartek żywnościowych czy odmową sprzedaży węgla i ziemniaków. Odmowa przyjęcia grupy DVL mogła skutkować także przekazaniem sprawy policji, która kierowała takie osoby do aresztów i obozów.

Wpisywaniu Polaków z Pomorza na volkslistę po 22 lutego 1942 r. towarzyszył więc przymus – czy to policyjny, czy egzystencjalny. Sytuacja ta różniła się od przyjmowania niemieckiego obywatelstwa w Kraju Warty i Generalnym Gubernatorstwie, gdzie było ono dobrowolne i często wiązało się z podjęciem kolaboracji z wrogiem.

Dostrzegały to władze podziemnej Delegatury Rządu na Kraj, które na przełomie 1943 i 1944 r. przeciwstawiały „dobrowolnych volksdeutschów” z Wielko- polski, Śląska Cieszyńskiego, Zagłębia Dąbrowskiego i okręgu ciechanowskiego Polakom przymusowo wpisanym do trzeciej i czwartej grupy DVL na Pomorzu. Tych ostatnich nie poczytywano za zdrajców.

O polskim przekonaniu

Choć Polacy z Pomorza wpisani do trzeciej grupy DVL często pielęgnowali swoją polskość, a także brali udział w konspiracji i tajnym nauczaniu, to ponosili daleko idące skutki formalnej zmiany narodowości.

Poza otrzymaniem niemieckich racji żywnościowych, wyższej pensji czy zatrudniania na wcześniej niedostępnych stanowiskach następstwem wpisu na volkslistę był przymusowy udział w niemieckich organizacjach masowych – i służba w Wehrmachcie. Przyjmuje się, że ok. 90 tys. Polaków z trzecią grupą volkslisty z terenu Pomorza mogło zostać wcielonych do armii niemieckiej.

Służący w niej Polacy nierzadko demonstrowali swą narodowość i dezerterowali. Uciekinierzy z Wehrmachtu regularnie zasilali grupy partyzanckie na Pomorzu, przyczyniając się do wzrostu ich liczebności. Miało to wpływ na aktywizację działalności partyzanckiej w pomorskich lasach, która budziła coraz większe obawy niemieckich władz. Pisał o tym w sprawozdaniu z marca 1943 r. sędzia sądu rejonowego w Czersku: „Sytuacja w tutejszym rejonie jest pełna niepewności, którą opanowane jest niemieckie społeczeństwo (...) z powodu powtarzających się od kilku miesięcy napadów band. (...) Chodzi tu o polskich dezerterów z Wehrmachtu o polskim przekonaniu”, którzy „znajdują znaczną pomoc” wśród ludności, wprawdzie w większości zniemczonej, ale – jak przyznawał urzędnik – „jeszcze o głębokim polskim przekonaniu”.

Takie postawy Polaków z Pomorza, służących w Wehrmachcie, nie były jednak powszechnie znane społeczeństwu polskiemu po II wojnie światowej. Polacy z Pomorza, którzy trafili na volkslistę, często byli postrzegani jako zdrajcy – mimo że w latach 1945‑50 nastąpiła ich ­formalnoprawna rehabilitacja na podstawie ustawodawstwa powojennej Polski.

W społecznej optyce, szczególnie ludności pochodzącej z innych dzielnic Polski, Pomorzanie wpisani na niemiecką listę narodową byli postrzegani jednoznacznie negatywnie. Przez wiele kolejnych powojennych lat w Polsce miało brakować empatii i zrozumienia dla często tragicznych losów mieszkańców okupowanego Pomorza. ©

Autor jest historykiem, profesorem Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni. W 2017 r. był jednym z kuratorów wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Opublikował m.in.: „Bydgoszcz 3-4 września 1939. Studia i dokumenty” (współautor i redaktor wraz z Pawłem Machcewiczem); „Forpoczta Hitlera. Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 roku”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022