Tym razem nie chodziło o Ziemię Świętą, lecz walkę z handlarzami niewolników. W tym celu 140 lat temu ruszyła nowa krucjata. Co z niej wynikło?

Osiem wieków po pierwszej wyprawie krzyżowej pewien charyzmatyczny francuski duchowny wezwał do kolejnej krucjaty, tym razem w Afryce północnej i środkowej. Prowadzić mieli ją XIX-wieczni romantyczni zapaleńcy, tworzący nowy zbrojny zakon: Bracia Sahary.

12.03.2024

Czyta się kilka minut

Bracia Sahary, członkowie zakonu walczącego z handlarzami niewolników, a także szkoleni przez nich członkowie miejscowej samoobrony i uwolnieni niewolnicy. Lata 1891-1892 / dzięki uprzejmości Braci Sahary
Bracia Zbrojni Sahary, członkowie zakonu walczącego z handlarzami niewolników. Lata 1891-1892 / dzięki uprzejmości Archiwów i Biblioteki Towarzystwa Misjonarzy Afryki

Był to czas, gdy transatlantycki handel niewolnikami, uprawiany wcześniej głównie przez Europejczyków, już nie istniał. Jednak w drugiej połowie XIX w. na ogromnych obszarach Afryki niewolnictwo wciąż miało się znakomicie. Muzułmańscy handlarze, Arabowie, prowadzili regularne łowy na ludzi, wspierając się w tym afrykańskimi najemnikami.

Interes był niezwykle dochodowy. Nad Jeziorem Niasa (dziś to pogranicze Malawi, Tanzanii i Mozambiku) cena za niewolnika wynosiła dwa franki, a w Konstantynopolu czy Kairze mogła dochodzić nawet do 1,5 tys. franków. Handlarze byli w stanie zniewolić 400 tys. Afrykanów rocznie – wyludniały się całe regiony.

ŁOWY NA LUDZI | W tym czasie Afryka przestawała być dla Europejczyków terra incognita, w jej głąb coraz śmielej zapuszczali się misjonarze i podróżnicy. To od nich pochodziły pierwsze informacje o horrorze handlu ludźmi.

Według ich relacji na ludzi polowano jak na zwierzęta: podpalano trawy i ci, którzy się w nich kryli, musieli albo zginąć, albo wpaść w ręce łowców. Wielu złapanych nie docierało nawet na targi, ginęli po drodze z wyczerpania. W europejskiej prasie, która odgrywała taką rolę jak dziś internet, mnożyły się opisy okrucieństw, jakich muzułmanie – z nich rekrutowali się handlarze – dopuszczali się wobec czarnej ludności środkowej i wschodniej Afryki.

Wiek XIX był też czasem świetności imperiów kolonialnych, zwłaszcza brytyjskiego i francuskiego. W obu znaleźli się ludzie, którzy – budząc świadomość i sprzeciwiając się niewolnictwu – wywarli wpływ na jego postrzeganie w swoich krajach. Dla Wielkiej Brytanii byli to zwłaszcza generał Charles Gordon (poległy w 1885 r. w Chartumie podczas powstania Mahdiego) oraz słynny protestancki misjonarz i podróżnik David Livingstone.

Z kolei we Francji najgłośniej brzmiał głos Charles’a Martiala Allemanda Lavigerie’ego – arcybiskupa Algieru i Kartaginy (tj. regionu północnej Afryki, wtedy francuskiej kolonii), a później kardynała. To on stał się liderem kampanii przeciw handlarzom niewolników – i to na skalę całej zachodniej Europy.

Okładka czasopisma „Le Petit Parisien” z ilustracją przedstawiającą targ niewolników w Marakeszu. Czerwiec 1907 r. / zbiory autora

CHARYZMAT I SENTYMENT | Urodzony w 1825 r. Lavigerie miał wygląd i charyzmę starotestamentowego proroka. Był też zręcznym organizatorem i liderem. Już w wieku 28 lat został profesorem Sorbony, a energią wykazał się, gdy stojąc na czele organizacji L’Œuvre des Écoles d’Orient (Dzieło na rzecz Szkół na Wschodzie) pozyskał olbrzymie międzynarodowe wsparcie dla chrześcijan libańskich po masakrach, jakich w 1860 r. dokonali na nich Druzowie.

Wówczas to spotkał Abd El Kadera – algierskiego wojownika i powstańca przeciw Francji, który ocalił wielu chrześcijan podczas pogromu w Damaszku. Był pod wrażeniem rycerskiego muzułmanina, choć traktował go jako wyjątek wśród jego współwyznawców, którym przypisywał fanatyzm i barbarzyństwo. Lavigerie był dzieckiem epoki – wyższość nad światem islamu i zbawienna rola Francji oraz katolicyzmu wydawały mu się oczywiste.

Gdy siedem lat później został wysłany do Afryki, marzyło mu się pozyskanie dla chrześcijaństwa tamtejszych muzułmanów. W tym celu w 1868 r. utworzył nowy zakon: Zgromadzenie Misjonarzy Afryki (istniejące do dziś).

Lavigerie miał też sentyment do epoki wypraw krzyżowych. Podlegli mu zakonnicy objęli w Tunisie kaplicę poświęconą Ludwikowi IX Świętemu, a Lavigerie miał później zabiegać (skutecznie) o budowę katedry upamiętniającej tego króla-krzyżowca. Dla swego zakonu pozyskał w Jerozolimie kościół św. Anny, zbudowany jeszcze przez krzyżowców.

Najwyraźniej był tu pod wpływem ducha czasów – była to złota era francuskich badań nad krucjatami i działalności naukowej Towarzystwa Łacińskiego Wschodu (Société de lOrient latin).

Kardynał Charles Lavigerie, XIX w. / PHOTO12 / KOLEKCJA JAIME ABECASIS / BE&W

OJCOWIE BIALI | W 1867 r. wybucha w Algierii epidemia cholery i tyfusu, a towarzyszy im klęska głodu. Rezultatem tego jest wielka liczba sierot. Stworzony przez Lavigerie’ego zakon prowadzi sierocińce, szpitale i szkoły, zajmuje się poszkodowanymi. Jednocześnie, rzecz jasna, nawracając na katolicyzm.

Misjonarze mają upodabniać się wyglądem i obyczajami do północnoafrykańskiej ludności – podobnie jak kiedyś jezuici w Azji i Ameryce. Od barwy ich szat, nawiązujących do arabskich tunik, nazywa się ich Ojcami Białymi. Poza Algierią misje powstają w Tunezji, gdy Francja obejmuje ją protektoratem. A także w Afryce Środkowej i Wschodniej – na terenach, które wcześniej bada Livingstone.

On to właśnie jako jeden z pierwszych zwraca publicznie uwagę na prosperujący tam handel niewolnikami. Również z misji Ojców Białych, które powstają nad Jeziorem Wiktorii i jeziorem Tanganika, zaczynają docierać wieści o handlu ludźmi. Słysząc o tym, Lavigerie alarmuje: „Dzisiaj niewolnictwo zagraża wyginięciem całym populacjom”.

Zakonnicy wykupują więc zniewolone i bliskie śmierci dzieci, starają się przywrócić je do zdrowia. Usiłują też wykupywać krewnych wyzwoleńców, których chronią w swej osadzie misyjnej.

OBRONA I ODWET | To ryzykowna praca. Misje są narażone na ataki handlarzy niewolników. Mordowani są też bracia wysyłani w głąb Sahary. Ich ochrona staje się palącą potrzebą.

Gdy w 1870 r. wojska króla Italii zdobywają Rzym i likwidują Państwo Kościelne, Lavigerie postanawia zrekrutować papieskich żuawów, teraz pozbawionych zajęcia. Apeluje też o pomoc do młodych katolików. Na jego wezwanie odpowiada sześciu żuawów i sześciu innych ochotników. Grupa ta, wraz z rekrutami z miejscowej czarnej ludności, zostaje wysłana do ochrony misji w Afryce wschodniej. Lavigerie żegna ich w katedrze w Algierze.

Najsłynniejszym obrońcą misji – i solą w oku handlarzy – staje się z czasem Léopold Joubert. Ten dawny żuaw papieski fortyfikuje misję w miejscowości Mulwewa. Wyeliminowany na pewien czas z aktywności (z powodu oślepienia przez jad kobry plującej), po powrocie do Afryki skutecznie broni kolejnej misji. I nie tylko broni – prowadzi też ataki odwetowe na handlarzy, którzy parają się niewolnictwem i handlem kością słoniową.

To ostatnie nie budzi entuzjazmu misjonarzy, którzy odżegnują się od udziału w takich wojennych działaniach. Lavigerie uznaje, że trzeba rozdzielić kompetencje. Odtąd zakonnicy mają oddać wszystkie decyzje dotyczące obronności w ręce Jouberta, a on nie ma wpływu na zarządzanie misją i kwestie religijne.

WZOREM JOANNITÓW | Z czasem konieczność bronienia misji naprowadza Lavigerie’ego na pomysł zastąpienia najemników uzbrojonymi braćmi pomocniczymi (frères auxiliaires). Mieliby ochraniać Ojców Białych i ich podopiecznych, a także szkolić samoobronę z miejscowych konwertytów.

Pomysł powrotu do idei zakonów rycerskich pojawia się w 1879 r., gdy Lavigerie – zaniepokojony nieustającym zagrożeniem, na jakie narażeni są jego misjonarze we wschodniej Afryce – sugeruje jednemu z kardynałów „przywrócenie, w nowej formie, elementów dawnych rycerskich zakonów wojskowych, które oddały tak wielką przysługę Kościołowi w barbarzyńskich czasach i w zbliżonych okolicznościach”.

Przemawiając w Paryżu w 1888 r., Lavigerie zwraca się do słuchaczy z pytaniem: „Dlaczego chrześcijańska młodzież Europy nie miałaby ożywić w centrum Afryki szlachetnych krucjat swoich przodków?”.

Bracia Zbrojni Sahary 1891-1892 r.. / dzięki uprzejmości Archiwum Towarzystwa Misjonarzy Afryki

 

ODWAŻNI I WYTRWALI | Przechodząc do konkretów, Lavigerie zastanawia się, czy taka specjalna formacja walcząca z niewolnictwem mogłaby rekrutować dwie kategorie braci: duchownych-misjonarzy (tj. takich jak dotąd) i uzbrojonych braci, na wzór dawnych joannitów. Zadanie przygotowania koncepcji takiej formacji powierza biskupowi Léonce’owi Bridoux, wikariuszowi apostolskiemu Tanganiki, który miał przyjrzeć się regule kawalerów maltańskich, a także innych zakonów rycerskich. Ten pisze raport, w którym zawiera sugestie dotyczące nowego zakonu.

W 1890 r. powstaje formacja pod nazwą Reguła Religijna i Militarna Braci Zbrojnych Sahary (LInstitut Religieux et Militaire des Frères armés du Sahara).

Arcybiskup tak wyjaśnia potrzebę jej istnienia: „Jeżeli osady założone przez naszych Braci mają zbiegłym niewolnikom służyć za schronienie, to muszą wywołać zazdrość i nienawiść, żądzę zemsty i fanatyzm. Stąd krok tylko jeden dzieli od zasadzek, napaści i morderstw, czyli chcąc mówić wyraźniej, można być pewnym, że się one przytrafią, jeżeli ludzie zdolni do podobnych czynów nie będą wiedzieli o tem, żeśmy uzbrojeni i gotowi na ich przyjęcie”.

Kim mają być nowi krzyżowcy? Kandydaci na Braci Sahary powinni mieć co najmniej 25 lat, być katolikami, mieć nienaganną przeszłość, klarowną sytuację rodzinną i wojskowe doświadczenie. W trakcie służby mają zachować celibat, ubóstwo i posłuszeństwo, a jeśli zajdzie konieczność, oddać życie za ofiary niewolnictwa. Powinni modlić się, pracować na roli i umieć obchodzić się z bronią. Nie składają ślubów zakonnych, ale mają przejść trzymiesięczny postulat i roczny nowicjat. Późniejsza właściwa służba ma trwać pięć lat, z możliwością przedłużenia.

Głównym celem Braci Sahary ma być pomaganie niewolnikom, zbiegłym lub wykupionym, w tym opieka szpitalna. Szkoleni do działań na pustyni, mają ucieleśniać ascetyczno-militarny duch chrześcijaństwa. Polska prasa misyjna pisze: „Łatwo się domyśleć, że Stowarzyszenie to będzie się rekrutowało z ludzi odznaczających się nieustraszoną odwagą, niezachwianą gorliwością, wytrwałością i zaparciem się siebie”.

Bracia Zbrojni Sahary 1891-1892 r.. / Bracia Zbrojni Sahary 1891-1892 r. / dzięki uprzejmości Archiwum Towarzystwa Misjonarzy Afryki

BRAMA PUSTYNI | Misja na saharyjskich stanicach przyciąga pewną liczbę ochotników. Początkowo jest 95 kandydatów na braci, ale wkrótce zostaje 44; reszta odchodzi bądź zostaje odrzucona.

Lavigerie kupuje dla braci w Biskrze (zwanej „bramą pustyni”) posiadłość rolną, gdzie powstaje pierwsza placówka. Jest tam kaplica, dwa dormitoria i arsenał. Druga sześcioosobowa wspólnota powstaje w Warkali.

Arcybiskup planuje kolejne. Liczy, że łącznie uda się zebrać ok. 50 zbrojnych braci. W każdej placówce zakonu ma być komendant i dwóch zastępców-poruczników (jeden odpowiada za rolnictwo, drugi za szkolenie wojskowe), a także dwóch jałmużników. Każda ma posiadać szpital opiekujący się Afrykanami. Zwyczajami bracia mają upodabniać się do miejscowych, mają też uczyć się arabskiego i języków afrykańskich. Ich dzień jest podzielony między modlitwę, lektury duchowe, pracę na roli i ćwiczenia wojskowe.

Nowicjat przyjętych Braci Sahary zaczyna się w kwietniu 1891 r. Ich bezpośrednim przełożonym zostaje ojciec Augustin Hacquard. Stroje zakonników są mieszanką inspirowaną odzieniem kolonialnej armii, francuskich północnoafrykańskich spahisów i rycerzy krzyżowych (antyklerykalna prasa algierska szydzi z tych strojów). Na kolonialnych hełmach noszą pióra, na piersi czerwone krzyże. Na sztandarach mają łacińską sentencję Ecclesia Christi moriendo, non occidendo, triumphavit (Kościół Chrystusowy zatriumfował poprzez umieranie, a nie zabijanie).

PLANY I REALIA | Rzeczywistość okazuje się jednak rozczarowująca. Dość szybko liczba nowych krzyżowców topnieje do 31, a później do ok. 20 braci. Całemu projektowi brakuje zresztą błogosławieństwa władz francuskich, a nawet poparcia całej prasy katolickiej. Francuska prasa republikańska (wówczas bardzo antyklerykalna) nie waha się określać ich mianem „katolickich rozbójników Sahary”. Problemem okazują się też koszty utrzymania formacji.

W rezultacie Braciom Sahary nie dane jest odegrać żadnej istotnej roli. Tuż przed swoją śmiercią w 1892 r. Lavigerie ogłasza zamknięcie projektu. Oficjalnie formacja zostaje rozwiązana dwa dni po pogrzebie kardynała Afryki.

Niektórzy Bracia Sahary dołączają do zakonu Ojców Białych. Najsłynniejszy z nich, Maurice Delafosse, pracuje potem w administracji kolonialnej Wybrzeża Kości Słoniowej i jako konsul francuski w Liberii; zajmuje się etnologią i językami afrykańskimi.

Wyposażenie Braci na rycinach z epoki / ARCHIWUM TOWARZYSTWA MISJONARZY AFRYKI

OCALMY AFRYKĘ! | Choć idea Braci Sahary kończy się fiaskiem, na innych polach walki z niewolnictwem Lavigerie, a także stworzony przez niego zakon Ojców Białych mogą poszczycić się naprawdę znaczącymi sukcesami.

Kardynał Lavigerie jest przekonanym abolicjonistą – walkę z niewolnictwem uznaje za priorytet i przez wiele lat dokłada starań, aby jego głos w tej kwestii był słyszany. Na zwołanym przez siebie kongresie w Paryżu ogłasza: „Żeby ocalić wewnętrzną Afrykę, musimy wzbudzić gniew świata”. W 1888 r. odbywa podróż po Europie: w stolicach wielu państw opowiada o horrorze afrykańskiego niewolnictwa. Walcząc o sprawę, znakomicie potrafi wczuć się w emocje słuchaczy.

W Londynie odwiedza grób Livingstone’a, gdzie mówi: „Panowie odziedziczyliście jego chwałę i musicie wprowadzić w życie jego życzenia”. W Rzymie pojawia się na placu św. Piotra z grupą Ojców Białych i niewolnikami z Sudanu.

Inaczej niż projekt „krucjatowy”, ta abolicjonistyczna działalność Lavigerie’ego przynosi wymierne rezultaty. W dużej mierze pod jej wpływem papież Leon XIII wydaje w 1888 r. encyklikę „In Plurimis”, w całości poświęconą niesprawiedliwości niewolnictwa.

W dokumencie tym papież wspomina o wcześniejszym portugalskim i hiszpańskim handlu niewolnikami, a także o niedawnym zlikwidowaniu niewolnictwa w Brazylii i wskazuje na islam jako na odpowiedzialnego za współczesne niewolnictwo. Pisze: „Ponieważ mahometanie przyjęli to przewrotne mniemanie, że Murzyn i człowiek podobnej rasy nie jest prawie niczym więcej niż zwierzęciem, można tam zauważyć srożącą się przewrotność i okropność ludzką. Oto nagle, zgodnie z obyczajami rabusiów, napadają gwałtownie na nieobawiające się niczego szczepy murzyńskie”.

AKT GENERALNY | Jednym z rezultatów encykliki jest prowadzona z rozmachem zbiórka pieniędzy, która odbywa się w kościołach Europy podczas święta Epifanii i jest przeznaczona na wykup niewolników, a także na tworzenie osad dla wyzwolonych, w których mogliby oni żyć.

Abolicjonistyczna kampania Lavigerie’ego owocuje też międzynarodową konferencją w Brukseli w latach 1889-90, podczas której siedemnaście krajów podpisuje tzw. akt generalny (formalno-prawnie mający status konwencji) dotyczący zwalczania handlu niewolnikami w Afryce. Dużym sukcesem jest fakt, iż dokument podpisują Imperium Osmańskie i Sułtanat Zanzibaru – kraje, w których niewolnictwo wciąż ma się dobrze.

Choć konferencja nie eliminuje całkowicie handlu ludźmi, to wyznacza kierunek, który później jest kontynuowany przez większość sygnatariuszy. A ponieważ wcześniej nic nie wskazywało, by europejskie imperia miały plany wspólnych działań przeciw handlowi ludźmi, to właśnie postanowienia konferencji można uznać za ukoronowanie wieloletniej „krucjaty”, jaką prowadził tu Lavigerie.

Z PERSPEKTYWY | Walka z niewolnictwem – ten priorytet życia kardynała Lavigerie’ego – nawet jeśli nie zawsze prowadzona konsekwentnie przez ówczesne europejskie imperia, dziś jawi się jako jaśniejsza strona obecności Francji i Wielkiej Brytanii w Afryce. A nawet jeśli dziś możemy inaczej patrzeć na przekonanie kardynała na temat cywilizacyjnej misji Francji, pozostaje faktem, że to on i jego misjonarze uratowali rzeszę ludzi skazanych na niewolę.

Lavigerie nie doprowadził wprawdzie do całkowitego wyeliminowania niewolnictwa w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Jego wysiłki radykalnie zmniejszyły jednak skalę tego procederu – i to jest najbardziej chlubna część jego spuścizny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Bracia Sahary i ostatnia krucjata